Narzędzie partycypacji publicznej stało się konkursem na obiekty sportowe i rekreacyjne.
W niedzielę 23 lutego dobiegła końca pilotażowa edycja budżetu obywatelskiego w Gdańsku. Jak w tym mieście wypadło coraz popularniejsze w Polsce narzędzie partycypacji publicznej?
Podczas oficjalnego ogłoszenia wyników w sali obrad Rady Miasta Gdańska gdańscy samorządowcy z prezydentem Pawłem Adamowiczem na czele nie szczędzili słów podziwu wobec mobilizacji gdańszczan i gdańszczanek w ramach pilotażowej edycji budżetu obywatelskiego w Gdańsku. Frekwencyjnie konsultacje rzeczywiście należy uznać za sukces – uczestniczyło w nich 51 038 osób (z czego 28 850 stanowiły kobiety, a 22 188 mężczyźni) czyli 13,6% uprawnionych do głosowania. Urzędnicy bardzo starannie przyłożyli się do promocji, ale przede wszystkim mieszkańcy poprzez zachęcanie swoich znajomych i promowanie projektów drogą internetową lub poprzez pocztę pantoflową sprawili, że tak wiele osób zainteresowało się ideą budżetu obywatelskiego.
Co zaś się tyczy zwycięskich propozycji inwestycji – w wyniku głosowania wybrano ich 28, co nie stanowi nawet 10% ze zgłoszonych projektów. Znaczną część z wybranych inwestycji stanowią obiekty sportowo-rekreacyjne lub wnioski o sporządzenie ich projektów: boiska, skate park, ścieżka biegowa czy siłownie na świeżym powietrzu. Można z tego wywnioskować, że w Gdańsku istnieje znaczne zapotrzebowanie na możliwość uprawiania sportu pod chmurką, co jednak utrudnia brak odpowiedniej infrastruktury. Podczas konsultacji dał o sobie również znać fatalny stan ulic i chodników w Gdańsku – sześć zwycięskich projektów dotyczy właśnie tego problemu. Na budżecie obywatelskim zyskały również gdańskie szkoły – aż sześć projektów przewiduje działania w ich obrębie: zagospodarowanie okolic, remont budynku czy dobudowanie nowej infrastruktury sportowej.
Interpretacja wyników pozwala jednak wyciągnąć również mniej pozytywne wnioski. Przede wszystkim wyraźnie widoczny jest brak dialogu pomiędzy mieszkańcami głosującymi na poszczególne projekty.
Budżet obywatelski stał się bardziej konkursem niż narzędziem planowania partycypacyjnego.
Znaczna część zwycięskich projektów wykorzystuje maksymalną kwotę, na którą można było wycenić projekt (tj. 500 tysięcy złotych), przez co w poszczególnym okręgu można zrealizować jedynie garstkę inwestycji, nawet po doliczeniu dodatkowych pieniędzy ponad przewidziane 1,5 miliona na okręg (maksymalna ilość projektów dopuszczonych w okręgach wyniosła pięć). W takiej sytuacji projekty nie uzupełniają się tylko konkurują ze sobą – zdarzało się również, że pojawiały się różne propozycje na zagospodarowanie tego samego miejsca, a wnioskodawcy nie kwapili się zbytnio, żeby dogadać się między sobą i stworzyć wspólny wniosek, który realizowałby potrzeby obu stron.
Kolejnym problemem, który mógł być do przewidzenia, było nierówne rozdzielenie zwycięskich projektów po konkretnych osiedlach czy dzielnicach.
Małe osiedla, w których mieszka poniżej ośmiu tysięcy mieszkańców, były bez szans w konkurencji z jednostkami gęsto zaludnionymi lub bardziej reprezentacyjnymi.
Dosyć jaskrawym przykładem tego typu zjawiska może być okręg IV, w którym dzielnica Wrzeszcz Górny (ponad 20 tysięcy mieszkańców) zagarnęła wszystkie środki pozbawiając możliwości skorzystania z budżetu obywatelskiego nie tylko małe osiedla, takie jak Młyniska, Strzyża czy Brętowo, ale również zbliżoną ilością mieszkańców dzielnicę Wrzeszcz Dolny, w której jako pierwszej w Gdańsku Rada Dzielnicy wprowadziła budżet obywatelski w 2012 roku. Pozostaje zatem pytanie, które stawiano już w sierpniu na pierwszym po ogłoszeniu budżetu obywatelskiego spotkaniu konsultacyjnym – czy nie lepsze dla małych osiedli byłoby pewne chociażby sto tysięcy niż niepewne 1,5 miliona złotych?
Podsumowując, pierwszy budżet obywatelski w Gdańsku wypadł całkiem dobrze. Można się spodziewać, że mieszkańcy wraz z następnymi edycjami bardziej oswoją się z mechanizmami tego przedsięwzięcia i zaczną traktować je nie jako wzajemną rywalizację, ale jako konsultacje – przede wszystkim między sobą. Warto mieć również nadzieję, że również i urzędnicy wyciągną wnioski z pilotażowej edycji i przed zainaugurowaniem kolejnej wprowadzą zmiany w zasadach, które usprawnią działanie procedur związanych z budżetem obywatelskim i przede wszystkim – nie zrezygnują z tego narzędzia i będą zachęcać mieszkańców i mieszkanki Gdańska do dalszej partycypacji w kreowaniu przestrzeni miejskiej.
O budżecie obywatelskim w Gdańsku:
Adam Konopka, Budżet obywatelski w Gdańsku – trwa głosowanie
Adam Konopka, Partycypacja przestała być utopią
Adam Konopka, Gdański budżet obywatelski – kolejny etap
Adam Konopka, Budżet coraz bardziej obywatelski