O tym, jak rzecznik outsiderów z The Smiths stał się ulubieńcem prawicowych ekstremistów.
Po portalach społecznościowych krąży taki żart rysunkowy: Dwóch fanów stoi przed salą koncertową z napisem „Dziś wieczorem: Morrissey“. Jeden z nich pokazuje drugiemu zatyczki do uszu mówiąc: „Mam je przy sobie, na wypadek gdyby zaczął mówić między piosenkami”.
Fan Brings Earplugs to Morrissey Concert in Case He Talks https://t.co/JlIgugodhs
— The Hard Times (@REALpunknews) November 29, 2017
Angielski piosenkarz i dawny frontman legendarnego zespołu The Smiths wydał niedawno swój jedenasty album solowy Low in High School, ale większe zainteresowanie od jego muzyki wzbudzają jego kontrowersyjne wypowiedzi. Trolluje nimi swoich fanów albo niepozornie stara się przypodobać zwolennikom skrajnej prawicy. Nie jest sam pośród współczesnych muzyków.
Za każdym razem kiedy Morrissey udziela mediom wywiadu, niemal pewne jest, że jego wypowiedzi dostaną się do nagłówków portali muzycznych. Poglądy pięćdziesięcioośmioletniego klasyka rocka doprowadzają bowiem do szału fanów pochodzących zazwyczaj z liberalnej części sceny politycznej. Dlatego lektura dyskusji pod artykułami o koncertach Morrissey’a jest zazwyczaj tak bardzo zajmująca.
Opublikowany przez Morrissey Official Czwartek, 30 marca 2017
Morrissey skomentował na przykład wybory lidera skrajnie prawicowej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Głosowanie było według niego sfałszowane tak, aby nie wygrała znana ze swoich agresywnych i antyislamskich wypowiedzi Anne Marie Waters. Wyniki referendum na temat Brexitu były według Morrisseya „cudowne”; skrytykował proeuropejskie stacje telewizyjne (jak BBC czy Sky), które „swoimi nonsensami starały się hipnotyzować” społeczeństwo. Wcześniej nie ukrywał się również ze swoim podziwem dla Nigela Farage’a, założyciela UKIP i architekta referendum o wystąpieniu z UE.
Breivicy grasują codziennie w KFC
W wywiadzie dla niemieckiego „Der Spiegel” Morrissey bronił oskarżonych o przemoc seksualną Harveya Weinsteina i Kevina Spaceya:
– Te dziewczyny bardzo dobrze wiedziały, co się dzieje, niektóre były tylko rozczarowane, że nie zrobiły dobrej kariery – oświadczył pod adresem pierwszego z wymienionych mężczyzn. Natomiast w drugim przypadku okazał zdziwienie, że czternastoletnim chłopcem, którego chciał zgwałcić Spacey, nie zawracali sobie głowy jego rodzice.
– Jeśli chodzi o molestowanie seksualne, trzeba uważać, bo często jest to tylko niezręczna próba zalotów – tak skomentował w „Sunday Times” trwającą kampanię #MeToo.
Dla odmiany w ubiegłym roku było o nim głośno, kiedy podczas północnoamerykańskiego tournée sprzedawał koszulkę, na której znajdowało się zdjęcie afroamerykańskiego aktywisty Jamesa Baldwina na tle tekstu ze starej piosenki The Smiths „Unloveable”: „Ubieram się na czarno, bo czarny czuję się też w środku”. Na skutek protestów organizacji walczących za prawa czarnoskórych wycofał koszulkę z rynku.
Jednak kontrowersyjne wypowiedzi piosenkarza nie są niczym nowym. Kiedy w 2011 roku Anders Breivik zabił w Norwegii 77 osób, Morrissey oświadczył, że „to nic w porównaniu z tym, co dzieje się codziennie w McDonald’s i KFC”. Morrisay jest bowiem weganinem.
Kiedy indziej nazwał Chińczyków „podludźmi”, a muzykę taneczną „schronieniem dla niedorozwiniętych umysłowo”.
Jednocześnie Morrissey jest również zaciekłym wrogiem brytyjskiej rodziny królewskiej (najsłynniejszy album The Smiths nazywa się Queen is Dead), a jego płyty są pełne portretów osób, które każdego dnia starają się przeżyć na marginesie społeczeństwa. Ale czasami w opowiadanych historiach można wyczuć jego poglądy polityczne. Krytykę wywołał jego utwór National Front Disco, w którym ustami młodego kibica piłki nożnej, z którego staje się neonazista, skanduje: „Anglia dla Anglików!”:
Podobnie kontrowersyjny jest również portret pakistańskiego młodzieńca w utworze Bengali in Platforms, który bezskutecznie stara się asymilować w brytyjskim społeczeństwie. Morrissey przekazuje mu: „Odłóż na bok swoje zachodnie plany”:
Księżniczka białej supremacji?
Niedawny sukces czeskiego zespołu Ortel w konkursie Český Slavík, któremu nagrodę główną w ostatniej chwili odebrały absurdalnie aplikowane zasady, dowodzi, że ekstremistyczne nastroje głęboko przesiąkają popkulturę.
Z czasem na pewno przybędzie kolejnych muzyków, którzy będą próbować popłynąć z tym prądem, być może nawet z kręgów dotychczas liberalnych.
Czasami nie wystarczy już nawet zachowywać się neutralnie. Przed amerykańskimi wyborami niemal wszyscy ważni muzycy wypowiedzieli się jednogłośnie przeciwko Donaldowi Trumpowi. Z wyjątkiem gwiazdy pop Taylor Swift. Tak uparcie unika ona wszelkich tematów politycznych, że w internecie zaczęły nawet krążyć pogłoski, że w rzeczywistości artystka jest oddaną propagatorką neonazizmu.
czytaj także
Zresztą osoby z kręgów alt-right całkiem otwarcie identyfikują się z białą piosenkarką, która przed laty rozpoczynała karierę w muzyce country, a która stała się dziś dla wielu szaleńców symbolem wyższości białej rasy. Swift przez długi czas otwarcie nie zaprzeczyła łączeniu jej z radykalną ideologią, na co zwrócono uwagę we wpisie na blogu PopFront. Tekst tak rozdrażnił piosenkarkę czy też jej PR-owca, że właścicielowi strony przesłali sądowy nakaz usunięcia z niej artykułu. W ten sposób oczywiście zwrócili na to uwagę mediów oraz zapoczątkowali kolejną rundę debaty o możliwym politycznym zabarwieniu jej muzyki.
To oczywiście w ogóle nie pomogło w kampanii promocyjnej wydanej pod koniec listopada płyty Reputation, która akurat nie zebrała pozytywnych recenzji. Może dużo łatwiej byłoby, gdyby Taylor Swift zdystansowała się od alternatywnej prawicy i znów, tak jak przed laty, określiła się jako feministka? Tak zrobili Depeche Mode, kiedy Richard Spencer nazwał ich „oficjalną grupą alt-right”.
Kto coś przed nami ukrywa?
W okresie swojej największej sławy w latach osiemdziesiątych Morrissey był głosem wyalienowanej młodzieży thatcherowskiego kapitalizmu, a z jego piosenkami identyfikowali się wszelcy outsiderzy. „Potrafił świetnie oddać mroczne emocje, których doświadczali jego fani – zdesperowanie, wstyd, alienację i samotność” – napisał o nim niedawno Guardian. Tyle że ten sam mężczyzna kilka dekad później staje się orędownikiem skrajnie prawicowych, mocno konserwatywnych sił, które po zwycięstwie Trumpa czy Brexitu dostają coraz więcej miejsca i przekraczają granice tego, co możliwe, jeśli chodzi o rasizm oraz ksenofobię w sferze publicznej.
czytaj także
Drogę od młodocianego indywidualizmu i romantyzowanego buntu do skrajnie prawicowych poglądów, według których imigranci biorą nam pracę, a mniejszości powinny milczeć, da się oczywiście jakoś racjonalnie zrozumieć. Zresztą również u nas w ciągu ostatnich dwóch dekad widzieliśmy, z jaką chęcią jedno pokolenie dawnych rockowych buntowników zbliżyło się do partii konserwatywnych, w etosie których odpowiedzialność i indywidualizm często zbiega się z arogancją i bezwzględnością wobec słabszych. Jednak nie jest to absolutnie konieczna droga.
czytaj także
U Morrissey’a można wyczuć pewne zamierzone upodobanie w schlebianiu fanom, którzy czują się zdradzeni przez świat – zawsze tak było. Tylko że teraz już dorośli, a z przeczulonych nastolatków stali się miłośnikami teorii konspiracyjnych. „Wiadomości kombinują, żebyś poczuł, że twój umysł nie jest twój” – śpiewa Morrissey na nowej płycie w piosence Spent the Day in Bed, a w The Girl from Tel-Aviv Who Wouldn’t Kneel dotyka zaś tematu amerykańskiej polityki zagranicznej: „Jak myślisz, od czego mają tak duże wojsko? Jak myślisz, dlaczego te wszystkie konflikty? Dlatego, że ziemia roni ropę”. Stąd właściwie już tylko krok do alternatywnych stron internetowych znających bezdyskusyjną prawdę, którą stara się przed nami ukryć rząd.
Punkowe lesbijki z Brixton, o których prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście
czytaj także
Tekst ukazał się w dzienniku internetowym A2larm.cz. Z czeskiego przełożyła Olga Słowik.