Greenpeace policzył, że za 333 lata rząd Donalda Tuska spełni obietnicę wyborczą i obejmie 20 proc. polskich lasów trwałą ochroną przed wycinką.
Sto lat, sto… a raczej 333 lata – tyle według obliczeń Greenpeace Polska – polskie lasy poczekają na ochronę, jeśli rząd nadal będzie je mylił z fabrykami drewna albo przeszkodami na drodze do wielkich, antyśrodowiskowych inwestycji.
Choć wielowiekowe leśne puszcze to jeden z naszych najcenniejszych zielonych zasobów, drzewa tak często przegrywają w walce z toporami Lasów Państwowych, że coraz rzadziej mają szansę dożyć sędziwego wieku. Z okazji przypadającego na 21 marca Międzynarodowego Dnia Lasów życzę więc sobie i wam, żeby ziściła się tradycyjna urodzinowa przyśpiewka i nasze lasy dożywały chociaż setki.
Zamiast tego spełnia się jednak fatalny scenariusz wycinek, które dotyczą nawet chronionych terenów. Obecnie destrukcyjnym zakusom leśników sprzeciwiają się mieszkańcy Suwalszczyzny, stając w obronie tamtejszego najstarszego polskiego parku krajobrazowego. Plan urządzenia lasu (PUL), czyli dokument opisujący harmonogram prac wykonywanych przez lokalne nadleśnictwo, zakłada, że cięciami zostanie objęty m.in. drzewostan otaczający najgłębsze polskie jezioro Hańcza.
czytaj także
Mimo że aktywiści, przyrodnicy i społeczność żyjąca w okolicach Suwalskiego Parku Krajobrazowego złożyli uwagi do PUL-u, leśnicy ich nie uwzględnili, a swoją decyzję tłumaczą słowami nadleśniczego Wojciecha Rodaka, który twierdzi, że wyręby są konieczne, ale wycinane drzewa będą zastępowane „gatunkami wprowadzanymi w ramach planowej gospodarki leśnej”.
Problem w tym, że sadzenie drzew tam, gdzie je wycięto, brzmi jak łatanie problemu, który samemu się wywołało. Gdzie tu logika? Lasy Państwowe zachowują się tak, jakby posiadały tajemną wiedzę o tym, jak właściwie prowadzić (archaiczną i rabunkową) gospodarkę leśną, a wszystkich, którzy się temu sprzeciwiają, traktują jak nierozumiejących, co czynią, ignorantów. Najczęściej jednak w ogóle nie chcą rozmawiać ze społeczeństwem.
Tymczasem w ostatnich latach dzięki działaniu takich ruchów jak Lasy i Obywatelki rośnie liczba oddolnych inicjatyw angażujących się w prośrodowiskowe działania.
Przedstawicielka tej organizacji, Marta Jagusztyn, mówiła nam, że „polityka leśna z interesującej specjalistów i aktywistów niszy przeszła do głównego nurtu jako temat ważny dla całego społeczeństwa”. Dodała, że „jeszcze do niedawna na pytanie o ocenę działalności Lasów Państwowych większość ludzi odpowiadała: »nie wiem«, a teraz mają wprawdzie spolaryzowane, ale bardzo konkretne opinie”.
czytaj także
Wszystkie inicjatywy leśne domagają się dialogu z leśnikami, a przy tym korzystają z doświadczenia ekspertów i naukowców. Nie trzeba jednak mieć doktoratu, by wiedzieć, że lepiej dbać o stary las niż wycinać go i tworzyć nowy.
Lasy Państwowe nie przestają jednak w swoich oficjalnych komunikatach chwalić się swoją akcją nasadzeń zatytułowaną „Lasy na nowe 100-lecie”. Nie inaczej jest w dniu marcowego leśnego święta, które dla leśników okazało się kolejną okazją do atakowania strony społecznej. W oficjalnym komunikacie odnośnie do obchodów Międzynarodowego Dnia Lasów w Celestynowie, gdzie posadzono drzewa, można przeczytać, że wszystko, co pojawia się w debacie publicznej na temat – powiedzmy to sobie wprost – patologicznej sytuacji w nadleśnictwach, mija się z prawdą.
„W ostatnich latach, ze względu na brak komunikacji ze społeczeństwem, wokół działań leśników narosło mnóstwo mitów. Chcemy to powiedzieć głośno i wyraźnie: gospodarka leśna jest zrównoważona i w każdym nadleśnictwie odbywa się według dziesięcioletniego Planu Urządzenia Lasu, a odnawianie lasów jest naszym priorytetem. Dbamy o to, by każda powierzchnia, z której pozyskujemy drewno, była odnowiona” – stwierdził Witold Koss, dyrektor generalny Lasów Państwowych.
Bez reformy Lasów Państwowych następnych setnych urodzin nie będzie
czytaj także
Co na to Donald Tusk, który w kampanii wyborczej obiecał nam przecież zwiększenie troski o lasy, a dokładniej zadeklarował, że 20 proc. najcenniejszych terenów zostanie objęte trwałym zakazem wycinki?
W rządowych mediach można na przykład obejrzeć odcinek Raportu Specjalnego, w którym dziennikarze faktycznie nie boją się połajanki wobec Lasów Państwowych.
Czytam w zapowiedzi na TVP Info, że „osoby związane z Lasami Państwowymi opowiedziały autorom programu o patologicznym układzie, który zapanował tam za rządów PiS, gdy kontrolę nad tą instytucją powierzono politykom Solidarnej Polski (później przemianowanej na Suwerenną Polskę)”. I choć warto docenić pracę dziennikarzy, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to kolejna cegiełka do uprawiania narracji pt. „to wina poprzedników”. Tuskowi tylko w to graj.
Miałam jednak napisać, jak mu idzie straż leśna.
Tu zaskoczenia nie będzie. Szumne plany utworzenia tzw. lasów społecznych się przeciągają. Premier i jego rząd słabo radzą sobie właściwie ze wszystkim, a ze środowiskiem szczególnie, bo, jak wskazuje Greenpeace Polska, „trwałą ochroną objęto zaledwie 4800 hektarów terenów leśnych, to 0,7 promila powierzchni Lasów Państwowych”.
Eksperci z tej organizacji obliczyli, że „w takim tempie obiecane 20 procent osiągniemy za 333 lata”, a Tuska nazywają „biblijnym starcem”, który obiecanki zapisane notabene w umowie koalicyjnej zrealizuje dopiero w roku 2358. Tyle nie będzie jednak żył ani on, ani zaopiekowane przez Lasy Państwowe tak jak dotychczas drzewa.