Kraj

Jutro należy do nich

Gosia z Warszawy wstąpiła do PiS, bo zafascynował ją Andrzej Duda. Karol z Wrocławia ufa prezesowi i partii. Magdalena z Bielska-Białej dla Dobrej Zmiany wstaje o czwartej rano. Reportaż Dawida Krawczyka o dwudziestolatkach z PiS.

Finisz kampanii prezydenckiej, końcówka maja 2015. „Polska może być państwem przyjaznym dla swoich obywateli, może być państwem, w którym ludzie są sobie życzliwi, może być państwem, w którym ludzie mogą żyć spokojnie i nie muszą się martwić” – mówi z telewizora Andrzej Duda, europoseł, kandydat na prezydenta RP. W tle przebitki z kampanijnego szlaku: Dudabus, tłumy młodych ludzi szczerze podekscytowanych bliskością kandydata Prawa i Sprawiedliwości.

Gdy Duda wiwatuje podczas wieczoru wyborczego po pierwszej turze, na scenie nie ma z nim Jarosława Kaczyńskiego ani szefowej sztabu Beaty Szydło. Jest rodzina i młodzież w T-shirtach z podobizną kandydata. Średnia wieku na scenie dużo bliższa Kindze Dudzie niż jej rodzicom. „Musimy skupić się na tym, kogo wybierzemy w niedzielę. Ja będę stawiała na uczciwość i dobre serce, bo taki właśnie jest mój tata” – ostatnie słowa przed ciszą wyborczą należą do córki przyszłego prezydenta. Fruwają balony i konfetti. Ręce uniesione w geście wiktorii.

***

Gosia Żuk: Nie wybaczę Komorowskiemu zablokowania ekshumacji

W mieszkaniu na warszawskiej Ochocie szesnastoletnia Gosia Żuk siedzi razem z mamą na kanapie i ogląda spot Andrzeja Dudy: „Mamo, też chcę tam stać, razem z nimi. Chcę się z nim spotkać!”. – Tak to zapamiętałam – mówi mi trzy lata później. Wróciła właśnie z wakacji w Hiszpanii. Jest tegoroczną maturzystką i kiedy spotykamy się w kawiarni Pochwała Niekonsekwencji na Grójeckiej w Warszawie, jej myśli krążą głównie wokół wyników matury, które ma poznać w nocy. – Wcześniej nie wiedziałam nic o młodzieżówkach. To znaczy wiedziałam, że są partie, ale do nich można wstąpić po ukończeniu 18 lat – opowiada. Podczas kampanii Dudy brakowało jej jeszcze dwóch. – Ale kiedy zobaczyłam te wszystkie młode osoby stojące za Andrzejem Dudą, zaczęłam szukać, kim oni są. I co mogę zrobić, żeby stać tam razem z nimi.

Napisała do partyjnej centrali. W czwartek po wyborach kurz po batalii o prezydenturę jeszcze nie zdążył opaść, a Gosia rozpoczynała swoje pierwsze spotkanie w Forum Młodych PiS. Kiedy jednak dopytuję, czy Andrzej Duda zauroczył ją bardziej niż Prawo i Sprawiedliwość, bez wahania odpowiada, że od początku to partia była dla niej ważniejsza. – Postać prezydenta miała na mnie wpływ, na pewno, ale moje pierwsze zainteresowanie polityką to kampania samorządowa w 2014 roku. Śledziłam dokładnie wszystko, znałam na pamięć sondaże i wyniki.

Opublikowany przez Gosia Żuk Piątek, 15 maja 2015

 

Wybory samorządowe decydują o stanowiskach na lokalnym politycznym podwórku, ale są też dobrym wskaźnikiem dla nadchodzących starć na arenie ogólnokrajowej. W 2014 roku PiS wygrał w skali całego kraju – o setne procentów, ale wygrał (Wynki w wyborach do sejmików wojewódzkich: PiS – 26,89; PO – 26,29). Młodzież Prawa i Sprawiedliwości w każdej następnej rozmowie będzie mnie poprawiać, że to wtedy tak naprawdę zaczął się marsz PiS-u po władzę – a nie dopiero po zwycięstwie nad Bronisławem Komorowskim.

W liceum Gosia wyróżniała się ze swoimi poglądami: – Poszłam do jednej z bardziej lewicowych szkół w Warszawie, Cervantesa. Nie miałam dużo konfliktów w dyskusjach o sprawach gospodarczych. Jestem wielką zwolenniczką socjalnych reform PiS. Spieraliśmy się raczej o sprawy światopoglądowe.

– Na przykład?

– Na przykład o aborcję – odpowiada bez wahania.

Rozmawiamy w poniedziałek, 2 lipca, wieczorem pod Sejmem odbędzie się kolejny protest pro-choice. Do prac legislacyjnych ma wrócić projekt „Zatrzymaj aborcję” ograniczający możliwości legalnego przerywania ciąży. Gosia nie wybiera się jednak pod Sejm, umówiła się ze swoim chłopakiem, również z FM PiS, że pójdą na ursynowskie spotkanie z Patrykiem Jakim.

– Jak był pierwszy Czarny Marsz, byłam jedyną osobą ze swojej klasy, która przyszła do szkoły. Pan od historii się na mnie spojrzał i nie wiedział, co zrobić. Więc ja mu na to: „Proszę pana, ja się nauczyłam, ja mogę odpowiadać, ja się nawet mogę zgłosić na ochotnika, ja pracę domową też mam odrobioną” – opowiada, nie ukrywając dumy. – Dostałam piątkę z odpowiedzi, plusa z pracy domowej, a pan od historii chodził po pokoju nauczycielskim przez kilka przerw i opowiadał o mnie.

– To jakbyś chciała, żeby wyglądało w Polsce prawo aborcyjne?

– Szczerze, to nie jestem zwolenniczką tego projektu. Uważam, że nie należy zmieniać kompromisu. Po prostu obawiałabym się przechylenia szali na drugą stronę. Tak, kompromis jest w obecnej sytuacji najbezpieczniejszym wyjściem – zbija mnie z tropu młoda działaczka PiS.

– A wyobraźmy sobie, że jesteś polityczką…

– Proszę, dajmy spokój z „polityczką”. Pani polityk, jeśli już.

– Dobrze, czy pani polityk Małgorzata Żuk zagłosowałaby za projektem „Zatrzymaj aborcję”, gdyby wiedziała, że w konsekwencji nie pociągnie to za sobą liberalizacji ustawy aborcyjnej?

– Myślę, że nie – zaskakuje mnie znowu Gosia, ale zaraz dodaje, że jednak należałoby sensownie poddać pod dyskusję to, jakie wady płodu umożliwiają legalną aborcję.

Kiedy pytam, czy pochwaliłaby za coś rządy poprzedników, to długo się zastanawia, ale ostatecznie nie dostaję żadnej odpowiedzi. O co ma żal do Platformy? O edukację i politykę historyczną. Sześciolatki nie powinny chodzić jeszcze do szkoły, gimnazjum to same problemy. – Pierwszą klasę przesiedziałam, patrząc się w ścianę. Program przerobiony już w podstawówce. Pierwszy rok przychodzisz, poznajesz wszystkich, drugi rok coś tam zrobisz, a trzeci to już skupienie nad egzaminami, bo to one decydują o dostaniu się do liceów. Po co przerywać ciągłość edukacji? – pyta Gosia i dodaje: – Znam ludzi, którzy przyszli z podstawówki, mając świetne oceny, wzorowe sprawowanie, a wychodzili z gimnazjum, pijąc i paląc.

A co z tą polityką historyczną? W końcu to Bronisław Komorowski ustanowił Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Dlaczego w takim razie młoda patriotka, wrzucająca do sieci zdjęcia w koszulce z majorem Łupaszką, nie jest fanką byłego prezydenta?

Opublikowany przez Gosia Żuk Wtorek, 2 sierpnia 2016

 

– Nie słowa, a czyny świadczą o człowieku – poważnieje działaczka PiS. – Prezydent Komorowski zablokował ekshumacje na Łączce i to był jasny znak, co on naprawdę sądzi. Prawo do godnego pochówku powinien mieć każdy. Tam prawdopodobnie były szczątki Witolda Pileckiego, Augusta Fieldorfa „Nila”, osób, które są dla nas dzisiaj ikonami.

Prezydent Komorowski w czerwcu 2015 roku podpisał ustawę, która miała umożliwić dokończenie ekshumacji na „Łączce”, czyli kwaterze Ł i ŁII cmentarza na wojskowych Powązkach. Według krytyków nowelizacja ustawy była jednak tylko zasłoną dymną – zgodnie z nowym prawem na ekshumację musiały wyrazić zgodę rodziny zmarłych pochowanych w grobach znajdujących się nad zbiorową mogiłą. Gosia uważa, że rodziny tych „na górze” nie chciały tego, bo były powiązane z systemem komunistycznym. Nie wybaczy tego prezydentowi Komorowskiemu.

Obchody ważnych wydarzeń historycznych to spora część aktywności Gosi. 1 sierpnia jest na placu Piłsudskiego i śpiewa „zakazane piosenki”, 13 grudnia trzyma wielką flagę Polski, idąc w marszu ulicami Warszawy. Dziesiątego dnia każdego miesiąca przychodziła pod Pałac Prezydencki. – Przez trzy lata łatwiej było mi policzyć, ile razy nie byłam na miesięcznicy, niż na odwrót – powiedziała dziennikarzowi Wirtualnej Polski kilka dni przed ósmą rocznicą katastrofy smoleńskiej.

Pomnik na placu Piłsudskiego odsłaniała własnoręcznie. – Wstałam rano, pojechałam na Krakowskie Przedmieście ustawiać znicze. Później poleciałam do szkoły napisać sprawdzian z matematyki. Napisałam najszybciej, jak mogłam i już byłam na Powązkach – opowiada.

Kiedy prezydencki tupolew runął przed lotniskiem w Smoleńsku, Gosia miała 12 lat. W jej domu sporo się rozmawiało o katastrofie. – Nikt u mnie w rodzinie nie powiedział, że to jest zamach – zastrzega i zaraz dodaje: – Ale mama powiedziała, że jej do końca życia będzie się wydawało nieprawdopodobne, że leci prezydent, który nie był najprzychylniej nastawiony do Moskwy, i rozbija się pośrodku niczego. Nikt jej nie przekona, że to był czysty przypadek.

Fot. Jakub Szafrański

Podczas odsłonięcia pomnika smoleńskiego była tak przejęta, że musiała wrócić po ceremonii, żeby obejrzeć monument w spokoju. Podobnie jak młoda działaczka PiS byłem w tym dniu najpierw w kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu na mszy w intencji ofiar katastrofy, później na Powązkach, a dzięki plakietce podarowanej mi przez panią z klubu „Gazety Polskiej” mogłem obejrzeć odsłonięcie pomnika razem z ludźmi na placu Piłsudskiego. Słyszałem tam pojednawcze przemówienie prezydenta Dudy i oskarżycielskie Smoleńskie requiem barda Pawła Piekarczyka: „Czuło się, że Polska jest jedna. Ale to trwało tylko chwilę. Nie można żyć w pozornej zgodzie. Wnet przybrał stary spór na sile. Żółć się rozlała po narodzie. Pijani w sztok degeneraci z puszek po piwie krzyż nosili. Zapewne dobrze ktoś opłacił błazeński śmiech z powagi chwili”.

– Co myślisz na temat takich występów?

– To jest też część tego środowiska – odpowiada krótko.

Kiedy rozmawiamy, na telefonie dostaję powiadomienia z portali informacyjnych. Małgorzata Gersdorf, pierwsza prezes Sądu Najwyższego, nie zamierza podporządkować się prezydenckiej ustawie i przejść na emeryturę. W środę przyjdzie do pracy, a wraz z nią setki przeciwników rządu, którzy przez kilka dni będą protestować pod budynkiem SN.

Co Gosia sądzi o reformie sądownictwa? – U nas wymiar sprawiedliwości nie działa. Jaka ta reforma by nie była, warto spróbować. A nuż zadziała. Wiadomo, że to jest eksperyment, ale wiadomo też, że jak coś nie działa, to trzeba szukać innej drogi – odpowiada z marszu.

– Cóż, nie spodziewałem się, że to ja będę większym konserwatystą przy tym stoliku. Bardzo rewolucyjne to, co opowiadasz – wypalam.

– Słyszę to często. Wtedy odpowiadam, że przecież w parlamencie europejskim jesteśmy we frakcji Konserwatystów i Reformatorów. To reformatorskie, nie rewolucyjne – uśmiecha się działaczka PiS.

Pytam o przedstawicieli PiS, którzy imponują początkującej pani polityk. Jarosław Sellin, Mariusz Kamiński, Anna Zalewska. Ale nikt z nich nie może się równać z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.

– A właśnie, co ty w ogóle o nim sądzisz? – pytam i od razu czuję się, jakbym powiedział coś dalece niestosownego. Gosia przymyka pomalowane oczy, wzdycha rozanielona i odpowiada: – U nas już nawet nie pada pytanie, co kto sądzi o Jarosławie Kaczyńskim. To jest człowiek, który doprowadził do scalenia prawicy. On jest ojcem Zjednoczonej Prawicy. Politycznie jest niesamowitym wzorem – wylicza jednym tchem zasługi prezesa.

Opublikowany przez Gosia Żuk Sobota, 7 maja 2016

 

Szukam jakiejś skazy na tym śnieżnobiałym obrazie partii rządzącej.

– A widziałaś ten wywiad Danuty Choleckiej z Jarosławem Kaczyńskim?

– Widziałam.

– Załóżmy, że spotykamy się za kilka lat. Jesteś panią polityk. Powiedz szczerze, nie wolałabyś się wykazać i odpowiadać na wymagające pytania, zamiast słuchać komplementów?

– W TVP są różni dziennikarze. Ja bardzo szanuję Adriana Klarenbacha – odpowiada wymijająco. – A tak poza tym, to czy mamy w Polsce jakikolwiek serwis informacyjny, który nie ukierunkowywałby przekazu w swoją stronę? Każda władza będzie starała się to robić.

– Nie kupuję tego. To jest taka odpowiedź z cyklu: inni robili źle, to my też zrobimy źle, ale po naszemu i wtedy będzie dobrze. Uniezależnić media publiczne od rządu to byłoby osiągnięcie – drążę.

– Pytanie, czy my w Polsce bylibyśmy w stanie zaakceptować takie media. Czy jesteśmy już na tym poziomie? Patrząc po ludziach, nie sądzę. Po każdej stronie sceny politycznej byłby problem.

Na koniec pytam jeszcze, jak Gosia dzisiaj ocenia prezydenta Andrzeja Dudę. Generalnie dobrze, chociaż nie bez zastrzeżeń. – Miałam duży żal do prezydenta Dudy przy ustawie degradacyjnej – odpowiada. W marcu prezydent zawetował ustawę odbierającą stopnie wojskowe osobom, które w latach 1943–1990 miały „sprzeniewierzyć się polskiej racji stanu”.

– Dla mnie to była ważna ustawa i jego decyzja nie jest dla mnie zrozumiała. To jest rzecz, która pozostanie dla mnie tajemnicą – z rozczarowaniem w głosie kwituje działaczka Prawa i Sprawiedliwości.

W nocy z poniedziałku na wtorek Gosia poznaje wyniki matur. „Myślę, że mogę być spokojna” – pisze mi w wiadomości na Facebooku, gdy pytam o szanse na miejsce na studiach.

Karol Zaczek: Prawo i Sprawiedliwość pachnie wyborcami

Z Karolem Zaczkiem spotykam się na placu Solnym we Wrocławiu. Wygadałem się wcześniej, że jestem z Wrocławia, więc Karol nalega, żebym to ja zaproponował miejscówkę. Idziemy do Kalambura, poza skłotem CRK to chyba najbardziej lewicowa knajpa w całym mieście. Ale zaraz w sąsiedztwie wydziału prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie Karol studiował przez ostatnie pięć lat, więc pomyślałem, że obaj będziemy mogli się poczuć jak u siebie. Zamawiamy po butelce Club Mate i przechodzimy do rzeczy.

– Członkiem partii Prawo i Sprawiedliwość oraz Forum Młodych zostałem w listopadzie 2014 roku. To był zimny dzień – zaczyna oficjalnie. Dzisiaj Karol ma 26 lat. Pochodzi ze Świętokrzyskiego, ze Skarżyska-Kamiennej. Do skończenia prawa został mu jeszcze jeden egzamin, ale pracuje już w zawodzie. Specjalizuje się w ochronie danych osobowych. Dzięki unijnej dyrektywie RODO miał pełne ręce roboty. Cieszy się jednak, bo to oznacza lepsze zarobki, których potrzebuje. Za miesiąc urodzi mu się pierwsze dziecko. Syn.

Dlaczego w ten zimny listopadowy dzień zgłosił się do Forum Młodych PiS?

– To był przede wszystkim młodzieńczy zapał, chęć sprawdzenia się – wspomina. – Jest takie powiedzenie: zanim założysz restaurację, to zatrudnij się w jakiejś innej i sprawdź na kuchni, jak to wygląda. Ja chciałem sprawdzić, jak żyją politycy, więc zapisałem się do partii.

Dzisiaj uważa, że nie ma co się spieszyć z wchodzeniem do polityki. Najpierw należy wykazać się w innych rolach życiowych. – Kiedyś przeczytałem bardzo mądre zdanie: nie ma co otwierać wina za wcześnie.

Najważniejsze wspomnienie związane z dotychczasową działalnością w Prawie i Sprawiedliwości? – To było po wygranych wyborach samorządowych w 2014 roku – odpowiada bez chwili zastanowienia. – Miałem przyjemność być w Strasburgu. Tam poznałem Andrzeja Dudę, wówczas już kandydata na prezydenta i wciąż jeszcze europosła. Pamiętam wrażenie, jakie na mnie zrobił: człowiek z klasą. Było to widać w każdej jego wypowiedzi, po tym, jak zachowywał się w towarzystwie. Byliśmy we Francji i jego zachowanie licowało z powagą i tradycją tego kraju.

Opublikowany przez Karol Zaczek Wtorek, 15 sierpnia 2017

 

– Wtedy jeszcze nikt się nie spodziewał, że może wygrać – zauważam, starając się przypomnieć sondaże wyborcze z początku kampanii prezydenckiej. CBOS z 16 lutego 2015 roku, niecałe trzy miesiące przed I turą wyborów: 63 proc. dla Bronisława Komorowskiego, 15 proc. dla Andrzeja Dudy, po 3 proc. dla Magdaleny Ogórek i Janusza Korwin-Mikkego.

– A ja już się spodziewałem i po cichu liczyłem na zwycięstwo. Roztaczał wokół siebie aurę pozytywności, klasy, taktu. Pamiętam to jak dziś.

Zanim Karol wstąpił do partii, miał bardzo konkretne wyobrażenia o tym, co chciałby robić. –  Spodziewałem się, że będę poznawał ludzi, że będę miał mentora, który mnie wprowadzi w ten świat polityki. Myślałem, że będę brał udział w kampaniach wyborczych posłów, radnych, w tworzeniu programów, że będę pracował dla ludzi. Wiesz, jak myślimy o pracy policjanta czy jakiegoś agenta, to mamy przed oczami obraz Jamesa Bonda, a rzeczywistość to weryfikuje: policjant spędza całe dnie za biurkiem.

– I ile było w twojej pracy dla PiS Jamesa Bonda, a ile roboty posterunkowego?

– Muszę powiedzieć, że jakieś 90 procent Bonda. Chociaż trzeba pamiętać, że każdy młody człowiek ma skłonność do przesady i chce od razu osiągać szczyty. Jeden poseł PiS-u powiedział mi kiedyś bardzo mądre słowa: lepiej iść powoli bardzo pewną drogą, niż szybko osiągać szczyty, bo równie szybko można spaść.

Opublikowany przez Karol Zaczek Piątek, 27 października 2017

 

Dlaczego jednak Karol wybrał akurat tę partię? O Prawie i Sprawiedliwości myślał już w liceum, potrzebował jednak czasu, żeby dojrzeć do tej decyzji. Ostatecznie zadecydowała „bliskość w sprawach światopoglądowych”. Kiedy pytam, co dokładnie ma na myśli, słyszę, że kluczowa jest polityka migracyjna.

– Chyba raczej antyimigrancka.

– Ten rząd nie jest antyimigrancki, tylko propolski – prostuje poważnie Karol. – Jesteśmy małym narodem…

– No nie takim małym znowu, prawie czterdziestomilionowym, a uchodźców z unijnego programu relokacji miało być przecież jakieś 9 tysięcy – przerywam mu.

– Tak, mówi się o kilku tysiącach, ale pamiętajmy o tym, że te osoby będą miały prawo sprowadzić swoje rodziny. Jeśli nasz rząd twierdzi, że to za dużo, to najwidoczniej tak jest.

Karol jest nieugięty, więc mówię w końcu, że w moim odczuciu to dość tchórzliwa postawa, skoro mówimy o rządzie, który zapowiedział budowę silnego państwa. Co to za silne państwo, które nie potrafi sobie poradzić z kilkoma tysiącami straumatyzowanych ofiar wojny? Karol przedstawia mi serię argumentów, w jego opinii ostatecznych.

– Nie wierzę, żeby ktokolwiek z rządu nie pomógłby osobom, które rzeczywiście byłyby w potrzebie – deklaruje. – Tylko czy wszyscy ci ludzie, którzy szukają azylu w Europie, na pewno uciekają przed wojną? Nie byłbym taki pewien. Nie wiem nawet, czy jeden procent z tych „uchodźców” to rzeczywiście uchodźcy. Wszystko jest w porządku, dopóki osoba, która przyjeżdża, tworzy i ubogaca kulturę kraju, dopóki nie stanowi zagrożenia. A od ludzi, którzy mieliby tu przyjechać, biegunowo się różnimy. W czasie wojny polscy imigranci walczyli za kraje, do których przybywali. Wątpię, żeby oni walczyli za nas. Powiem tak: jestem zwolennikiem pomagania na miejscu, a każdy, kto rzeczywiście potrzebuje azylu, ten go w Polsce dostanie.

Zauważam, że Prawo i Sprawiedliwość wcale nie jest takie wyjątkowe, jeśli chodzi o politykę migracyjną. Platforma Obywatelska pod rządami Ewy Kopacz też nie wyrywała się do pomocy Syryjczykom, a dzisiaj pod wodzą Schetyny lawiruje za każdym razem, kiedy pojawia się temat uchodźców. Pytam więc Karola, dlaczego w zasadzie nie wybrał Platformy?

Działacz PiS najpierw mówi mi, za co ceni politycznych oponentów: za organizację Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku, za budowę stadionów i za orliki. A żal ma do nich przede wszystkim za aferę podsłuchową. – Ze słów na tych taśmach uderzała arogancja, ostentacyjne obnoszenie się z władzą. Kiedy usłyszałem pierwsze nagrania, pomyślałem, że żyjemy w dziwnym państwie. Ludzie powinni przecież wyjść na ulicę. Gdyby nagrani mieli szczyptę honoru, to powinni wszyscy, jak jeden mąż, podać się do dymisji – nakręca się Karol.

– No dobra, ale co to była za afera? Tam przecież nie pojawiły się nawet propozycje korupcyjne. Pijackie gadki w drogiej knajpie – próbuję ostudzić jego oburzenie.

– O nie, nie, to było jednak dużo poważniejsze. Po słowach ministra spraw wewnętrznych jasno widzieliśmy, że wiedział, że jest źle, ale nie robił nic, żeby to zmienić – Karol jest zbyt kulturalny, żeby przeszły mu przez gardło wulgarne uwagi Bartłomieja Sienkiewicza o stanie polskiego państwa. Pamiętne „chuj, dupa i kamieni kupa” zrobiło taką karierę, że zasłużyło na osobny wpis w Wikipedii. – Poza tym nie oszukujmy się, ale kolacja warta wiele tysięcy złotych to może nie jest przestępstwo, ale wykroczenie, co najmniej dyscyplinarne, już tak – przekonuje mnie.

Podczas wyborów prezydenckich Karol po raz pierwszy uwierzył, że skompromitowani politycy Platformy będą musieli się pożegnać z ministerialnymi posadami. W czasie parlamentarnego wyścigu spełniał obywatelski obowiązek, liczył głosy w jednej z wrocławskich szkół podstawowych. Akurat w jego komisji PiS nie odniosło zwycięstwa, ale kiedy liczył karty do głosowania, wiedział już, że to nie ma znaczenia, bo z badań exit polls wynikało jasno: Prawo i Sprawiedliwość wygrało i będzie mogło rządzić samodzielnie.

– Powiedz mi, skąd twoim zdaniem ten sukces wyborczy PiS-u? – pytam.

– Cóż – bierze głęboki oddech i widzę, że akurat tą odpowiedź ma dobrze przygotowaną. – Po prostu zbliżyliśmy się do wyborców. Papież Franciszek powiedział kiedyś, że „pasterz musi pachnieć owcami”. I ja myślę, że Prawo i Sprawiedliwość właśnie pachniało swoimi wyborcami.

Wystąpienie na Konwencji Prawa i Sprawiedliwości #PolskaJestJedna

Musimy zadbać o to, żeby rodziny były bezpieczne, by godnie żyły i by w Polsce rodziło się coraz więcej dzieci. To jest dzisiaj nasze największe wyzwanie.Zapraszam do obejrzenia całego mojego wystąpienia na sobotniej konwencji Prawa i Sprawiedliwości #PolskaJestJedna

Opublikowany przez Beata Szydło Wtorek, 17 kwietnia 2018

 

Zastanawiam się, gdzie w tej biblijnej metaforze Karol sytuuje najważniejszego pasterza Prawa i Sprawiedliwości, Jarosława Kaczyńskiego. – Dla mnie jest on przede wszystkim sprawnym menadżerem. Człowiek czynu. Powiem też, że jako członek partii nie odczuwam wcale żelaznej ręki prezesa.

Jarosława Kaczyńskiego spotkał raz, uścisnął mu dłoń. – Porządny, męski uścisk – wspomina. Karol jest spokojny o przyszłość swoje ugrupowania pod obecnym przywództwem. Bardzo spokojny. Zdaje sobie sprawę, że wygrana Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych we Wrocławiu byłaby sensacją, ale o wynik wyścigu prezydenckiego i parlamentarnego się nie martwi. – Nie ma z kim przegrać – stwierdza uśmiechnięty od ucha do ucha.

Magdalena Wawrzeczko: Kościół, szkoła, strzelnica

Bielsko-Biała, Katowice, Warszawa. Magda zna na pamięć rozkład jazdy pociągów w tym trójkącie. Pochodzi z Bielska, studiuje w Katowicach, pracuje w Warszawie. W Bielsku jest przewodniczącą lokalnej komórki Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości, na Uniwersytecie Śląskim studiuje prawo. Gdzie pracuje? – Na razie nie mogę powiedzieć – ucina moje domysły i mówi, że nie chce wokół siebie tyle szumu, co wokół Misiewicza. Z Twittera udaje mi się dowiedzieć, że jest asystentką społeczną posła Stanisława Pięty.

Kiedy się spotykamy w pizzerii na dworcu w Katowicach, medialna burza po romansie posła Pięty i oskarżeniach, jakoby miał załatwiać swojej kochance pracę w Orlenie, zdążyła się już uspokoić. Poseł z Bielska-Białej został zawieszony w prawach członka partii i klubu PiS, wycofany z prac komisji śledczej ds. Amber Gold oraz komisji ds. służb specjalnych. O Pięcie nie udaje nam się jednak porozmawiać. – Nie zamierzam komentować sytuacji wokół pana posła Pięty – słyszę w odpowiedzi na każde moje pytanie na ten temat. Magda, 20-letnia studentka prawa, odpowiada jak doświadczony polityk na komisji śledczej.

Zamawiamy pizzę kebab, Magda przed posiłkiem robi znak krzyża, a później opowiada mi, jak wygląda życie działaczki obozu „Dobrej Zmiany”.

Z ostatniego roku najbardziej zapadła jej w pamięć zbiórka podpisów pod projektem ustawy „Zatrzymaj aborcję”.

– Zbieraliśmy pod parafiami, na ulicach miast, przed Marszem Niepodległości. Taki intensywny dzień zaczynał się od pobudki o czwartej rano, żeby o piątej wyjechać na zbiórkę. O szóstej była pierwsza msza, a ostatnia około osiemnastej. Jak organizowałam zbiórkę w swojej parafii, chciałam być od samego rana do ostatniej mszy wieczorem – wspomina. Wszystko dokumentuje na Twitterze: „Dziś w Jaworzynce”, „W mojej parafii w Rudzicy”, „Jesteśmy również na mszy w Iłownicy”.

Według Magdy aborcja to „mordowanie dzieci”, ale nie uważa, że kobiety przerywające ciążę powinny być karane. Nie mogę się powstrzymać, żeby nie podrążyć tej sprzeczności.

– Chwila, skoro uznajesz aborcję za morderstwo, i to na „bezbronnym dziecku”, to przecież powinnaś domagać się za to dożywocia.

– Z logicznego punktu widzenia jest to bardzo spójne – odpowiada po chwili zastanowienia. – Ale czy nasze społeczeństwo byłoby gotowe na takie prawo? Chyba jeszcze nie. To nie ten moment. Trzeba wielu lat edukacji w kwestii aborcji i budzenia wrażliwości w społeczeństwie w tym temacie – mówi dwudziestoletnia działaczka PiS.

Między postami ze zbiórki podpisów znajduję u niej na Twitterze zdjęcie z ojcem Tadeuszem Rydzykiem i życzenia imieninowe dla dyrektora Radia Maryja. Poza tym dużo zdjęć z posłem Piętą i bronią palną – bielski polityk patronuje Młodzieżowej Inicjatywie Strzeleckiej Podbeskidzie 2020. Czym Magda zajmuje się poza tym? – Upamiętniamy wydarzenia historyczne, składamy kwiaty, sprzątamy cmentarze wojskowe, na których spoczywają polegli za Rzeczpospolitą, organizujemy wyjazd na Marsz Niepodległości, pomagamy m.in. w zbiórkach środków czystości dla dzieci i młodzieży z Pogotowia Opiekuńczego w Bielsku-Białej, czy dla Fundacji Małych Stópek – wylicza.

– Do Forum Młodych chciałam wstąpić już dawno, tylko że miałam wtedy dopiero 13 lat. A do FM można należeć od 16. roku życia – opowiada z uśmiechem Magda, a ja nie potrafię ukryć zdziwienia, że można mieć tak klarowne poglądy polityczne już w podstawówce. – Pewnie chcesz zapytać, jak to możliwe, że interesowałam się polityką w tak młodym wieku – uprzedza mnie. – Wiesz, chłopcy w wieku 11 lat chcą być mechanikami, strażakami, a ja wiedziałem, że chcę działać dla ludzi, służyć swoją pracą i działaniem innym. To się czuje po prostu.

– Ale co tak cię fascynowało w polityce? Jakaś konkretna postać?

– Jest taka postać – wzdycha Magda. – Od zawsze staram się na nim wzorować. Oczywiście chodzi o prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Bardzo cenię świętej pamięci profesora Lecha Kaczyńskiego, jego mądrość i autorytet. Od dłuższego czasu odtwarzam, słucham jego wypowiedzi i przemówienia, staram się na nich wzorować, ale wychowałam się na Jarosławie Kaczyńskim i to on zawsze będzie dla mnie tym najważniejszym autorytetem politycznym.

Co w Jarosławie Kaczyńskim widzi przebojowa dwudziestolatka w kwiecistej letniej sukience?

– To jest człowiek, który udowodnił swoim życiem, że jest całkowicie oddany służbie ojczyźnie. Jestem pewna, że jest ogromnym patriotą i zawsze na pierwszym miejscu stawia interes Polski i Polaków, dobro ojczyzny i narodu – wylicza Magda. Kiedy dopytuję ją o jakieś ewentualne wady prezesa, odpowiada, że na pewno nie ma człowieka bez skazy, ale nie byłaby w stanie wymienić żadnej.

Ze swoim idolem Magda spotkała się na razie tylko raz. Na marszu w czasie jednej z miesięcznic smoleńskich. – Przedstawiłam się, przywitałam, ale nie było możliwości jakiejkolwiek rozmowy. Nie ten moment, nie ten czas. Mimo to zapamiętam tę chwilę do końca życia – stwierdza z pewnością Magda.

Rozmawiamy o Platformie. Temat afery taśmowej wchodzi na tapetę niemal automatycznie. – Pierwsze było przerażenie. Co oni robią? Co oni wyprawiają z Polską? – oburza się teatralnie. Złośliwie zauważam, że musiała w takim razie mieć o rządzie Tuska bardzo pozytywną opinię, skoro knajackie gadki nagrane u Sowy i Przyjaciół tak ją zaskoczyły. – Nie, nie, skądże, nie miałam o nich dobrego zdania. To było oczywiste, co oni robią.

Magda jest spokojna o stan demokracji w Polsce pod rządami PiS. To skąd się w takim razie biorą te protesty pod Sejmem, Senatem, Sądem Najwyższym? – drążę. Według Magdy – z niewiedzy. Wierzy, że gdyby ludzie wczytali się w ustawy, które wprowadza PiS, to by tak nie protestowali. Dodaje jeszcze dyplomatycznie: – Myślę, że każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów. Jeśli ktoś patrzy inaczej na pewne sprawy, to proszę bardzo. I skoro są protesty, to znaczy że jesteśmy państwem demokratycznym. Nikt za protesty nie jest zamykany do więzień.

Okładka Wprost nr 27/2018 (1842)

Czekając, aż Magda przyjedzie na spotkanie pociągiem z Bielska, zdążyłem przeczytać najnowsze wydanie „Wprost”. Na okładce Robert Biedroń i Patryk Jaki. „Oni będą rządzić” – zapowiada tygodnik, wróżąc obu najwyższe stanowiska za 10–15 lat.

Staram się wciągnąć Magdę w te spekulacje. Jaki czy Biedroń? – Oczywiście chciałabym, żeby Patryk Jaki – odpowiada pewnie. – Chociaż Biedroń może i jest sympatyczny. Ale wydał dziesiątki tysięcy na podróże jako prezydent Słupska. Nie sądzę, żeby aż tyle delegacji było potrzebnych. Ludzie nie chwalą jego rządów w Słupsku, narzekają, że nie przychodzi na posiedzenia Rady Miasta, a to są przecież jego obowiązki. – przekonuje mnie i samą siebie Magda.

– A jeśli nie Jaki, to kto? Wiesz, jak by to ująć, prezes Kaczyński nie będzie żył wiecznie.

– Oj, daj mu Panie Boże długie życie – zżyma się Magda. Sprawia wrażenie, jakby trudno było jej sobie wyobrazić, że na czele Prawa i Sprawiedliwości mógłby stanąć ktoś inny.

– Jan Śpiewak może być ciekawą osobą – zaskakuje mnie w końcu po chwili namysłu. – Ale nie porwie za sobą tłumów jako, na przykład, przyszła głowa państwa. Politycznie i poglądowo nie będę się z nim zgadzać, ale mimo wszystko to on zaczął podnosić temat warszawskiej reprywatyzacji.

Za 15 lat Magda będzie mogła już startować nawet w wyborach prezydenckich. Nie planuje jednak swojej politycznej kariery tak daleko. Skupia się na tym, co tu i teraz. – Jeszcze w tym roku chciałabym wstąpić do Wojsk Obrony Terytorialnej. A jak nie w tym, bo jest to zależne od wygospodarowania czasu wolnego, to już na pewno w następnym – zapowiada z dumą.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dawid Krawczyk
Dawid Krawczyk
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent filozofii i filologii angielskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autor książki „Cyrk polski” (Wydawnictwo Czarne, 2021). Od 2011 roku stale współpracuje z Krytyką Polityczną. Obecnie publikuje w KP reportaże i redaguje dział Narkopolityka, poświęcony krajowej i międzynarodowej polityce narkotykowej. Jest dziennikarzem „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Pracuje jako tłumacz i producent dla zagranicznych stacji telewizyjnych. Współtworzył reportaże telewizyjne m.in. dla stacji BBC, Al Jazeera English, Euronews, Channel 4.
Zamknij