Tych, którzy rzucają klątwy, nie tak łatwo znaleźć, a za dobrą klątwę biznesową podobno trzeba zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy. Kinga Dunin czyta książkę „W co wierzą Polacy? Śledztwo w sprawie wróżek, jasnowidzów, szeptuch...”.
Tomasz Kwaśniewski, W co wierzą Polacy? Śledztwo w sprawie wróżek, jasnowidzów, szeptuch…, Znak 2019
Właśnie wyszedłem z autorskiego spotkania pana Robertka i czuję, że mnie mdli.
Na sali pełno, głównie starsze kobiety. Pan Robert opowiada o medium, pani Halince, która posługiwała się pismem automatycznym, słuchając duchów, oraz o innych sposobach kontaktu ze zmarłymi.
Zacznę jednak inaczej.
Zaprzysiężenie nowego rządu. Ministrowie (z rzadka płci kobiecej) nieodmiennie kończą swoją przysięgę zaklęciem: tak mi dopomóż Bóg. Jeśli są wierzący, o pomoc niewidzialnego przyjaciela mogliby prosić przy różnych okazjach i na wiele sposobów, ale taki wydaje im się właściwy. Robiąc to ostentacyjnie i publicznie, wygłaszają polityczną deklarację albo demonstrują konformizm, ale załóżmy, że postępują zgodnie z własnym sumieniem. I jest to deklaracja powszechna także pośród posłów i posłanek, tak zakończyło ślubowanie poselskie 362 z nich. Gdyby to kogoś interesowało: byli w tym gronie Grzegorz Schetyna i Małgorzata Kidawa-Błońska.
Pozostańmy jednak przy życzliwej interpretacji, robią tak, bo wierzą: podobnie deklaruje 90 proc. Polaków. Zanim przeczytałam podtytuł reportażu Tomasza Kwaśniewskiego, to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy w związku z pytaniem: „w co wierzą Polscy?”, brzmiała „w katolickiego boga”. Potem dopiero doczytałam, że śledztwo ma dotyczyć wróżek, jasnowidzów i szeptuch. Czyli jakichś dziwactw, a nie poważnej wiary, wobec której istnieje wręcz obowiązek okazywania szacunku, a ateistom i agnostykom pozostają westchnienia: niestety, nie zostaliśmy obdarzeni tą łaską.
Autor reportażu jednak zdaje sobie sprawę, że to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, też może wyglądać absurdalnie. Zaczyna swoją opowieść od wizyty w rodzinnym domu. Matka na początek podaje kawałki jajka. „Wczoraj była z tym jajkiem w kościele, zaniosła je w koszyku, postawiła na stole, mężczyzna w czarnej sutannie, z koloratką, pochlapał je wodą. (…) Rodzice wierzą, że w taki dzień jak dziś, prawie dwa tysiące lat temu, człowiek imieniem Jezus pokonał śmierć. Po prostu powstał z grobu, to nazywa się zmartwychwstanie”. Potem jednak z zakresu zjawisk uznawanych przez chrześcijańską teologię zajmuje się głównie egzorcyzmami.
Opętanie i egzorcyzmy są oczywiście bardzo widowiskowe i ekscytujące, a są możliwe dlatego, że istnieją kanały łączności między światem materialnym i duchowym. Szatan może nas opętać, bo byliśmy u wróżki albo słuchaliśmy death metalu, czytaliśmy horoskopy, ćwiczymy jogę. Może też przemówić do nas Bóg albo jego Matka. Przywołane przez autora badanie Świat nadprzyrodzony oczami Polaków (SW Research na zlecenie kanału CI Polsat) nie uwzględnia zjawisk typu święcenie jajek, tylko takie doświadczenia jak jasnowidzenie, telepatia, prekognicja, kontakt z duchami, ze zmarłymi, telekineza. Mnóstwo Polaków w to wierzy, samo doświadczyło, a jak jeszcze nie, to chciałoby doświadczyć.
Ogólnie rzecz biorąc, Polacy wierzą w to, że obok świata materialnego istnieje jeszcze jakiś inny. I, co więcej możemy czegoś się o nim dowiedzieć albo go doświadczyć. Może on oddziaływać też na świat materialny. Trzeba tylko wiedzieć, jak się za to zabrać. Ciekawym przypadkiem jest tu astrologia, która zakłada związek między położeniem planet a naszym życiem, więc niby nie wypowiada się o niczym nienaturalnym, tyle że natura tej zależności nie da się wyjaśnić za pomocą dostępnej wiedzy naukowej. Ale niewątpliwie istnieje – horoskopy przecież się sprawdzają.
Diabeł jest wszędzie, a zwłaszcza w waginie, czyli czas zdelegalizować egzorcyzmy
czytaj także
Z tego, ogólnego, punktu widzenia nie ma różnicy między wiarą w to, że dzięki medytacji można uzyskać dostęp do jakiejś nadrzeczywistości (przypadek Wojciecha Eichelbergera), a wiarą, że pani Halinka otrzymuje bezpośrednie przekazy, które dyktują jej rozmaite duchy. Chociażby duch Eli, która miała dziecko z Karolem Wojtyłą. I to on, ten duch, powiedział, że już narodziła się reinkarnacja Mieszka I, kobieta, która odegra ważną rolę w polityce. To na spotkaniu z panem Robertkiem, spadkobiercą podyktowanych pani Halince zeznań, autor poczuł mdłości.
To, co się mieści w tym spektrum – między Eichelbergerem, światłym księdzem Jackiem Prusakiem, którego doktryna skłania do wiary w opętanie, ale dystans ma do tego wyraźny, a panem Robertkiem czy ghost hunterami uzbrojonymi w różne wykrywacze jak chłopaki ze Stranger Things – jest bardzo zróżnicowane.
czytaj także
Kwaśniewski wchodzi w ten świat powoli, zaczynając od wizyty u wróżki. Jasnowidz obieca mu prosty sposób na rzucenie palenia. Weźmie udział w sabacie. I w rytuale oczyszczania jajkiem. Odbędzie wizytę u egzorcysty. Wysłucha wielu opowieści o duchach i będzie je tropił na terenie dawnego warszawskiego getta. Spotka się z profesjonalnymi ghost hunterami. Będzie rozmawiał też ze specjalistami zajmującymi się spirytyzmem, z psychologiem, który wyjaśni, czemu ludzie wierzą we wróżby i jakie błędy poznawcze za tym stoją. Z etnografką porozmawia o szeptunach. Sprawdzi, że zawód wróżbity istnieje w oficjalnym spisie funkcjonujących zawodów, można go znaleźć na stronie Ministerstwa Pracy. Co robi wróżbita?
Świadomie wykorzystując wrodzone uzdolnienia do działań w obszarze zjawisk nadprzyrodzonych, dokonuje wglądu w przeszłe i przyszłe wydarzenia przy zastosowaniu ukształtowanych przez tradycję form wróżenia, takich jak: karty, kabały, I-cing, chiromancja, katoptromancja, krystalomancja, czyli przepowiadanie przyszłości za pomocą zwierciadła lub kryształu.
Zadania zawodowe: przepowiadanie przyszłości – zależnie od przyjętej metody i poziomu wiedzy wróżbity – związane z konkretnym poradnictwem lub psychoterapią. Udzielanie porad dotyczących zaginionych osób lub rzeczy, wyjaśnianie podłoża i uwarunkowań zjawisk określanych jako niezwykłe.
Są ludzie, którzy wykonują ten zawód, więc i jego definicja musi być.
Urok tej książki, którą świetnie się czyta i jest nad czym się zastanawiać, polega jednak nie tylko na tym, że zagłębiamy się w świecie dziwacznych wierzeń i magicznych rytuałów, który nie znajduje się gdzieś na antypodach, tylko tuż za rogiem. Pociągająca jest strategia autora, który jest sceptykiem, ale stara się zachować maksymalną otwartość. To strategia, którą można nazwać: dam się wkręcić. Sprawdzę na sobie. Dowiadujemy się więc, że magia, przynajmniej w jakimś zakresie, działa – jeśli zaczynamy ją praktykować. Również wtedy, kiedy umie się rozpoznać mechanizmy manipulacji. Jak mówi jedyne twierdzenie w socjologii, w które wierzę: jeśli sytuacje definiowane są jako rzeczywiste, powodują rzeczywiste konsekwencje. Kwaśniewski przeważnie stara się zachowywać tak, jakby miał do czynienia z czymś rzeczywistym, więc i konsekwencje się pojawią.
Jednym z zadań, które sobie postawił, było dotarcie do kogoś, kto rzuca klątwy, i sprawienie, żeby rzucił ją na konkretną osobę. Jedno i drugie okazało się trudne. Wszyscy, którzy otwarcie się reklamują, oferują pomoc, tych, którzy rzucają klątwy, trudniej znaleźć, a za dobrą klątwę biznesową podobno trzeba zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy. W końcu udaje mu się znaleźć chętną zaklinaczkę, za jedyny tysiąc PLN. Ale na kogo tę klątwę rzucić? Może na Kaczyńskiego albo Macierewicza? Miałaby to być klątwa: niech straci pracę! I skąd wziąć ten tysiąc? Zwrócił się do wydawcy o sfinansowanie klątwy i spotkał z odmową. Nie ze względu na sumę, ale jakby jednak coś się stało, to będą kłopoty, i jakoś nie wypada.
Jednym z zadań, które postawił sobie autor, było dotarcie do kogoś, kto rzuca klątwy, i sprawienie, żeby rzucił ją na konkretną osobę.
Szukał zatem pieniędzy i chętnych do przyjęcia klątwy wśród swoich znajomych. Wszyscy mówili, że oczywiście w to nie wierzą, ale jednak lepiej nie. Sam przed sobą musiał przyznać, że nigdy by się nie zdecydował na rzucenie klątwy na własne dzieci. Nie wiem, czy jest to test na naszą wiarę w magię, czy jedynie na istnienie zakazu moralnego: nie należy życzyć źle bliźniemu, a intencje też się liczą. Ale coś z magii chyba też w tym jest. Ostatecznie zgodził się przyjąć klątwę prof. Hartman.
W trakcie swojego śledztwa Kwaśniewski spotyka zwykłych hochsztaplerów i ludzi, którzy wierzą, w to co mówią. I takich, którzy chcą im wierzyć. Dla mnie wystarczająco trudnym zadaniem jest uwierzenie w mechanikę kwantową, nawet jeśli nie uznaje się interpretacji kopenhaskiej (to ta, która zakłada obecność świadomego obserwatora). Z drugiej jednak strony rozumiem, że pragniemy wiedzy o sobie, życiowych porad i uzdrawiających rytuałów. I bardzo chciałabym spotkać kiedyś ducha. Ostatecznie może być UFO, czyli jednak coś z tego świata.