Historia

Marzec: Żydowskie majtki

A tak w ogóle to twój dziadek dupowaty był. Nie mógł, tak jak inni, przywieźć jakichś rzeczy po Żydach?

„Powiedz i ty,
powiedz jako ostatni,
powiedz swą sentencję”
Paul Celan

Nie wspominam swojego życia dobrze, gdybym miała je jeszcze raz przeżywać tak samo, to nie chciałabym.

Byłam chyba niechcianym dzieckiem, taka wpadka.

Lutek jest tylko o rok starszy ode mnie, ale to syn, pierworodny, Helka sześć lat młodsza. Helka to „tatusiowa krewka”, urodziła się jesienią 1940. Ojciec z wojny wrócił dopiero w grudniu, przed Bożym Narodzeniem, i Helenka była takim dowodem na powrót do życia, stąd ta „tatusiowa krewka”. A ja takie nie wiadomo co. Przed wojną na wsi była straszna bieda , w wojnę jeszcze gorzej, tak naprawdę to pamiętam tylko biedę, bo po wojnie niewiele się zmieniło. Dlatego uciekłam do miasta, na wsi za nic nie chciałam zostać.

Ojciec śni mi się często, chciałabym wierzyć że choć po śmierci mnie pokochał, ale to chyba dlatego, że ja mu dotąd nie darowałam.

Jak odwoził mnie do szkoły, do Sandomierza, to powiedział że wolałby mnie na cmentarz odwieźć, trudno zapomnieć.

Dziewczynie na wsi trudniej niż chłopakowi. Przez kilka lat miałam tylko jedną sukienkę, mamusia w rękach uszyła, przerobiła ze swojej, szybko z niej wyrosłam i pamiętam jak się ze mnie śmiali, że sukienka taka kusa. Piersi szybko mi urosły, o żadnym staniku nie było mowy i te cycki, jak biegłam, tak mi się majtały, bardzo się tego wstydziłam. O kobiecych sprawach to matka nic mi nie powiedziała, nic nie wiedziałam. Jak dostałam pierwszej miesiączki, to pobiegłam do sąsiadki, do Zimiokowej. Ta Zimiokowo była dużo młodsza od mojej matki, lubiłam do niej chodzić. Trochę taka czarownica, ładnie opowiadała różne historie, z mężem bardzo się kłóciła, bo pił.

Akurat miesiła ciasto na chleb, jak ja z tym okresem, że coś mi się stało.

A ona że to nic, że każda kobieta to ma, gałgana jakiegoś muszę sobie podłożyć i rękę pod spódnicę, o, popatrz, ja też teraz mam. I dalej mieszała ciasto. Niby się dowiedziałam, że każda kobieta to ma, ale chleba od niej już nigdy nie jadłam.

Jak przyszedł front, to uciekliśmy za Wisłę, wróciliśmy w styczniu 1945. Nie było nic, goła zmarznięta ziemia. Mieszkaliśmy w poniemieckim schronie, jedliśmy zupę z zamarzniętych buraków i placki z niezebranego zboża, front przyszedł przed żniwami, to zboże zostało na polach.
Ojciec ten schron rozebrał i postawił chałupę. Mieszkałam jak we dworze, bo ten schron był z dworskich drzwi. W Sobótce był drewniany dwór, jeszcze Niemcy go rozebrali i porobili z niego schrony. Później stawiał stodołę, lasu blisko nie było, więc się narobił, wożąc to drzewo.
Przez dwadzieścia lat się tym chwalił, że taki niby zaradny.

A tak w ogóle to twój dziadek dupowaty był.
Nie mógł, tak jak inni, przywieźć jakichś rzeczy po Żydach?
Wszystkie coś miały!
A ja nawet majtek nie miałam.

Czytaj także:

Żydowska biografia Henryka Marca

Liga pamięta

Mojżesz

Krzesło

Schweine Jude

Przechrzta

„Moim przyjaciołom Żydom”

Tara

Deszczówka

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij