Rodzice bywają zapracowani, babcia – nigdy. Ale czy emerytura to urlop? I czyje tak naprawdę obchodzimy dzisiaj święto? - pyta Anna Cieplak z Klubu KP w Cieszynie.
Rodzice bywają zapracowani, babcia – nigdy. Ale czy emerytura to pobyt na urlopie? I czyje tak naprawdę obchodzimy dzisiaj święto?
Denerwuje mnie normalna rodzina. Jest to z resztą zdenerwowanie nieuzasadnione, bo taka rodzina istnieje tylko statystycznie. Jeszcze bardziej drażni mnie normalna rodzina w okolicach świąt poszczególnych jej członków. Bo zwykle świętuje się zupełnie coś innego niż przewidziane i nazwane w kalendarzu.
Święto babci na przykład to tak naprawdę święto dziecka-celu*. Mamy z nim (dzieckiem-celem) do czynienia mniej więcej od początku XX wieku, choć dzisiaj modniejsze jest dziecko-projekt: marzenie rodziców, konstrukcja, która nie ma nic wspólnego z prawdziwymi potrzebami dziecka.
Dziecko-cel, czyli kult dziecka, zakłada, że każdy powinien uznawać wyższość najmłodszych. A kto tak nie uważa, ten nie dba o przyszłe pokolenia. Oczywiście jest to czysto werbalny kult, bo jak jest naprawdę, wystarczy sprawdzić w statystykach dotyczących przemocy wobec dzieci, biedy i ubóstwa, polityki edukacyjnej i socjalnej. Dzieci są interesujące tylko w hasłach i deklaracjach; stwarzają miłe, przyjazne tło dla różnych rozgrywek. Także politycznych. W tym przyjaznym tle nie ma już jednak godnego miejsca dla babci i dziadka.
Babcia (i dziadek, choć rzadziej) jest traktowana jak instytucja wychowawcza, i to często gorszej kategorii. Takie postrzeganie seniorów, szczególnie kobiet, ma długą historię: „Babka, zwłaszcza samotna, jest instytucją, jakby jokerem, którego w nowych konstrukcjach rodzinnych można wstawić w niewypełnione miejsce” – pisze Małgorzata Szpakowska w książce Chcieć i mieć. Samowiedza obyczajowa w Polsce czasu przemian.