Bądźmy czujne, bo grupa prawników o wielkim wpływie na decydentów w kraju i za granicą szykuje nam ultrakonserwatywną kontrrewolucję. Stawką w tej walce nie są kwestie światopoglądowe, ale prawa człowieka.
Jaką wizję sprawiedliwości i prawodawstwa mają ultrakatolickie grupy, z Ordo Iuris na czele? Jakie prawa i wolności wymagają – ich zdaniem – szczególnej ochrony, a jakie należy znieść? Wgląd w ich sposób myślenia, argumentacji i modus operandi dało zorganizowane 10 czerwca 2018 roku Forum Praw i Wolności.
Forum przygotował Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris wraz z Konfederacją Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej (KIPR) oraz Stowarzyszeniem KoLiber jako „największe wydarzenie poświęcone prawom człowieka w naszym kraju”. Sponsorem imprezy, która odbyła się w salach konferencyjnych Stadionu Narodowego, było PKP Informatyka należące do spółki Skarbu Państwa PKP S.A. W przedsięwzięcie włączyli się m.in. przedstawiciele Instytutu Allerhanda, Klubu Jagiellońskiego, Centrum im. Adama Smitha, Warsaw Enterprise Institute, Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Związku Dużych Rodzin 3+, Fundacji Court Watch i Fundacji „Rodzice Szkole”.
czytaj także
Wśród prelegentów dominowały osoby i instytucje powiązane lub współpracujące z Ordo Iuris oraz dziennikarze/dziennikarki prawicowych czy kościelnych mediów. Prelegentek było niewiele, większość oddelegowano do debaty o ochronie praw kobiet. Głos zabrali także sędziowie (z TK, KRS, Trybunału Stanu), wykładowcy akademiccy z UKSW, WPiA UW, UWr oraz przedstawiciele administracji państwowej (KPRM, Ministerstwo Nauki). O przyjaznych relacjach z decydentami świadczy choćby patronat trzech ministerstw czy list od prezydenta Dudy do uczestników Forum Praw i Wolności.
„Paradoksy praw człowieka”
Na ironię zakrawa fakt, że w 70. rocznicę uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka organizatorzy i uczestnicy Forum kwestionują zasadność ochrony praw ujętych w późniejszych dokumentach międzynarodowych; praw według nich „sztucznie wykreowanych”, „wymierzonych w człowieka”. Mowa o szerokim katalogu praw socjalnych, reprodukcyjnych, seksualnych, antydyskryminacyjnych. Ostro krytykowano na Forum „język politycznej poprawności” (czyli język antydyskryminacyjny, w szczególności język wrażliwy na płeć) i akcje afirmatywne, jak kwoty i parytety. Kpiono z praw człowieka jako zbyt szczegółowych i zbędnych („niedługo powstanie prawo człowieka do drugiego śniadania”, „prawo do czystego powietrza zmusza ludzi do niepalenia papierosów”). Mimo to paneliści odnosili się do wyzwań z obszaru praw człowieka, podając przykłady dyskryminacji – wedle własnej interpretacji – takie jak prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie (wygodnie pomijając przypadki dyskryminacji osób innych wyznań), „kary za informowanie o skutkach aborcji” (czytaj: antyaborcyjną dezinformację) czy „odwoływanie przez uczelnie dyskusji o ochronie małżeństwa i rodziny” (czytaj: spotkań o nienaukowym, homofobicznym przekazie).
4/ Czy można wrócić do Deklaracji Praw Człowieka z '47 r.? Zdaniem @TymoteuszZych na poziomie stricte prawnym nie musimy wracać, bo wszystkie te sztuczne, czy wątpliwe prawa w ogóle w prawie międzynarodowym nie istnieją. #ForumPraw #PrawaCzłowieka
— Instytut Ordo Iuris (@OrdoIuris) June 9, 2018
„Jesteśmy świadkami potężnego ataku na prawa człowieka. Ataku na naturę człowieka realizowaną w rodzinie i w społeczeństwie. Chcemy poprzez przywołanie dorobku Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i tradycji związanych z nią dać odpór tej nawałnicy”, zapowiadał w spocie promocyjnym adw. Jerzy Kwaśniewski, prezes zarządu Ordo Iuris. Podczas obrad okazało się, że odpór ten polegać ma na „przywróceniu prawom człowieka ich właściwego znaczenia”, a więc wyprowadzeniu praw i wolności z „natury” oraz przyrodzonej i niezbywalnej godności.
Moderator Forum Jan Pospieszalski na wstępie wyraził pogląd, który dobrze oddaje przesłanie tej imprezy: „Prawa człowieka stały się taranem albo pałką, która jest używana przez ośrodki, które mają swoje korzenie w marksizmie, może nie ekonomicznym, ale kulturowym, by skutecznie falsyfikować i demontować ideę praw człowieka, używając jej do rozsadzenia porządku instytucji naturalnych, pierwszych, które niekoniecznie muszą być zarządzane demokratycznie, a mają swoją naturalną hierarchię zakorzenioną w tradycji, porządku transcendentnym. Mówię o Kościele, rodzinie, w dalszym ciągu o szkole czy wspólnocie narodowej. Idea praw człowieka, która 35 lat temu pomagała nam upominać się o wolność, dziś staje się narzędziem, które jest używane, by tę wolność ograniczać, niszczyć, demontować, jako tę wolność, która wynika z naturalnego porządku i kultury”.
Jako przykłady „instrumentalizacji praw człowieka” podawano orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE o obowiązku traktowania przez państwa członkowskie małżeństw jednopłciowych na równi z małżeństwami osób różnej płci w kontekście prawa do swobodnego przemieszczania się. Zdaniem dr Tymoteusza Zycha z Ordo Iuris nie ma to nic wspólnego z brzmieniem traktatów, na które zgadzała się Polska. Kolejną ilustracją nadrzędnej tezy Forum była przytoczona przez Pospieszalskiego historia sukcesu transkobiet w zawodach atletycznych w dyscyplinie żeńskiej. Fakt ten skomentował następująco: „Bożek niedyskryminacji i falsyfikowania praw człowieka spowodował, że kobiety, które całe życie z wielkim wysiłkiem trenowały, zostały pokonane przez kogoś, kto udaje kobiety”.
W parze z krytyką „nadmiaru” praw szedł postulat, by na pierwszy plan wysunąć obowiązki obywatelskie. Jak twierdził dr Zych: „Dyskurs praw człowieka jest wyabstrahowany i oderwany od takich kategorii jak obowiązki, odpowiedzialność i dobro wspólne. To może prowadzić do utraty społecznej wiarygodności idei praw człowieka”. „Jeżeli tylko bronimy praw i wolności, to prędzej czy później będziemy w próżni społecznej, ponieważ jest tak, że to społeczeństwo, które ma być regulowane przez prawo, ale ma to prawo budować, jeśli nie będzie wykonywało tego, co trzeba, to samo się zniszczy. Właśnie mamy z tym do czynienia”, dodał dr Józef Orzeł z Klubu Ronina. Receptą na „nieuprawnione” stanowienie obowiązujących dziś praw, określających kształt społeczeństwa, jest powrót do Dekalogu.
Dobiega końca dyskusja po pierwszym panelu. Przed chwilą dr Józef Orzeł, założyciel Klubu Ronina, mówił, że Dekalog "programuje" wspólnotę (odnosi się do człowieka, jako istoty społecznej), a odejście od Dekalogu ją osłabia. #ForumPraw
— Instytut Ordo Iuris (@OrdoIuris) June 9, 2018
Wolność kocham i jej NIE rozumiem
Głosem prof. Gwiazdowskiego skrytykowano zwolenników wolności pozytywnej – „wolność do” zaprzecza jakoby „wolność prawdziwej”. Taka teza spotkała się z wyraźną aprobatą osób uczestniczących w Forum. Ponadto prelegent uznał, że wolność gospodarcza jest ważniejsza niż polityczna czy osobista.
#ForumPRAW
Prof. @RGwiazdowski: 'wolność' to brak przymusu, brak przymusu wywieranego przez jednostki, grupy albo państwo. Wszystkie inne definicje 'wolności' są tworzone przez osoby, które są przeciwnikami wolności.@OrdoIuris @KoLiber_org pic.twitter.com/nEplS8bQRe— Dariusz Matecki (@DariuszMatecki) June 9, 2018
I tak zagrożeniem dla tej fundamentalnej wolności – gospodarczej – miała być piąta dyrektywa równościowa, którą rząd we wrześniu 2016 roku, bazując na analizach Ordo Iuris i współpracując z Instytutem, ocenił negatywnie. W efekcie zablokowano nowelizację ustawy antydyskryminacyjnej, która miała polegać na rozszerzeniu poza rynek pracy zasady równego traktowania bez względu na przesłanki takie jak religia lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek i orientacja seksualna.
Podczas inauguracji Forum mówiono o zderzeniu dwóch rodzajów wolności – tej utrzymującej spójność i umożliwiającej dalszy rozwój społeczeństwa (czyli wywodzącej się z Dekalogu) oraz wolności rozbijającej wspólnotę („genderyzm”). Następstwem tego konfliktu mają być ograniczenia wolności słowa, przejawiające się utrudnieniami w uprawianiu krytyki aborcji i „dewiacji” czy działalnością wielkich koncernów, dotkliwą szczególnie dla środowisk konserwatywnych (zapewne chodziło o bezprecedensową decyzję Facebooka i Google’a o zakazie reklam dotyczących irlandzkiego referendum w kwestii liberalizacji aborcji).
Deprecjacja macierzyństwa?
Prelegentki w debacie o ochronie praw kobiet wykreowały spójny obraz dyskryminacji kobiet – tak jak ją postrzegają. Jej źródłem mają być dokumenty Unii Europejskiej wypełniające „postulaty radykalnych feministek”, które „negują tradycyjną rolę kobiet, antagonizują kobiety i mężczyzn oraz próbują zrównać obie płcie”. Otóż – zdaniem panelistek – proponowane przez UE polityki godzenia ról i ułatwiania kobietom powrotu na rynek pracy pomijają i dyskryminują kobiety, które wybrały pracę w domu. Według Karoliny Pawłowskiej z Ordo Iuris w dokumentach tych macierzyństwo traktuje się jako przeszkodę w realizacji życiowych aspiracji. W rezultacie potrzeby macierzyńskie „trzeba zneutralizować przez tworzenie jak największej ilości instytucjonalnych placówek jak żłobki”. „Kobieta postrzegana jest przez pryzmat ekonomicznych zysków. Dla Unii Europejskiej, w dużym skrócie, równouprawnienie równa się wskaźnik zatrudnienia kobiet”, twierdzi Pawłowska. To przede wszystkim manipulacyjny skrót, bowiem wskaźnik równouprawnienia płci dotyczy ośmiu obszarów – pracy, wynagrodzenia, wiedzy, ilości czasu, władzy i zdrowia, a także nierówności krzyżowych oraz przemocy.
czytaj także
Panelistki krytykowały kwoty na listach wyborczych (jako obrazę kobiet i naruszenie wolności zrzeszania się), odejście od ochrony macierzyństwa na rzecz wspierania rodzicielstwa oraz brak rozwiązań dla kobiet, które chciałyby się poświęcić rodzinie i domowemu ognisku. A przecież „fundamentalnym elementem łączącym wszystkie kobiety jest macierzyństwo, […] nie aborcja, przemoc, dyskryminacja, a doświadczenie macierzyństwa, szeroko rozumianego, także w wymiarze duchowym” (dr Małgorzata Pawlus, adiunktka UKSW). Wielokrotnie wybrzmiała teza, że większość Polek chce się oddać tradycyjnej roli, a polityka państwa wypycha je na rynek pracy, uniemożliwiając pozostanie w domu. Na pytanie o źródła tych twierdzeń podano statystyki mówiące, że 26% kobiet chce się poświęcić opiece nad dzieckiem i domem, a 63% pragnie elastycznego kształtowania czasu pracy. Takie dane nie tylko rozmijają się z poglądami prelegentek, ale do tego są mylące, bo de facto dotyczą badań przeprowadzonych wśród Europejek, a nie Polek, w 2011 r. przez Mouvement Mondial des Mères-Europe. Następna nieścisłość to przywołanie sondażu zrealizowanego wśród 734 matek dzieci do lat 3: „89% kobiet nie chciałoby posyłać dzieci do żłobka”. Tymczasem takich wyników ta ankieta z 2011 roku nie zawiera – możemy w niej jedynie przeczytać, że 85% kobiet najchętniej powierzyłoby stałą opiekę nad dzieckiem opiekunce spośród najbliższej rodziny i przyjaciół, co nie jest jednoznaczne z niechęcią wobec żłobków. Krytyka żłobków pojawiła się także na panelu o ochronie rodziny. Anna Andrzejewska ze Związku Dużych Rodzin zarzuciła rządzącym, że nie ufają rodzinom, co wyraża się w promowaniu żłobkowej formy opieki oraz braku pomysłów na elastyczne formy zatrudnienia.
czytaj także
Zgodnie z kolejną tezą wyłożoną podczas debaty o prawach kobiet, na siłę „wyzwala się” je z tradycyjnych ról, „przymusza mężczyzn do większej pomocy” (uelastycznienie urlopów, urlopy przeznaczone tylko dla ojców), co „narusza autonomię rodziny i uderza w wolność kobiet, które najwięcej inwestują w dziecko” (ciąża, poród, karmienie). Wszelkie zachęty dla mężczyzn, by sprawowali opiekę nad dziećmi, zasługują na krytykę wynikającą z przyjęcia perspektywy ślepej na płeć społeczno-kulturową: „Natura nie podzieliła równo odpowiedzialności, nam [kobietom] bardziej zależy na jakości opieki, mamy pewne atuty, natura nas w nie obdarzyła” (dr Pawlus).
W jednej sprawie panelistki mogłyby sobie podać rękę z feministkami – dowartościowania nieodpłatnej pracy kobiet, np. poprzez wliczanie jej do PKB. To ważny i wieloletni postulat środowisk feministycznych, które dodatkowo apelują o partnerski podział obowiązków, by zniwelować potężne obciążenie kobiet dodatkową pracą. To już zapewne krok za daleko dla konserwatystek, dla których wypełnianie domowych zadań jest domeną tradycyjnych, „prawdziwych” kobiet.
Osoby uczestniczące w Forum mogły się dowiedzieć, że problem szklanego sufitu jest wyolbrzymiony, bo według statystyk różnica płac między płciami w Polsce jest bardzo niska – 6%. Diabeł tkwi jednak w metodologii badania; najbardziej kompleksowe analizy, np. raport IBS Nierówności płacowe kobiet i mężczyzn z 2015 roku, wskazują, że „różnica w płacach rośnie, gdy uwzględni się fakt, iż kobiety w Polsce częściej są wyżej wykształcone i pracują w branżach o względnie wyższej wydajności. Po skorygowaniu o te i inne czynniki przeciętna (skorygowana) luka płacowa między kobietami i mężczyznami wynosi ok. 20%. Taki poziom nierówności płac utrzymuje się w Polsce na względnie stałym poziomie na przestrzeni ostatnich 20 lat”. Tak więc mamy tu do czynienia z zakłamywanie rzeczywistości w kwestii ekonomicznej dyskryminacji kobiet, a tym samym z negowaniem nierówności, jakich doświadczają kobiety. Gdyby prelegentkom i osobom podzielającym ich poglądy zależało na faktycznym prawie wyboru między pracą i domem, to – razem z feministkami – zabiegałyby o skuteczne narzędzia do czynienia z tego prawa użytku. Tymczasem chodzi o nic innego jak forsowanie własnej, skrajnie konserwatywnej wizji świata wbrew dorobkowi nauk społecznych i woli samych kobiet.
Kolejnym elementem niebezpiecznej gry w udomowienie kobiet jest „rodzinocentryczny” dyskurs i apele o family mainstreaming. Podczas panelu o ochronie rodziny dr Marek Grabowski z Fundacji Mamy i Taty stwierdził: „W marcu premier Szydło dodała punkt D do uchwały bodajże 115, która dotyczy wprowadzania aktów normatywnych przez rząd. Punkt D dokładnie odpowiada na nasz postulat, by każdy akt normatywny rozpatrywano pod kątem jego wpływu na rodzinę, osoby niepełnosprawne i starsze”. To ostateczny gwóźdź do trumny wiążącej unijnej strategii gender mainstreamingu, która miała służyć faktycznemu równouprawnieniu płci i tworzeniu polityk gwarantujących równe szanse.
Czyny powinny mówić głośniej niż słowa
Należy w tym miejscu podkreślić, że celem przedstawicieli Ordo Iuris jest nie tylko zmiana dyskursu dotyczącego praw i wolności, ale przede wszystkim nowelizacja prawa urzeczywistniająca ich koncepcję świata. Wymienię cztery – najbardziej niebezpieczne – przykłady z bogatego dorobku ultrakatolickich prawników.
Katolicka nauka na temat początku życia stanowiła uzasadnienie projektu „Stop aborcji” Ordo Iuris, który zakładał całkowity zakaz aborcji i karanie kobiet za poddawanie się temu zabiegowi medycznemu.
czytaj także
Nieuprawnione wywodzenie „prawa do sprzeciwu sumienia” z konstytucyjnej wolności sumienia zaowocowało wpierw lobbowaniem w komisji sejmowej za projektem ustawy uprawniającej aptekarzy do odmowy wydania leku „niezgodnego z sumieniem”, a następnie przedstawieniem własnego projektu legislacyjnego, który rozszerza dostęp do klauzuli sumienia dla kolejnych zawodów medycznych, farmaceutów, szpitali (jako całych podmiotów) oraz w sektorze usług.
Uznanie za jedyny słuszny model tradycyjnej, patriarchalnej rodziny z absolutną władzą nad dziećmi było punktem wyjścia do poszerzenia podstawy programowej przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie” (WdŻ) o tematy trwałości małżeństwa – i do pozbawienia jej elementów merytorycznej edukacji seksualnej (m.in. informacji o metodach antykoncepcji, infekcjach przenoszonych drogą płciową, perspektywie genderowej). Dalszym etapem tej krucjaty była nagonka na organizacje pozarządowe prowadzące w szkołach zajęcia o prawach człowieka, różnorodności i edukacji seksualnej, realizowana w ramach kłamliwej kampanii „Chrońmy Dzieci!”.
Solą w oku ultrakonserwatywnych prawników jest też „potwór dżender”, którego starają się zwalczyć, osłabiając i bojkotując Konwencję stambulską. Przygotowują analizy dla rządu Polski i innych państw, np. Łotwy, wymierzone przeciwko ratyfikacji oraz naciskają na usunięcie założeń Konwencji z podstawy WdŻ czy z wytycznych Zespołu Monitorującego ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.
Fundamentaliści wszystkich krajów łączą się!
Warto podkreślić, że główne przesłanie Forum jest elementem ponadnarodowej strategii sieci ruchów anti-choice, do której należy Ordo Iuris. „Agenda Europe” zakłada powrót do prawa naturalnego, czyli prawodawstwa i systemu sprawiedliwości uważanych za wspólne wszystkim ludziom i pochodzące z „natury”. To tłumaczy apele o powrót do Dekalogu, chrześcijańskich wartości i ochronę fundamentu społeczeństwa, czyli tradycyjnej rodziny. Jak czytamy w raporcie Restoring the Natural Order, „Agenda Europe” obejmuje działania przeciwko eutanazji, prawom antydyskryminacyjnym, macierzyństwu zastępczemu oraz na rzecz tradycyjnej rodziny, małżeństwa i wolności religijnej. Dokument wymienia też szczegółowe zadania w każdym z tych obszarów: blokowanie lub zniesienie praw do jednopłciowych małżeństw/związków partnerskich oraz praw równościowych, bariery w uzyskiwaniu rozwodów, rewizja edukacji seksualnej w myśl prawa naturalnego, klauzula sumienia dla lekarzy i farmaceutów, zakaz diagnostyki prenatalnej i in vitro. Brzmi znajomo? Część z tych postulatów już weszła w życie w krajach, gdzie prężnie działają członkowie sieci; część się nie powiodła lub jest w przygotowaniu. Raport podaje listę aktywności w poszczególnych państwach europejskich i na poziomie UE od 2013 roku, co też pozwala przewidzieć dalsze kroki Ordo Iuris.
Bądźmy czujne i czujni, bo grupa prawników o tak wielkim wpływie na decydentów w kraju i za granicą szykuje nam ultrakonserwatywną kontrrewolucję, o czym pisała m.in. Klementyna Suchanow. Stawką w tej walce nie są kwestie światopoglądowe, ale prawa człowieka, wolności obywatelskie i demokracja. Świat według Ordo Iuris to świat, w którym prawa jednostek mają ustąpić przed wolą wspólnoty narodowej, państwa (niemal wyznaniowego) i Kościoła.
***
Liliana Religa – Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny