Kraj

List otwarty do senatora Bonkowskiego

Podobno wypowiedzi Olgi Tokarczuk stoją „w sprzeczności z założeniami polskiej polityki historycznej”.

Chciałbym wyrazić wdzięczność senatorowi Waldemarowi Bonkowskiemu. Wdzięczność wstępną i ograniczoną, ale niewątpliwą.

Senator Bonkowski napisał do radnych Nowej Rudy, by odebrali honorowe obywatelstwo miasta Oldze Tokarczuk. Jego zdaniem wypowiedź pisarki o ciemnych stronach polskiej historii stoi „w absolutnej sprzeczności z założeniami polskiej polityki historycznej” (w skrócie: PPH). Domyślam się, że podobnie sprzeczna z założeniami PPH jest dla p. senatora powieść Księgi Jakubowe, którą autorka w swojej wypowiedzi po prostu skomentowała.

Słowa senatora budzą pewne skojarzenia historyczne. Poprzednio tak wyrazisty werdykt wydał I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka w 1967 roku, stwierdzając, że Dziady Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka stoją w „absolutnej sprzeczności” z polityką historyczną partii i dążeniami ludu. Chwilę później spektakl zdjęto z afisza. A kolejną chwilę później studenci przystąpili do strajku. Dwa lata po tych wydarzeniach ekipy Gomułki już nie było. Tak zarysowane perspektywy budzą mój niepokój na krótką metę i wdzięczność na dłuższą.

Przyczyny wdzięczności są jednak szersze. Oto wypowiedź senatora ujawnia proste intencje ogłaszania „założeń polityki historycznej”. Kto twierdzi, że polityka taka istnieje i że autora tekstu stojącego z nią w sprzeczności należy ukarać, chce w istocie dysponować narzędziami zastraszania i uzależniania kultury.

Być może senator PiS nie uświadamia sobie, iż wyświadcza niedźwiedzią przysługę wszystkim, którzy w najbliższym czasie będą nagradzani. W powszechnej opinii nie będą to twórcy wybitnych dzieł, lecz po prostu artyści posłuszni – tworzący filmy, spektakle bądź powieści stojące w „absolutnej zgodności” z polityką historyczną partii.

W tak zarysowanej sytuacji korzystniejsze dla dzieł prawdziwie wartościowych będzie natychmiastowe wpisanie ich na listę ksiąg zakazanych. Niniejszym pozwalam sobie zaproponować wstępny zestaw, sięgający od sprośnych fraszek Kochanowskiego, poprzez obsceniczne teksty Fredry, groteskowe dzieła Witkiewicza i Gombrowicza, stylistycznie wyuzdane i składniowo pokrętne opowiadania Schulza, prywatne narracje i wiersze Białoszewskiego, a także nadmiernie przesiąknięte zwątpieniem dzieła Borowskiego, Różewicza, Buczkowskiego, Nałkowskiej, Parnickiego, Ficowskiego, Stachury, Lema, Miłobędzkiej, Lipskiej…

Ich teksty pozostają wielkie właśnie dlatego, że autorzy nie słuchali partyjnych poleceń i potrafili zachować absolutną sprzeczność wobec absolutnej zgodności. Przetrwały, bo autorzy uważali siebie za ludzi wolnych.

Kto próbuje ukarać twórcę za słowa prawdy – choćby słowa te były najbardziej gorzkie – ten w istocie boi się wolności tkwiącej w kulturze. Za szczere wyznanie owego lęku wdzięczny jestem senatorowi Bonkowskiemu. Ze swej strony wierzę, że nie da się kupić artystów nagrodami ani zastraszyć karami. I za tę pobudkę wiary również jestem panu senatorowi wdzięczny.

***

Przemysław Czapliński, Instytut Filologii Polskiej UAM, Poznań


**Dziennik Opinii nr 349/2015 (1133)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij