W trakcie debaty o przyjmowaniu przez Polskę uchodźców pojawiły się liczne głosy, że nie jesteśmy na to gotowi, że nie mamy infrastruktury...
Tymczasem mimo lęku przed zamachami i obaw o braki w infrastrukturze bez większych problemów przyjęto blisko półtora miliona migrantów, którzy z przyczyn religijnych byli zmuszeni opuścić swoje domy. Nie słyszeliście o tej najnowszej fali uchodźców? Całkiem możliwe, bo w telewizji nazywali ich „pielgrzymami” i mówiono, że przyjechali na Światowe Dni Młodzieży.
Choć kamery pokazywały również kobiety i dzieci, któż da nam gwarację, że nie byli to głównie mężczyźni w wieku poborowym z krajów dotkniętych wojną. Skąd mamy pewność, po co tu przyjechali? Czy między pielgrzymami nie mogli przedostać się terroryści? Czy nawet nie byłoby terrorystom łatwiej ukryć się pomiędzy pielgrzymami niż pomiędzy uchodźcami? Tym bardziej, że uchodźców wszyscy podejrzewają o przemycanie terrorystów, a pielgrzymów nikt o to nie podejrzewa. Pielgrzymi nie są też tak dokładnie sprawdzani, jak uchodźcy.
Na Światowe Dni Młodzieży zarejestrowało się łącznie 356 294 pielgrzymów ze 187 krajów. To znacznie mniej niż oczekiwany w Polsce milion lub dwa, ale wciąż całe morze ludzi, których nie potrafiłyby prześwietlić najlepsze nawet służby świata. Jak pokazują doświadczenia USA bądź Francji, nawet mimo uruchomienia całej machiny inwigilacji i postawienia krajów w stan nadzwyczajny zawsze ktoś umknie uwagom służb i zorganizuje strzelaninę w dyskotece albo pobawi się w GTA na prawdziwej ulicy. Dlatego możemy być pewni, że kłamie ten, kto twierdzi, że potrafimy uchronić Europę przed terroryzmem. Zawsze się znajdzie jakiś wariat, co swoje realne lub wyobrażone krzywdy postanowi sobie wynagrodzić, zabijając niewinnych ludzi. Mordowanie niewinnych jest najbardziej skuteczne, bo jak się zabija winnych, to nikt nawet nie wzruszy ramionami. No, może poza kilkoma obrońcami praw człowieka, z których pewnie jeszcze w szkole się śmiali. Przecież od dziecka z filmów wiemy, że najważniejszym prawem człowieka jest milczeć, bo wszystko, co powie, może zostać wykorzystane przeciwko niemu.
Paradoksalnie jednak żyjemy dziś w prawdopodobnie najbezpieczniejszym ze światów. Oczywiście jeśli nie bierzemy na poważnie greckich doniesień o Złotym Wieku, gdy wszyscy mieli być wegetarianami.
Jeśli mieszkasz w Europie w XXI wieku, jest sto tysięcy razy bardziej prawdopodobne, że umrzesz na raka lub choroby serca niż zginiesz w zamachu terrorystycznym. Znacznie groźniejsza dla mieszkańców Europy jest otyłość niż cały światowy terroryzm. Ale w telewizji wam tego nie pokażą, bo wojna z terroryzmem wygląda lepiej niż walka z otyłością. Choć wyobrażamy sobie, że program reality show, w którym oglądalibyśmy, jak Rafał Ziemkiewicz zapisuje się na siłownię, żeby zrzucić brzuszek, mógłby być również całkiem zabawny i popularny. Oglądalność TVP pewnie wzrosłaby jak na drożdżach… W końcu Ziemkiewicz jest znacznie zabawniejszy, gdy robi brzuszki, niż gdy się odzywa.
W trakcie debaty o przyjmowaniu przez Polskę uchodźców pojawiły się liczne głosy, że nie jesteśmy na to gotowi, że nie mamy infrastruktury… Jak pokazuje sprawna organizacja Światowych Dni Młodzieży, to oczywiście nie jest prawda.
Potrafimy przyjąć uchodźców, gdy jesteśmy do nich pozytywnie nastawieni. Albo pielgrzymów.
A przecież były takie czasy, gdy podróżujących po terenach Polski pielgrzymów łapało się i zabijało. Nie postuluję, żeby do tych obyczajów wracać. Choć przyznaje, że fantazjowałem o grze na smartfony, w której łapie się pielgrzymów, a potem w jakimś zacisznym miejscu organizuje się walki między nimi. Być może taka gra jeszcze powstanie. W końcu skoro można łapać i zabijać zwierzęta albo pokemony, to dlaczego nie ludzi? Czy nie robimy tak z uchodźcami, osadzając ich w tymczasowych obozach w nierzadko nienajlepszych warunkach? Wegetują tam pozbawieni przeszłości, z niepewną przyszłością. Aż dziwne, że bójki w ośrodkach dla uchodźców wybuchają tak rzadko, choć oczywiście się to zdarza, o czym śpiesznie donoszą nam media w szczerym zdziwieniu, że faceci z patriarchalnych kultur, którzy nierzadko dopiero co zeszli z frontu, bywają agresywni. To, co możemy robić, to próbować minimalizować ilość agresji. Wspierać postawy, które agresji się przeciwstawiają albo najlepiej tworzyć sytuacje, gdy agresja nie jest potrzebna, bo istnieją inne sposoby zaspokojenia potrzeb.
Gdy naprzemiennie ogląda się Wiadomości TVP i Fakty TVN, można odnieść wrażenie, że w Europie toczy się jakaś wojna. Tymczasem nigdy nie było tak bezpiecznie i nawet w cudownych latach 70. było więcej zamachów niż jest obecnie. Skąd zatem to wrażenie? Agresja oczywiście się lepiej sprzedaje, ale dlaczego sprzedają nam ją po równo media państwowe, jak i prywatne, naprawdę trudno nam pojąć. A wy to rozumiecie? Czemu się na to zgadzacie?
Już dawno temu intelektualiści pokazywali, że tego rodzaju zgoda na płynięcie z prądem jest źródłem większego zła niż terroryzm.
Na przykład Hannah Arendt w Korzeniach totalitaryzmu. W zasadzie po lekturze tej książki, której zadaniem była odpowiedź na pytanie o przyczyny wojny, staje się jasne, że II wojna światowa wybuchła przez uchodźców. To znaczy, nie przez nich bezpośrednio: ich jedyną winą czy zasługą było to, że kiedy ich kraje przestawały istnieć lub przestawały ich uważać za obywateli, starali się gdzieś zaczepić i jakoś przeżyć. Ale nagle w powszechnym odczuciu ludzi zrobiło się za dużo. I ludzie, którzy nie musieli znikąd nigdzie wyjeżdżać, którym paszporty przysługiwały bez problemów, nagle poczuli się lepsi od tych, których historia rzucała z kąta w kąt po całej Europie. Głupi powód, żeby czuć się od kogoś lepszym, ale zawsze. Tak się składa, że w świecie ekonomicznej kryptoopresji – tej, której wam nie pokażą w telewizji – ludzie już tak mają, że wykorzystają każdy pretekst, żeby poczuć się lepsi od innych. To się nazywa nierówności, a jak są nierówności, to w pewnym momencie należy się też spodziewać wojny.
Dlatego w 1951 roku podpisana została Konwencja Dotycząca Statusu Uchodźców. Chodziło o to, żeby nie tylko każdy człowiek miał prawa bez względu na to, czy jest obywatelem jakiegoś kraju, czy też nie, ale również po to, by było jasne, że nie ma „ludzi zbędnych”, a ci, którym się poszczęściło i nigdzie nie muszą uciekać, mają zobowiązania wobec tych, którzy takiego szczęścia nie mieli. To dlatego Niemcy rzucają się ratować uchodźców: dobrze wiedzą, czym się może skończyć brak pomocy i wegetowanie ludzi, którzy już nie mają kraju, gdzieś na obrzeżach praw narodowych innych państw. Znacznie ładniej i taniej wychodzi, by dać im schronienie i jakieś zajęcie. I jest szansa, że dzięki temu nie będzie wojny światowej!
Oczywiście nie wszystkim na tym zależy. Ludziom inspirującym terrorystów, na przykład, zupełnie nie zależy na pokoju. Ale też różnym polskim prawicowcom, którzy nie chcą przyjmowania uchodźców, za to uporczywie podkreślają, że bycie Polakiem jest dobrem narodowym. Proszą się o wojnę, bo chyba im się nudzi robienie brzuszków. „Będę tęsknił za wojnami” – napisał nominowany na szefa publicystki TVP David Wildstein. A media sprzedały nam już tyle agresji, że i to kupujemy w ciemno, bez zastanowienia.
**Dziennik Opinii nr 229/2016 (1429)