PiS to skutek rozpadu więzi społecznych i rozczarowania demokracją. Nie da się pokonać go w weekend i bez przygotowania.
Sławek Blich: PO kończy protest i przestaje okupować sejmową mównicę. Nowoczesna ustąpiła już dzień wcześniej. Błąd?
Marcelina Zawisza, Partia Razem: Petru ze Schetyną raz po razie marnują zaangażowanie ludzi, a tym razem zrobili to po prostu wyjątkowo spektakularnie i nieudolnie. To kapitulacja, ale trudno uznać ją za zaskoczenie: tak się kończy działanie bez planu. Po raz kolejny Jarosław Kaczyński pokazał liberałom, że setkami do Faktów TVN się go nie pokona. Żeby zmusić rządzących do cofnięcia się, trzeba umiejętnie organizować i kierunkować społeczne emocje, a od momentu objęcia władzy przez PiS opozycji udało się to właściwie tylko raz – kiedy zainicjowany przez nas czarny protest zablokował zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej.
Blokowalibyście mównicę, będąc w sejmie?
Marszałek Kuchciński złamał regulamin i są poważne wątpliwości, czy głosowanie nad budżetem było przeprowadzone zgodnie z prawem. PiS, udając, że nic się nie stało, ośmiesza tak naprawdę państwo.
Dlaczego?
Bo silne państwo to nie takie, które w kupie trzyma tylko żelazna ręka Naczelnika. Silne państwo jest silne siłą przestrzeganych procedur. Z tym nigdy nie było w Polsce dobrze, ale teraz cofamy się w tempie zastraszającym.
Jak poważne konsekwencje może mieć trwanie tego dyskursywnego, legalistycznego dualizmu, w którym jedni uznają Trybunał Konstytucyjny, a inni nie, rząd uznaje obowiązujący budżet, a opozycja nie (albo nie do końca)?
To w dużym stopniu zależy od sędziów. Już teraz część z nich zapowiada, że nie będą respektować wyroków Trybunału, jeżeli w składzie będą sędziowie, którzy zostali nielegalnie wybrani przez PiS. Podobny problem może być z budżetem. Jeśli każdą decyzję budżetową faktycznie będzie można skutecznie zaskarżyć, to doprowadzi do absurdu, w którym zarazem mamy budżet i go nie mamy. Taki budżet Schrödingera. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie konsekwencje.
Po okupacji mównicy PiS triumfuje, bo po raz kolejny pokazał liberalnej z opozycji w sejmie miejsce w szeregu.
Ale za pogardę dla demokratycznych procedur i PiS w niedalekiej przyszłości zapłaci gorzką cenę.
Tymczasem jednak schemat opowieści PiS jest konsekwentny i spójny: uchwaliliśmy w tym budżecie 500+ i obniżenie wieku emerytalnego, a liberalna opozycja próbuje zdestabilizować nam państwo. Czy liberalna opozycja miała jakąkolwiek opowieść?
No właśnie, na początku było jeszcze coś o mediach i pośle Szczerbie, coś o budżecie, prawda? A potem państwo posłowie chyba zbyt dobrze bawili się w organizowanie festiwalu piosenki aktorskiej, żeby pamiętać, że mają do swoich racji przekonać obywateli po drugiej stronie telewizora. Skalę tej porażki pokazuje sondaż „Dziennika Gazety Prawnej”: zdarzyło się coś niebezpiecznego dla polskiej demokracji, a tymczasem niemal 1/3 Polaków i Polek nie wie, o co chodziło w proteście liberałów, a połowa pozostałych ocenia go negatywnie.
Schetyna do Petru: „My nie byliśmy na wakacjach, tylko na proteście”. Jeśli obserwujemy początek sporu opozycyjnych partii, to na co jest to dowód: na słynny geniusz taktyczny Kaczyńskiego, czy na nędzę osobowościową i polityczną liberalnej opozycji?
1/3 Polaków i Polek nie wie, o co chodziło w proteście liberałów, a połowa pozostałych ocenia go negatywnie.
Po prostu wykonują plan Kaczyńskiego: dwa koguciki walczą ze sobą o tytuł „lidera opozycji”, szefa wszystkich szefów. A że żaden z nich nie ma szczególnej charyzmy ani intelektualnych talentów ku temu, to nawet gdyby Ryszard Petru rytualnie zatłukł Grzegorza Schetynę (albo na odwrót) w świetle kamer TVN, to i tak nie przybliżyłoby nas to nawet o krok do odsunięcia Kaczyńskiego od władzy.
Kto z tej dwójki rozegrał politykę lepiej… a właściwie – mniej źle?
Wybitny taktyk Schetyna najpierw mocno napiera na blokowanie sejmu i tygodniami powtarza „ani kroku wstecz”, tylko po to, żeby się nagle, bez żadnego uzasadnienia, wycofać. O Petru, który najpierw wzywa ludzi, żeby stali na zimnie i mrozie w obronie zagrożonej demokracji, a potem wyjeżdża na portugalską plażę i daje sobie zrobić zdjęcie, szkoda gadać…
Do tego, żeby wygrać ważną walkę, nie wystarczy powiedzieć kilka razy w telewizji, że sprawa jest ważna. Trzeba jeszcze umieć grać.
czytaj także
Czy ten konflikt, okupację sejmu, opozycja w ogóle mogła politycznie wygrać?
Mądry dowódca wchodzi na pole bitwy tylko wtedy, kiedy wie, jak z niego zejść. W polityce na pewno nie da się wygrać, jeśli nie umie się wytłumaczyć społeczeństwu sensu swoich ruchów i pokazać, do czego mają prowadzić.
PiS cofa się tylko wtedy, gdy pęka jego zaplecze. Tak było podczas czarnego protestu. I tu był moment, kiedy można było rozbić jedność obozu rządzącego. Kilku posłów Zjednoczonej Prawicy, wśród nich minister Gowin, wysłało balony próbne, wypowiadając się negatywnie o zachowaniu marszałka Kuchcińskiego. To był moment, żeby do nich podejść, podtrzymać ferment, negocjować rozwiązanie. Niestety liberalne partie parlamentarne są przekonane, że politykę robi się tylko prężąc się przed kamerami na konferencjach prasowych.
Robili więc, co umieli: śpiewali piosenki i deklarowali, że „nigdy nie ustąpią”, a PiS odzyskał kontrolę nad sytuacją.
Oczywiście Kaczyński rozegrał ich koncertowo. Petru ze Schetyną mogą sobie pogratulować.
Najpierw Petru, potem KOD i Kijowski, teraz Schetyna. Opozycyjna scena polityczna, jak mówił u nas Sławek Sierakowski, jest dziś w 80 procentach wolna i trzeba ją napełnić – jak chcecie wykorzystać tę sytuację wy?
O realną zmianę, realną demokrację mogą upomnieć się tylko te ruchy, które są na serio demokratyczne, a nie stanowią od środka bliźniacze odbicie PiS-u. Żaden „lider” w stylu Kijowskiego nie wjedzie na białym koniu, nie odsunie PiS od władzy, nie zapewni przy okazji miłości i pokoju na świecie. Nie oszukujemy ludzi, że już jutro doprowadzimy do przyspieszonych wyborów, a pojutrze Kaczyński stanie przez Trybunałem Stanu. Brutalna prawda, którą Razem powtarza od roku, brzmi: zbudowanie sensownej przeciwwagi musi zająć trochę czasu.
Zegar tyka.
Nie ma drogi na skróty, bo PiS to skutek rozpadu więzi społecznych i rozczarowania demokracją. To rachunek za transformację, za 25 lat zaniedbań. Odbudowa wiarygodności demokratycznej polityki nie przyjdzie z dnia na dzień. A już z pewnością nie odbuduje się jej, robiąc ikonę z przypadkowego alimenciarza, który na dodatek ma problem z rozróżnieniem konta organizacji od konta swojej firmy. Oczywiście łatwo też zdobyć kilkanaście procent poparcia, gdy ma się za sobą wielki biznes i media. Petru pokazał, że nie wymaga to szczególnych kwalifikacji, charyzmy ani intelektu. Ale potem spada się z tych procencików jeszcze szybciej, niż się wybiło.
My idziemy powoli, bo idziemy daleko: dziś to kilka procent, za jakiś czas – kilkanaście, potem – kilkadziesiąt.
***
Marcelina Zawisza — działaczka społeczna, aktywistka, członkini zarządu partii Razem. Obserwuj na Twitterze i Facebooku.