Historia kobiet z Europy, które nawiązują miłosne relacje z skazanymi na śmierć więźniami. Kinga Dunin czyta „Laleczki skazańców” Lindy Polman i „Pokutę” Iana McEwana.
Linda Polman, Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci, przeł. Małgorzata Dierden-Woźniak, Czarne 2018
W celach śmierci w Teksasie, gdzie rozgrywa się większość zawartych w tej książce opowieści, siedzi dwustu osiemdziesięciu skazanych.
Od wyroku do jego wykonania mija średnio szesnaście lat. Skazani siedzą w więzieniach o najostrzejszym rygorze, czekając na wynik kolejnych apelacji. Potem czekają na wyznaczoną datę wykonania wyroku, nie każdy z nich umrze od razu, zdarzają się nieudane egzekucje. Niektórzy więźniowie są agresywni, wielu chorych psychicznie albo z silnymi zaburzeniami osobowości. To mężczyźni, przeważnie kolorowi, przeważnie z najbiedniejszych dzielnic, w dzieciństwie bici i wykorzystywani, uzależnieni od narkotyków. Jak twierdzi autorka tego reportażu, nikt kto ma pieniądze na adwokatów, nie zostanie skazany na karę śmierci.
Przeciwnicy kary śmierci pewno już nie wchodzą w dalsze szczegóły, po prostu my, w Europie, tego nie robimy. Książka Polman pokazuje, że jest to kara poprzedzona wieloletnią torturą oczekiwania. Oraz że nie jest sprawiedliwa. Nie dlatego, że może spotkać niewinnego, ale dlatego, że jest wyraźnie klasowa i rasowa.
Jednak nie o tym przede wszystkim jest ta książka. To historia kobiet z Europy (Amerykanki raczej nie mają takich pomysłów), które nawiązują miłosne relacje ze skazanymi na śmierć więźniami. Piszą do nich listy, przyjeżdżają, odwiedzają ich, zawierają małżeństwa, walczą o zmianę wyroku, towarzyszą, kiedy wstrzykuje się im truciznę, zabierają ich prochy do swoich krajów, by je pochować. Spotykają się z innymi kobietami w tej samej sytuacji w motelach w pobliżu więzienia i rozmawiają godzinami o swoich facetach.
Dlaczego właśnie w takich mężczyznach się zakochują? Autorka przytacza rozmaite wyjaśnienia psychiatryczne i psychologiczne. Np. takie, że jest to dewiacja zwana hybristofilią (podniecanie się i fascynacja kryminalistami, którzy popełnili ciężkie przestępstwa). Może szukają silnych mężczyzn? A może słabych? Bezpiecznego związku, nad którym mają kontrolę? Sama Polman jednak wstrzymuje się od ocen, oddaje głos kobietom, pokazuje, że skazani też są ludźmi – poza tym, że popełnili czasami przerażające zbrodnie, a czasami zabili kogoś w bójce. Mówi nam, że skandalem jest kara śmierci, a nie to, że ktoś się w kimś zakochał, z jakiegokolwiek powodu. Nawet jeśli tego powodu nie potrafimy zrozumieć.
czytaj także
***
Ian McEwan, Pokuta, przeł. Andrzej Szulc, Albatros 2018
– Droga panno Morland, niechże się pani zastanowi nad okropnością swoich przypuszczeń.
Zazwyczaj staram się unikać zdradzania puenty czy najbardziej zaskakujących zwrotów akcji w omawianych tu powieściach. A nuż ktoś sięgnie po książkę? Nie wypada zdradzać, kto zabił. Tym razem jednak mam tak duże opóźnienie w stosunku do daty pierwszego wydania (2002) tej dość sławnej powieści, były też kolejne wznowienia i film, że zakładam, iż nie jest to lektura całkiem nieznana. W każdym razie ostrzegam: prawie wszystkie tajemnice zostaną wyjawione.
Długo i leniwie ciągnie się początek. Upalane lato 1935 roku. Dość wystawny, choć nie najpiękniejszy dom, za to w pięknym ogrodzie, a w domu rodzina. W zasadzie dobra i kochająca się. Matka ma nieustanne migreny, starsza córka, Cecilia, nie wie, co ze sobą dalej począć, właśnie wróciła ze studiów w Cambridge. Młodsza, najważniejsza w tej powieści, Briony, ma 13 lat i chce zostać pisarką. Potem przybędą jeszcze kolejni członkowie rodziny oraz Robbie, też absolwent Cambridge, od dzieciństwa związany z rodziną i w tamtych czasach wychowujący się razem z Cecilią. Robbie ma jednak pewną wadę: jest synem służącej, wspieranym finansowo przez pana domu.
Ta część powieści ma w sobie coś z Jane Austen – te wszystkie sztucznie wyglądające konwersacje, wiejska nuda, dobry chłopak, w którym wstyd się zakochać, bo jest z niższej warstwy… Ma też nieco z Virginii Woolf. Drobiazgowo opisane stany psychologiczne, w stylu wyrafinowanym i nieco egzaltowanym, sytuacja ukazane z punktu widzenia różnych postaci, skupienie na jednym momencie, który trzeba przeżyć dogłębnie.
czytaj także
I taki właśnie moment obserwowany z oddalenia przez Briony da początek całemu łańcuchowi wydarzeń. Widzi Robbiego i swoją siostrę zachowujących się w sposób rzeczywiście dziwny, nie potrafi odczytać znaczenia tej sceny – na pewno wyraźne jest w niej napięcie seksualne. Uznaje, że zachowania młodego mężczyzny są „maniackie”, zagrażają jej siostrze. Potwierdza to przeczytany przez nią list i wreszcie przyłapanie ich in flagranti. W rezultacie, kiedy inna dziewczyna zostanie zgwałcona, a Briony tylko z daleka będzie widziała gwałciciela, oskarży o to Robbiego. A on trafi do więzienia, mimo że oskarżenie było fałszywe.
Kolejna część powieści dzieje się już w czasie wojny. Robbie trafia do wojska, Brytyjczycy wycofują się spod Dunkierki. Okrucieństwo, cierpienie, śmierć, w skali znacznie przekraczającej rodzinne i prywatne dramaty. W tym czasie obie siostry zostają pielęgniarkami, ale nie utrzymują ze sobą kontaktu – Cecilia nie może siostrze wybaczyć tego, co zrobiła. Utrzymuje jednak kontakt z Robbiem, choć udało im się spotkać tylko na chwilę. Ich miłość jest jednak niezłomna.
czytaj także
W końcu Briony postanawia odwiedzić siostrę i poprosić ją o wybaczenie. Zastaje tam Robbiego, któremu udało się ewakuować. Oczywiście, jest wojna i czasy trudne, ale młodzi kochają się i w końcu są razem. Briony obiecuje przyznać się do wszystkiego rodzinie oraz doprowadzić do wznowienia sprawy sądowej. Nie uzyskuje przebaczenia, ale możemy mieć nadzieję, że jest to kwestia czasu, wojna minie i wszystko dobrze się skończy. Happy end.
Chcieliśmy, żeby wszystko się dobrze skończyło, ale czy to nie podejrzanie lukrowane zakończenie? Jest jednak część trzecia, która wymagała choćby pobieżnego streszczenia poprzednich. Minęły lata, jest rok 1999, Briony ma 77 lat i została uznaną pisarką. Utrzymuje serdeczne stosunki ze swoją kilkudziesięcioosobową rodziną. Przez całe życie pisze kolejne wersje powieści, która ma się ukazać po śmierci jej ostatnich bohaterów. I to jest właśnie ta powieść, którą przeczytaliśmy, kończąca się happy endem. Okazuje się jednak, że prawda była inna – Robbie zginął pod Dunkierką, Cecilia podczas bombardowania Londynu, a Briony nigdy nie wyznała prawdy. Mimo że nie chciała dla swoich czytelników „czarnego realizmu”, to w końcu go dostajemy. Żadnych happy endów nie było. Natomiast metafikcje były kiedyś modne.
czytaj także
Na koniec Briony snuje rozważania o tym, że autor jest Bogiem, który sprawuje władzę nad światem swojej powieści. W stworzonym przez nią fikcyjnym uniwersum siostra i jej kochanek nie umierają, a ona zdobywa się na odwagę. Robi to podobno dla nich. Ale czy pokuta i zbawienie w świecie fikcji jest wystarczającym zadośćuczynieniem za to, co wydarzyło się w życiu realnym? Nie zapominajmy, że nad tym unosi się jeszcze prawdziwy autor, który stworzył Briony, to wszystko wymyślił i postawił nas przed tymi papierowymi dylematami.
Pretensjonalne to, ale całkiem dobrze się czyta, szczególnie początkową część, jeśli ktoś ma słabość do angielskiej prowincji i skrywanych tam domowych dramatów.