Historia

Ciechanowski: Powstanie odniosło odwrotny skutek, niż zamierzano

Zamiast uniemożliwić komunistom przejęcie władzy w Polsce – pomogło im w tym.

Decyzja polskiego kierownictwa wywołania powstania w Warszawie była spowodowana względami politycznymi, dyplomatycznymi, ideologicznymi i wojskowymi. Z politycznego punktu widzenia powstanie, zgodnie z założeniami jego inicjatorów, miało umożliwić realizację czterech zasadniczych celów: opanowanie Warszawy przez podziemne władze krajowe w imieniu Rządu Polskiego w Londynie, zapewnienie im jak największego poparcia i popularności wśród społeczeństwa, zapobieżenie usadowieniu się w stolicy władz komunistycznych przy pomocy Rosjan i wreszcie skłonienie Stalina do uznania rządu londyńskiego i jego krajowych organów za suwerenne i pełnoprawne przedstawicielstwo narodu. Autorzy powstania nie zamierzali zejść z pola bez walki. Uważali, że tylko oni mieli prawo do przemawiania w imieniu narodu i reprezentowania jego interesów.

Władze krajowe wierzyły, iż zwycięskie powstanie wzmocni pozycję Mikołajczyka w jego rokowaniach ze Stalinem w Moskwie i zachęci Churchilla i Roosevelta do ponownego, stanowczego opowiedzenia się po stronie Rządu Polskiego w Londynie oraz jego podziemnych organów. Niemniej przed wybuchem powstania Mikołajczyk nie podjął żadnych kroków dyplomatycznych celem zapewnienia mu poparcia Londynu i Waszyngtonu, nie mówiąc już o Moskwie. Podejmując decyzję rozpoczęcia walki w Warszawie, krajowi przywódcy działali zgodnie z doktryną dwóch wrogów; uważali, iż walkę zbrojną z Niemcami należy nadal kontynuować, wzmocnić opór polityczny wobec Rosjan i polskich komunistów, a o pomoc w odzyskaniu niepodległości zabiegać przede wszystkim w Londynie i w Waszyngtonie.

Polscy komuniści i ich zwolennicy chcieli budować powojenną Polskę w ścisłym porozumieniu i współpracy z Moskwą. Myśl ta była nie do przyjęcia dla prawie całego obozu londyńskiego. W jego przekonaniu stanowiło to niebezpieczeństwo dla niepodległości i suwerenności oraz terytorialnej integralności państwa, szczególnie iż komuniści godzili się na linię Curzona jako nową granicę polsko-rosyjską. W tym czasie głównym powodem niezgody pomiędzy obozem londyńskim a komunistami była ich diametralnie różna postawa wobec Rosji i spraw granicznych raczej niż kwestia reform społeczno-gospodarczych. W lecie 1944 roku większość przywódców krajowych była przekonana, że daleko idące reformy ustrojowe są konieczne i nieuniknione.

Wojskowe przesłanki decyzji rozpoczęcia powstania opierały się na przekonaniu, że Niemcy ponieśli już decydującą klęskę na froncie wschodnim i że Armia Czerwona ma wkrótce wkroczyć do Warszawy. Bór-Komorowski i Jankowski wydali swój ostateczny rozkaz rozpoczęcia walki, gdy błędnie im doniesiono, że czołgi sowieckie wkraczają już na Pragę. Wnosili stąd, że nadchodził kulminacyjny moment sowiecko-niemieckiej bitwy o Warszawę i powstawała niepowtarzalna okazja zajęcia miasta na krótko przed wkroczeniem doń Armii Czerwonej. Sowieckie apele radiowe wzywające ludność Warszawy do powstania przeciwko Niemcom, bez względu na intencje Moskwy, nie wywarły większego wpływu na decyzję inicjatorów powstania. Apele te jedynie utwierdzały ich w przekonaniu, że Rosjanie niebawem znajdą się w stolicy.

Ponadto w ostatnich dniach lipca 1944 roku Komenda Główna AK dobrze zdawała sobie sprawę, że tylko w Warszawie posiada wystarczającą ilość żołnierzy, aby w ciągu paru dni przygotować i podjąć na szeroką skalę zakrojoną operację militarną, zdolną do opanowania większego obszaru miejskiego. Biorąc pod uwagę przekonania, postawę i przewidywania autorów powstania można stwierdzić, że z punktu widzenia moralnego i psychicznego łatwiej im było wydać rozkaz podjęcia walki, niż się od tego powstrzymać.

W ich przekonaniu bezczynność groziła opuszczeniem ich przez szerokie masy społeczeństwa, co równałoby się politycznemu samobójstwu. Ponadto żywe i głęboko zakorzenione tradycje zrywów powstańczych w polskiej myśli i kulturze politycznej dawały im gotowe wzory działania i zachęcały do czynu. Od czasu rozbiorów Polska była klasycznym przykładem kraju, który usiłował odzyskać niepodległość przede wszystkim drogą zbrojnych powstań. Niemniej jednak Bór-Komorowski i Jankowski, decydując się na działanie bez uzgodnienia swych planów z naczelnym dowództwem sowieckim, wzięli na swoje barki ogromną odpowiedzialność za dalsze losy Warszawy i w zasadniczy sposób przyczynili się do tragedii, jaka spotkała stolicę i jej mieszkańców. Nie rozumieli, że w drugiej połowie 1944 roku bardzo źle uzbrojona Armia Krajowa nie mogła sobie pozwolić jednocześnie na prowadzenie walki zbrojnej z Niemcami i stawianie politycznego oporu Rosjanom i komunistom. Plany i zamiary Bora-Komorowskiego i Jankowskiego były zbyt skomplikowane i ryzykowne, aby mogły zostać uwieńczone powodzeniem w ówcześnie istniejącej sytuacji politycznej i militarnej.

Należy podkreślić, iż wszystkie najważniejsze decyzje, które doprowadziły do wybuchu powstania, były podjęte przez władze krajowe bez uprzedniego uzgodnienia ich z Rządem Polskim w Londynie.

Mikołajczyk i jego gabinet w zasadzie zgadzał się z planami swoich podwładnych w kraju. Natomiast Naczelny Wódz, generał Sosnkowski, aż do samego wybuchu nie potrafił zdecydować się na aprobowanie lub zakazanie powstania.

Brak polsko-rosyjskiej współpracy wojskowej oraz całkowite nieliczenie się dowództwa AK w czasie podejmowania decyzji z możliwością poniesienia klęski uczyniły z powstania bezprzykładną tragedię narodową, której nic nie jest w stanie usprawiedliwić. W wyniku walk Warszawa uległa zniszczeniu. W styczniu 1945 roku Rosjanie wkroczyli do miasta ruin i grobów.

Tragedia Warszawy jest największą katastrofą, jaką naród polski poniósł po wrześniu 1939 roku. W gruzy i popiół obrócone zostały bezcenne, niezastąpione i nieodtwarzalne skarby naszej kultury. Na szeregu odcinków kultura polska poniosła rany, których zabliźnienie trwać będzie stulecia, niekiedy zaś zabliźnić nie da się zupełnie. Rozbity został główny ośrodek polskiej woli, polskiej myśli, polskiej polityki i polskiej gospodarki. Przestał istnieć kierowniczy ośrodek całości polskiego życia (…) Straciliśmy sam kwiat naszej młodzieży, niewątpliwie elity naszego narodu.

 

Skutki tego nieszczęścia wydają się dziś wprost tragicznie katastrofalne. Całe morze cierpień zawiera w sobie los 800 000 rzeszy ludności wysiedlonej, rozbitej, rozproszonej, skazanej na niesłychaną poniewierkę, nędzę i śmierć. Jeśli chodzi o zniszczenie materialne miasta, to wystarczy powiedzieć, że podobnej ruiny nie przeżyło w czasach nowożytnych żadne duże miasto polskie ani żadna stolica Europy” [1].

Ogólne straty poległych, wojska i ludności wyniosły w Powstaniu Warszawskim około 200 000 ludzi [2]. Upadek i zniszczenie Warszawy spowodowały ogromny szok, który przekształcił się w głęboki uraz. Narodowy romantyzm tak silnie zakorzeniony w społeczeństwie przed 1944 rokiem przerodził się w polityczny realizm. Po upadku powstania wielu Polaków zaczęło rozumieć potrzebę bliskiej współpracy z Rosją, pomimo że koncepcja ta była dla nich uprzednio, i nadal jeszcze pozostaje, trudna do przyjęcia. Dla całego londyńskiego obozu upadek powstania był wielką polityczną, militarną i psychologiczną klęską, z której nigdy się on już nie podniósł.

Upadek Warszawy zapoczątkował proces szybkiego rozkładu państwa podziemnego i rządu londyńskiego.

W grudniu 1944 roku generał Okulicki donosił prezydentowi Raczkiewiczowi: „Upadek Warszawy – centra polskiego życia narodowego, która przykładem swym prowadziła kraj przez 5 lat niewoli, nie mógł pozostać bez głębokiego wpływu na resztę społeczeństwa. W społeczeństwie tym zaczęły się szerzyć nastroje klęskowe, które nie oszczędziły również szeregów Armii Krajowej. U jednostek słabszych – nastroje te przytłumiły pobudki ideowe w pracy, silniej natomiast wystąpiły objawy demoralizacji (…) Reasumując w wyniku przegranej bitwy warszawskiej – w szeregach Armii Krajowej na prowincji, wystąpiły poważne objawy rozprężenia” [3]. Nowy Dowódca AK musiał zdemobilizować szereg oddziałów, gdyż „powstało niebezpieczeństwo” przekształcenia się ich „w zwykłe bandy rabunkowe lub przejście ich do Armii Ludowej” [4].

Podobnie oceniali sytuację politycy:

Przeżywamy kryzys, jeden z najstraszniejszych – bo kryzys woli. Przywiązywaliśmy olbrzymie nadzieje do roku, który upłynął. Naród cały – i wtajemniczeni, i te tzw. doły, wszyscy poddawali się sugestii końca wojny. Nagromadzana przez pięć lat okupacji pod coraz zwiększającym się ciśnieniem energia powracającego do życia narodu wybuchła wreszcie z całą siłą w dniu 1 sierpnia. Wybuchła i spłonęła i… zgasła. A naród znowu cały: od szczytów po doły, ogarnęło zwątpienie, apatia. Nie ma jednej mocnej zbiorowej woli. Poszczególni ludzie, grupy, partie ulegają obcym wpływom, poddają się przejaskrawionemu częstokroć poczuciu własnej słabości. Ich wola gnie się jak trzcina na wietrze, to w tę, to w tamtą stronę” [5].

Wytworzyła się paradoksalna sytuacja. W istocie powstanie odniosło odwrotny skutek niż zamierzano; miast uniemożliwić, pomogło komunistom w przejęciu władzy w Polsce. Dnia 6 września Delegat Rządu i Dowódca AK depeszowali do Londynu: „Jest oczywiste, że po upadku powstania w Warszawie władza przejdzie w ręce komunistów i to w całym kraju” [6].

Bez względu na postawę Stalina wobec powstania warszawskiego, które oceniał jako wrogi akt wobec Rosji, tragedia stolicy w dużej mierze spowodowana była polityczną i wojskową nieudolnością i nieusprawiedliwionym optymizmem władz obozu londyńskiego, zarówno w kraju, jak i za granicą. Fakt, iż do chwili wybuchu nie doszły one do porozumienia z Kremlem, na co tak silnie nalegał Churchill, skazywał powstanie na klęskę, szczególnie po załamaniu się na początku sierpnia pierwszego rosyjskiego natarcia na Warszawę. Osiągnięcie porozumienia z Rosją nawet na bardzo trudnych i niedogodnych dla Polski warunkach po bitwach pod Stalingradem i Kurskiem oraz konferencji teherańskiej było jedynym realnym wyjściem z niezmiernie trudnej i skomplikowanej sytuacji. Tylko w ten sposób można było zaoszczędzić krajowi nadmiernych strat i złagodzić skutki przemarszu Armii Czerwonej przez Polskę.

Dzisiaj, po powstaniu, pozostała tylko wspaniała legenda bezprzykładnego bohaterstwa uczestników i ludności cywilnej Warszawy oraz straszliwa przestroga na przyszłość, przed nieliczeniem się z wymogami sytuacji i polityczno-militarnymi realiami.

[1] „Bitwa warszawska”, B. II. Wpł. Nr 543 p. 2, SPP. – Teka personalna generała L. Okulickiego.
[2] Jerzy Kirchmayer, Powstanie warszawskie, Warszawa 1959, s. 424.
[3] Pismo generała L. Okulickiego do Prezydenta RP, 9 grudnia 1944, Nr 178011, SPP.
[4] Tamże.
[5] „Kryzys woli”, Agencja Polityczna Strop, Nr 10, rok 3, 15 stycznia 1945. Strop = Stronnictwo
Pracy. Autorem tego artykułu był późniejszy sekretarz generalny Stronnictwa Pracy Konrad Sieniewicz. Podobnie oceniał sytuację Adam Bień, jeden z przywódców Stronnictwa Ludowego. Edward Puacz (opr.) Powstanie warszawskie w notatkach Adama Bienia, „Zeszyty Historyczne”, Nr 13/1968, s. 103–105.
[6] Depesza Delegata Rządu i Dowódcy AK do Premiera i Naczelnego Wodza, 6 września 1944, Ldz. 7991/Tjn./44, I. G. S., L 7.

 

Jan M. Ciechanowski – polski historyk, powstaniec warszawski

Jest to fragment jego książki Powstanie Warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego (Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora, Pułtusk; Oficyna Wydawnicza Aspra-JR, Bellona, 2009), która po raz pierwszy ukazała się w 1971 roku w Londynie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij