Co prawda Jacek Kurski nie do końca jest w moim typie, ale niech stracę dla dobra sprawy. Chcę zaproponować prezesowi wyjście na randkę. Ten dreszczyk emocji, że robi się coś nielegalnego, doda tylko spotkaniu pikanterii.
Dobrze, że Jacek Kurski stoi na straży konstytucji i próbuje zapobiegać jej łamaniu w Telewizji Polskiej. Tym bardziej, że jego matczyna partia akurat konstytucyjnością swoich działań zbytnio się nie przejmuje. To więc miła odmiana.
Jacek Kurski ma pewną niebywałą cechę, która charakteryzuje bardzo wielu polityków i polityczek – potrafi w jednym, krótkim zdaniu powiedzieć bardzo wiele bzdurnych i nieprawdziwych rzeczy, zachowując przy tym wyraz twarzy osoby poważnej. Takimi umiejętnościami aktorskimi wykazał się również wtedy, gdy w szołbiznesowej telewizji internetowej został zapytany o to, czy w polskiej wersji nowego reality show TVP Pierwsza randka – w którym nieznające się osoby spotykają się na pierwszej randce, a podczas jednej kolacji muszą poznać się jak najszybciej i zdecydować, czy chcą spotkać się ponownie – pojawią się również pary jednopłciowe. W brytyjskim pierwowzorze oczywiście takie pary się pojawiały, no bo i czemu miałyby się nie pojawiać? Ale nie w Polsce. Bo tu na straży porządku moralnego i konstytucyjnego stoi prezes Jacek Kurski.
– Konstytucja mówi, że rodzina, według polskiego prawa, to związek kobiety i mężczyzny. A ponieważ randki służą temu, żeby powołać rodzinę, czyli związek małżeński, a ten w rozumieniu prawa i polskiej tradycji oraz moralności to związek kobiety i mężczyzny, to oczywistym jest, że muszą to być dwupłciowe pary – rozwiał wątpliwości Kurski.
Okej. Kilka spraw.
Nie chodzę zbyt często na randki, a jeśli już chodzę, to osoby w nich uczestniczące bardzo rzadko używają słowa „randka”. To raz. Dwa – w przeciwieństwie do wyobrażeń Kurskiego na tym poletku muszę przyznać, że celem owych spotkań właściwie nigdy nie jest dążenie do zakładania rodziny czy też wchodzenia w związek małżeński. Zastanawiałam się nawet, czy to nie jest moja specyfika i jakieś wypaczenie, ale popytałam znajomych i niespodzianki nie było. Oni także nie chcą zakładać rodzin ze wszystkimi osobami, z którymi na randki się wybierają. Dla sprawiedliwości: pytałam także znajomych hetero, więc zakładam, że nie jest to cecha osób LGBTQIA. Odetchnęłam z ulgą.
Inny problem Jacka Kurskiego pozostaje jednak aktualny – czy randki, na jakie czasem jednak chodzę, są niezgodne z polskim prawem? Egzegeza Konstytucji RP, jakiej naprędce dokonał Prezes w rozmowie z portalem internetowym, zdaje się mówić wprost, że to, co robię, jest pełnym nielegalem. A zawsze miałam się za taką praworządną osobę! Konsekwencje takiej analizy są bardzo niepokojące. Trzeba będzie zacząć żyć inaczej. Oczami wyobraźni widzę, jak teraz całe środowisko LGBTQIA ze swoim randkowym życiem schodzi jeszcze głębiej do podziemia, a na dźwięk słowa „randka” geje i lesbijki nerwowo opuszczają wzrok.
No i co z aplikacjami randkowymi (tak, RANDKOWYMI!) dla mężczyzn niehetero? Czyż nie służą one umawianiu się na randki właśnie? Grindr, Romeo, Hornet, Scruff i dziesiątki innych wynalazków już w nazwie kategorii, do jakiej należą, zdają się sugerować popełnianie przestępstwa randkowego. Sugeruję prezesowi Jackowi Kurskiemu natychmiastowe zajęcie się tematem. Pełna delegalizacja plugawych aplikacji smartfonowych pozwoli ograniczyć zasięg łamania prawa, jaki na naszych oczach dokonuję się w ojczyźnie każdego dnia! A że prezes Jacek Kurski zna skądinąd innego, ważniejszego od siebie Prezesa, to sprawę da się szybko załatwić.
Martwi mnie też nadal określenie celu, jaki powinien przyświecać prawilnie rozumianej randce. Znajomych mam sporo i część z nich jest u szczytu swojego randkowego życia. Spotykają się z wieloma osobami, czasem nawet potrafią zaliczyć dwie randki jednego dnia. Czasem wprost mówią, że idą na nie dla zabicia czasu, dla czystej przyjemności poznania nowej osoby, dla darmowego jedzenia albo po prostu spróbować szczęścia i przenieść randkę do łóżka w czyimś domu. Co na to wszystko konstytucja?
W swojej wypowiedzi prezes Jacek Kurski zwrócił też uwagę na ważną rzecz – na rolę, jaką Telewizja Polska musi pełnić. Co prawda w krótkiej rozmowie o Pierwszej randce stwierdził tylko niezaprzeczalne: że TVP randkami prawa łamać nie może, ale wydaje się, że jednym z ważniejszych zapisów w Ustawie o radiofonii i telewizji jest charakterystyka misji publicznej Telewizji Polskiej. Nasz wspaniały ustawodawca już w 1992 roku określił, jak wyglądać ma ta misja. Artykuł jest długi, więc przytaczać go nie będę, ale warto zauważyć, że w swoim punkcie drugim mówi: „Programy (…) publicznej radiofonii i telewizji powinny rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą”. Z parami jednopłciowymi czy bez, nie wiem, czy program Pierwsza randka jest najlepszym narzędziem w asortymencie prezesa Kurskiego do wypełniania misji telewizji publicznej. Czuję, że nie. I że lepiej było wydać pieniądze polskich podatniczek na coś zupełnie innego (choćby na więcej relacji takich, jak ta z koncertu Włodka Pawlika i jego Trio z 2015 roku, którą Dwójka zdegradowała do pasma o 2:40 w nocy).
Choć może to ja się nie znam i zapis o misyjności publicznej telewizji prezes Jacek Kurski powinien mi również osobiście wyłożyć podług swojej interpretacji.
czytaj także
Ale nawet jeśli założyć, że prezes ma na to jakiś paragraf, że Pierwsza randka jakimś cudem misję telewizji publicznej realizuje, to tym bardziej taka nielegalna randka gejowska lub lesbijska powinna się w tym programie pojawić, aby zgodnie z ustawą „rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju”. Choćby po to, żeby pokazać, że takie straszne zjawisko jak randka, w której uczestniczą tylko faceci lub tylko kobiety, ma w naszym pięknym kraju miejsce, także w czasach dobrej zmiany. Ale przy okazji prezes Kurski mógłby też wykorzystać czas antenowy i wyjaśnić widzom, dlaczego takie zachowania są nielegalne i niezgodne z konstytucją. I w ten sposób realizować misję edukacyjną telewizji, którą zarządza.
Muszę jednak oddać sprawiedliwość prezesowi Jackowi Kurskiemu – jest jednak z innego niż ja pokolenia. I może wówczas, gdy on na randki chodził, ich celem było założenie podstawowej komórki społecznej? Tak się jednak składa, że PRL skończył się ponad ćwierć wieku temu i od tej pory sporo się wkoło ponawyrabiało. Ale Jacek Kurski może tych zmian nie zauważył, bo jest przecież nieustająco zafrasowany próbami utrzymania się na stanowisku – co chwilę jest na fotel prezesa powoływany, a potem z niego usuwany. Gdybyście chcieli, drodzy czytelnicy i czytelniczki, dowiedzieć się, czy w chwili, gdy czytacie te słowa Jacek Kurski jest nadal prezesem TVP, to uruchomiono dla was specjalną stronę: CzyKurskiJestJeszczePrezesemTVP.pl
Ale to tak tylko na marginesie.
Ponieważ jestem praworządną (a przynajmniej tak o sobie myślę) i dobrą osobą, to chcę pomóc prezesowi Jackowi Kurskiemu. Co prawda nasze dotychczasowe relacje są raczej chłodne i zapośredniczone, ale może czas to zmienić? Idzie wiosna, a wraz z nią wzmożony sezon randkowy. Chcę zaproponować prezesowi Jackowi Kurskiemu wyjście na randkę. Taką prawdziwą. Kwiaty, kolacja, spacer. Co prawda prezes Jacek Kurski nie do końca jest w moim typie, ale niech stracę, dla dobra sprawy poświęcę się. Ten dreszczyk emocji, że robi się coś nielegalnego, doda tylko spotkaniu pikanterii. Data do ustalenia, dostosuję się do kalendarza prezesowego. Pójdziemy w jakieś miejsce LGBTQIA-friendly, żeby nie zaatakowały nas hordy prawilnych patriotów i nastoletnich fanów „Żołnierzy wyklętych”. Szepnę coś jeszcze na zachętę: poczuje się pan w tym miejscu całkiem swojsko, prezesie Kurski – często spotkam tu pańskich partyjnych znajomych.