Z prof. Lesterem Grinspoonem, psychiatrą, badaczem wpływu marihuany na ludzki organizm, rozmawia Maciej Lorenc.
Maciej Lorenc: Od dawna wiadomo, że marihuana może być z powodzeniem stosowana w medycynie. W leczeniu jakich problemów zdrowotnych okazała się najbardziej pomocna?
Prof. Lester Grinspoon: Konopi można używać w leczeniu jaskry, wielu różnych odmian epilepsji, stwardnienia rozsianego, porażenia połowicznego i czterokończynowego, a także AIDS. W przypadku osób chorych na AIDS są one szczególnie pomocne w leczeniu utraty apetytu, czyli tzw. „syndromu spadku wagi”. Od dawna wiadomo, że marihuana jest także pomocna w łagodzeniu bólu, w szczególności bólów chronicznych. Trzeba jednak zaznaczyć, że sprawdza się ona w przypadku niektórych rodzajów bólu, ale nie wszystkich. Przynosi ona ulgę pacjentom chorym na raka, osobom cierpiącym na różne schorzenia natury neurologicznej oraz osobom, którym przytrafiają się migreny – w szczególności osobom, u których pojawia się tzw. aura, czyli zespół zaburzeń poprzedzających ból migrenowy. Osoby te mogą sięgnąć po marihuanę, aby zapobiec pojawieniu się bólu migrenowego, a kiedy już się pojawi, mogą za pomocą marihuany złagodzić odczuwane przez siebie symptomy. William Osler w ostatniej edycji swojego podręcznika twierdzi wręcz, że marihuana jest najlepszym lekarstwem na migrenę. Marihuana jest również pomocna w leczeniu różnych chorób reumatycznych, takich jak choroba zwyrodnieniowa stawów czy zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa. Znajduje także zastosowanie w leczeniu łuszczycy. Łagodzi objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego, skurczów menstruacyjnych oraz bólów porodowych. W literaturze można znaleźć wiele informacji na temat tego, że w latach 50. XIX wieku londyński lekarz dr J.R. Reynolds co miesiąc podawał konopie Królowej Wiktorii – nie paliła ich, lecz przyjmowała je doustnie – właśnie po to, aby złagodzić objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego i skurcze menstruacyjne. Wiele kobiet mieszkających w Stanach Zjednoczonych używa konopi w tym samym celu. Marihuana okazała się pomocna także w leczeniu depresji i innych zaburzeń nastroju, na przykład dwubiegunowych zaburzeń afektywnych. Znajduje również zastosowanie w leczeniu astmy. Jest z tym oczywiście związany pewien problem – kiedy pali się konopie, dym podrażnia oskrzela. Można jednak używać waporyzatora. Już w XIX wieku lekarze zauważyli ponadto, że marihuana znakomicie sprawdza się w leczeniu bezsenności. Oczywiście, konopie były również ze znakomitymi rezultatami używane do leczenia wszelkiego rodzaju nudności, na przykład ostrych nudności związanych ze stosowaniem chemioterapii. Sprawdziły się także w przypadku syndromu nazywanego „niepowściągliwymi wymiotami ciężarnych”. Jest to ciężka postać nudności towarzyszących ciąży. Kobiety cierpiące na tę przypadłość wymiotują na samym początku ciąży tak często, że zanim jeszcze stworzono dobre leki przeciwwymiotne, w wielu przypadkach konieczne było przerwanie ciąży, aby ocalić życie matki, która nie była w stanie przyjmować jakichkolwiek pokarmów. W ostatnich latach opracowano co prawda skuteczne leki na niepowściągliwe wymioty ciężarnych, ale są one dość toksyczne. Marihuana natomiast jest niezwykle mało toksyczna, a zgromadzone dotychczas dane wskazują na to, że można ją stosować podczas ciąży, aby leczyć niepowściągliwe wymioty ciężarnych. Badania wykazały także, że konopie wykazują działanie przeciwbakteryjne. Sprawdziły się ponadto w leczeniu różnego rodzaju dystonii, na przykład spazmatycznej uchyłkowatości jelit. Mogą być także używane przez osoby dorosłe cierpiące na zespół zaburzeń uwagi, czyli ADD. Okazały się również niezwykle pomocne w leczeniu pacjentów cierpiących na takie choroby przewodu pokarmowego jak choroba Leśniowskiego-Crohna czy wrzodziejące zapalenie okrężnicy, a także osób cierpiących na zespół stresu pourazowego. Ta lista jest bardzo długa.
Pomimo tego w zeszłym tygodniu amerykański sąd apelacyjny zadecydował, że marihuana pozostanie w Grupie I substancji kontrolowanych, które nie mają zastosowania medycznego i wiąże się z nimi duży potencjał nadużywania. Dlaczego amerykańskie instytucje rządowe blokują badania dotyczące stosowania marihuany w medycynie?
To absolutnie oburzające, ponieważ marihuana jest niesamowicie użyteczna jako lekarstwo, a przy tym można ją produkować za stosunkowo niewielką cenę. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w 1941 roku, gdy do użytku klinicznego trafiła penicylina. Była ona wtedy określana mianem „cudownego lekarstwa”, ponieważ kiedy opracowano efektywne metody jej otrzymywania, stała się niezwykle tania. Poza tym, tak samo jak penicylina, marihuana jest niezwykle mało toksyczna. Penicylina nigdy nikogo nie zabiła. Nie istnieje także ani jeden udokumentowany przypadek śmierci spowodowanej przez marihuanę. Ani jeden! Europejczycy często palą konopie wymieszane z tytoniem, co wiąże się z ryzykiem zachorowania na raka płuc. Nie istnieją jednak jakiekolwiek dowody, które mogłyby potwierdzać, że palenie samej marihuany powoduje raka płuc albo przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, a to właśnie tych dwóch chorób najbardziej boją się palacze papierosów. Trzecim powodem, dla którego marihuanę można uważać za „cudowne lekarstwo”, jest natomiast to, że podobnie jak penicylina, która jest w stanie wyleczyć wiele infekcji wywołanych przez bakterie gram dodatnie, marihuana jest bardzo wszechstronna. Można z jej pomocą łagodzić objawy wielu chorób i radzić sobie z nimi. Właściwości psychoaktywne marihuany sprawiają, że ludzie czują się lepiej, a kiedy ludzie są chorzy i mogą się poczuć lepiej – to świetnie. Jednakże marihuana, która będzie stosowana w medycynie w przyszłości, będzie zawierać duże ilości nie tylko tetrahydrokannabinolu (THC), ale przede wszystkim CBD, czyli kannabidolu. Kannabidol nie wywołuje odurzenia, a wręcz przeciwnie – przeciwdziała odurzeniu wywoływanemu przez THC.
A czy mógłby pan coś powiedzieć o negatywnych efektach palenia marihuany? Czy może ona wzmacniać tendencje do depresji i schizofrenii?
Bardzo trudno jest mówić o negatywnych efektach palenia marihuany. Ja sam zacząłem się nią interesować w 1967 roku, ponieważ byłem przekonany, że jest to niezwykle niebezpieczny narkotyk. Udałem się więc do biblioteki, aby znaleźć naukowe, medyczne dowody potwierdzające zasadność stanowiska zajmowanego przez amerykański rząd. Nie znalazłem ich. Jeśli chodzi o badania dotyczące schizofrenii, a napisałem o niej swoją pierwszą książkę, opublikowane na ten temat materiały nie dowodzą, że palenie marihuany może stanowić przyczynę tej choroby. Schizofrenia ujawnia się zazwyczaj u osób dorosłych i bardzo często zostaje wywołana przez jakieś wydarzenie – może to być wypadek samochodowy albo utrata ukochanej osoby. Wyobrażam sobie, że jeżeli ktoś przyjmie za pierwszym razem zbyt dużą dawkę marihuany, może poczuć obezwładniający lęk i stanie się to dla niego tego rodzaju wydarzeniem wywołującym. Nie istnieją jednak jakiekolwiek dowody, które potwierdzałyby, że marihuana wywołuje schizofrenię albo depresję. W pełni odrzucam twierdzenia badaczy z Anglii czy Australii, którzy sugerują, że tak się dzieje.
A co z niejednoznacznymi wynikami badań dotyczących wpływu marihuany na zdolności intelektualne – na przykład stojącymi ze sobą w sprzeczności wynikami, które opublikowali w ostatnim czasie Madeline Meier i Ole Rogeberg? Czy palenie konopi powoduje spadek ilorazu inteligencji?
Trudno mi się do tego odnieść, ponieważ nie wydaje mi się, żeby tego typu twierdzenia zostały w satysfakcjonującym stopniu potwierdzone. Spójrzmy na przykład na Carla Sagana. Od lat 60. byliśmy najbliższymi przyjaciółmi. Jednym z powodów, dla których udałem się do biblioteki w poszukiwaniu informacji wskazujących na to, że marihuana jest niebezpiecznym narkotykiem, było to, że Carl korzystał z niej codziennie, choć niezbyt chętnie o tym opowiadał. Podobnie zresztą jak wielu innych ludzi. Chciałem im udowodnić, że sobie szkodzą, ale po wizycie w bibliotece musiałem zmienić swoje podejście. Tak jak powiedziałem, Carl palił konopie codziennie, a jego iloraz inteligencji można ulokować gdzieś na wysokości stratosfery. Przez całe życie był błyskotliwym człowiekiem i bardzo dbał o swoje zdolności intelektualne. Nie stosował jakichkolwiek innych substancji psychoaktywnych, ponieważ nie miał tak dużej pewności, że nie wpłyną one niekorzystnie na jego inteligencję. Nie można oczywiście generalizować na podstawie jednego przypadku, ale nie natknąłem się jeszcze na badania, które przekonałyby mnie, że marihuana obniża iloraz inteligencji.
Jak pan wspomina moment, w którym zmienił pan swoje podejście do marihuany i doszedł do wniosku, że jest znacznie mniej szkodliwa, niż pan sądził?
To było coś zdumiewającego – coś, co sprawiło, że postanowiłem zrobić kolejny krok i napisać na jej temat książkę. Kiedy za pierwszym razem udałem się do biblioteki, przygotowywałem krótki artykuł – miał on osiemdziesiąt stron i został opublikowany w „International Journal of Psychiatry”. Gdy przeczytał go jeden z redaktorów pisma „Scientific American”, od razu do mnie zadzwonił i zapytał, czy nie mógłbym go skrócić na potrzeby jego czasopisma. Zgodziłem się. W ten sposób ukazał się on jako główny artykuł w numerze i sprawił, że sporo osób zainteresowało się marihuaną. Zaczęło się ze mną kontaktować wielu wydawców, którzy pytali, czy nie chciałbym napisać całej książki na temat konopi. W końcu postanowiłem to zrobić. W ten sposób powstała książka Marijuana reconsidered, którą Harvard University Press wydało w 1971 roku. Byłem absolutnie zdumiony, kiedy dotarło do mnie, że w stu procentach myliłem się co do marihuany. Nie można oczywiście powiedzieć, że jest ona całkowicie nieszkodliwa, ponieważ nie istnieje coś takiego jak całkowicie nieszkodliwy środek psychoaktywny. Niemniej jednak w kodeksie aptecznym jest to jedyna substancja, która nigdy nie spowodowała śmierci. Aspiryna, którą wszyscy przyjmujemy i która jest stosunkowo nieszkodliwa, każdego roku stanowi w USA przyczynę od 1000 do 2000 zgonów spowodowanych krwawieniem z przewodu pokarmowego. Nikt jeszcze natomiast nie umarł od palenia marihuany. Nikomu też nie udało się nigdy w rozstrzygający