Jacek Sasin zmarnował 70 mln na wybory, które się nie odbyły. A w dodatku jako minister aktywów państwowych utrzymuje sektor węglowy, za który planeta i my płacimy coraz więcej. „Mamy tylko 10 lat, by zapobiec katastrofie klimatycznej, i nie możemy dłużej pozostawać bierni. Musimy odejść od węgla do 2030 roku” – pod takim hasłem młodzi aktywiści i aktywistki z całej Polski protestowali w czwartek w Warszawie.
Pod siedzibą ministerstwa zgromadziło się kilkadziesiąt osób, które rządzącym wytknęły brak działań na rzecz walki z katastrofą klimatyczną. Uczestnikami i uczestniczkami wydarzenia byli młodzi aktywiści i aktywistki z całej Polski, którzy biorą udział w projekcie organizowanym przez Greenpeace Polska, zatytułowanym Changemakers Action Camp. W czasie trwającego cztery dni obozu młodzież klimatyczna zdobywa umiejętności pozwalające skutecznie działać na rzecz planety i innych ważnych społecznie i środowiskowo spraw.
Zdobytą wiedzę młodzi przekuli w czyny, stawiając się pod gmachem resortu kierowanego przez Jacka Sasina. Celem demonstracji nie były jednak ćwiczenia, lecz wyegzekwowanie od politycznych decydentów deklaracji w sprawie przeciwdziałania skutkom globalnego ocieplenia i osiągnięcia neutralności klimatycznej. Droga do złagodzenia skutków katastrofy klimatycznej i towarzyszących jej kryzysów jest jedna: do 2030 roku Polska musi zrezygnować ze spalania węgla w celach energetycznych.
czytaj także
Zdecydowana większość elektrowni węglowych należących do PGE, Enei i Tauronu (właścicieli 94 proc. zainstalowanych systemowych mocy węglowych w Polsce) – jak wynika z raportu Greenpeace Polska – zostanie zamknięta do 2035. Jednak naukowcy, m.in. w raporcie IPCC, wskazują, że to o pięć lat za późno, bo w dobie postępujących zmian klimatycznych każdy miesiąc bez szkodliwych emisji jest na wagę złota.
Dlatego młodzież chce skorygowania obecnych planów i przesunięcia daty pożegnania z węglem na 2030 rok. Właśnie te postulaty aktywiści i aktywistki wygłosili na ul. Kruczej w Warszawie. Protestujący zachowali wszelkie środki ostrożności zalecane przez służby sanitarne w związku trwającą epidemią koronawirusa. Młodzi przyszli z transparentami, skandowali proklimatyczne hasła, a także złożyli ustne petycje skierowane do Jacka Sasina.
– Jestem przerażony wizją przyszłości, która mnie czeka. Częstsze susze, powodzie, huraganowe wiatry, świat pełen konfliktów o zasoby i przestrzeń do życia, migracje klimatyczne – dla mojego pokolenia to nie scenariusz filmu science fiction, ale realistyczny kierunek, w którym zmierza Polska i świat. Mamy tylko 10 lat, by zapobiec katastrofie klimatycznej, i nie możemy dłużej pozostawać bierni. Musimy odejść od węgla do 2030 roku – apelował podczas wydarzenia jeden z protestujących aktywistów, Patryk Kowalczyk z Warszawy.
czytaj także
Początkowo drzwi ministerstwa pozostawały zamknięte, a jego przedstawiciele nie reagowali na to, co działo się pod oknami gmachu. Ale to nie zniechęciło młodzieży do dalszego uczestnictwa w wydarzeniu. Ich determinacja poskutkowała, bo do środka wpuszczono jednego z demonstrantów, który złożył pisemną petycję na ręce urzędników.
– Mimo dużego zainteresowania opinii publicznej tematem kryzysu klimatycznego polityczki i politycy wyłączają z dyskusji zwykłych ludzi i kierują się interesem lobby węglowego. Dlatego na dzisiejszym proteście aktywiści i aktywistki z całego kraju korzystają ze swojego prawa do głosu oraz decydowania o własnej przyszłości. Zadaniem rządzących jest nas ochronić przed czarnym scenariuszem katastrofy klimatycznej, dlatego składamy do ministra aktywów państwowych ustne petycje – każdy z nas swoją własną, ale nasz cel jest wspólny: Polska bez węgla w 2030! – powiedziała Dominika Lasota, aktywistka klimatyczna z Bydgoszczy.