W Polsce, im bardziej poszukuje się wewnętrznego wroga, tym ważniejsze jest, by mówić młodym ludziom o wadze współpracy.
Tomasz Stawiszyński: Łączy pan rolę psychologa społecznego i społecznika. Ma pan ambitny plan zmiany oblicza polskiej edukacji…
Philip Zimbardo: Chcemy wprowadzić nasz program w około dwudziestu szkołach średnich, między innymi w Warszawie, Krakowie i Katowicach. Przeprowadzimy ankietę wśród uczniów, nauczycieli i rodziców przed i po naszych zajęciach, żeby sprawdzić, jakie będą efekty, i móc ewentualnie wprowadzić jakieś poprawki. Ministra Edukacji Narodowej, Joanna Kluzik-Rostkowska, z którą na ten temat rozmawialiśmy – w gronie moich współpracowników – powiedziała, że jeśli okaże się, że program działa, że uczniowie i nauczyciele są bardziej zadowoleni z edukacji i lepiej czują się w szkole, będzie zachęcać wszystkie szkoły średnie, żeby go wprowadziły.
Na czym polega ten program?
Nazywa się „Rozumienie Natury Ludzkiej”…
Bardzo odważna i szeroka nazwa.
Prawda? Chodzi nam przede wszystkim o to, żeby uczyć ludzi w każdym wieku, w jaki sposób mogą lepiej rozumieć siebie i innych. Rozumieć, w jaki sposób działa ich własny umysł i w jaki sposób działają umysły innych. Rozumieć, dlaczego ludzie często kierują się w swoich sądach i działaniach rozmaitymi przesądami, dlaczego mają tendencję do dyskryminacji i nie pomagają tym, którym pomoc jest potrzebna. Przez ostatnie trzy lata wypracowywaliśmy bardzo szczegółowo kształt naszego programu. W Kalifornii pracowaliśmy w szkołach podstawowych i średnich, w których były grupy mniejszościowe. Idealna sytuacja jest wtedy, kiedy później dzieci ze starszych klas same uczą te młodsze. Kiedy jesteś w gimnazjum, największymi autorytetami są dla ciebie uczniowie liceów, to zupełnie naturalne. Ale w tej chwili chcemy przeprowadzić szkolenia przede wszystkim wśród nauczycieli.
W większości krajów edukacja szkolna jest, delikatnie mówiąc, kwestią problematyczną. Nikt nie lubi szkoły. Ani nauczyciele, ani uczniowie, ani rodzice. Ale uczyć się przecież trzeba. I właśnie dlatego chcemy zaproponować zupełnie nowy model, zrezygnować z archaicznego przekazywania dzieciom samych informacji. Żyjemy w erze technologii, kiedy informacje są na wyciągnięcie ręki, każde dziecko może je zdobyć jednym kliknięciem. Nauczyciel nie jest już depozytariuszem wiedzy, to przestarzała rola.
Dzisiaj nauczyciele powinni przede wszystkim stawiać uczniom wyzwania, prowokować, inspirować, a więc myśleć o sobie raczej jako o trenerach.
A jeśli jestem trenerem, szukam w moich podopiecznych pewnych predyspozycji do uprawiania określonego sportu. I staram się wydobyć z nich to, co najlepsze – więc zaczynam od pozytywnego przekazu, zachęcam ich, żeby starali się trenować dłużej i bardziej efektywnie, uświadamiam im, na czym polega współzawodnictwo. Podstawowy przekaz, który do nich kieruję, brzmi natomiast – tylko praktyka czyni mistrza. Nieważne, jak ciężko pracujesz, zawsze możesz pracować ciężej. Ludzie, którzy odnoszą sukces, nie są jakimiś niezwykłymi istotami, po prostu więcej ćwiczą. I tego właśnie chcemy uczyć w naszym programie edukacyjnym.
A co to ma wspólnego z ludzką naturą? I jaka właściwie jest „ludzka natura”?
Przez wiele lat zajmowałem się badaniem zła. Unikalną perspektywą, jaką udało mi się uzyskać w eksperymencie więziennym, było – by się tak wyrazić – wykreowanie negatywnych, złych zachowań w zupełnie normalnych ludziach. Większość ludzi, którzy zajmują się badaniem zła – socjolodzy, psycholodzy czy teolodzy – przyglądają mu się z zewnątrz, rozmawiają z ludźmi, przeprowadzają badania i wywiady. Ja zadałem sobie pytanie, co będzie, jeśli dobrzy ludzie zostaną umieszczeni w niesprzyjających warunkach. Czy zatriumfuje dobro tkwiące w ludziach, czy zło tkwiące w sytuacji? Niestety, okazało się, że w grę wchodzi ten drugi wariant.
Otóż częścią ludzkiej natury jest podatność na władzę. Jeśli masz władzę – chcesz jej więcej, a to prowadzi cię prędzej czy później do nadużyć. Więzienie jest metaforą władzy.
Jednym ze sposobów sprawowania władzy jest przekonanie innych, że mają jej mniej albo wcale. Ta reguła działa w wielu małżeństwach, w relacjach między lekarzem a pacjentem, nauczycielem i uczniem, albo szefem i pracownikiem. A przecież nie musi tak być, nie musimy się tego rodzaju mechanizmom poddawać. Musimy się raczej nauczyć w jaki sposób władzą się dzielić, w jaki sposób sprawować kierowniczą funkcję, ale tworzyć sytuację, w której wszyscy czują się komfortowo, uświadamiać sobie, że każdy uczestnik danej sytuacji dysponuje jakąś częścią władzy.
Ale uświadomienie sobie tego rodzaju zróżnicowanych zależności nie jest łatwe. Zwłaszcza dla ludzi dysponujących rozległą władzą albo znajdujących się w sytuacji, która ich do nadużyć zachęca.
W naszym programie edukacyjnym kładziemy nacisk na uczniów, ale oni bardzo szybko stają się nauczycielami swoich rodziców. Jako psycholog społeczny staram się przede wszystkim uczyć moich studentów czegoś, co określam mianem świadomości sytuacyjnej. Musimy zrozumieć jaki – pozytywny i negatywny – wpływ ma na nas sytuacja, w której się znajdujemy. Jesteśmy ludźmi, więc jesteśmy podatni na rozmaite wpływy i pokusy. Co noc katolicy modlą się słowami „i nie wódź nas na pokuszenie…”. Zło i Lucyfer są obliczami ludzkiej natury. Jest całe mnóstwo ludzi, którzy zwodzą i oszukują innych. Pierwszym krokiem jest więc uświadomienie sobie tego i zrozumienie mechanizmów, które tego rodzaju zjawiskami zawiadują. Zrozumienie, dlaczego bardzo często – jak pokazuje wiele życiowych sytuacji i eksperymentów – ludzie są kompletnie obojętni wobec krzywdy wyrządzanej innym, dlaczego kierują się przesądami i uprzedzeniami wobec osób o innym kolorze skóry czy orientacji seksualnej. Najważniejsze to uprzytomnić sobie potężną moc naszej ciemnej strony i tego, że nawet jeśli jesteśmy dobrymi, porządnymi ludźmi, to w określonych warunkach możemy zachować się zupełnie inaczej.
To stara grecka zasada – poznaj siebie.
Jasne. Rozumienie ludzkiej natury oznacza przede wszystkim rozumienie siebie. Kiedy zaczniesz siebie lepiej rozumieć, zobaczysz, że masz w sobie ciemną stronę, ale masz w sobie także bohaterstwo. Może zostało stłumione, bo należysz do jakiejś dyskryminowanej mniejszości – ale ono tam jest, z całą pewnością. I moim zdaniem – jako społecznego edukatora – jest nauczyć cię, w jaki sposób możesz do niego dotrzeć i w jaki sposób możesz je wyrazić. Wcale nie chodzi o jakieś bardzo spektakularne historie, raczej o ćwiczenie się w bohaterstwie dnia codziennego. Bohaterstwo nie jest dane raz na zawsze, to droga, którą podążamy i która cały czas się zmienia, stawia przed nami coraz to nowe wyzwania. Stykasz się z kolejnymi wyzwaniami, udaje ci się im sprostać i dzięki temu stajesz się silniejszy, lepiej zmotywowany.
Nie jest to zbyt indywidualistyczna, heroiczna wizja dzielnej jednostki, która cały czas pracuje nad wzmocnieniem siebie?
Moja perspektywa jest zupełnie inna. Proszę pamiętać, że jestem psychologiem społecznym. Dlatego właśnie kładę nacisk na wymiar wspólnotowy takiej drogi. Bohaterstwo polega na umiejętności kooperacji i dbania o innych. W naszej kulturze faktycznie pokutuje jeszcze wizerunek bohatera jako mężczyzny-wojownika. W programie stronimy od niego.
Wspólnotowość i brak koncentracji na ego to cechy bohaterstwa w pana ujęciu?
I skromność. Większość ludzi, którzy dokonują naprawdę wielkich gestów i czynów, to ludzie bardzo skromni, którzy rozumieją, że każdy sukces to wspólne dzieło wielu zaangażowanych w nie podmiotów. Prawdziwym zadaniem człowieka jest dbanie o innych. To, na czym trzeba się zatem w procesie edukacyjnym skupić, to wzmacnianie związków międzyludzkich. Każdy człowiek ma siłę, żeby inny człowiek poczuł się dzięki niemu specjalny i wyróżniony. To przecież bardzo proste. Wystarczy spojrzeć w oczy, uścisnąć rękę, przedstawić się, życzyć miłego dnia, zatroszczyć się, jeśli wydaje się nam, że ktoś się źle czuje.
To tylko pozornie wydaje się proste. W gruncie rzeczy to zmiana prawie rewolucyjna. Zwłaszcza w Polsce, gdzie dominują postawy egocentryczne, ludzie są zazwyczaj zamknięci, a jeśli się jednoczą, to najchętniej wokół zbiorowych tragedii i przeciw wspólnemu wrogowi.
Rzeczywiście, chodzi o społeczną rewolucję. Polska ma wspaniałą tradycję i wielu wielkich bohaterów, ale ich bohaterstwo faktycznie związane było zazwyczaj z zewnętrznym wrogiem. Dzisiaj problem polega na tym, że wroga zewnętrznego nie ma.
Oczywiście, podziały polityczne służą między innymi temu, żeby jakoś rolę wroga zagospodarować, skoro brak go na zewnątrz, trzeba poszukać w środku. Zamiast więc pracować wspólnie na rzecz rozwoju kraju, politycy walczą ze sobą nawzajem, co dla Polski nie jest bynajmniej korzystne. Ale oczywiście nie dotyczy to tylko waszego kraju, w bardzo wielu miejscach na świecie jest podobna sytuacja.
W zeszłym roku, kiedy tutaj przyjechałem, zetknąłem się z raportem Ministerstwa Zdrowia, z którego wynikało, że około miliona polskich dzieci w wieku szkolnym ma zaburzenia depresyjne. To był dla mnie szok. Rozmawiałem z politykami zajmującymi się edukacją w Polsce, ale nie dysponowali żadnymi badaniami, które pokazywałyby, skąd się to bierze. Jeśli mając kilka albo kilkanaście lat, cierpisz na depresję, to znaczy, że czujesz się wykluczony, nikogo nie interesujesz, nie istniejesz jako osoba. To jest także częsty powód samobójstw. Współcześnie struktura rodziny bardzo się zmienia. Wiele dzieci jest półsierotami, ich rodzice mieszkają za granicą, one są wychowywane przez dziadków, a rodzice odwiedzają je okazjonalnie albo całymi dniami pracują. I często takie dzieci mają poczucie, że zostały odrzucone.
Szkoła nie potrafi im tego w żaden sposób zrekompensować, bo przygotowuje je wyłącznie do rozwiązywania testów. Nie mają przyjaciół, nie uprawiają sportu. Dlatego w naszym programie edukacyjnym staramy się uruchomić w tych dzieciach potencjał do zmiany. Choćby przez rozwijanie tego, o czym mówiłem wcześniej – uprzejmości i uważności na innych.
Mówimy jasno – jesteś podmiotem społecznej zmiany, wszyscy nimi jesteśmy.
Dzięki temu, że zrozumiesz, w jaki sposób działa ludzki umysł, będziesz mógł w porę wychwycić negatywne tendencje i zapobiec ich rozwojowi. Pamiętaj przy tym, że twoja własna siła rozwija się najlepiej we współpracy z innymi. I przede wszystkim – przekazuj dalej to, czego się nauczyłeś. Oraz działaj. Podstawą jest działanie i aktywność.
Prof. Philip Zimbardo psycholog społeczny, profesor Uniwersytetu Stanforda, stworzył Klinikę Nieśmiałości. Autor m.in. Psychologii i życia, Paradoksu czasu i Efektu Lucyfera. Jego najsłynniejsze badanie to tzw. eksperyment stanfordzki. W 1971 r. Zimbardo umieścił w więzieniu grupę studentów, aby sprawdzić, gdzie zaczyna się ludzka zdolność do czynienia zła.
Czytaj także:
Peter Gray, Szkoła nie musi być obowiązkowa!
Monika Popow: Nie likwidujmy obowiązkowej szkoły. Zmieniajmy ją