Osoby piszące biografie zazwyczaj starają się ukryć siebie – to opisywana postać jest ważna i fakty dotyczące jej życia, które udało się ustalić. Tym razem jest inaczej, autorka jasno mówi o motywach, które nią kierują: sama jest lesbijką i interesuje ją McCullers jako lesbijka. Kinga Dunin czyta „Kroniki dziwnych bestii” Yan Ge i „Moją autobiografię Carson McCullers” Jenn Shapland.
Yan Ge, Kroniki dziwnych bestii, przeł. Joanna Karmasz, Tajfuny 2023
Smętnicy żyją na północnym wschodzie miasta Yong’an.
Tam, gdzie rzeka Brokatowa przepływa przez centrum miasta, kierując się na wschód, żeby w dzielnicy Luoding rozgałęzić się na rzekę Hibiskusową i Rzekę Pawią – tam właśnie, na osiedlu położonym nad południowym brzegiem rzeki Pawiej, mieszkają smętnicy.
To Osiedle Zadowolenia z Pracy, zbudowane dla robotników Tkalni Pokoju i Radości, większość jej pracowników to smętnicy. A nazwa miasta to Wieczny Spokój. (Może brzmi to bajkowo, autorka sięga do starożytnych chińskich mitów, a może ironicznie, poczucie humoru nie jest jej obce).
Jeśli chcecie wiedzieć o nich coś więcej, to znowu przywołam głos autorki:
Smętnicy są łagodni z natury, lubią chłód i ciemności. Żywią się głównie kalafiorem, fasolką mung, lodami waniliowymi i puddingiem z pomarańczy. Boją się pociągów, gorzkich tykw i telewizji satelitarnej.
Samce smętników są wysokiego wzrostu, mają duże usta, małe dłonie, łuski po wewnętrznej stronie lewej łydki i płetwę po wewnętrznej stronie prawego ucha, a skóra wokół ich pępków jest niebieskozielona. Poza tym wyglądają jak zwykli ludzie.
Samice smętników są niezwykłej urody. Mają podłużne, wąskie oczy, uszy nieznacznie większe niż u ludzkich kobiet, zgrabne sylwetki i czerwonawą skórę. Podczas pełni księżyca nie mówią ludzką mową, tylko skrzeczą jak ptaki. Poza tym nie różnią się od ludzi.
Tak, to jest bestiariusz, ale zdecydowanie nie tylko. Każdy rozdział-opowiadanie przedstawia nam jedną bestię, ale akcja jednak posuwa się do przodu i jest to powieść o pisaniu powieści. Jej bohaterka, młoda pisarka, smuci się po śmierci matki – Yan Ge straciła matkę, mając dziewiętnaście lat, a Kronikę dziwnych bestii napisała jako 21-latka.
Ale poza tym, że jest smutna, jest też czasem zabawna, przekorna, zadziorna i niekiedy lubi wypić w barze Delfin, bywa, że za dużo. Studiowała zoologię i nadal łączy ją dziwna przyjaźń z dawnym profesorem i jego nowym asystentem. Bywają oni pomocni w tropieniu bestii, o których pisze artykuły i książkę.
czytaj także
Każdy rozdział to jakaś historia relacji między bestią a człowiekiem, często romantyczna, wiadomo, czego oczekują wydawcy i czytelnicy: „bez romansu nie ma awansu”. Bywają to romanse piękne i niebezpieczne, jednak chyba ważniejsze jest to, że prowadzą do mieszania się ze sobą ludzi i bestii. Zresztą czyż człowiek nie jest tylko jednym z gatunków bestii?
Przesłanie jest zasadniczo proste: ludzie źle traktują mniejszości, wykorzystują je, jeśli jest im to potrzebne, albo niszczą. Jednocześnie każdy może się w takiej mniejszości znaleźć. I w każdym można znaleźć jakąś bestię.
Przy tworzeniu nazw własnych bestii tłumaczka zdecydowała się użyć jednowyrazowych neologizmów przypominających nazwy zwierząt – po chińsku są one bardziej opisowe: bestia, która się smuci, cierpi, bestia nędzy, która utknęła w impasie. Szkoda, że Joanna Karmasz nie podała w posłowiu wszystkich opisowych nazw, wtedy może jeszcze wyraźniej byłoby widać, że każdego z nas czasem opanowuje jakaś bestia. Ale i tak można się z niego dowiedzieć sporo o problemach z tłumaczeniem z tak odległego języka, posługującego się zupełnie innym systemem pisma.
Zaczęłam się zastanawiać, jak to działa w drugą stronę, polskie książki są też tłumaczone na chiński. Czy stają się przez to bardziej opisowe, inne? Co się w nich dzieje z czasem – w chińskim brak czasów gramatycznych, przeszłość, przyszłość i teraźniejszość w pewnym sensie są współobecne. I to widać w tej powieści, mimo chronologii.
Pewno trudno, nie będąc specjalistką, odczytać wszystkie odniesienia do dawnej kultury i mitologii czy w pełni docenić finezję języka – autorka pochodzi z rodziny od pokoleń związanej z pisaniem. W każdym razie polszczyzna tej powieści jest bardzo elegancka.
