Kraj

Sierakowski w „NYT”: Baśniowa historia Havla

Václav Havel zostawił nam zaskakująco aktualne przesłanie. O jego życiu i poglądach na tle dzisiejszej polityki w drugą rocznicę śmierci.

Na tle dzisiejszej małostkowej polityki historie wielkich przywódców politycznych takich jak Gandhi czy zmarły niedawno Nelson Mandela wyglądają jak bajki. Opowiedzmy, co spotkało innego z tego szeregu gigantów – Václava Havla, czeskiego dysydenta i polityka, w drugą rocznicę jego śmierci. A właściwie to, co może być z tej bajki zaskakująco aktualnym przesłaniem.

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami istnieje kraina, a w niej wielkie i stare miasto, a w nim wielki i stary zamek, a na tym zamku dawno temu mieszkał władca-filozof, któremu udało się to, co nigdy nie udało się żadnemu filozofowi od czasów słynnego Platona, czyli zbudowanie państwa. I była to kraina miodem i mlekiem płynąca, jedyna taka wśród Słowian, która  zasobnością mieszkańców dorównywała pracowitym ludom mieszkającym dalej na Zachód. A ta kraina powstała w 1918 roku to była Czechosłowacja a ten władca-filozof nazywał się Tomáš Masaryk i jako jedyny obok Francuzów i Anglików w całej Europie nie dał się zaczarować latach 30. faszyzmowi. Za co wdzięczni mieszkańcy nazywali go ojczulkiem (Tatiček).

Wiele lat później cudowna kraina stanie się tematem kolejnej baśni. Po pokonaniu tym razem złych mocy komunizmu na zamek w Hradczanach trafi w 1990 roku skromny mędrzec Václav Havel, który tak w pamiętnikach opisze swoje dzieje od kryminalisty do czterokrotnego prezydenta: „Wtedy to moja historia dopełniła się czy zamknęła w sposób baśniowy, a nawet kiczowaty. Oto bowiem czeski Jasio – choć wszyscy mówili mu, że to nie ma sensu – tak długo walił głową w mur, aż ten mur rzeczywiście runął, a Jasio potem stał się królem i rządził długich, długich trzynaście lat. (…) Ale nawet z tego za bardzo bym się nie wyśmiewał. W końcu dlaczego nie miałyby być dostrzegane takie happy endy? Czy nie mogły stanowić źródła nadziei dla innych, którzy jeszcze nie doczekali upadku swoich murów?” A serce od razu podpowiada: na przykład dla dzielnych Ukraińców z Euromajdanu albo opozycjonistów rosyjskich.

Życiorysy dysydentów dodają otuchy dzisiejszym i przyszłym nonkonformistom, którzy bez wielkich szans na sukces potrafią podążać drogą nakreśloną własnymi przekonaniami, a nie najwygodniejszymi możliwościami. Inaczej bywa z manifestami dysydentów, które po odbytej walce szybko tracą termin ważności, chowane na cmentarzu poglądów jakim jest historyczne archiwum. Havel wśród dysydentów antykomunistycznych pozostaje tu jednym z bardzo nielicznych wyjątków.

Jak się okazało po jego upadku komunizm potrafił zniewalać także swoich przeciwników. Działo się tak wtedy, gdy zakrywał im cały horyzont myślenia.

„Sądzę, że moim kolegom dysydentom – i mnie także – wystarczała ta filozofia życiowa dysydenta. Havlowi to nie wystarczało” – przyznał niedawno Adam Michnik. W nowe czasy byli dysydenci wchodzili naiwni jak dzieci, które pierwszy raz trafią do sklepu z zabawkami: z wszystkiego co zachodnie, niewidzialna ręka rynku okazała się najbardziej urokliwa. Michnik pisał o Havlu zestawiając go z drugim takim wyjątkiem, czyli Jackiem Kuroniem głównym strategiem polskich dysydentów: „Obaj zachowywali dystans wobec zachodniego modelu demokracji parlamentarnej”.

Havel wychowany w Jana Patočki filozoficznej szkole fenomenologii, będzie wychodził zawsze od sytuacji konkretnego człowieka i dopiero po niej oceniał reżimy polityczne komunistycznego Wschodu i kapitalistycznego Zachodu. A nie po prostu jeden z perspektywy drugiego. Obydwa uznał za dwie wersje tego samego kryzysu cywilizacji. W najważniejszym chyba manifeście antykomunistycznego dysydentyzmu Sile bezsilnych z 1978 roku napisze bardzo zdecydowanie: „Istotnie: nie wydaje się, by tradycyjna demokracja liberalna parlamentarna wskazywała sposób pryncypialnego przeciwstawienia się »samoruchowi« cywilizacji technicznej oraz społeczeństwu industrialnemu i konsumpcyjnemu; również ona ulega im i jest wobec nich bezradna. Jedynie sposób, w jaki manipuluje się człowiekiem, jest nieskończenie subtelniejszy i bardziej wyrafinowany od brutalnych metod systemu posttotalitarnego. Ale cały ten statyczny kompleks skostniałych, w sferze konsumpcji mętnych, a w polityce kierujących się pragmatyzmem masowych partii, opanowanych przez profesjonalny aparat i uwalniających obywateli od jakiejkolwiek konkretnej i osobistej odpowiedzialności; wszystkie te skomplikowane struktury manipulujących z ukrycia i ekspansywnych ognisk akumulacji kapitału; cały ten wszechobecny dyktat konsumpcji, produkcji, reklamy, komercji, konsumpcyjnej kultury oraz zalew informacji – wszystko to, tyle razy już analizowane i opisywane, naprawdę trudno chyba uznać drogę, na której człowiek będzie miał szansę odnaleźć siebie”.

A że nie są to poglądy naiwnego idealisty, który gdy tylko zasiadł na stanowisku prezydenta, zaraz „pogodził się z realiami”, potwierdza wydana w 2006 roku biografia Tylko krótko, proszę. Sam jej tytuł dobrany został przez autora jako znak sprzeciwu wobec głupoty skomercjalizowanych mediów, które wszystko obracają w bezmyślny format błyskawicznego przesyłu banałów. Jakby na poparcie tej tezy, amerykański wydawca zmienił tytuł tej książki na lepiej nadające się do sprzedaży, banalne, choć również potwierdzające baśniowość tej historii: From the Castle and Back.

W państwach postkomunistycznych wiara w wolny rynek nowo narodzonych kapitalistów była tak gorliwa, że nawet ekonomiści Chicago School prezentowali się jak ostrożni idealiści, a teorie Johna Maynarda Keynesa były traktowane jak skompromitowana ekonomia socjalizmu. Havel wspominał: „Jestem wrogiem każdego opętania czy nawiedzenia, bo uważam to za jedno z najniebezpieczniejszych zjawisk społecznych. Jestem więc także przeciwnikiem rynkowego fundamentalizmu i dogmatyzmu, za co „podkwaszeni” (jak nazywam szczególny typ dziennikarzy, ironicznie podśmiewających się ze wszystkiego, co nie jest dostatecznie kapitalistycznej) przykleili mi łatkę lewicowca”. Zauważał uzależnienie świata od narkotyku krótkoterminowego zysku, który na chwilę daje przyjemność, na dłuższą metę jest zagrożeniem dla rozwoju. Krytykował symulowany pluralizm poglądów i towarów: „Ujednolicający i pozbawiony ducha nacisk cywilizacyjny, który wszyscy dziś odczuwamy – z jego kłamliwym sztandarem pozornie nieskończonego wyboru spośród pozornie nieskończonej oferty udającej różnorodność”. Także w polityce, wobec tego postulował poszukiwanie alternatywy dla „zużytych i bardzo technokratycznych partii politycznych” i „dążenie do pozbawienia ich ukrytej, niezauważalnej i wszechobecnej władzy, która zaprzecza samym zasadom demokracji przedstawicielskiej”.

Poważnie natomiast traktował to, co długo uważano za zawracanie głowy w krajach zajętych „doganianiem Zachodu”, czyli wszystkie nowe ruchy społeczne, takie jak feminizm czy alterglobalizm, a o ekologicznym z nadzieją wspomina już w latach 70. Zawsze też uważał miasto i jego rozwój za priorytetowy temat polityczny, co staje się oczywistością dopiero dziś.

Każdy system opiera się na powszechnym konformizmie, co czyni nas wszystkich nie tylko ofiarami, ale przede wszystkimi jego funkcjonariuszami. Możemy zaakceptować otaczającą nas niedoskonałą rzeczywistość albo rzucić jej wyzwanie.

Havel pragnął „rewolucji egzystencjalnej”, tak jak przed nim Masaryk „rewolucji głów i serc” – obaj podobnie nieufni wobec instytucji i ufni w siłę bezsilnych. Havel dowiódł, że istnieje nie tylko w bajkach.

Tekst ukazuje się równolegle w międzynarodowym wydaniu dziennika „The New York Times”, a także na stronie nytimes.com.

Polecamy:

Václav Havel, Letnie rozmyślania (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2013)


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij