Dziś rocznica urodzin* reżyserki. A już wkrótce w księgarniach jej biografia.
Wanda Jakubowska, zwana już dziś tylko przez nielicznych „matką polskiego kina”, jest postacią skutecznie wypieraną z jego żywej tradycji. „Paskudna” – jak mówiła sama o sobie przed śmiercią, a może – jak ujęła to Danuta Karcz już w latach 60. – po prostu „niewygodna”?
We współczesnej prześmiewczej narracji o absurdach PRL-u uosabia świat na opak, bowiem realizowała się jako kobieta w zawodzie zarezerwowanym dla Wajdowskich „kaprali i poetów”. W jej przypadku „efekt Seksmisji” po 1989 roku utrwalił ukuty już wcześniej, prawdopodobnie w okresie odwilży, a podszyty niechęcią wizerunek szpetnego babochłopa w oficerkach. Z drugiej strony konkretne osoby zapytane o reżyserkę podkreślają prawość jej charakteru, serdeczność i bezinteresowność.
Niewątpliwie, podobnie jak jej koledzy z pokolenia startowców – Aleksander Ford czy Eugeniusz Cękalski – budziła kontrowersje. A jednak w przeciwieństwie do ojców założycieli polskiego kina nie doczekała się dotąd monografii w języku polskim. Po monografii autorstwa wspomnianej Danuty Karcz, opublikowanej w języku niemieckim w serii wydawniczej wschodnioberlińskiej Akademii Sztuki w 1967 roku, ponownie stała się obiektem uwagi dopiero w okresie rozliczenia z Polską Ludową w latach 90. Bynajmniej nie wypadło ono na jej korzyść. Mimo to triumfowała, gdyż niemal równolegle przeżywała drugi okres popularności za granicą, zapraszana na festiwale filmowe do Stanów Zjednoczonych, Francji i Niemiec.
Należała do ostatniego pokolenia urodzonego w Polsce pod zaborami, które jako pierwsze poszło na uniwersytety w niepodległej Polsce. Odchodziła z kolei jako ostatnia z generacji, która tę niepodległą Polskę, z jej społecznymi antagonizmami i wstydliwą kinematografią, niemal zrównaną z ziemią w czasie wojny, pragnęło odbudować jako ojczyznę ludową, z „najważniejszą ze sztuk” w centrum uwagi państwowego mecenasa. Nie bez znaczenia jest fakt, że lata 1915–1922 spędziła w rewolucyjnej Rosji.
Kiedy wchodziła w pełnoletniość, marksizm, jak to kapitalnie ujęła Marci Shore w książce Kawior i popiół, był „kosmopolityczny, awangardowy i seksowny”. Umierała zaś z poczuciem przegranej sprawy, ale do końca wierna ideałom lewicy.
Przeżyła wszystkich kolegów ze START-u, towarzyszy ruchu oporu w Auschwitz, założycieli powojennej kinematografii. Jej zawodowa biografia obejmuje dwie epoki kina: przedwojenne i powojenne, w tym awangardę i socrealizm, czyli dwa kierunki XX wieku budujące programową relację między sztuką i polityką: awangarda w jej wymiarze krytycznym wobec społecznego ładu, socrealizm – przeciwnie, afirmującym nowy porządek. Jako pierwsza zrealizowała fabularny film obozowy i jako pierwsza z dwóch polskich reżyserek trafiła do międzynarodowych encyklopedii kina kobiet.
Jej Ostatni etap, film obozowy z kobiecą bohaterką zbiorową, był zarazem pierwszym powojennym filmem fabularnym, który przyniósł polskiemu kinu międzynarodowe uznanie. To zdanie wyjęte z każdego podręcznika historii polskiego filmu stało się jednak martwą wiedzą, ewentualnie wyszydzoną w swej ideologicznej schematyczności soc-tradycją. Tymczasem Ostatni etap pozostaje do dziś punktem wyjścia do rozważań problematyki Holokaustu w kinie w światowej refleksji filmowej, a we współczesnych anglojęzycznych opracowaniach światowego kina jego autorka wymieniana jest obok Orsona Wellesa i Agnieszki Holland.
W podróży w czasie rozminęłam się z moją bohaterką. Kiedy najstarsza reżyserka odchodziła z tego świata, ja dopiero zaczynałam filmoznawczą przygodę. Z tej racji naturalnym wyborem okazała się narracja pryzmatyczna – opowiadanie ustami innych, montaż fragmentów, kopie dokumentów, (nie)dopowiedzenia. Fantazjowanie.
Gdy w 2013 roku weszłam do jej mieszkania na ulicy Brackiej, trwał remont. Przeszłość została pokryta półprzezroczystymi foliami. Tylko Kryształowy Globus za Ostatni etap górował zakurzony nad tym stanem przejściowym między przeszłością a przyszłością.
Pozwoliłam sobie tam świadomie na pracę wyobraźni, niejako za przyzwoleniem Haydena White’a, który wydobył ten ukryty aspekt pracy historyka na światło dziennie: „Zanim fakty staną się przedmiotem badań, analiz i zanim zostaną przedstawione, muszą wpierw zostać «wyobrażone»”. Wyobrażone, dodam – współczute. Narracja historyczna snuta sine ira et studio jest obca mojemu temperamentowi, i jak sądzę, nie służy „uruchomieniu” czytelnika. Przyznaję, że to książka popełniona w archiwalnej gorączce i niedającej się do końca zaspokoić ciekawości, która, mam nadzieję, udzieli się też jej Czytelniczkom i Czytelnikom.
Jest to fragment wstępu do książki „Wanda Jakubowska. Od nowa” Moniki Talarczyk-Gubały. Biografia reżyserki ukaże się wiosną 2015 roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.
*10 listopada przypada 107 rocznica urodzin Wandy Jakubowskiej. Część źródeł błędnie podaje, że reżyserka urodziła się 10 października. W zachowanych dokumentach Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi widnieje data 10 listopada.