Trudno jednak nie dostrzec tych momentów, które pokazują tę mniej przyjemną stronę Chin. Na przykład, kiedy bohaterka obawia się, że w przyszłości wszystkim pisarzom zostanie wstrzyknięty hormon, który zmieni ich w programistów komputerowych, „a wszystkich zoologów poddadzą operacji, żeby stali się sprzedawcami biletów w autobusach”. W jednej z opowieści za granicami Chin pojawia się plaga zamieszek i niepokojów społecznych. W związku z tym wszystkich powracających z wyjazdów zatrzymuje się na lotnisku i zapada decyzja o uśpieniu ich. W mieście zaś odbywają się wielkie demonstracje popierające takie postępowanie władzy.
Yan Ge (chin. kolorowa pieśń) w Chinach cieszyła się dużą popularnością, uzyskała też doktorat z literatury na Uniwersytecie Syczuańskim. Teraz mieszka jednak w Anglii i w tym roku ma się ukazać jej pierwsza powieść po angielsku. Jestem bardzo ciekawa, czy będzie równie dobra.
czytaj także
*
Jenn Shapland, Moja autobiografia Carson McCullers, przeł. Anna Gralak, Wydawnictwo Czarne 2023
Na werandzie domu przy Stark Avenue, gdy wszyscy poszli już spać, Reeves spytał Carson, czy jest lesbijką. Wyobrażam sobie ich na huśtawce, choć wiem, że żadnej tam nie ma. Carson odpowiedziała szybkim zaprzeczeniem, wyraziła nadzieję, że nią nie jest, a potem wyznała, że zwyczajnie nie ma pewności.
Lula Carson Smith (1917–1967) miała wtedy dziewiętnaście lat, i chyba już nie używała imienia Lula, którego nie lubiła, było zbyt słodkie. Niedługo potem została żoną Reevesa McCullersa. Mogła mu zadać podobne pytanie: czy jesteś gejem? I pewno dostać podobną odpowiedź. Rozstali się po trzech latach małżeństwa, potem znowu pobrali, potem ona próbowała się zabić, potem on ją namawiał na wspólne samobójstwo, a w końcu sam je popełnił.
Partnerki to jednak nie to samo co przyjaciółki [o biografii Marii Dulębianki]
czytaj także
No dobrze, ale dlaczego miałoby nas to interesować? Owszem, była ważną pisarką amerykańską, powstało kilka jej biografii, ale w Polsce chyba tylko jej pierwsza powieść Serce to samotny myśliwy – pamiętam tylko, że jest bardzo wzruszająca – była wznawiana, a inne są już raczej zapomniane. Chyba że ktoś tak uwielbia biografie, że jest gotów przeczytać każdą. Tym razem jednak się zawiedzie, bo to jest… Spójrzmy na ten dziwny tytuł: Moja autobiografia Carson McCullers. To moja, czyli autorki, czy McCullers?
Osoby piszące biografie zazwyczaj starają się ukryć siebie – to opisywana postać jest ważna i fakty dotyczące jej życia, które udało się ustalić. Tym razem jest inaczej, autorka jasno mówi o motywach, które nią kierują: sama jest lesbijką i interesuje ją McCullers jako lesbijka. Jeździ wszędzie tam, gdzie pozostały jakieś pamiątki po niej, pracuje w archiwach, ogląda jej ubrania, wygląda to trochę jak praca detektywki.
czytaj także
Powszechną wiedzą jest, że McCullers zakochiwała się w kobietach, nosiła męskie stroje, otaczała się rozmaitymi queerami, jednak dotychczasowe narracje te doświadczenia umniejszają. Sprowadzają do konstatacji: kochała kobiety, ale z nimi nie spała. I skąd właściwie można to wiedzieć? Zresztą, czy to jest najważniejsze?
Autorka tego eseju – bo chyba bardziej eseju niż napisanej po bożemu biografii – uruchamiając własne doświadczenia, tworzy inną narrację, taką o byciu lesbijką, czy też ogólnie odmieńcem w warunkach systemowej opresji, kiedy też brakuje narzędzi do opisu własnej tożsamości. Nie trzeba interesować się pisarką, żeby zainteresować się tym procesem przepisywania jej na nowo. Zastanowić się też nad tym, jaka jest naprawdę pozycja biografów, gdzie są ich interesy i uwarunkowania?
Kowalska przeżyła z autorką „Nocy i dni” 22 lata i stworzyła z nią nierozerwalny związek
czytaj także
Ktoś może też spytać, a czy to w ogóle jest takie ważne? Przecież we wszystkich jej biografiach i biogramach wspomina się o jej relacjach z kobietami. Ale czemu tożsamości, szczególnie że nie była w tych czasach oczywista, nie wyjąć na plan pierwszy? Tu nie chodzi przecież o jakieś specyficzne upodobania erotyczne, tylko o wszystko – wpływ na życie, na twórczość, coś, co konstytuuje tożsamość. I może też o to, żeby czasem to lesbijki pisały o lesbijkach.