Czeski film „Bella mia” opowiada historię uciekających krów i goniących ich myśliwych, balansując między dramatem obyczajowym a komedią familijną.
Umarła krowa. Zdechła. Tak się w zasadzie mówi. Jest podejrzenie, że umarła, czyli zdechła, bo miała BSE. W dzisiejszych czasach trzeba uważać na umierające krowy. Zbadać dokładnie. A nawet jak nie mają BSE, to BSE może mieć kolejna, która umrze. Żeby zapobiec umieraniu krów na BSE i powstrzymać epidemię, której na razie nie ma, ale może lada moment być, najlepiej podejrzane o zachorowanie na BSE krowy zabić.
Podejrzane o chorobę wściekłych krów są zwierzęta z niedużego czeskiego gospodarstwa. Weterynarz podejmuje trudną decyzję o zabiciu krów. W tym Belli, ulubienicy gospodarzy. Krowy jednak nie dają się zabić, uciekają z zagrody i ukrywają się w okolicznych lasach. W 2011 roku media żyły historią krowy Yvonne, która była przeznaczona na ubój i też uciekła przed śmiercią. Yvonne przeżyła. Nie będę zdradzać, czy uda się to Belli.
Czeski film Bella mia w reżyserii Martina Duby opowiada historię uciekających krów i goniących ich myśliwych, balansując między dramatem obyczajowym a komedią familijną. Sielankowe obrazki pokazujące, jak chłopiec przytula krowę, przypominają filmy o mądrych zwierzętach, które w czasach mojego dzieciństwa pokazywała w weekendowe popołudnia telewizja publiczna. Bardzo wzruszały mnie wtedy historie przyjaźni psa i lwa czy opowieść o bardzo bystrych koniach. Momentami klimat tamtych filmów odnajduję w Bella Mia. Ale ten ton łamie nagle scena, w której dzieci palą papierosy. W filmach o lwie i psie takie rzeczy były nie do pomyślenia. Tu jest i seks, i używki.
Uciekające krowy kryją się w lesie. Weterynarz jest bezradny, władze też. Z pomocą przychodzą myśliwi. Liderem grupy jest były żołnierz, który wciąż opowiada, jak to z kolegami w Afganistanie walczył z wrogiem. Typowe wojskowe „opowieści z krainy mchu, dżdżu i paproci”, które mają dodać myśliwemu powagi i potwierdzić jego kompetencje, w kontekście walki z krowami raczej go ośmieszają. Przygotowania całej grupy myśliwych, ubranych w panterkę, podjeżdżających do lasu swoimi wielkimi terenowymi samochodami i szykujących się do zabicia krów jak na manewry, są komiczne.
Nie zdradzę wiele, jeśli powiem, że znajdą się oczywiście dobrzy ludzie, którzy staną po stronie krów. Jak na film familijny przystało, nawet taki z seksem i używkami, będzie też miłość, wzruszenia i łzy. Inaczej być nie może. W końcu to czeski film o uciekających krowach.
Nie będę oszukiwać – to nie jest wielkie kino. Żadne tam Oscary, festiwale ambitnego kina artystycznego itp. Bella Mia to klasyczny film telewizyjny. Ale w dzisiejszych czasach nie wszyscy mają telewizor, więc warto może zobaczyć go w kinie albo na DVD. Choćby po to, żeby sobie przypomnieć, jakie krowy potrafią być niesamowite.