Po laureacie nagrody „Nike” 2020 spodziewamy się dobrej książki. I gatunek nie ma znaczenia, fantastyka też może być znakomita. Również taka dla młodszego czytelnika. A czego spodziewamy się po Michaśce?
Michał Witkowski, Tango, Znak 2022
Ostrość brzytwy to sprawa honoru.
Jeśli pierwsze zdanie to za mało, posłuchajcie kolejnych, nieco innych niż w powieści – w wykonaniu autora. A przy okazji wczujcie się w klimat tego czarnego kryminału retro. Przegiętego retro.
Konwencja kryminału nakłada pewne ograniczenia, więc mogło jej także grozić przegięcie, ale nie – kryminał jest kryminałem, może tylko w finale autor trochę poszedł na łatwiznę, ale wynagradza nam to brawurowo odegrana operetka Księżniczka czardasza. A wcześniej stare tanga, które, jeśli komuś wejdą w głowę („W każdą noc złą i chmurną, smutne tango notturno…”), to będzie miał też podkład muzyczny. A każda zbrodnia jakoś wiąże się z tangiem.
Jest rok 1930. Miasto N***, niezbyt daleko od Drohobycza, ale większe od niego, bo wyrosło na niedawno odkrytych złożach ropy naftowej. Szyby i przemysł zniszczyły dawny sielski krajobraz, zasnuwając wszystko śmierdzącą mgłą. A dokładają się również do tego mieszkańcy, którzy właściwie nie wyjmują z ust papierosów, jeśli mają szczęście, to egipskich, a jeśli mają jeszcze więcej szczęścia, to cygar.
czytaj także
Wszędzie unoszą się opary papierosowego dymu. Prosperity oczywiście nie jest dla wszystkich. Jedni pławią się w bogactwie i rozpuście, inni mogą skorzystać ze szmirowatego blichtru rewiowego klubu oraz usług fordanserek i fordanserów, które nie ograniczają się do tańców. Bogacze obsypują kochanki bombonierkami i brylantami. Inni zaś żyją w skrajnej nędzy – głód, chłód, gruźlica, kiła i syfilis, walące się wychodki, obskurne podwórka, liszaje na ścianach… Pełna gama okropieństw. Koszmarna robotnicza dzielnica Zarzecze, chociaż w N*** nie ma żadnej rzeki.
Komuniści też się znajdą. Po mieście szlajają się różne szumowiny. Bandyci, kurwy i alfonsi. W burdelu (Zlew Centralny) gołe dziewczyny na czworakach wożą na plecach wojskowych śpiewających legionowe pieśni. W melinie wiecznie pijane męty przez miesiąc spółkują z trupem kobiety, bo nie zauważyli, że nie żyje. Wspominałam, że jest to przegięte retro? Ale dlatego znajdziemy tu też momenty rzewne i liryczne. No i dużo zapachów, a raczej smrodu, chyba że trafimy do knajpy Gastronomia. Tam kaczka z buraczkami pachnie lasem i polem listopadowym. I potem kolejne smakowitości. Dużo jedzenia w tej książce, takiego retro. Żaden tam ramen czy inne hummusy.
Przed dziesięciu laty w mieście grasował nieuchwytny seryjny morderca „Kucharz”. Nietrudno domyślić się, skąd ten przydomek. Teraz pojawił się „Tancerz”. Ofiarami okrutnych morderstw padają pedały i dziwki. Zbrodniarza tropi przodownik policji Adolf Piątek, dobiegający pięćdziesiątki, niedowidzący wymoczek ze źle uczernionymi wąsami i zaczeską. Nie dalibyście za niego pięciu groszy, a jednak. Ma też grono policyjnych pomocników. W tym Stanisławę Wójcik, której metody wydobywania zeznań są absolutnie niezawodne. I nie chodzi tu bynajmniej o wyrafinowaną psychologię.
W posłowiu autor zwierza się z tego, jak męcząca była dla niego ta podróż w przeszłość, której nie pamięta. Której Michaśka nie pamięta. I ile lektur musiał przeczytać. „Powieści pisane w roku 1930 nigdy tak pięknie nie «pachną» i nie są tak klimatyczne jak dzisiejsze stylizacje” – pisze nieco nieskromnie, ale czytając Tango, trudno się z nim nie zgodzić.
Ta podróż przyniosła dobre efekty, jak dla mnie lepsze niż śmiertelnie (to chyba właściwie słowo) poważne opowieści Krajewskiego. Gdybym miała wybierać między Mockiem a Adolfem Piątkiem, wybrałabym Piątka. Po prostu znakomicie się bawiłam. Mam nadzieję, że tym razem „ciężka praca się opłaca” i Tango stanie się przebojem lata. Tego autorowi życzę.
Radek Rak, Agla. Alef, Powergraph 2022
Na Brackiej padał deszcz i ku rozczarowaniu Sofji Kluk nie zanosiło się na to, że tego dnia ktokolwiek zginie.
Noblesse oblige. Po laureacie nagrody Nike 2020 spodziewamy się dobrej książki. I gatunek nie ma znaczenia, fantastyka też może być znakomita. Również taka dla młodszego czytelnika.
Pierwsza rzecz – trudno ustalić, dla kogo jest Agla. Bohaterka ma chyba jakieś siedemnaście lat? Ale często zachowuje się jak dwunastolatka. I podobnie jest z tą książką, czasem prosta, jak dla młodszych czytelników, niektóre tematy może bardziej dla nastolatków i sporo mrugania okiem do zgredów. Jak coś jest dla wszystkich, to bywa, że nie jest dla nikogo. Z życzliwości dla autora powiedzmy, że można na to spojrzeć inaczej – dla każdego coś miłego.
W fantastyce zazwyczaj jest tak, że ktoś gdzieś podróżuje, po drodze postać się rozwija, a na końcu zwycięża dobro. Tu tak jest, albo będzie, bo to dopiero pierwszy tom. Najważniejszy jednak jest świat przedstawiony, który udało się autorowi wykreować. Im bardziej przekonujący, tym lepiej. No to przyjrzyjmy się światu, w którym mieszka Sofja.
czytaj także
Miasto podobne do Krakowa, obok niego huta, smog. Należy do imperium, którym rządzi car. Taki bardziej mistyczny, ale car, to car, wiadomo. Jeden z jego tytułów to „Najwyższy nekromanta, Zwycięzca śmierci, Zmartwychwstały”. Ustrój – burżuazyjny imperializm. Porządku pilnuje Służba Bezpieczeństwa, ubecy mają kałmuckie twarze albo są po trosze smokami i palą sporty. Nękani przez nich obywatele podpisują lojalki albo decydują się na współpracę, niepokornych wywozi się do gułagów.
Kiedyś, jeszcze niektórzy pamiętają, miała miejsce Czerwona Rewolucja, ale upadła i doszło do Rekonstrukcji. Rewolucja była zła i chciała cały świat utopić we krwi. Na prowincji jednak biedni ludzie czasem tęsknią za dawnymi czasami, kiedy był porządek, a później przyszła reprywatyzacja i wszystko rozkradziono. Młodzi zakładają jakieś tajne komunistyczne kółka, ale są naiwni i nic nie zmienią. Jednak świat jest niesprawiedliwy. (To tyle dla zgredów).
Kto zamieszkuje ten świat? Tu mamy nadmiar dobrego. Poza zwykłymi ludźmi różni magowie oraz – z drugiej strony – grupy wykluczonych: na przykład biedacy, którzy zamienili się w gobliny i Jamowie przedstawieni za pomocą mieszanki stereotypów dotyczących Romów, Żydów i Arabów. A poza tym mnóstwo dziwnych stworów: dżiny, golemy, raki (cha, cha), demony, gargulce, tytany, kolczaste zmory, wołwy i inne cosie.
Ponadto nawtykał tu autor mnóstwo odniesień i tropów kulturowych. Postacie nazywają się na przykład Kora, Ozyrys, Freyja… Albo Hoene-Wrońska. Jest ulica Krokodyli. Nawiązania do Czarnoksiężnika z Archipelagu i do Małej księżniczki. Hugo i Mann.
Jeśli chodzi o treści progresywne, to zapewnia je miłość lesbijska i długie opisy lesbijskiego seksu – dziewczyna zdejmuje majteczki i róża rozkoszy rozkwita w jej łonie… Jest też osoba bez płci, bardzo egzotyczna.
Jeśli myślicie, że za dużo wam zdradziłam, to nie tak, to tylko drobne przykłady. Autor zbudował ten świat z miliona znanych prefabrykatów. Ktoś może mieć z tego dobrą zabawę, nie chce nikogo zniechęcać, ale mnie to nie przekonuje. Prędzej uwierzę w miasteczko N***.
Ale na koniec może jakieś dobro słowo. Podobał mi się wątek entomologiczny o motylach, ćmach, larwach, poczwarkach w świetle „gnozy przyrodniczej”. Poza tym, jak już autor naćkał wszystkiego w nadmiarze, to trochę odpuścił, powieść się uspokoiła i popłynęła całkiem wartko. Myślę, że kolejny tom może być lepszy.