A co Andrzej Duda i Beata Szydło? A ponadto: Thomas Montasser "Wyjątkowy rok", Lauren Groff "Fatum i furia", Zofia Krawiec "Miłosny performans".
Zawsze, kiedy Biblioteka Narodowa publikuje swój raport o stanie czytelnictwa w Polsce, rozlegają się lamenty, często ze strony tych, którzy sami niewiele dla czytelnictwa robią. Znowu mniej Polaków czyta (chociaż jak zawsze więcej czytają Polki). W 2015 nie przeczytało żadnej książki 63 proc. z nich. Kto za to odpowiada? Wiadomo – dom, szkoła, państwo. Po prostu ludzie nie wiedzą, że czytanie może być przyjemne. I ktoś powinien ich do tego przekonać. Bo z czytaniem jest jak z wódką i z papierosami – najpierw trzeba się trochę przełamać, a później nie można przestać. I trening najlepiej zaczynać za młodu, zachęta może się jednak przydać w każdym wieku. Na przykład taka:
***
Thomas Montasser, Wyjątkowy rok, przeł. Aldona Zaniewska, Świat Książki 2016
Gdyby ktoś zajrzał przez okno, zobaczyłby pochylone plecy schludnie ubranej starszej pani i trochę rozczochrany śnieżnobiały kok unoszący się nad kasą w łaskawym świetle zmęczonej lampy sufitowej.
Ciotka zostawia swoją staroświecką księgarenkę pod opieką młodej, nieczytającej siostrzenicy-ekonomistki. Ta próbuje „zoptymalizować biznes”, ale przy okazji zaczyna czytać, nie może oderwać się od Kafki i Calvino, odkrywa, że czytanie zmienia życie. Kochanka, którego z całej oferty księgarni zainteresowała jedynie Kamasutra, zamienia na bardziej oczytanego… I w końcu dochodzi do wniosku, że księgarnia to nie jest taki sam biznes jak inne, gdzie najważniejszy jest zysk. Podobno chodzi tu także o jakieś inne wartości, które autor gorąco nam poleca. A jeśli takie księgarnie, w których zna się kupujących i kształtuje ich gust, mają istnieć, to po prostu musimy do nich chodzić. O ile jeszcze gdzieś istnieją.
Wyjątkowy rok nie jest wielką literaturą, ale to taki milutki drobiazg.
***
Lauren Groff, Fatum i furia, przeł. Mateusz Borowski, Znak 2016
Gęsta mżawka spadła z nieba jak nagle opuszczona kurtyna.
Tę książkę Barack Obama uznał za najlepszą powieść 2015. Na zapytanie: „what is Barack Obama favorite book?” Google udziela ok. ćwierć miliarda odpowiedzi. W dzieciństwie lubił Wyspę skarbów, chwali się Szekspirem i Emersonem, w różnych sytuacjach mówi o różnych ulubionych książkach. Poprzednio, parę lat temu, jako „najlepszą roku dla Obamy” promowano w Polsce Wolność Franzena.
Prezydent Stanów Zjednoczonych po prostu czyta, poza rozmaitymi non-fiction, dobre powieści. I to na bieżąco. Poszukałam jeszcze kobiet, które zdarza mu się wymieniać. Są to np. Toni Morrison Pieśń Salomonową (ja też gorąco polecam!) albo Złoty notes Doris Lessing (dla feministek – klasyka). W zeszłym roku wyjeżdżając na dwutygodniowe wakacje wziął ze sobą sześć książek (niestety, ich tytuły nic mi nie mówią). A jakie książki na wakacje wziął Andrzej Duda? Nie wiadomo. Może poradnik, jak ładnie wyglądać na nartach? Ma jednak ulubione książki: Ziele na kraterze Wańkowicza, Mistrz i Małgorzata, Tolkien… Właściwie sympatyczny zestaw, tylko nieco zwietrzały.
Na pytanie: „co czyta Szydło?” pierwsze odpowiedzi, jakie można znaleźć, to „czyta expose” oraz „czyta z kartki”. Dalej nie szukałam.
Przy okazji dowiedziałam się, że ulubioną książką Magdaleny Ogórek jest Śmierć pięknych saren Oty Pavla. Gdybym wcześniej o tym wiedziała, zastanowiłabym się, czy jednak na nią nie zagłosować.
Może częściej powinniśmy pytać przedstawicieli najwyższych władz, co czytają? Bo podobno przykład idzie z góry oraz ryba zaczyna się psuć, przestaje czytać, od głowy.
A Fatum i furia, czy to dobra książka? Tak, to dobrze napisana historia pewnego małżeństwa. Jest w nim miłość i wierność, ale żona ma tajemnice, których mąż nigdy nie pozna. On jest pisarzem, którego dramaty są cenione i chętnie wystawiane, ona – przy mężu.
Komentatorzy zeszłorocznego wyboru Obamy z pewnym zdziwieniem odnotowują, że jest to powieść zupełnie niepolityczna, dotycząca prywatnych relacji. To jednak zależy, co uznamy za polityczne. W Polsce „gender” jest polityczny. Bohaterka wspiera męża w jego twórczości, nie tylko obsługując go, ale też bardziej wprost, redagując, dopisując, znajdując mecenasów. Kiedy podczas przemówienia na uniwersytecie jej mąż, już w glorii sławy, zaczyna opowiadać jak wspaniała, choć odmienna od męskiej, jest kobieca twórczość polegająca na rodzeniu, kochaniu i dbaniu, wychodzi z auli trzaskając drzwiami. A on przecież chciał jej zrobić przyjemność i nic, biedaczek, nie rozumie. Bardzo ładnie jest też opisana fascynacja bohatera młodym mężczyzną, z którym byłby gotów zdradzić żonę. No i dowiadujemy się czegoś o awansie społecznym, np. jaką cenę czasem się za niego płaci.
***
Zofia Krawiec, Miłosny performans, Lampa i Iskra Boża-Galeria Labirynt-BWATarnów 2016
Żyjemy w kulturze zdominowanej przez uczucia.
Czytanie, czy raczej nieczytanie, przynajmniej pozornie jest przedmiotem powszechnej troski. A co ze sztukami wizualnymi? Mało kto stara się je przybliżyć szerszej publiczności, pozostają tajnym kodem dla wybranych i wąskiego grona specjalistów. Zofia Krawiec postanowiła ten kod odszyfrować w sposób chyba najbliższy kulturze masowej. Pisze o miłościach, rozstaniach, przyjaźniach, dramatach, trójkątach i rozmaitych skomplikowanych relacjach żyjących współcześnie polskich artystów. I pokazuje, jakie odbicie znajdują one w ich sztuce – dużo ilustracji. Nagle rozmaite pozornie niekomunikatywne dzieła i działania zyskują ludzki wymiar, stają się sensowne, poruszające i zrozumiałe. Nie wiem, co na to prawdziwi krytycy sztuki, mnie ten pomysł się spodobał. Można w nieskończoność powtarzać, że „prywatne jest polityczne”, że sfera intymna ma swoje ważne połączenia ze sferą publiczną, gorzej kiedy trzeba przejść do konkretów. Nie wiem, czy autorka zrobiła to najlepiej, ale zrobiła.
**Dziennik Opinii nr 88/2016 (1238)