Polskie kino niezależne mimo pewnej swobody nie podejmuje dyskusyjnych tematów.
Klub Krytyki Politycznej w Gnieźnie, który po raz kolejny włączył się we współorganizację Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Amatorskich i Niezależnych Offeliada, zaprosił na to wydarzenie swego gościa, który dołączył jednocześnie do jury głównego. Poza tym znany pisarz, krytyk filmowy i szef działu recenzji w miesięczniku „Kino” – Bartosz Żurawiecki, wziął udział w równie tradycyjnej dyskusji na temat kondycji rodzimego kina, w tym offowego.
Polskie kino niezależne mimo pewnej swobody nie obwarowanej wymaganiami sponsorów, grantodawców czy innych podmiotów, nie podejmuje odważnych, kontrowersyjnych czy po prostu dyskusyjnych tematów – mówił Żurawiecki.
Odpowiadając na pytanie czy po kilkunastu latach zawodowego oglądania filmów, jest jeszcze coś, co może go zaskoczyć, stwierdził, że z tym bywa coraz trudniej. Tutaj też zresztą pojawiła się kwestia wolności i odwagi z której twórcy niezależni nie korzystają, więc ciągle mimo upływu lat wiele spraw jest pomijanych. Była więc mowa o prawie zupełnym braku mniejszości w filmach, bierności społeczno-politycznej bohaterów, którzy „zamykają” się w swym najbliższym otoczeniu bądź ogranicza ich jakiś indywidualny problem oraz o erotyce. Co ciekawe, ta ostatnia została zestawiona przez krytyka z „pornografią martyrologii”, czyli przemocą obecną w historycznych obrazach, gdzie przykładowo pokazuje się dzieciom koszmar powstania i cierpienie, a chroni je przed widokiem fragmentu nagiego ciała.
Nie zabrakło również pytań o potencjał ekranizacji dzieł współczesnej literatury czy o to na co można sobie pozwolić w filmoznawczej recenzji oraz głosów publiczności odnoszących się m.in. do obejrzanych na Offeliadzie filmów.
Klub KP w Gnieźnie w tym roku przyznał Nagrodę im. Stanisława Brzozowskiego Maciejowi Jarczyńskiemu za animowany dokument „85625”.
Ta forma, będąca syntezą gatunków, sprawiła, że równie ważny, lecz często zbanalizowany przez schematy temat – zyskał świeże spojrzenie oraz autentycznie wywołał emocje. Tym tematem zaś okazały się traumatyczne losy Zbigniewa Kołakowskiego, który pod koniec II wojny światowej w 1944 roku trafił do dwóch obozów koncentracyjnych w Niemczech i tam cudem uniknął śmierci. Nieco mrocznie i malarsko poprowadzona kreska, poruszająca opowieść głównego bohatera oraz zapadająca także w pamięć muzyka stały się siłą tego oryginalnego obrazu.