sposób udowodnić, że palenie marihuany stanowi przyczynę jakichkolwiek problemów zdrowotnych – na przykład, że powoduje spadek IQ u młodych ludzi. Z perspektywy tych z nas, którzy badają marihuanę od wielu lat, artykuły prezentujące takie stanowisko nie różnią się od publikacji, które musiałem odrzucić pod koniec lat 60., gdy pisałem swoją książkę. Bardzo dokładnie zapoznałem się z literaturą dostępną w tamtym okresie i aż do dnia dzisiejszego na bieżąco uzupełniam swoją wiedzę. Musimy się przyzwyczaić do tego, że marihuana zadomowiła się w naszym świecie na dobre i stanowi element zachodniej kultury. Powinniśmy także zrozumieć, że jest ona czymś dobrym. Wielu użytkowników alkoholu przerzuca się w pewnym momencie na marihuanę, co ma korzystny wpływ na ich zdrowie. Konopie nie powodują bowiem problemów, które powoduje alkohol. W przeciwieństwie do marihuany alkohol jest silnie toksyczny i powoduje uszkodzenia komórek nerwowych.
Co pan myśli o obecnej amerykańskiej polityce antynarkotykowej?
Uważam, że regulacje prawne dotyczące marihuany są absurdalne. Nie mówię tego tylko jako psychiatra, ale jako badacz, który od 1967 roku zajmuje się poznawaniem właściwości tej rośliny. W USA w 2011 roku aresztowano ponad 850 tys. ludzi – 90% z nich zostało skazanych tylko i wyłącznie za posiadanie marihuany. Musimy zmienić podejście do tej rośliny, ponieważ gdybyśmy zastąpili nią leki produkowane przez firmy farmaceutyczne, zaoszczędzilibyśmy dużo pieniędzy. Gdyby natomiast zaczęła ona być powszechnie stosowana jako używka rekreacyjna, pozbylibyśmy się wszystkich problemów, które wiążą się ze spożywaniem alkoholu. Palenie marihuany nie powoduje bowiem nieprzyjemnych reperkusji dzień po zażyciu i nie uszkadza żadnego organu w naszym ciele, czego w żadnym wypadku nie można powiedzieć o alkoholu. Podejście USA, a także innych krajów – czyli obowiązujący na całym świecie zakaz stosowania tej rośliny – jest według mnie szaleństwem. Nie ma żadnego zaczepienia w rzeczywistości.
Niemniej mieliśmy ostatnio okazję zaobserwować pewną zmianę – w dwóch stanach, Kolorado i Waszyngton, nastąpiła dekryminalizacja marihuany.
To prawda, w niektórych stanach można już obecnie używać marihuany jako lekarstwa. Sytuacja zmienia się bardzo szybko.
Czy pana zdaniem możemy się w związku z tym spodziewać „efektu domina” i inne stany, a może nawet inne kraje, również złagodzą regulacje prawne dotyczące marihuany?
Absolutnie. Mamy do czynienia z ruchem, który prędzej czy później doprowadzi do zniesienia zakazów dotyczących marihuany na całym świecie.
Prof. Lester Grinspoon (ur. 1928) – psychiatra, emerytowany profesor nadzwyczajny Harvard Medical School, członek American Psychiatric Association oraz American Association for the Advancement of Science. Od drugiej połowy lat 60. zajmuje się badaniem i rozpowszechnianiem informacji dotyczących leczniczych właściwości marihuany i substancji psychodelicznych. Autor ponad 140 artykułów naukowych i wielu książek poświęconych tej tematyce.
Maciej Lorenc jest redaktorem kwartalnika „Trans:wizje”