Pierwszy demokratyczny klub piłkarski w Polsce został właśnie uznany przez UEFA za najlepszy amatorski klub w Europie. Oto dlaczego AKS Zły nie tylko gra w piłkę, ale przede wszystkim otwiera oczy tym, którzy nie wierzą, że inny futbol jest możliwy.
Gdy sierpniu 2016 roku AKS Zły inaugurował swój udział w B-klasowych rozgrywkach meczem w Sulejówku, zainteresowanie tym wydarzeniem było znikome w porównaniu z medialnym szumem, jaki towarzyszył zeszłotygodniowemu nadaniu przez europejską federację piłkarską (UFEA) klubowi z warszawskiej Pragi miana „Best Grassroots Club”. Szumem jak najbardziej zasłużonym, bo Złemu należą się gratulacje i życzenia powodzenia w przyszłości.
Ale cofnijmy się jeszcze do inauguracyjnego meczu w Sulejówku, na którym byłem i przeprowadziłem krótki wywiad z prezeską AKS-u. Pomoże on nam lepiej zrozumieć ideę, na której zbudowano Złego:
Od tego czasu ten „pierwszy demokratyczny klub piłkarski w Polsce” nie tylko zdobył awans do wyższej klasy rozgrywkowej, założył drużynę żeńską i zbudował wokół siebie społeczną wspólnotę wykraczającą daleko poza prawobrzeżną Warszawę. Utożsamiany z FC Barcelona slogan „więcej niż klub” znakomicie pasuje do tego, co dzieje się na stadionie przy ul. Kawęczyńskiej, gdzie występuje AKS Zły.
Sportowe wydarzenia są okazją nie tylko do integracji imigrantów, ale również mieszkańców dzielnicy. Na meczach można poznać różne kultury poprzez degustację zagranicznych potraw oraz dowiedzieć się od ruchów lokatorskich, jak obronić się przed eksmisją.
AKS Zły to jednak przede wszystkim przejaw globalnych trendów w naszym futbolu, który zawsze pozostawał nieco z tyłu w rozwoju tej dyscypliny sportu na Europie. Pisałem o tym więcej dla „Krytyki Politycznej” tutaj:
czytaj także
Kilkanaście dni temu media ujawniły tajny raport UEFA, którego autorzy alarmują, że „kluby z pięciu najsilniejszych lig w Europie destabilizują futbol na kontynencie. Europejscy giganci zarabiają coraz więcej na biedniejszych za pośrednictwem praw do transmisji, a oddają im coraz mniej w postaci kwot transferowych”.
Dzisiejszy futbol doskonale odzwierciedla podział na kapitalistyczne centrum i peryferie. Europejskie rozgrywki są od dwóch dekad zdominowane przez tzw. wielką piątkę, czyli ligi z Anglii, Niemiec, Hiszpanii, Francji i Włoch. Dzięki liberalizacji (termin z turbokapitalistycznego słownika) przepisów transferowych ściągają najlepszych graczy z całego świata.
Inne kraje pełnią w tym systemie rolę dostawców taniej siły roboczej, czyli tanich piłkarzy. Sytuująca się na półperyferiach tego systemu Polska łudzi się, że jest w stanie dołączyć do elity. Stąd mocarstwowe plany takich klubów jak stołeczna Legia, presja na komercjalizację (kluby ekstraklasy muszą mieć formę spółek akcyjnych) oraz w obliczu braku kapitału prywatnego gigantyczne zastrzyki finansowe z budżetu państwa, samorządów i spółek skarbu państwa w budowę infrastruktury i/lub bieżące utrzymywanie zawodowych drużyn.
Fundamentem tego sytemu – a jednocześnie jego efektem – jest zmiana filozofii funkcjonowania klubu piłkarskiego. Ze stowarzyszenia staje się on firmą maksymalizującą zysk akcjonariuszy, a kibice przeistaczają się w klientów. Relacje wspólnotowe, zakorzenione w tradycji, tożsamościach lokalnych i więziach społecznych, zostają wyparte przez relacje handlowe oparte na transakcji w ramach logiki przemysłu rozrywkowego. Współczesny futbol zasilany jest gigantycznymi pieniędzmi od nadawców telewizyjnych, którzy dyktują warunki, w jakich odbywa się sportowa rywalizacja. Stąd m.in. rozciągnięcie ligowych kolejek na piątki i poniedziałki, tak by każdy pojedynek można było pokazać w TV „na żywo”.
