Czytaj dalej

Marklund: Interesują mnie kobiety

Społeczeństwo nie jest równe w Szwecji i założę się, że nie jest równe także w Polsce.

Tomasz Stawiszyński: Wielu krytyków literackich twierdzi, że kryminał, a zwłaszcza kryminał skandynawski, spełnia dziś taką rolę, jaką niegdyś spełniały klasyczne XIX-wieczne powieści – opisuje rzeczywistość społeczną współczesnego świata, jest rodzajem zwierciadła przechadzającego się po gościńcu…

Liza Marklund: To zdecydowanie prawda. Powieść kryminalna opiera się na detalu. Trzeba bardzo dokładnie i precyzyjnie opisać środowisko społeczne, w którym rozgrywa się zbrodnia, żeby fabuła była realistyczna, żeby czytelnicy mieli pełen obraz sytuacji. A społeczeństwo jest zarówno terenem, jak i częścią każdej zbrodni. Nic nie dzieje się w próżni. Zbrodnia wstrząsa społecznością. Im większy wstrząs, tym bardziej interesujący. Powieści kryminalne czytane są zazwyczaj w krajach o stabilnej demokracji. I ten idylliczny obraz ulega w nich rozbiciu. Dlatego kryminały pisze się i czyta praktycznie wyłącznie na Zachodzie. Nie ma tego gatunku w krajach, w których panuje dyktatura. W latach 90. byłam w Argentynie, poszłam do księgarni w Buenos Aires i zapytałam, gdzie jest półka z kryminałami. A księgarz odpowiedział, że w ogóle nie czytają takiej literatury. Dzisiaj już się to powoli zmienia. Stig Larsson był tłumaczony w różnych krajach, ja sama niedawno dostałam list od czytelnika z Kolumbii.

Jeśli chodzi o Skandynawię – gdzie znajdziesz drugi tak sielski krajobraz? Od dwustu lat nie było tam żadnej wojny, demokracja jest od zawsze… Na takim tle zbrodnia – to gigantyczne nadużycie władzy, bluźnierstwo, jakie popełnia człowiek stawiający się w roli pana życia i śmierci, co robi przecież każdy morderca – wygląda szczególnie jaskrawo.

Zainteresowanie zbrodnią i kryminałem jest czymś w rodzaju efektu ubocznego stabilnej demokracji?

Tak. Mam przyjaciół w Kenii i kiedy tam jeżdżę, ludzie pytają mnie, dlaczego piszę o zbrodniach. Nie potrafią tego zrozumieć.

Bardziej interesuje cię konstruowanie misternej intrygi kryminalnej czy opisywanie mechanizmów społecznych?

Intryga kryminalna mało mnie interesuje (śmiech). Może bardziej dzisiaj, niż wtedy, kiedy zaczynałam pisać. Moją ambicją było zawsze poruszanie pewnych konkretnych tematów. Konwencji kryminałów używam po to, żeby powiedzieć coś istotnego, a nie dla samej siebie. W swojej pierwszej powieści, Zamachowcu, chciałam opisać kobietę na kierowniczym stanowisku – i wszystko, co łączy się z tematem kobiecego przywództwa.

Próbuję robić coś takiego we wszystkich moich powieściach. Pokazywać trudności, z jakimi stykają się kobiety w bardzo różnych sytuacjach społecznych i zawodowych.

Konwencja kryminalna jest do tego doskonała. Poza tym sama lubię czytać kryminały.

Masz jakichś ulubionych autorów?

Jeśli chodzi o literaturę w ogóle, uwielbiam J.M. Coetzee’go, Amosa Oza, Joyce Carol Oates, Imre Kertésa. Kryminały czytam po części dla rozrywki, a po części dlatego, że muszę trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, co się dzieje w gatunku. Bardzo lubię amerykańskich autorów, na przykład Harlana Cobena i Karin Slaughter, która pisze bardzo brutalne, ale świetnie skonstruowane powieści.

A James Ellroy? To także autor, który dużą wagę przykłada do kwestii polityczno-społecznych.

Dla mnie jest chyba zbyt mroczny i brutalny. To świetny pisarz, ale jego książki są za bardzo drastyczne. Lubię czytać o zwykłych ludziach prowadzących zwykłe życie, które w pewnym momencie wywraca się do góry nogami z powodu zbrodni. O tym także staram się pisać.

Piszesz o kobiecych bohaterkach i podkreślasz swój feminizm. Tego rodzaju perspektywa to nowość w literaturze kryminalnej, zdominowanej do niedawna prawie wyłącznie przez mężczyzn.

Kiedy szesnaście lat temu zaczęłam pisać, w Szwecji nie było takiej bohaterki. Nie spotkałam się z kimś takim również w angielskojęzycznych kryminałach. Chodziło mi o stworzenie postaci, z którą kobiety mogłyby się zidentyfikować. Oczywiście – kobiety pojawiały się jako bohaterki powieści kryminalnych, ale zawsze były samotne, nigdy nie miały dzieci, mieszkały same, mogły zostać porwane albo zabite, nikt ich jednak nigdy nie gwałcił. Te bohaterki nie były kobietami z krwi i kości. A ja chciałam stworzyć bohaterkę, która będzie naprawdę kobietą. Będzie inteligentna, wrażliwa, będzie kochać swoje dzieci, kłócić się z mężczyznami, płakać, nienawidzić matki, mieć problemy z jedzeniem… Będzie złożona – bo kobiety są złożone.

I mam nadzieję, że jeżeli będziemy wystarczająco dużo czytać o takich postaciach, będziemy sobie mogły pozwolić na błędy, które ona popełnia. Na razie – jest figurą raczej utopijną.

Nie ma takich kobiet?

Ona popełnia błędy i idzie dalej. Chciałabym, żebyśmy byłe takie jak ona w tej kwestii. Nie pod każdym względem, bo to kobieta dość mocno irytująca. Lubię ją, ale nigdy bym się z nią nie ożeniła (śmiech). Wydaje mi się jednak, że powinnyśmy mieć prawo do popełniania błędów. Z mojego doświadczenia wynika, że w dzisiejszym świecie tylko mężczyźni mają do tego prawo, kobietom się go odmawia.

Literatura może być narzędziem takiej zmiany?

Może zabrzmiałoby to zbyt pretensjonalnie, gdybym powiedziała, że tak. Ale przynajmniej się staram. Społeczeństwo to my. Możemy je zmienić, bo je tworzymy.

Jaka była reakcja czytelników i krytyków, kiedy pojawiła się twoja bohaterka – tak bardzo niepodobna do innych?

Czytelniczki były zachwycone, ale wielu krytyków reagowało dosłownie wściekłością. Wiele razy spotykałam się z takimi reakcjami. Mówiono, że moja bohaterka jest okropna, zastanawiano się, jak w ogóle można pisać takie rzeczy. Wiedziałam, że narażam się na takie reakcje, ale ich skala naprawdę mnie zaskoczyła. Jeszcze bardziej jednak zaskoczyło mnie to, że książka zaczęła się świetnie sprzedawać. Próbowałam pisać o tych sprawach – o przemocy wobec kobiet, molestowaniu dzieci – jako dziennikarka, ale nikogo to nie interesowało.

Skandynawskie społeczeństwo jest konserwatywne? Stąd takie reakcje?

Oczywiście, że jest konserwatywne, chociaż sami o sobie myślimy, że w ogóle tacy nie jesteśmy. Nasz obraz siebie zakłada, że jesteśmy wolni, liberalni, postępowi i równi. I że cała reszta świata powinna się zmienić, a nie my. Z tego powodu okłamujemy samych siebie, okłamujemy kobiety. Mówimy im: jeśli tylko będziesz naprawdę dobra, możesz wszystkiego dokonać, to zależy tylko od ciebie, masz dokładnie takie same możliwości jak mężczyźni. A to nieprawda. Nie jesteśmy traktowane tak samo. Społeczeństwo nie jest równe w Szwecji i założę się, że nie jest równe także w Polsce.

Liza Marklund popularna szwedzka dziennikarka i pisarka, autorka serii kryminałów o reporterce kryminalnej Annice Bengtzon.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij