Disco polo przez lata w niektórych kręgach traktowane było po macoszemu; jako małowartościowy wytwór kultury masowej. Sięgający po ten gatunek kolektyw Polonia Disco traktuje go – jak przyznają jego przedstawiciele – z czułością i szacunkiem.
Członkowie polskich niezależnych zespołów muzycznych kultywują tradycję nienawidzonego i uwielbianego jednocześnie rodzimego disco polo. Czy można postawić im zarzuty o chłopomanię? Kolektyw Polonia Disco muzykę chodnikową traktuje – jak przyznają jego przedstawiciele – z czułością i szacunkiem.
Na scenie osób jest kilka, czasem dużo więcej. Niektórzy fałszują, niektórzy tańczą – każdy robi to tak, jak potrafi. Ważne, by czuć się swobodnie i po prostu się bawić. „U nas nie ma beki, to jedna z niewielu obowiązujących tu zasad” – powiedział Szymon Lechowicz, inicjator projektu i członek m.in. zespołu Sorja Morja.
Trudno wyobrazić sobie, że inna współczesna grupa disco polo zostaje zaproszona do Katowic, by wystąpić na OFF Festivalu. Nawet jeśli w tym roku line-up imprezy po raz pierwszy w historii zasilił mainstreamowy polski raper Bedoes, w tym samym czasie na osobnej scenie odbywał się koncert Dziarmy, a uznawane przez niektórych za prekursorów disco polo Papa Dance powróciło po latach, by zagrać materiał z albumu Poniżej krytyki (1986).
Obecność zespołu, który w latach 80. przeniósł na polski grunt popularny w Europie synth pop i new romantic, wzbudziła kontrowersje. Twórczość Papa Dance nadal wielu wydaje się kiczowata, choć współcześnie docenia się także to, jaki wpływ miała na rozwój muzyki popularnej w Polsce – albumy Papa Dance (1985) i Poniżej krytyki znalazły się chociażby w zestawieniu najlepszych polskich płyt XX wieku niezależnego, opiniotwórczego portalu Porcys. Założyciel OFF Festivalu Artur Rojek wyjaśnił, że celem imprezy jest nie tylko przybliżanie nowych alternatywnych artystów, ale także odkrywanie na nowo tych, którzy wyznaczyli kierunek następnym.
Gdzie w tym wszystkim jest Polonia Disco? Kolektyw, jak poinformowali w opisie organizatorzy festiwalu, pisze alternatywną historię disco polo, w podwójnym tego słowa znaczeniu. I – co brzmi wymownie – piosenki tworzy tak dobre, że nie powinnyśmy ich ignorować.
Disco polo przez lata w niektórych kręgach traktowane było po macoszemu; jako małowartościowy wytwór kultury masowej. Jeśli dziennikarze poświęcali uwagę nieskomplikowanym piosenkom Bayer Fulla, Milano, Fanatic czy Toledo o miłości czy zabawie, chwytającym za serce, kojarzącym się z beztroską i utrzymanym w kiczowatej estetyce, to raczej pisali o niej z wyższością. Muzyka chodnikowa nie była też opisywana ani analizowana, mimo że od lat 90. pozostawała stałym elementem polskiej popkultury.
czytaj także
Nawet jeśli na początku tego wieku promujący Polsat zdjął z anteny popularne programy Disco Relax i Disco Polo Live (od ponad dziesięciu lat emitowane z powrotem, na kanale Polo TV) z powodu spadku ich popularności, koniec disco polo nigdy nie nastąpił. Muzyka ta powróciła do mediów w dużym stopniu za sprawą Jacka Kurskiego i Telewizji Publicznej, gdy władzę w Polsce przejęło Prawo i Sprawiedliwość, oraz dzięki symbolicznemu dla nowej fali disco polo utworowi Ona tańczy dla mnie zespołu Weekend (2012), który stał się pierwszą polską piosenką na liście 100 najpopularniejszych filmów na YouTubie.
Gatunek naturalnie ewoluował i stał się mniej amatorski niż w latach 90. A tego, że nadal ma się dobrze, dowiodły także przeprowadzone niedawno kolejne badania opinii społecznej. Cztery lata temu CBOS podało, że zgodnie z ich najnowszym raportem disco polo jest drugim najchętniej słuchanym przez Polaków gatunkiem muzycznym, zaraz po „popie, muzyce rozrywkowej, popularnych przebojach i znanych piosenkach”.
Wyniki badań były zbliżone do tych z 1996 roku – odsetek osób, które lubią ten gatunek, zmalał w niewielkim stopniu – z 69 do 63 proc. Ci, którzy mówią o nim pozytywnie, doceniają jego rytmiczność, prostotę i to, że utwory łatwo wpadają w ucho. Natomiast dla osób, które deklarują, że nie lubią disco polo, cechy te świadczą o małej wartości artystycznej. Minusem jest też dla nich monotonia i jednostajność tej muzyki oraz to, że piosenki są do siebie podobne.
Listening to the old tycho album.
— JasonMC (@Jasoncalacanis) July 15, 2006
Dopiero niedawno zaczęto doceniać aspekt socjologiczny disco polo – to, ile mówi ono o Polsce okresu transformacji. Na rynku pojawiły się też poświęcone mu książki takie jak Polski Bajer. Disco polo i lata 90. Moniki Borys (2019) czy Nikt nie słucha Judyty Sierakowskiej (2019). Pierwsza z wymienionych autorek przygląda się tej muzyce z kulturoznawczej perspektywy i opowiada jej historię, osadzając w społecznym i kulturowym kontekście. Druga natomiast robi to w zbiorze reportaży.
Jeszcze kilka lat wcześniej o fenomenie i „renesansie” disco polo w XXI wieku z charakterystyczną dla siebie ironią pisała Dorota Masłowska. Tekst ukazał się w zbiorze felietonów pisarki Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu (2017), i to mniej więcej w tym czasie pojawiła się Polonia Disco. Projekt artystyczny, który pozwala odkryć naszą rodzimą muzykę na nowo i cieszyć się nią bez skrępowania.
czytaj także
Napędzana zajawką działalność i twórczość Polonii Disco jest ciekawa nie tylko dlatego, że czerpie inspiracje z disco polo lat 90., które cechowała określona pstrokata stylistyka i amatorska forma, ale także ze względu na sposób pracy nad utworami. Kolektyw tworzą m.in. członkowie zespołów Sorja Morja, Enchanted Hunters, Wczasy czy Wilga oraz muzycy amatorzy. Ilu jest ich dokładnie? Na to pytanie nie potrafią odpowiedzieć nawet sami twórcy. Bo do Warszawskiej Szkoły Polonii Disco zapisać może się każdy, zwłaszcza jeśli zna obsługę podstawowych programów do obróbki muzyki.
Warsztaty odbywają się w domu jednorodzinnym na obrzeżach Warszawy. Uczestnicy dzielą się na grupy, a każdy z zespołów o nowej, oryginalnej nazwie, pracuje w innym pomieszczeniu. Metodą losową w stylu Oblique Strategies, którą pół wieku temu wymyślili Brian Eno i Peter Schmidt, by pomóc artystom przezwyciężyć blokadę twórczą, wybierają także scenerię oraz tzw. klimacik. To hasła, które wyznaczają muzykom kierunek i decydują o tym, jaką piosenkę nagrają. Na jej stworzenie mają niecały dzień.
W 2017 roku Szymon Lechowicz ogłosił, że wraz z członkiniami duetu Enchanted Hunters, Małgorzatą Penkallą i Magdaleną Gajdzicą, a także współpracującym z nimi Mateuszem Dankiem będą prowadzili warsztaty z pisania piosenek disco polo. „Interesuje nas disco polo inspirowane italo disco/synth popem i bez grubej beki, seksizmu, maczyzmu, może jak się uda to z jakimś potencjałem eksperymentalnym/krytycznym” – brzmiał fragment ogłoszenia.
Kilka lat później, w lipcu 2021 roku, ukazała się pierwsza i jedyna jak na razie składanka „Polonia Disco Greatest Hit vol. 1”. Znalazło się na niej 18 utworów. Wśród nich m.in. piosenki Anekumena zespołu Promis, Golfik zespołu Spiner czy Na Rollercoasterze zespołu Vampix, które w nieoczywisty sposób podejmują tematy uczuć, randkowania, zabawy. Jak na przykład w pierwszej z wymienionych, w której pojawia się – pozornie banalny – motyw podróży („Twoje życie to znane podróże/Każdej „hey baby” mówisz/Na każdą się kusisz […] Jestem twoją anekumeną/Dzikim pustkowiem, płomienną weną”).
Żale niezalu czy szansa na przyszłość? O kondycji branży muzycznej w Polsce po pandemii
czytaj także
„Nie traktujemy tego gatunku zbyt literalnie, ale odbieramy go jako mieszankę wolności, poczucia humoru, miłości, erotyki, a także taneczności i kampu” – powiedział Szymon Lechowicz Bartoszowi Chmielewskiemu. Autor artykułu, który ukazał się na łamach Dwutygodnika, stwierdził natomiast, że „Słowa te znajdują odbicie w kompozycjach i tekstach, które na ogół zręcznie omijają discopolowy banał”. Utwory takie jak Na Rollercoasterze. o zabawie w parku rozrywki – a może raczej o romantycznym uniesieniu – rzeczywiście są ciekawe ze względu na wielopoziomowość i grę konwencją. „To już dziś, to już dziś, to już dziś jest ten dzień/Nie wiem już sama czy wciąż tego chcę/Ta myśl niespokojna chodzi za mną jak cień: Czy to się skończy dobrze, czy źle?” – brzmi druga zwrotka piosenki.
Rozmowa o ewolucji muzyki chodnikowej, w tym o jej kampowej, czułej alternatywie, wydaje się jednak o tyle problematyczna, że oba nurty powiązane są z określonymi grupami społecznymi, o różnym poziomie wykształcenia. Łatwo disco polo traktować protekcjonalnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę polityczny aspekt i jego flirt z Telewizją Publiczną. Członkom i członkiniom Polonii Disco chyba udaje się w tę pułapkę nie wpadać. Pytanie tylko, czy nam, odbiorcom, też?
**
Klementyna Szczuka – dziennikarka i kulturoznawczyni. Publikowała m.in. w soulbowl.pl i newonce.net. Obecnie współpracuje z Vogue.pl