Kot, czarownica i stara szafa, czyli dlaczego nie wierzę w bajeczki PiS.
Dwa dni po wypowiedzeniu przez PiS wojny III Rzeczypospolitej dotarły do mnie wyjaśnienia byłego esbeka: „Nie dajcie sobie wmówić, że mieliśmy coś na Wałęsę w latach 70. Gdyby tak było, użylibyśmy tego, żeby nie dostał Nobla. Niestety, nie mieliśmy nic”.
To, że PiS będzie chciał zniszczyć Lecha Wałęsę, było oczywiste i pozostawało kwestią czasu. Kiedy ten czas nadszedł, pisowcy okazali się zadziwiająco dobrze przygotowani. Taka spójna narracja skompromitowanej III RP nie powstaje w ciągu jednego popołudnia. PR został dopracowany w najdrobniejszym szczególe, choćby takim: na manifestacjach KOD-u krzyczy się „Andrzej Duda – marionetka”. Przydomek przylgnął do obecnego lokatora pałacu prezydenckiego, pisowcy próbują więc dokonać przeniesienia: marionetką był Lech Wałęsa, a państwem sterowanym z tylnego siedzenia – III RP do 2015 roku.
Kornel Morawiecki nawołuje niczym autorytet moralny: „Lechu, powiedz prawdę! Chcemy wiedzieć, jak było”. Lech Wałęsa od dawna powtarza, jak było, i że nie współpracował z SB. Ale pisowcy wolą mu nie wierzyć, bo prawda nie pasuje do ich planu budowy państwa narodowego w formie i polskokatolickiego (nie mylić z rzymskokatolickim) w treści.
Kornel Morawiecki ma swoją prawdę, mogę i ja mieć swoją.
Nie twierdzę, że pisowcy w ciągu kilku miesięcy urzędowania spreparowali kilka teczek akt. Myślę jednak, że od dawna wiedzieli o ich istnieniu. W PiS-ie jest przecież wielu członków PRL-owskiego reżimu. Prawdopodobnie są to dokumenty rzeczywiście pochodzące z lat 70., tyle że wcale nie muszą potwierdzać współpracy Wałęsy z SB. Po prostu wówczas je preparowano, na wszelki wypadek.
Te podejrzenia potwierdza również pośpiech, z jakim wystawia się zawartość teczek na widok publiczny, zanim zostanie potwierdzona ich autentyczność. Po latach okaże się, że to jednak fałszywki. Wałęsa zdąży już umrzeć sponiewierany i pohańbiony, przepadnie również pamięć o jego bohaterstwie. Przejdzie do historii jako zdrajca Bolek. A nawet gdyby udało się go ostatecznie oczyścić z zarzutów jeszcze za jego życia, g… już się nie odklei.
Choć nie jest mi do śmiechu, zobrazuję tę sytuację dowcipem, tak żeby zrozumieli ją nawet członkowie i zwolennicy PiS:
– Stary, nie przychodź do nas więcej, bo po twojej ostatniej wizycie pieniądze nam zginęły.
– No co wy, chyba nie myślicie, że to ja wziąłem???
– Nie no, wiemy, że nie ty, bo potem się znalazły. Ale niesmak pozostał.
Gdyby żył dzisiaj Jan Paweł II, na pewno stanąłby po stronie Wałęsy. I na pewno także zostałby obrzucony błotem przez prawdziwych polskich katolików. Bo gdy kreuje się kult jednostki, święty może być tylko jeden. I nie będzie to ten właściwy Lech. A aureolę nad jego głową będzie trzymał PRL-owski Konrad Wallenrod – prokurator Piotrowicz.
Chciałabym, żeby Lech Wałęsa zignorował tę sytuację. Jest tak absurdalna, że powinna spłynąć po nim jak po kaczce. Panie Prezydencie, może Pan to przeczyta.
Psychopaci nienawidzą każdego, kto jest od nich mądrzejszy, wyższy, kto coś osiągnął, ma rodzinę, nie jest frustratem seksualnym, jest szczerze lubiany – czyli niemal całego świata. Miernoty szczytują teraz, patrząc, jak Pan się miota. Proszę nie dawać im tej satysfakcji. Proszę ich po prostu zignorować i cieszyć się życiem, bo Pan na to zasłużył, a wokół Pana jest wielu ludzi, którzy Pana naprawdę kochają. Nie musiał ich Pan sobie kupować albo szantażować, żeby trwali przy Panu. Proszę się lepiej zastanowić, co ma przykryć rozdmuchana afera wokół Pana osoby. Obstawiam nocną zmianę Konstytucji. Oraz obawy o to, że znowu włączy się Pan do walki – a w starciu z Panem nie mieliby szans.
Na naszych oczach pisowcy fałszują naszą piękną i ludzką historię. Nie dość im, że odbierają nam w miarę normalny kraj i nadzieję na przyszłość. Chcą nam ukraść również przeszłość, sterować naszymi wspomnieniami.
Ale ja nigdy nie będę się wstydziła za Lecha Wałęsę i III RP. Wstyd to kraść. Albo być pisowcem.
**Dziennik Opinii nr 55/2016 (1205)