Donald Tusk doprowadził do zaskakującej sytuacji. Kto podziela priorytety premiera, może być najbardziej rozczarowany, bo nie dowiedział się niczego.
Premier w wystąpieniu parlamentarnym za priorytety na kolejne lata uznał obronę wzrostu gospodarczego za pomocą inwestycji rządowych oraz rewolucję w polityce prorodzinnej.
Inwestycje rządowe mają wynieść 40 miliardów złotych do 2015 roku i wypełnić lukę w środkach europejskich pomiędzy kończącym się obecnym budżetem unijnym a przyszłym. W tym celu ma powstać specjalny program Inwestycje polskie finansowany z udziałów skarbu państwa w polskich spółkach, bez konieczności zmian w podatkach i zwiększania deficytu. Rząd zainwestuje przede wszystkim w infrastrukturę poprawiającą bezpieczeństwo energetyczne Polski, uzbrojenie wojskowe, a także transport publiczny (z akcentem na kolej). Premier liczy, że inwestycje przełożą się na dodatkowe miejsca pracy.
Rewolucja w polityce prorodzinnej polegać ma na wydłużeniu do roku urlopu rodzicielskiego płatnego na poziomie 80% dotychczasowych zarobków (jeśli ktoś nie woli półrocznego i 100%), a także zwiększeniu zachęty finansowej dla inwestycji samorządów w budowę żłobków poprzez zmniejszenie ich wkładu własnego do poziomu 20% (rząd sfinansuje pozostałe koszty).
Poznaliśmy więc priorytety i generalnie należy ocenić je za słuszne. I dość oczywiste. Obrona wzrostu gospodarczego poprzez inwestycje rządowe, a także poprawa infrastruktury opiekuńczej to są najważniejsze wyzwania dla Polski. Nie muszą być efektowne (jak Euro 2012), jeśli będą efektywne. Ale czy tak będzie, premier nie wie, albo wiedział, ale nie powiedział, choć zaznaczył, że zaraz zacznie się seria konferencji kolejnych ministrów, więc może dowiemy się od nich. Ale czy na pewno możemy liczyć na ministrów? Po przemówieniu premiera wyglądali raczej na zaskoczonych, a ich pierwsze komentarze były dość niepewne.
Póki co, nie dowiedzieliśmy się, jak zbudować fundusz inwestycyjny z udziałów skarbu państwa. Wiadomo za to, że po przemówieniu premiera są one mniej warte niż przed, co widać po nagłych spadkach na giełdzie. Nie wiadomo, jak te inwestycje przełożą się na miejsca pracy. Inwestycje rządowe są przecież po to, żeby zadziałał mnożnik inwestycyjny i żeby 40 miliardów efektywnie zainwestowanych, przyniosło kilkakrotnie większy wkład do wzrostu gospodarczego, także poprzez wzrost zatrudnienia. Nie wiadomo, jak rząd sfinansuje koszt dłuższych urlopów i wyższych wydatków wynikających ze zmiany proporcji finansowania nowych miejsc w żłobkach i przedszkolach przez samorządy i rząd (od 2013 będzie to 20% do 80%). Nie wiadomo, jak rząd ochroni kobiety, które zdecydują się na dłuższy urlop macierzyński przed pracodawcami, którzy mogą być jeszcze bardziej niechętni do zatrudniania potencjalnych młodych matek na umowę o pracę. Premier nic nie powiedział o tym, jak pomóc im wrócić na rynek pracy po ponad roku.
Nie wiadomo, czemu służyć miało straszenie 5 milionów „uciekinierów podatkowych”, bo premier nie odważył się precyzyjnie zaadresować swoich planów. Nie wiadomo, czy zamierza zreformować prawo o samozatrudnieniu. Obecne pozwala ono unikać płacenia 32% podatku dochodowego i odpowiednio wyższych składek na ZUS najlepiej zarabiającym (przechodząc na samozatrudnienie mogą płacić liniowy podatek dochodowy 19% i niższą składkę na ZUS, bo minimalna ich podstawa wysokości stanowić może 60% przeciętnego wynagrodzenia, a to kwota zazwyczaj jest niższa, niż faktyczne zarobki jednoosobowej firmy). Pozwala także wypychać na samozatrudnienie pracowników, przerzucając na nich całą odpowiedzialność za własne ubezpieczenia, księgowość itd. Jedna i druga masowo stosowana praktyka wypłukuje budżet z ogromnych sum i od dawna wymaga poważnej reformy. Ale premier nawet słowem nie wspomniał, że chodzi mu o właśnie o ten problem.
Służbie zdrowia, reformie wymiaru sprawiedliwości albo nowym pomysłom na walkę z bezrobociem – premier nie poświęcił w ogóle czasu lub ograniczył się do jednozdaniowych uwag, w które chyba sam do końca nie wierzy. Nie wiadomo, co konkretnie znaczyć ma premiowanie urzędów pracy za ilość znalezionych miejsc pracy ani jakie korzyści przynieść ma centralizacja sądów gospodarczych. Pewnie jakieś korzyści z wymienionych działań mogą być, ale czy to już cały program walki z rosnącym bezrobociem?
Donald Tusk doprowadził do zaskakującej sytuacji. Kto podziela priorytety sformułowane w wystąpieniu premiera, może być najbardziej rozczarowany, bo nie dowiedział się niczego, czego by sam nie wiedział.