W czasach Polski Ludowej komiks był ważnym elementem polityki historycznej. Dzięki ogromnym nakładom albumy skierowane do dzieci i młodzieży trafiały do praktycznie każdej szkolnej czy osiedlowej biblioteki, a wraz z tymi wydawnictwami – atrakcyjnie podana oficjalna wersja historycznych zdarzeń, mająca kształtować młode umysły. Dziś ten trend wraca wraz z komiksowymi wydawnictwami Instytutu Pamięci Narodowej.
Akcja wielu peerelowskich komiksów patriotycznych dzieje się w wiekach średnich. Wychodzą one przede wszystkim w seriach Legendarna historia Polski (rysowanej przez późniejszego twórcę Thorgala i Szninkla Grzegorza Rosińskiego), Początki Państwa Polskiego, inspirowanej Starą Baśnią Józefa Ignacego Kraszewskiego Doman czy Dwa miecze. Wrogiem naszych rodzimych wodzów, książąt i królów jest tam często zdradziecki margrabia, zaborczy cesarz, księżniczka trucicielka. Co ich wszystkich łączy? To generalnie, mniej lub bardziej Niemcy. Nawet w zupełnie bajkowych Kajko i Kokoszu Janusza Christy te polskie wersje Asterixa i Obelixa walczą ze zdradzieckimi Zbójcerzami, których stroje do złudzenia przypominają te krzyżackie.
Jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem
Władza ludowa, rządząca dzięki ścisłemu sojuszowi z ZSRR, lubiła podkreślać, że to właśnie on gwarantuje nowe, powojenne zachodnie granice Polski. Kreowanie mitu polskości Ziem Odzyskanych było elementem propagandy już od czasów tużpowojennych, kiedy Władysław Gomułka objął tekę Ministerstwa Ziem Odzyskanych, a z czasem stało się coraz silniejszym polem ideologicznego porozumienia między PZPR a nacjonalistami ze Stowarzyszenia PAX czy Instytutu Zachodniego. Właśnie stąd bierze się fenomen tak częstej obecności piastowskiego średniowiecza w peerelowskim komiksie historycznym. Szczególnie popularny był tu motyw „Wandy co Niemca nie chciała”, obecny zarówno w Legendarnej historii Polski, Domanie czy w kilkukrotnie wznawianej przedwojennej pozycji Wanda leży w naszej ziemi Kornela Makuszyńskiego i Marii Walentynowicz.
Niemiec pojawia się jako wróg niezależnie od epoki, w jakiej działy się przygody komiksowych bohaterów. Ikoną PRL-owskiej popkultury stał się Stanisław Kolicki, znany bardziej pod pseudonimem Hans Kloss, czyli agent J23, którego walkę z III Rzeszą śledzić mogli nie tylko widzowie telewizyjnej Stawki większej niż życie, ale również czytelnicy rysowanej przez Mieczysława Wiśniewskiego serii komiksów. Już wcześniej autor stworzył sześć albumów opowieści o partyzantach z Gwardii Ludowej – Podziemny front (również opartą na serialu telewizyjnym). Tu ze „słowiańskim zalewem” walczą demoniczni hitlerowcy, opierając się diablo skutecznym ludowym dywersantom, wywiadowcom i żołnierzom, którzy ostatecznie wypierają nazistów aż do Berlina.
Niemiec pojawia się jako wróg niezależnie od epoki, w jakiej działy się przygody komiksowych bohaterów.
Niemcy w tych seriach to zazwyczaj fanatyczni hitlerowcy. Sturmbannführerzy Hermann Brunner czy Helmut von Kiprode to okrutni, fanatycznie wierni führerowi oprawcy, diabolicznie sprytni funkcjonariusze okupanta (ten drugi nosi na dodatek nazwisko Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego). Mimo tego zdarzają się i inni Niemcy: zblazowane hrabianki, zakochane w polskich chłopcach urzędniczki, całkiem liczni agenci radzieckiego wywiadu – od Ewy Fromm, sekretarki w siedzibie Abwehry, po japońskiego korespondenta „Frankfurter Zeitung” Richarda Sorge. Ostatecznie, polscy i radzieccy komuniści, walcząc ramię w ramię, przechytrzą i sprowadzą złych germańskich oprawców do parteru. Przedstawicieli wiernej rządowi w Londynie Armii Krajowej nie ma prawie w ogóle, a endeckich Narodowych Sił Zbrojnych nie ma wcale. Te braki został jednak uzupełnione z nawiązką w publikacjach powstałego w 1999 roku Instytutu Pamięci Narodowej.
czytaj także
Drugi z rysowników serii Podziemny front (odpowiadał za zeszyty 7–9) Jerzy Wróblewski to prawdziwa ikona ówczesnego peerelowskiego komiksu patriotycznego. Nie tylko stworzył trzydzieści albumów legendarnego Kapitana Żbika, ale również na łamach magazynu komiksowego „Relax” regularnie rysował historie o charakterze patriotycznym – a to o kosmonaucie Mirosławie Hermaszewskim, a to o polskich naukowcach na Antarktydzie, a to o budowie portu w Gdyni. Zazwyczaj ich bohaterami byli zwykli-niezwykli obywatele działający na rzecz socjalistycznej ojczyzny. Ryzykują zdrowie, życie i poświęcają czas, zapewniając pomoc humanitarną w potrzebujących tego krajach, pomagając seniorom czy śpiesząc na pomoc zasypanym w kopalni górnikom.
Pod koniec lat osiemdziesiątych Wróblewski stworzył serie Dziesięciu z wielkiej ziemi i Tajemnica złotej maczety. Możemy w nich śledzić wojenne losy dwóch emerytów Witolda i Jana, którzy opowiadają swoje przygody chłopcom w wieku ich wnuczków. W obu seriach pojawia się więcej polskich formacji zbrojnych, bo i żołnierze z września 1939, i walczący razem z Brytyjczykami Strzelcy Karpaccy czy piloci, a zachodni alianci nie są jak w Podziemnym froncie pijącymi w prowadzonej przez esesmanów knajpie jankesami. Ciągle jeszcze naszym najważniejszym sojusznikiem są partyzanci Tity i Armia Czerwona, ale mamy już gdzieniegdzie orła w koronie na sztandarach, polskie ziemie za Bugiem, przesiedlenia za Ural. To już pierwsza zapowiedź nowych czasów i zmiany wektora polityki historycznej, dawniej nazywanej brutalnie i bardziej bezpośrednio propagandą.
Ciekawym elementem Tajemnicy złotej maczety są nasi arabscy sojusznicy – algierscy partyzanci, libijscy przedsiębiorcy, swego rodzaju odbicie w komiksie polskich kontraktów w krajach Bliskiego Wschodu z lat osiemdziesiątych. W przygodach Witolda pojawia się również prowadzona ramię w ramię z islamskimi bojowcami antykolonialna walka ze złą Legią Cudzoziemską. Po 1989 roku, jeśli będą się w polskim komiksie pojawiać muzułmanie, to już wyłącznie jako zatruwający kebaby cwaniacy czy chłopcy na posyłki dla żołnierzy Andersa.
Instytucjonalne wsparcie
Zapowiedzią trwałej zmiany akcentów była wydana już pod koniec PRL Cena wolności – zilustrowana przez Wróblewskiego komiksowa wersja filmu Polonia Restituta, nakręconego Bohdana Porębę (narodowego komunistę, współzałożyciela Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”) . Jej głównym bohaterem jest już Amerykanin (ale polskiego pochodzenia) Paul Walk. Pojawiają się w niej prawicowcy: Wincenty Witos, Ignacy Paderewski czy Maciej Korfanty, a nawet sam lider przedwojennych nacjonalistów Roman Dmowski, który nie należał do ulubieńców Polski Ludowej. Pojawia się w Cenie wolności moment odzyskania niepodległości 11 listopada 1918, data bojkotowana przez władze w okresie PRL. Nowością, która z czasem częściej zagości na łamach polskich komiksów, są też księża, wśród nich sam papież Benedykt XV.
Komiks wpisuje się w trend, narastającego wraz kolejnymi przesileniami (1956, 1968, 1980) „unaradawiania” i „patriotyzowania” władzy ludowej. W latach osiemdziesiątych także komiksy przechodziły polityczny lifting i zaczynały promować zupełnie nową wersję dziejów Rzeczpospolitej. W tym albumie zadziwiająco sprawnie splata się wizja dziejów z perspektywy endeckiej i komunistycznej.
Po okresie przejściowym lat dziewięćdziesiątych i kiepskiej edytorsko jakości albumach historycznych z tego okresu sytuacja zmienia się wraz z powołaniem do życia w 1999 r. Instytutu Pamięci Narodowej. Pięć lat później powstaje Muzeum Powstania Warszawskiego, które to od początku zaczyna wykorzystywać nowatorskie formy mówienia o przeszłości i zaczyna nadawać ton temu, jak chcą robić to inne instytucje. Polityka historyczna staje się jednym z głównych obszarów propagandowej aktywności konserwatywnej prawicy. Wraz ze zdobywaniem przez nią dominacji politycznej coraz szerszym strumieniem płyną fundusze na masowe formy budowania nowej wizji historii Polski.
MPW i IPN zaczynają konsolidować i wspierać już istniejące popularne formy opowiadania o historii Rzeczpospolitej, takie jak festiwale muzyczne, koncerty, jak i kreować kolejne przestrzenie promocji wizji jej dziejów, takie jak gry planszowe, escape roomy i komiksy właśnie. Wsparty przez Telewizję Polską i Polski Instytut Sztuki Filmowej zaczynają nadawać ton opowieści o polskich dziejach. W połączeniu z działalnością innych podmiotów, takich jak Muzeum KL Auschwitz, Ośrodka Pamięć i Przyszłość czy Centrum Historii Zajezdnia – stworzyły one przestrzeń i koniunkturę na nowy komiks patriotyczny, pierwszy raz od końcówki lat osiemdziesiątych tak intensywnie wspierany przez państwo.
Nowa Polska, stara propaganda
O ile komiksy propagandowe z okresu PRL sięgały aż do czasów Piasta Kołodzieja i Popiela, tak dziś początek okresu interesującego ich twórców to wrzesień 1939 r. Wcześniej nie działo się w zasadzie nic godnego uwagi komiksiarza-patrioty i jego wydawcy. Na palcach jednej ręki można policzyć te kilka albumów dotykających czasów sprzed tej daty – godny wspomnienia jest komiks opowiadający o walce z najazdem tatarskim w 1241 r. i bitwie pod Legnicą, album o Mazurku Dąbrowskiego, czy inny o śląskim działaczu prawicy Wojciechu Korfantym, który zmarł w 1939 r. I to chyba tyle.
Komiks o Korfantym to dzieło Krzysztofa Wyrzykowskiego, którego spokojnie można nazywać już Jerzym Wróblewskim III RP. Jego komiksy pokazują niezłomnych patriotów, walczących bez względu na koszta czy to z hitlerowskim czy radzieckim zagrożeniem dla ukochanej ojczyzny.
Postać Korfantego to nieprzypadkowy wybór. Wobec coraz dalej idących żądań mniejszości śląskiej album pokazywać ma odwieczną polskość Śląska, głęboki związek Ślązaków z Rzeczpospolitą i patriotyzm lokalsów. Po wydaniu poświęconych wojnie obronnej roku 1939 albumów Westerplatte i Pierwsi w Boju (o obrońcach poczty gdańskiej) szybko upomniał się o Wyrzykowskiego IPN, zamawiając dwie kilkualbumowe serie. Pierwsza opowiada o słynnych akcjach Armii Krajowej – W imieniu Polski Walczącej, druga Wilcze tropy opisuje tzw „wyklętych”. O ile w tej pierwszej, trzyalbumowej wrogiem są jeszcze naziści, tak w kolejnych komiksach Wyrzykowskiego wrogiem są już wyłącznie „Sowieci”.
Tak jest w wydanych również przez IPN Łupaszce 1939 i Wyzwoleniu? 1945. Znak zapytania w tym drugim nie został umieszczony przypadkiem. W komiksach Wyrzykowskiego wyraźna jest nacjonalistyczna perspektywa, która z władzy ludowej czyni kolejnego okupanta, równie groźnego jak ten nazistowski. To „wyklęci” są w nich reprezentantami tej prawdziwej Polski. Rozdają ludziom jedzenie, wymierzają sprawiedliwość złodziejom i kolaborantom i w praktyce pełnią rolę państwa. Kary, które stosują, są lekkie, pełne chrześcijańskiego miłosierdzia, przepełnione honorowym podejścia, ale i ułańską fantazją. „Wyklęci” są bogobojni, a materialnie i duchowo wspomagają ich prawdziwi patrioci – księża. Ludzie ich kochają. Praktycznie każdy z „wyklętych” to szlachetny przystojniak, sercem i ciałem oddany ojczyźnie.
Wróg jest za to bezlitosny, zdradziecki, kłamliwy, a jednocześnie głupi, łatwy do oszukania i słaby. Tylko przewaga liczebna i brak honoru pozwalają funkcjonariuszom systemu pokonać „chłopców z lasu”. „Sowiety” siłą wcielają ludzi do armii Berlinga, biją kobiety i starców, mordują ciężarne, palą wsie i silą zaganiają ludzi do kołchozów czy wyborów (w zasadzie do każdej aktywności w nowej ludowej Polsce). Ulubionym ich zajęciem jest upokarzanie polskich wojskowych, a także liczne przesłuchania i egzekucje.
By podkreślić obcość narzuconego Polakom systemu cały czas używany jest wobec jego funkcjonariuszy rusycyzm „sowieccy”. Każdy bowiem, kto chce budować nową ludową Polskę, jest w tych komiksach sprzedawczykiem i cynicznym zdrajcą. Komuniści nie biorą jeńców, dobijają rannych, mordują i wywożą cywilów na Syberię. „To kreatury nie ludzie”, jak mówi jeden z bohaterów. Biedni, pijani gwałciciele, prymitywy i okrutnicy, aż dziw, że tacy ludzie wygrali z Hitlerem.
Sponsorowana historia
Wydawnictwo Zin Zin Press opublikowało już ponad 20 tytułów opisujących dramatyczne wydarzenia z polskiej historii i ich bohaterów. Nakład tych komiksów wyniósł pół miliona egzemplarzy. Komiksy w tej „wytwórni patriotów” zamawiały i opłacały już podmioty najróżniejsze, choć trzeba przyznać, że powstały one głównie za publiczne pieniądze. Mazurek Dąbrowskiego 1797, album o powstaniu polskiego hymnu, powstał na życzenie Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej w Warszawie. 1940 Katyń. Zbrodnia na nieludzkiej ziemi to zamówienie Narodowego Centrum Kultury współsponsorowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz bank PKO. 1956: Poznański Czerwiec ufundowało Narodowe Centrum Kultury, komiks 1981: Kopalnia Wujek sfinansował NSZZ ,,Solidarność” Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, a Wolna Polska 650 metrów pod ziemią powstała za pieniądze Kompanii Węglowej SA Oddział KWK Piast.
Nie chodzi o to, by z młotem i kilofem atakować prawicowe pomniki
czytaj także
Wrocławski magistrat zafundował via Ośrodek „Pamięć i Przyszłość” i Fundacja Sapere Aude komiks Oto jest głowa Franczaka , o ostatnim antykomunistycznym partyzancie Józefie „Lalusiu” Franczaku. To samo miasto zapłaciło za Tajemnicę Madonny z Wrocławia, który to album opowiada sensacyjne losy skradzionego tuż po wojnie obrazu Lukasa Cranacha Starszego Madonna pod jodłami, który po ponad 60 latach powrócił szumnie i tryumfalnie do Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławia. Z kolei scenariusz Śmiertelnej misji rotmistrza Pileckiego powstał w ramach stypendium im. Gen. Augusta Fieldorfa „Nila” ufundowanego przez stolicę Dolnego Śląska. Magistrat wrocławski lubi wydawać pieniądze na komiksy patriotyczne i poza IPN-em zdaje się najaktywniejszym w tej materii podmiotem. Poza nadmienionymi ufundował też album Orędzie, o słynnym liście polskich biskupów do niemieckich Wybaczamy i prosimy o wybaczenie, i Odwet Breslau 1943 o zamachu jednostki AK Zagra-Lin na dworcu we Wrocławiu.
Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem…
Nowym motywem na komiksowej mapie po 1989 r. są niewątpliwie komiksy religijne. Zin Zin Press ma ich na swoim koncie cztery. Pierwszym był komiks Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Cena wolności Wyrzykowskiego. Drugim Jan Paweł II. Pielgrzymka do Polski 1979, trzecim Faustyna opowiadający o zakonnicy Faustynie Kowalskiej, katolickiej świętej. Współpracowała przy nich redakcja miesięcznika ,,Mały Gość Niedzielny”, a same komiksy były dodawane do tego pisma. Czwartym zaś opowiadająca o zakonnikach Piątka, opisująca losy zamordowanych przez nazistów, a później beatyfikowanych duchownych – album, który zafundowali sobie poznańscy salezjanie. Inną opowieścią o kapłanach jest wspomniany już wcześniej album Orędzie, gdzie wrocławski biskup Kominek wraz z kardynałami Wojtyłą i Wyszyńskim dumają nad poprawą stosunków polsko-niemieckich. Narodowe Centrum Kultury ufundowało też Historię o Dobrawie i Mieszku, w którym to Polska dzielnie i chętnie przyjmuje nową wiarę, gromiąc pogaństwo i bałwochwalstwo pod wodzą Mieszka I, nazywanego tu Mieczysławem. Szczyt kleromanii osiąga jednak komiks Ofiara o życiu franciszkanina Maksymiliana Kolbe. Zupełnie poważnie są tu niuansowane jego antysemickie i antymasońskie wywody oraz rozważania o sensowności Protokołów Mędrców Syjonu. Skrajna dobroć, jaką na stronach komiksu okazuje w Oświęcimiu Kolbe, ukazuje przedwojennego wydawcę antysemickich ultrakonserwatywnych gazet „Rycerza Niepokalanej”, „Małego Dziennika” i kierownika „Radia Niepokalanów” jako prawdziwego świętego.
Wyjątkowo skandaliczną pozycją w dorobku IPN jest skierowana do dzieci dziewięciotomowa seria Wojenna odyseja Antka Srebrnego 1939–1946. To opowieść o przygodach przyjaciół Antka i Piryta, którzy wyruszając z rodzinnego Grodna wezmą udział w całej epopei wojennej, ze szczególnym uwzględnieniem miejsc i wydarzeń, w których walczą Polacy. Komiks ten jest tak bardzo naiwnie propagandowa produkcją, że nawet produkcyjniaki z okresu socrealizmu zdają się być przy tych albumach zniuansowaną fabularnie konstrukcją. Antek Srebrny to Pawka Korczagin IV Rzeczpospolitej, a cała seria to wielki hymn pochwalny czynu zbrojnego nieletnich.
Już jako dwunastoletnie dziecko Srebrny walczy z wojskami radzieckimi wchodzącymi w 1939 r. do Grodna. Z kolegami obrzucają czołgi samodzielnie wykonanymi koktajlami Mołotowa i wysadzają pociągi Armii Czerwonej. Dorosły dowódca, który wysyła go na tę misję nie ma żadnego problemu z wiekiem swojego podwładnego, a czyn ów uważa za bohaterski. Wiadomo, według chłopców, kto nie chce walczyć ten dekownik i szczur, a żołnierz polski jest nieulękły i chce walczyć mim braku zasobów. Że chce walczyć z „sowietami” nie dziwi. W komiksie radzieckie miasta to „lepianki w kołchozach”, a każdego Polaka czeka w ZSRR nieuchronnie zesłanie na Syberię, gdzie jedzenie to kora brzozowa, mrówki, „naparstek mąki i kilka ziaren cukru”. Dla podkreślenia prowizorki i nędzy „sowietów”, prąd w ogrodzeniu łagru zasila mechanizm, który napędza, biegając jak w chomik w kółku, koza, a urkowie i żuliki, jak antagoniści Antka – Timur, Pak i Bak – z czasem wyrastają na kadry NKWD.
Antek spotyka generałów Maczka, Sosabowskiego i Sikorskiego, „wyklętych” – „Łupaszkę” i „Żelaznego”. Jest zwiadowcą, spadochroniarzem i dywersantem, a wszystko to przed ukończeniem osiemnastego roku życia. Jednak niezależnie czy akcja dzieje się na Syberii, w Afryce Północnej, pod Monte Cassino, w kotle pod Falaise, pod Arnhem czy w wyzwolonej przez Armię Radziecką Polsce, wojna to przygody, fortele, emocje, pierwsze miłości, ale zawsze z happy endem, coś w rodzaju połączenia podchodów, surwiwalu i LARP-u. Antek ma również dostarczyć do ONZ memoriał o „zbrodniach komunistycznych i terrorze sowieckim”, żeby świat zobaczył „jak po wojnie wygląda życie w Polsce zajętej przez nowego okupanta.
Tymczasem między Odrą a Bugiem mieszkańcy kochają bogobojne antykomunistyczne podziemie, nienawidzą ZSRR i władzy ludowej, która przymusem zapędza ludzi do referendum. Do bardziej kuriozalnych scen należy sen Antka, w którym „Mały Powstaniec” oprowadza go po zniszczonej przez nazistów powstańczej Warszawie i opowiada mu, że Polacy odbudują zrujnowaną stolicę. Żeby odegnać widmo homoseksualizmu znad relacji głównych bohaterów serii, Antka i Piryta, autorzy z czasem przydzielają im partnerki – pierwszemu koleżankę z Grodna Jankę, drugiemu samą Danutę „Inkę” Siedzik, z którą jednak miłość pozostać musi nieskonsumowana.
Dlaczego nieskonsumowana, informuje nas nieznośnie hagiograficzny, choć graficznie bardzo interesujący, komiks Inka wydany przez Muzeum Wojska w Białymstoku. Nie znajdziemy w nim pytań o sens walki, poświęcenie o poziomie świętej katolickiej, żadnych półcieni i wahań. Danuta nie walczy, tylko opatruje rannych kolegów, którzy w międzyczasie rekwirują żywność i mordują milicjantów. Ona jednak troszczy się również o rannych wroga, by później zostać przez nich zdradzona, kiedy zostanie aresztowana. Ostatecznie kończy rozstrzelana, odmawiając wysłania prośby o ułaskawienie do prezydenta Bolesława Bieruta.
Polski Marvel
O ile polskich bohaterów w mundurach jest w naszym komiksowym światku aż nadto, to nie jest ona specjalnie bogaty w superbohaterów w trykotach. Jak na razie do świata komiksów Marvela dostał się przede wszystkim jeden – Karol Wojtyła. W latach osiemdziesiątych wydawnictwo wypuściło album o Janie Pawle II, który narysował John Tartaglione. To na razie największy sukces polskich trykociarzy. Podejmowane były różne, mniej lub bardziej poważne próby stworzenia polskiego superherosa, ale do czasu pojawienia się serii Orzeł Biały braci Adama i Macieja Kmiołków miały one przede wszystkim charakter parodystyczny i satyryczny. Tymczasem ta produkcja w praktyce dostarcza nam polskiego Kapitana Amerykę. Zdradzono go, zabito mu ojca, porzuciła go żona, zabrano mu firmę, wyjęto spod prawa – czy może być bardziej polska historia? Jednak Alex Poniatowski dzięki super surowicy uzyskuje nadludzkie moce i jako tytułowy Orzeł Biały wraz z Syreną, Wyklętym Rycerzem Polskim, Obywatelem, Lechem i Dzikim Góralem walczy z demoniczną korporacją Techcorp na usługach germańskiego demona Zygfryda, który niszczy katedrę gnieźnieńską, a na celowniku ma całą Warszawę. A wszystko to zupełnie na poważnie, w duchu marvelowskim, naładowane jednak elementami wprost z polskiego popnacjonalistycznego rekwizytorium.
Jeszcze dalej idzie lubelski artysta Jakub Kijuc, nacjonalista i ultrakatolik, w seriach Jan Hardy i Ognik. Tworzy w nich historię rozgrywającą się w alternatywnej rzeczywistości powojennej Polski, gdzie podziemny oddział superżołnierzy o niezwykłych zdolnościach parapsychicznych i fizycznych – R.O.T.A – zmaga się z komunistami, chcąc zwalczyć wszelki niepożądany element ze zdrowego łona patriotycznego polskiego społeczeństwa. Kapitan ma w swojej drużynie między innymi: „Ryżego”, który ma moc częściowej teleportacji, czy „Źdźbło” sprawującego radiową kontrolę nad roślinnością, a także Radowego Człowieka, Ułana oraz Iskrę.
Jak wiemy z materiałów z Holocher gate (kiedy wyciekły do sieci zapisy rozmów Kierownika Głównego ONR Przemysław Holochera) Kijuc oferował swoje usługi jako rysownik ONR, a cała seria Jan Hardy naładowana jest antykomunistycznymi i nacjonalistycznymi treściami, tym razem podanymi w wersji superbohaterskiej. W pierwszym zeszycie Jan Kwiatkowski i jego mały leśny oddział walczą z golemem – oto na usługach komunistów są siły żydowskie, syjonistyczna czarna magia. W serii pojawiają się również Bóg, dający Kwiatkowskiemu prorocką misję, niedźwiedź Woj-tech czy odwieczny Czerwony Smok Komunizmu. Ogólnie steampunk, Hellboy i żołnierze wyklęci w jednym. Niezwykle ciekawa artystycznie, ale i ideologicznie potwornie „nawiedzona” seria.
Opowieści wyklęte
W całym tym morzu propagandowych i podporządkowanych jedynej słusznej wizji polskich dziejów produkcji historycznych ciężko znaleźć komiksy bardziej zniuansowane, mniej jednostronne, nie będące nachalną próbą historycznej indoktrynacji. Kilka tytułów zasługuje jednak na szczególną uwagę, każdy trochę w innej kategorii. Jeśli chcemy dostać do ręki porządny historyczny komiks sensacyjny, doskonale narysowany, bez irytującej dydaktyki i propagandowego zacięcia to zdobyć należy któryś z albumów serii Bradl duetu Marek Oleksicki i Tobiasz Piątkowski. Z kreski trochę Mike Mignola, trochę Frank Miller, ze scenariusza dobra sensacja, z wyrazistymi, wielowymiarowymi bohaterami i demonicznym, ale jednak bardzo w duchu gatunku przeciwnikiem. Do tego w dużej mierze oparty o sensacyjną biografię akowca i powstańca warszawskiego inż. Kazimierza „Bradla” Leskiego.
Godne polecenia jest też skrajnie realistyczne, antywojenne Monte Cassino duetu Zbigniew Tomecki i Gabriela Becia. Tu wojna nie ma w sobie nic z zabawy i przygody. Żołnierzom pociski urywają kończyny, kule świszczą i gęsto kładą trupem, jest wszechobecny lęk, załamani psychicznie i zdruzgotani ogromem przemocy zwykli chłopacy w mundurach. PTSD, depresja, złość, utrata sensu życia to efekty wystawienia na przemoc i wojnę. Aż dziw, że komiks ten sfinansował IPN, który gustuje raczej w opowieściach o zdecydowanie innej, heroicznej wymowie.
Takich produkcji można znaleźć więcej. Niestety, z racji tego, że nie prezentują one propagandowej wizji dziejów, rzadko uzyskują wsparcie instytucji i państwowych podmiotów. Warto w tym kontekście wspomnieć wspaniale surrealistyczny, fantasmagoryczny komiks o Holocauście Achtung! Zelig czy steampunkową Pierwszą brygadę, gdzie Józef Piłsudski snuje nieprawdopodobną opowieść o latających machinach, szalonym kozackim dowódcy i tajemniczym brytyjskim agencie. W historii przewijają się Stanisław Tarkowski i Kali, Maria Skłodowska-Curie, Karol Borowiecki i Feliks Dzierżyński, a akcja dzieje się od syberyjskiej tajgi po paryskie salony, w ogniu zbrojnych potyczek i w mrokach siedzib tajnych organizacji.
Tymczasem w polskim komiksie patriotycznym, sponsorowanym z państwowych pieniędzy, tak jak i w całej polityce historycznej dalej dominują księża i wyklęci.