Przekształcanie klubów w wyalienowane z relacji społecznych korporacje budzi oddolne protesty kibiców w różnych zakątkach świata. Kontestowane są wysokie ceny biletów, opanowanie rynku transmisji telewizyjnych przez system „pay per view” oraz rozgrywanie meczów ligowych w piątkowe i poniedziałkowe popołudnia. Wszystkie te zjawiska uderzają w mniej zamożnych sympatyków futbolu, których nie stać na drogie wejściówki i telewizyjne abonamenty oraz możliwość wcześniejszego wyjścia z pracy, by pójść na mecz.
Krajowe i ponadnarodowe organizacje fanów piłki (m.in. www.sdeurope.eu) domagają się gwarancji udziału kibiców w zarządzaniu klubami. Postulat zwiększenia takiej partycypacji znajduje się m.in. w programie brytyjskiej Partii Pracy. Laburzyści chcą też wymóc na zawodowych klubach, by 5 proc. swych przychodów z praw telewizyjnych przeznaczały na piłkę amatorską.
Lobbing kibiców na rzecz bardziej demokratycznego futbolu sięga także Parlamentu Europejskiego. W ostatnich latach podczas licznych przedsięwzięć eurodeputowanych zdefiniowano Europejski Model Piłki Nożnej, który ma być prospołeczną alternatywą dla skomercjalizowanych rozgrywek sportowych w USA. Jego filary to: struktura piramidy opartej na piłce amatorskiej i zwieńczonej rozgrywkami profesjonalistów; rozgrywki polegające na systemie awansów i spadków, a nie kupowania miejsc w lidze, jak ma to miejsce w USA; zapobieganie rosnącym różnicom między najbogatszymi klubami a całą resztą stawki; społeczny charakter klubów, które nie są oderwane od wspólnot lokalnych; rywalizacja wolna od rasizmu, seksizmu i homofobii.
Fani futbolu kontestujący tzw. nowoczesny futbol nie czekają jednak na odgórne reformy, lecz tworzą oddolne, demokratyczne kluby. Przejmują istniejące (najczęściej bankrutujące) kluby, jak AFC Wimbledon, lub tworzą od podstaw własne, np. F.C. United of Manchester lub AKS Zły właśnie.
Nagrodzone przez UEFA stowarzyszenie z warszawskiej Pragi jest więc w polskim sporcie awangardą i łykiem świeżego powietrza w kraju, gdzie, wyliczmy:
– część bywalców stadionowych trybun woli walczyć z mitami w postaci „komuny” czy „ideologii gender i lgbt” niż z komercjalizacją futbolu;
– zainteresowanie klasy politycznej sportem ogranicza się głównie do zabiegania o darmowe wejściówki na loże VIP;
– dążenia do popularyzacji kobiecej piłki zbywane są często ironicznymi uwagami;
– problem skrajnego urynkowienia piłki rzadko jest tematem analiz na łamach branżowych mediów;
– osoby niezainteresowane futbolem lubią wygłaszać opinie o kibicach pełne stereotypów, niesprawiedliwych generalizacji i uprzedzeń.
To już za moment. Pierwsze mecze wyjazdowe w najbliższą sobotę zaś wielka inauguracja rundy wiosennej na Don Pedro Arena…
Opublikowany przez AKS ZŁY Środa, 3 kwietnia 2019
A zatem AKS Zły nie tylko gra w piłkę (oby szło im coraz lepiej!), ale przede wszystkim otwiera oczy wszystkim tym, którzy dotąd nie wiedzieli lub nie wierzyli, że inny futbol jest możliwy. I za to należą się całej „złej” społeczności gratulacje i życzenia powodzenia w dalszym wypełnianiu swej misji.
A całej nadwiślańskiej piłce należy życzyć, by drużyna z warszawskiej Pragi znalazła naśladowców i naśladowczynie w innych zakątkach Polski.
Zobaczcie reportaż Canal Plus o AKS Zły
PS. Jeśli chcecie zobaczyć piłkarki i piłkarzy Złego w akcji, pokibicować i/lub zostać współwłaścicielem klubu, to kolejne okazje można śledzić na fanpejdżu klubu: