Jaś Kapela: Ta książka jest trochę pokutą za to, że nie myślałem o tym, co jem. Dziś myślę o tym dużo.
Czasami ludzie się dziwią, dlaczego jestem weganinem, skoro nawet nie lubię zwierząt. Cóż, za ludźmi też nie przepadam, nie znaczy to jednak, że mam ochotę ich torturować, zamordować, przyprawić i zjeść. Trochę się dziwię, że ludzie się dziwią, bo nawet w Polsce wiemy, że żadne „[z]wierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. Tak przynamniej głosi pierwszy artykuł polskiej Ustawy o ochronie praw zwierząt. Jednak w dalszej jej części dopisaliśmy wiele wyjątków, żeby jednak móc zjadać krowy, kurczaki i świnie, a norki i szynszyle hodować na futro.
Kwestia, czy żadne zwierzę nie zasługuje na to, żeby cierpieć bez powodu, pozostaje otwarta. W końcu ciągle cierpimy my, ludzkie zwierzęta, a wraz z nami cierpią istoty, które udomowiliśmy, aby były dla nas pożytkiem i pożywieniem. Dziś jednak coraz bardziej zaczynamy zdawać sobie sprawę, że zwierzęta mają nie tylko prawa, ale też osobowość. Może więc nadszedł czas, by przestać je rozróżniać na te, które kochamy, i te, które zjadamy? Zresztą nawet ci, którzy nie mają żadnej empatii w stosunku do innych gatunków niż człowiek, zaczynają rozumieć, że konsumpcja mięsa może stwarzać zagrożenie nie tylko dla nich czy naszego zdrowia, ale również dla naszego porządku społecznego. Gazy cieplarniane, jeziora zwierzęcych odchodów, hektolitry antybiotyków i chemikaliów, które zatruwają nasze ziemie i oceany, będą jeszcze przez długi czas wpływać na ekologię jedynej planety, jaką mamy. A przy tym amerykańscy (i nie tylko) naukowcy już dawno udowodnili, że weganie nie tylko są zdrowsi, ale i żyją dłużej.
Tymczasem globalny apetyty na produkty mięsne i odzwierzęce wzrasta. Jedzenie steków wciąż uchodzi za oznakę wysokiego statusu społecznego. Możliwość pozwolenia sobie na kawał mięsa sprawia, że czujemy się kimś wyjątkowym. Więc podajcie mi stek, bo tak osłabłem, że chyba zaraz umrę. Lepiej, żeby umarło jakieś zwierzę. A może nie? Może jeśli żadne zwierzę nie będzie umierało i cierpiało z naszej winy, nam wszystkim będzie żyło się lepiej? Badania pokazują, że spożycie mięsa może zwiększać ryzyko zachorowania na liczne choroby (poczynając od otyłości, poprzez cukrzycę i zawały, a skończywszy nawet na raku), ale również, że zabijanie zwierząt może wpływać negatywnie na naszą kondycję psychiczną.
Jest to fragment książki Jasia Kapeli Polskie mięso. Jak zostałem weganinem i przestałem się bać. Kapela zatrudnił się na czarno przy łapaniu drobiu w kurniku oraz na etacie na zawieszaniu w ubojni, by u źródeł zobaczyć, w jakich warunkach żyją hodowlane kury i jak są później przetwarzane na mięso. Premiera książki już w piątek 14 września!
Autopromocja! Już w ten piątek przyjeżdża do nas z drukarni nowa książka z serii z morświnem. Autor mówi o niej tak: "…
Opublikowany przez Krytyka Polityczna Wtorek, 11 września 2018
Im więcej na ten temat czytam i wiem, tym bardziej jestem przekonany, że świat bez jedzenia mięsa i produktów odzwierzęcych byłby lepszy. Ale czy jest możliwy? I czy kiedyś przestanę mieć ochotę na pyszne krwiste befsztyki, jakie mama podawała nam na śniadanie (naprawdę!), choć wcale nie byliśmy bogaci? Nie wiem, ale dlatego piszę tę książkę – żeby się dowiedzieć, dlaczego jest jak jest, albo przynajmniej wiedzieć więcej.
Zresztą to nieprawda, że zupełnie nie lubię ludzi ani innych zwierząt. Nie lubię tylko tych, którzy zadają cierpienie innym bez powodu. Smaczny posiłek nie wydaje mi się wystarczającym powodem, by krzywdzić inną czującą istotę. Tym bardziej że coraz łatwiej o wegańskie alternatywy. Oczywiście trzeba nabrać nowych nawyków: jeść więcej pestek, nauczyć się przyrządzać pierogi ruskie z tofu. Ale gdy już nam się to uda, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby namówić najbliższych do kupowania mleka sojowego zamiast zwierzęcego, robienia hummusu i przekonać mamę, żeby częściej piekła te swoje pyszne kulebiaki zamiast schabu. Tak zaczyna się rewolucja.
Zmiana nawyków żywieniowych jest też niezbędna, jeśli nie chcemy pogłębiać globalnych nierówności. A chyba nie chcemy, bo wystarcza na problemów z obecnie istniejącymi. Już dziś ośmiu najbogatszych facetów świata posiada tyle, ile jego biedniejsza połowa. Czym będzie się żywić biedniejsza połowa świata, gdy populacja ludzi na ziemi wzrośnie do dziesięciu miliardów? Niektórzy proponują, żeby zjeść bogatych, ale jeszcze nigdy w historii nie nasyciło to głodu biednych. Może ciągle mamy za mało bogatych. Zresztą i tak pierwsi na pokarm dla zgłodniałych mas zostaną pewnie rzuceni najbiedniejsi, a nie najbogatsi. Może więc trzeba pomyśleć o innych zasobach? ONZ apeluje o jedzenie owadów – i być może już niedługo będą one dodawane do wysokobiałkowych batonów. Larwy mącznika młynarka są bardziej pożywne od mięsa kurczaka, a w produkcji mniej szkodliwe dla środowiska.
Zanim jednak przyjdzie nam jeść owady, myślę, że warto zrezygnować z jedzenia mięsa, a najlepiej także mleka, nabiału i jajek. Fermy przemysłowe to koszmar – nie tylko dla zwierząt i środowiska, ale często również dla ich pracowników; ale zarazem spożywanie produktów odzwierzęcych jest po prostu niezdrowe. Chyba wszyscy moi znajomi, którzy przechodzą na zrównoważoną dietę wegańską, szybko stwierdzają, że poprawiła im się cera, zrzucają kilka kilogramów i generalnie czują się lepiej – zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Nie zawsze tak myślałem. Kiedyś myślałem wręcz przeciwnie. Jak większość ludzi nie zastanawiałem się nad tym, co jem. Jadłem to, co mi dawno, i to, co mi smakowało. A ponieważ pochodzę z porządnej katolickiej rodziny, lubiłem befsztyki i golonkę. Kiedyś nawet przekonałem moją wegetariańską dziewczynę do zjedzenia kiełbasy. Nie pamiętam, jak jakich metod użyłem, ale z tego, co się orientuję, ciągle zdarza jej się jeść mięso.
Ta książka będzie też więc trochę pokutą. Za to, że nie myślałem o tym, co jem. Ani dlaczego. Dziś myślę o tym dużo. Niektórzy znajomi uważają nawet, że za dużo. Bo przecież ludzie też cierpią. I trzeba jeść mięso, żeby mieć siłę ich bronić. Ale ludzie przeważnie mogą bronić się sami. Ludzi też staram się wspierać, choć nie zawsze potrafię obronić siebie. Ale jednak nie jestem zwierzęciem prowadzonym na rzeź ani krową spędzającą życie w baraku. Znajdując się w miejscu lub położeniu niebezpiecznym, przeważnie mogę uciec, i czasem to robię. Nie mogę jednak uciec ze świata, który jest niemiły i okrutny, więc chciałbym go uczynić odrobinę bardziej przyjaznym.
Bronienie zwierząt nie wyklucza wspierania ludzi. Jedno zwykle łączy się z drugim. Chciałbym, żeby wszystkim żyło się dobrze na tej planecie. Moje dobre chęci to za mało, ale ludzi podobnych do mnie jest więcej. Raczej większość z nas chce żyć w pokoju i nie krzywdzić innych. Oczywiście niektórzy lubią czynić zło, ale nie bez powodu pokazujemy ich codziennie w wiadomościach i straszymy nimi dzieci. Zakładając więc dobrą wolę większości z was, chciałbym wam opowiedzieć, dlaczego przestałem jeść mięso i produkty odzwierzęce i dlaczego was również do tego zachęcam.