Prezydent Kolumbii Juan Miguel Santos w ostatni piątek otrzymał raport przedstawiający alternatywy dla obecnej polityki narkotykowej.
Ogłoszenie raportu jest bezpośrednią konsekwencją zeszłorocznych ustaleń ze Szczytu obu Ameryk w Kartaginie, gdzie po raz pierwszy politycy Ameryki Łacińskiej pod przywództwem Santosa tak głośno wypowiedzieli się za koniecznością szukania alternatyw dla prohibicji katastrofalnie wpływającej na cały region. Komentarze są bardzo entuzjastyczne: to przełamanie tabu, zmiana reguł gry. Rzeczywiście, po raz pierwszy tak znaczące ciało ponadnarodowe proponuje rozwiązania, o których wielu nie chce słyszeć: zwiększenie nakładów na leczenie, dekryminalizacja, legalizacja. Postulaty te zawarte są w dołączonych do raportu czterech Scenariuszach rozwiązania problemu narkotykowego w Amerykach, 2013-2025.
Nie ma mowy o status quo
Pierwszy scenariusz, nazwany „Razem”, skupia się na wzmocnieniu instytucji państwowych i współpracy między państwami Ameryki Południowej. Nacisk położony jest na zapobieganie wzrostu przestępczości, przemocy i korupcji. To podejście reformistyczne – zanim przejdziemy do zniesienia prohibicji – wzmocnijmy instytucje i zaufanie między obywatelami a państwem.
O wiele bardziej postępowa jest opcja „Drogi” zakładająca zarówno oddolny jak i odgórny nacisk na zniesienie reżimu zakazu, który czyni więcej szkód niż pożytku. Mowa jest tu o różnego rodzaju drogach rozwiązań – różnych w zależności od potrzeb danego kraju. Dla jednych priorytetem będzie zwalczanie zorganizowanej przestępczości i przekonywanie krajów konsumenckich (np. USA) do zmniejszania zapotrzebowania na substancje psychoaktywne. Dla innych mogą to być różne eksperymenty prawne wprowadzające regulację marihuany lub dekryminalizację wszystkich narkotyków na szeroką skalę. Scenariusz ten zakłada także stopniowe przekonywanie opinii publicznej do nowych rozwiązań prawnych, w tym legalizacji.
Trzecią możliwą opcją, zdaniem autorów raportu, jest „Odporność”, która ma być odpowiedzią na społeczne konsekwencje wojen narkotykowych: przemoc, przepełnione więzienia, wykluczenie społeczne. Kładzie nacisk na działania oddolne i odbudowę wspólnoty (poprzez edukację, walkę z bezrobociem, prewencję), podnosząc przede wszystkim postulat zmiany społecznej na poziomie lokalnym.
Ostatni scenariusz jest pesymistyczny. „Dezorganizacja” oznacza wzrost znaczenia i tak już silnych organizacji przestępczych. Słabe państwa, takie jak Kolumbia czy Meksyk nie są w stanie zwalczyć mafii. Nie otrzymują wsparcia z zewnątrz, więc w imię względnego spokoju społecznego pozwalają przestępcom na niezakłócony przemyt do USA. Zdaniem autorów raportu, tolerowanie funkcjonowania mafii doprowadzi do powstania konkurencyjnego ośrodka władzy – dobrych mafiosów, którzy będą fundować szkoły, budować drogi i kupować polityków. Konsekwencją będzie wzrost konfliktów między państwami regionu.
Zmieniamy reguły gry!
Można oceniać raport jako zbyt zachowawczy i niezbyt konkretny. Poza tym, nawet jego najbardziej radykalną odsłonę – wyprzedza już rzeczywistość. Prace nad legalizacją marihuany w stanach Waszyngton i Kolorado toczą się przynajmniej od dwóch lat. A Urugwaj może zostać wkrótce pierwszym państwem, które w pełni zalegalizuje tę substancję psychoaktywną.
Wysiłek polityków i ekspertów skupionych wokół Organizacji Państw Amerykańskich może mieć niebagatelne znaczenie polityczne. Wysiłek ponoszony zarówno na negocjowanie z najbardziej zachowawczymi Stanami Zjednoczonymi (Barack Obama w zeszłym roku w Kartaginie odciął się od postulatów legalizacji), jak i wcielanie w życie ambitnego planu zmiany międzynarodowego układu rządzącego polityką narkotykową. W 2016 roku odbędzie się Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych poświęcone substancjom psychoaktywnym. Będzie świetną okazją do przedstawienia wspólnego dla regionu projektu radykalnej zmiany reżimu. Autorzy raportu już dziś zapowiadają, że celem numer jeden jest właśnie to spotkanie. Ameryka Południowa pod kierownictwem prezydenta Santosa już się do tego przygotowuje. My w Europie możemy jedynie te przygotowania obserwować. Przede wszystkim na Twitterze, bo nasze media nawet nie podjęły tematu.