Obawy dotyczące uchodźców są efektem podsycania lęku, swoistej nagonki medialnej i politycznej.
Od stycznia do maja tego roku, tylko drogą morską, dotarło do Europy ponad 204 tysiące osób, przybywając do Włoch, Grecji, Hiszpanii oraz na Cypr. Podczas podróży do Europy, na morzu zginęły 2443 osoby. Przed utonięciem uratowano 47600 mężczyzn, kobiet i dzieci.
Pod koniec maja zatonęła drewniana łódź, na pokładzie której było 550 osób. Holowała ją większą łódź przemytników. Po kilku godzinach podróży, łódź zaczęła nabierać wodę. „Na łodzi było wiele kobiet i chłopców – opowiadał pracownikom Międzynarodowej Organizacji do Spraw Migracji młody Erytrejczyk, Stefanos. – Nabieraliśmy wodę, ale mieliśmy pompę, dzięki której wypompowywaliśmy ją za burtę. Kiedy skończyło się paliwo, poprosiliśmy kapitana pierwszej łodzi o więcej, ale odmówił. Wówczas nie było już nic więcej do zrobienia. Wszędzie była woda i powoli zaczynaliśmy tonąć”. Kapitan odciął linę holowniczą, łódź nabrała wody i w końcu przewróciła się. Na pokładzie było wielu migrantów z Erytrei, jak również z Etiopii i Sudanu. Ocalało 87 osób.
Według danych Międzynarodowej Organizacji do Spraw Migracji, w 2015 r., drogą morską dotarło do Europy ponad 1 milion osób, a około 34900 osób drogą lądową. W ubiegłym roku, w Polsce, wniosek o ochronę złożyły w większości osoby z Rosji (64,8 procent), Ukrainy, Tadżykistanu, Gruzji, Syrii (2,4 procent) oraz z Armenii.
***
Marcin Gerwin: Propozycja przyjęcia uchodźców z Syrii budzi w Polsce wiele obaw. Czy jest możliwe, aby przybywający tu muzułmanie dobrze się zintegrowali z polskim społeczeństwem?
Piotr Bystranin: Myślę, że religia nie ma tu dużego znaczenia. Obawy dotyczące muzułmanów nie wynikają z wiedzy na temat predyspozycji tej grupy religijnej do integracji, lecz są wynikiem nagonki medialnej i politycznej. Jest to tym straszniejsze, że jedną z bardziej prześladowanych grup na terenach opanowanych przez ISIS są szyici, którzy mogą być tam gorzej traktowani niż chrześcijanie. Bliskość religijna sprzyja skutecznej integracji, jednak nie jest to czynnik decydujący. W Polsce od lat żyją muzułmanie, którzy przyjechali tu jako imigranci lub uchodźcy, na przykład z Czeczeni. Mamy też mniejszość tatarską. Religia nie stanowiła tu żadnego problemu.
Jak sobie radzą w Polsce uchodźcy, którzy są muzułmanami?
Tu zupełnie nie chodzi o religię. Religia jest tylko jednym z elementów środowiska kulturowego, w którym się ludzie wychowują. Co do zasady szybciej w Polsce integrują się osoby, które nie wyróżniają się wyglądem i które znają jakiś język słowiański, przez co szybciej uczą się języka polskiego. Są jednak inne istotne czynniki utrudniające integrację, w tym doświadczenia traumatyczne i nastawienie społeczne. Szacuje się, że przez ostatnie 12 lat do Polski przyjechało około 90 tysięcy uchodźców z Czeczenii, z czego większość wyjechała nie ze względu na trudności w integracji wynikające z religii, ale przez zagrożenie ubóstwem i bezdomnością, wynikające z wadliwego systemu integracji.
Uchodźcom wyznającym islam oraz w ogóle osobom z bliskiego wschodu, trudniej jest się obecnie integrować w Polsce, jednak nie ze względu na różnice kulturowe czy religijne. Problemem są powszechne uprzedzenia wobec muzułmanów i uchodźców oraz coraz częstsze akty agresji motywowanej religijnie lub etniczne, jak chociażby ostatnie napaści na młodą Czeczenkę w Łomży i na młodą Egipcjankę w Łodzi. Z Syrii uciekają przed wojną zarówno muzułmanie, jak i chrześcijanie czy jazydzi. W codziennych trudnościach większą rolę od religii odgrywają inne różnice kulturowe.
Jakie?
Na Bliskim Wschodzie są inne relacje międzyludzkie czy rodzinne. Ludzie żyją bliżej siebie, rodziny są bardziej wielopokoleniowe i ludzie utrzymują stały kontakt z większą liczbą członków rodziny niż na przykład w Polsce. Sprawia to, że osobom z tych krajów może brakować w Polsce kontaktów z innymi ludźmi, bo przywykli do tego, że są one intensywniejsze niż w Polsce. Kultura biurokratyczna jest też inna i to częściej bywa problemem, ponieważ konieczne jest zrozumienie tego, jak w Polsce działają urzędy itp.
Jednakże głównym problemem z integracją uchodźców w Polsce, który można było obserwować przez ostatnie 15 lat, była nieskuteczna polityka państwa i nieskuteczne programy integracyjne.
Nie sposób jest wdrożyć człowieka, który uciekł przed wojną i tym całym koszmarem, a do tego jest z innej kultury i nie zna języka, do życia w Polsce w ciągu jednego roku, w taki sposób, aby był on stuprocentowo samodzielny. A programy integracyjne w Polsce trwają jeden rok, pomimo tego, że nauka języka polskiego dla osoby, która nie miała żadnego kontaktu z jakimś językiem słowiańskim, to dwa lata lub dłużej.
W związku z tym, że wobec tych osób stawiane są nierealne oczekiwania, większość uchodźców jest zagrożona ubóstwem i bezdomnością. Dlatego tak wielu uchodźców z Polski wyjeżdżało i wyjeżdża. Mówi się, że Polska jest traktowana jako kraj tranzytowy. Dzieje się tak między innymi na skutek pewnego rodzaju samospełniającego się proroctwa.
Zakładamy, że oni wyjadą, więc nie staramy się ich zintegrować, a wtedy oni wyjeżdżają.
Co jest zatem potrzebne do tego, by integracja się udała?
Odpowiedź na to pytanie jest obecnie trudniejsza niż rok temu, gdyż do problemów systemowych doszła jeszcze fala nienawiści i uprzedzeń wobec uchodźców i muzułmanów, którą dodatkowo podsyca wielu polityków i większość mediów. Aby integracja w Polsce była możliwa, trzeba zreformować programy integracyjne – powinny być dłuższe, elastyczne, czyli dopasowane do potrzeb i możliwości danej rodziny, zindywidualizowane. Niezbędna jest intensywna nauka języka polskiego. Potrzebne jest także więcej środków dla osób, które mają je realizować, czyli opiekować się uchodźcami. W tym momencie jest często tak, jak w Warszawie, że na jednego pracownika socjalnego przypada trzydzieści rodzin lub więcej. Jest nierealne, by jedna osoba zajmowała się tak dużą grupą ludzi i skutecznie wspierała ich integrację. Standard brytyjski to od trzech do pięciu rodzin. Dążmy chociaż do mniej niż dziesięciu rodzin.
Do tego potrzebna jest zmiana procedury ubiegania się o status uchodźcy. W Polsce zakładamy jak największą kontrolę osób, które do nas przyjechały. Uznajemy, że taka osoba kłamie i jest potencjalnym zagrożeniem, w związku z czym trwa to wszystko bardzo długo. Na przykład dwa lata. Na skutego tego uchodźcy, nie wiedząc, czy będą tutaj mogli zostać czy nie, żyją w zawieszeniu. Popadają przez to nieraz w wyuczoną bezradność czy w depresję. Zupełnie inaczej wygląda to w Australii czy w Niemczech, gdzie zakłada się, że należy jak najszybciej wydać decyzję o statusie uchodźcy, by dana osoba mogła jak najszybciej zacząć pracę i stabilizować sobie życie w danym kraju. Polski system jest tego zupełną odwrotnością. Ten długi okres ma wpływ na motywację ludzi oraz odbija się na pomocy psychologicznej, ponieważ trudno jest pomagać komuś wyjść z traumy wojennej, jeżeli ta osoba nie ma bezpiecznych warunków do życia. A tak długo, jak długo trwa procedura i nie ma pewności, co z daną osobą będzie, to tych bezpiecznych warunków nie ma. Procedura powinna być więc krótsza. Powinno się także zapewniać pomoc psychologiczną w tym zlecaną przez instytucje państwowe, ale wykonywaną przez organizacje pozarządowe tak, by psycholog lub psychoterapeuta był możliwie niezależny.
Czy uchodźcy, którzy przyjechali do Polski, znajdują tu pracę?
Tak. Jednak jest to często praca na czarno i zwykle poniżej poziomu ich kwalifikacji. Jest to więc niewykorzystany potencjał. Zdarza się, że specjaliści wykonują jakieś podstawowe prace, chociaż osób, o ich specjalizacji, brakuje na naszym rynku pracy.
Co można zrobić, by zmienić stosunek społeczeństwa w Polsce do przyjmowania uchodźców?
Bardzo ważna jest edukacja, ale rozumiana nie jako kampania billboardowa, w ramach której będziemy pokazywać, że uchodźcy są super, lecz jako edukacja na temat różnorodności kulturowej i tego, kim są uchodźcy, w tym jako stały element programów nauczania w szkołach. Chodzi również o to, by pokazywać, że społeczeństwo, które jest różnorodne, ma większy potencjał rozwojowy. Myślę jednak, że przy obecnym rządzie jest to nierealne.
Istotne jest także to, co robią i mówią politycy. Poczynania poprzedniego rządu były bardzo niezdecydowane, nastawione na to, by Polaków uspokajać, że nic im się nie stanie, że zadba się o ich bezpieczeństwo.
A jeżeli mówi się ludziom „zadbamy o wasze bezpieczeństwo”, to oznacza to, że jest jakieś zagrożenie.
Było bardzo wiele komunikatów, wypowiedzianych nie wprost, które sprawiły, że ludzie zaczęli się bać. Byłoby inaczej, gdyby powiedziono, że w Syrii jest wojna, więc przed nią ludzie uciekają. Uciekają przed tymi samymi terrorystami, których i my się obawiamy, więc trzeba im pomóc, bo jest to po prostu ludzkie. Że 2 tysiące uchodźców (pierwotna proponowana Polsce liczba osób) na państwo, które liczy ponad 38 milionów obywateli, to jest coś niewspółmiernego, więc powinniśmy przyjąć 20 tysięcy osób. Wówczas odbiór tego w społeczeństwie zapewne byłby inny. Moim zdaniem, w takich sytuacjach rząd powinien robić, co jest ludzkie i etyczne. Tymczasem wykorzystano uchodźców do gry politycznej, a obecny rząd tylko podsyca lęki.
Pojawiają się obawy, że wśród uchodźców, którzy mieliby przyjechać do Polski z Syrii, mogliby się znaleźć terroryści.
Przede wszystkim, jeżeli ktoś chce zrobić zamach w Europie, to łatwiej jest tu przyjechać na wizie, niż nielegalnie, przez zieloną granicę, lub udając uchodźcę. Jest to szybsze i bardziej bezpieczne, gdyż osoby, które ubiegają się o status uchodźcy podlegają ścisłej kontroli przez wiele służb, a osoby, które przyjeżdżają na wizie, kontroluje się słabiej. Organizacje terrorystyczne dysponują takimi środkami, że bez problemu mogą dostarczyć tutaj kogoś legalnie. Nie trzeba go przemycać. Jeżeli natomiast chodzi o zagrożenie terroryzmem, to niemieckie służby specjalne upatrują go głównie w uchodźcach, imigrantach, którzy przyjechali jako dzieci, lub osobach, które urodziły się już w Niemczech, a ze względu na zagrożenie marginalizacją popadają w kontakty ze środowiskami przestępczymi lub terrorystycznymi. Jeżeli bowiem nie mają żadnych perspektyw, są dyskryminowani i nie czują się częścią społeczeństwa, wówczas są bardziej podatni na rekrutację, na przykład przez organizacje terrorystyczne.
Są to te same mechanizmy psychologiczne, które sprawiają, że młodzi Polacy, którzy czują, że są bez perspektyw życiowych, że są odrzucani przez społeczeństwo, są łatwo rekrutowani przez organizacje przestępcze. Większym zagrożeniem od nowo przybyłych uchodźców może być więc ktoś, kto się w Europie urodził, lecz jest marginalizowany i nie ma przed sobą szans życiowych. Dlatego Niemcy stawiają na integrację i przeciwdziałanie dyskryminacji. Natomiast w Polsce stawia się na uszczelnianie granic i kontrole. Poza tym zarówno w polskim systemie przyjmowania uchodźców, jak i wielu innych, są mechanizmy, które pozwalają deportować osobę, która wspiera działalność terrorystyczną, pomimo tego, że wcześniej przyznano jej status uchodźcy.
W jakich państwach integracja uchodźców wyszła dobrze?
Na pewno skuteczny jest model kanadyjski. Mają dobry program integracji nie tylko uchodźców, lecz także imigrantów. Podchodzą do tego w ten sposób, że imigranci i uchodźcy to dla nich wartość. Wiedzą, że jeżeli jakąś rodzinę się skutecznie zintegruje i wprowadzi się ją na rynek pracy, a te osoby nie będą dyskryminowane, to będą mogły dać społeczeństwu więcej, niż jeżeli będą marginalizowane. Ma to również wpływ na dzieci. Jeżeli rodzina ma odpowiednie wsparcie, wówczas dzieci mają szansę na dobrą edukację i szanse na rynku pracy, to jako dorośli będą wspierali rozwój społeczeństwa i gospodarki. Jeżeli natomiast będą marginalizowane, to z jednej takiej rodziny za jakiś czas zrobi się nam kilka rodzin zmarginalizowanych, i tak naprawdę klientów pomocy społecznej.
Skuteczne są również modele w Niemczech czy w Skandynawii, jednak obecnie są one przeciążone. System niemiecki był przygotowany na 200 tysięcy osób starających się rocznie o status uchodźcy, a ostatnio zjawiło się ich tam 800 tysięcy. W takiej sytuacji, oczywiście, ten system nie działa tak, jak działał wcześniej. Jest niewydolny i dzieje się tam wiele niedobrych rzeczy, co wynika z tego, że Niemcy przyjęli tak dużą liczbę uchodźców. Podobnie jest w krajach skandynawskich.
Problemy pojawiły się na przykład w Szwecji.
Wynika to pośrednio z braku solidarności w Europie, z tego, że są państwa takie, jak Polska, które nie chcą przyjąć nawet kilku tysięcy osób, przez co inne państwa są przeciążone. Jednakże w wielu krajach w tym w Szwecji popełniono błąd, polegający na nieustaleniu jasnych reguł, do jakich mają dostosować się nowi mieszkańcy. Przesadzano również z poprawnością polityczną w publicznej dyskusji, nie zajmując się realnymi trudnościami w integracji.
Najnowsza propozycja unijna to przyjęcie przez Polskę 7 tysięcy osób, na przestrzeni dwóch lat. Czy Polska jest na to przygotowana?
Polska zarówno jest, jak i nie jest na to gotowa. Rocznie do Polski przyjeżdża średnio 10-15 tysięcy uchodźców. Dzieje się to bez żadnych programów relokacyjnych, od bardzo wielu lat. W 2013 r. przyjechało do Polski ponad 15 tysięcy uchodźców i nikt nie robił z tego powodu afery. Już teraz mamy w Polsce wiele doświadczeń, z których możemy korzystać. Jest wiele organizacji pozarządowych, które działają na tym polu. Jednak rząd musiałby chcieć się od nich uczyć i zmieniać swoje procedury, gdy na przykład organizacje mówią, że coś jest nieskuteczne i marnowane są wysiłki i publiczne pieniądze. Samorządy już zaczęły się uczyć, przykładem jest tu Gdańsk, Warszawa czy Lublin oraz kilka innych miast. Natomiast zarówno poprzedni, jak i obecny rząd pozostają na to głuche.
Tu liczą się tylko chęci. Rząd musi chcieć być gotowy. Jeżeli Polska chciałaby być gotowa na przyjęcie uchodźców, to mogłaby być.
Tymczasem obecny rząd w bardzo poważnym stopniu ogranicza finansowanie organizacjom pozarządowym działającym na rzecz uchodźców, o wiele bardziej niż Węgry, które również są krytykowane za politykę wobec organizacji pozarządowych czy uchodźców. Jest więc duże ryzyko, że wielu specjalistów przejdzie do innej branży, że ileś organizacji przestanie funkcjonować. Oczywiście, organizacja, która ma w nazwie „pozarządowa”, powinna działać bez względu na to, jaki jest aktualny rząd. I staramy się to robić, na tyle, na ile możemy. Jednak wsparcie ze strony rządu jest istotne i potrzebne. A w tym przypadku dotyczy to środków unijnych, które są blokowane, i nie wydaje się ich niemal w ogóle, choć potrzeby i wyzwania są ogromne.
***
Piotr Bystrianin – psycholog międzykulturowy i trener antydyskryminacyjny, laureat nagrody Społecznik Roku 2014. Prezes Fundacji Ocalenie.
Dziś, 20 czerwca, obchodzimy Światowy Dzień Uchodźcy. Z tej okazji w całej Polsce odbędzie się wiele wydarzeń: wykłady, pokazy filmów, debaty, warsztaty, koncerty i wystawy. Więcej informacji na uchodzcy.info
**Dziennik Opinii nr 172/2016 (1372)