„Cztery razy ŚWIAT” jest nie tylko udaną ekspozycją ciekawych zdjęć. Kuratorkom udało się uchwycić wagę medium fotografii, żywotność fotograficznego języka.
Fotograficznie coś jakby drgnęło w warszawskich instytucjach sztuki. Zeszły rok otwierała wystawa Wolfganga Tillmansa „Ermutigung” w Zachęcie, w tym roku mamy „Cztery razy ŚWIAT” w Muzeum Narodowym w Warszawie. O ile pierwsza z wymienionych była wystawą światowej sławy fotografa, którego prace po raz pierwszy prezentowane były w Polsce, o tyle ta druga to ekspozycja prac rodzimych fotografów, zasługujących moim zdaniem na wcale nie mniejszą sławę.
Tygodnik ilustrowany ŚWIAT powstał w 1951, a kierownikiem działu fotograficznego został w nim Władysław Sławny. Urodzony w 1907 w Nowym Korczynie, przed maturą porzucił szkołę i wyjechał do Paryża, by pracować tam jako fotograf prasowy. W 1950 roku opuścił Paryż na rzecz biurka w budynku na Nowym Świecie 58, gdzie prawie 20 lat swoją siedzibę miała redakcja tygodnika. Fakt przedwojennej jeszcze emigracji Sławnego jest dosyć istotny dla pisma, gdyż to właśnie z paryskich doświadczeń Sławny czerpał swoje fotoedytorskie inspiracje. W materiałach promujących wystawę w MNW (m.in. pięknie wydana broszura, formatem i estetyką przypominająca wydanie ŚWIAT-u) grubą kreską podkreślana jest również przyjaźń łącząca Sławnego z Henri Cartier-Bressonem, który odwiedził dwukrotnie redakcję, w 1954 i 1956 roku (przy okazji „strzelając parę fotek” ówczesnej Polski). Oprawa graficzna pisma była wierną kopią wznowionego w 1936 roku magazynu „Life” – legendarnego tygodnika poświęconego tematom społeczno-politycznym, prezentowanym głównie za pomocą fotoreportażu w wykonaniu takich gigantów jak Walker Evans, Eugene W. Smith czy wspomniany Cartier-Bresson – i wzorującego się na nim „Paris Match”, przez łamy których przewinęli się chyba wszyscy znaczący fotoreporterzy XX wieku.
„Bal milionerów” – fot. Władysław Sławny, Marszowice 1955
Wpływ Cartier-Bressona widać w zdjęciach zarówno kierownika Sławnego, jak i jego podopiecznych: Konstantego Jarochowskiego, Jana Kosidowskiego i Wiesława Prażucha. Tak jak francuski mistrz fotoreportażu, jego polscy uczniowie stawiali na fotografię czarno-białą, pozwalającą w ich mniemaniu skupić się na sednie tematu (pogarda wobec fotografii kolorowej Cartier-Bressona i jemu współczesnych wynikała głównie z marnej jakości ówczesnych kolorowych materiałów fotograficznych i ubogich możliwości reprodukcji – kolor więc rzeczywiście „odciągał” od tematu). Fotografowali przede wszystkim sprawy codzienne, dążyli do obiektywizmu, uchwycenia istoty rzeczy, co sprawia, że ich archiwa dziś są nieocenionym źródłem dla badań socjologicznych nad minioną epoką.
Wchodzącego na wystawę wita pierwsza okładka tygodnika ŚWIAT, autorstwa Sławnego. Kobieta skąpana w słońcu, w letniej sukience i z rozwianym włosem, z uśmiechem spogląda przed siebie – w przyszłość. Powojenna afirmacja życia i radości. W pierwszych latach na łamach pisma ukaże się jeszcze wiele obrazów młodzieży prącej na przód, rozlicznych defilad i lśnienia odbudowywanych miast – nowoczesności. Choć ta afirmacja była częścią socjalistycznej doktryny, to fotografowie ŚWIAT-u potrafili przemycać w swoich pracach autorskie wizje. Dobrym przykładem może być tu reportaż Prażucha z kopalni węgla kamiennego w Szczygłowie, odbiegający swą estetyką od sztampowego obrazu górnika-bohatera narodu. Na zdjęciach z 1958 roku opatrzonych wdzięcznym tytułem 16.400.000.000, Prażuch pokazuje górników po pracy, w łaźni, w szatni – nie ma w jego zdjęciach nic z ówczesnej gloryfikacji tego zawodu – ot, ludzie jak wszyscy inni.
Fot. Wiesław Prażuch, Turoszów 1961
Co ciekawe, konserwatywni zazwyczaj kuratorzy Muzeum Narodowego – a w tym wypadku kuratorki: Danuta Jackiewicz i Anna Masłowska – zaniechali chronologicznego układu wystawy. Zamiast od-do, czy też dedykowania sali poszczególnym artystom, cztery sale wystawy zagospodarowane zostały tematycznie – poprzez prace autorskie, prace na tematy zadane, obraz władzy docieramy do zdjęć z podróży zagranicznych. Taki zabieg pozwala na uchwycenie tych czterech artystów w relacji między sobą, na pokazanie różnic i podobieństw w ich zainteresowaniach, różnych podejść do jednego tematu, ich wszechstronnych zdolności a wreszcie spójnego i wysokiego poziom ich prac. Z kolei na tych, którzy z racji wieku mogliby się żachnąć i powiedzieć: „Te zdjęcia już widziałem”, czekają specjalnie oznaczone, nieopublikowane prace. Zdjęcia, które nie przeszły przez cenzurę lub zostały odrzucone przez redakcję.
„Bar Praha” – fot. Konstanty Jarochowski, Warszawa 1959
Wystawę wieńczy pokaz slajdów, ukazujący oryginalne strony tygodnika. Są to jedyne, oprócz kilku wielkoformatowych przedruków, przykłady graficznego zagospodarowania pisma. To wielka szkoda, gdyż dopiero w kontekście całych artykułów widać geniusz wydawcy, który działając w czasach ścisłej cenzury, publikował fotografie, na które często nie odważyłyby się dzisiejsze redakcje. Zdjęcia opatrzone były podpisami, często będącymi wręcz zaprzeczeniem materiału wizualnego, jawną drwiną. Tak więc „zasmuceni śmiercią Bieruta” wcale się smutni nie wydają, a na ich twarzach gości raczej grymas niechęci i niedowierzania.
Przez redakcję ŚWIAT-u przewinęło się wielu wybitnych fotografów, dziennikarzy i autorów. Niestety na fali czystek po wydarzeniach marcowych w 1969 roku redakcję zamknięto. W ostatnich latach funkcjonowania pisma z jego stron zniknęła beztroska zabawa (Wieczór studencki Prażucha z 1954), a na jej miejsce wkradły się melancholia, smutek i zmęczenie. Twarze pasażerów uchwycone w reportażu Kosidowskiego Warszawski tramwaj z 1967 to już twarze zupełnie innych ludzi niż ci, którzy uwiecznieni zostali przy wartkiej odbudowie – zarówno materialnej, jak i duchowej – kraju, jak choćby w Zwą ich Warszawiakami… Sławnego z 1955 roku.
„Rugby” – fot. Jan Kosidowski, 1956
„Cztery razy ŚWIAT” jest nie tylko udaną ekspozycją ciekawych zdjęć. Kuratorkom udało się uchwycić wagę medium fotografii, żywotność fotograficznego języka. Mam nadzieję, że wystawa ta stanie się dzwonkiem alarmowym dla redakcji współczesnych tygodników, które masowo likwidują stanowiska fotoedytorów. Wystawę można oglądać od 23 lutego do 12 maja 2013.
Cztery razy ŚWIAT: Konstanty Jarochowski, Jan Kosidowski, Wiesław Prażuch, Władysław Sławny
23 lutego–12 maja 2013
Kuratorzy: Danuta Jackiewicz, Anna Masłowska
Muzeum Narodowe w Warszawie
Al. Jerozolimskie 3