Nie mówcie mi, że jest sprzeczność między pomaganiem uchodźcom w Syrii i polskim biednym.
Kiedy mają do nas przyjść goście, krzątamy się z żoną po mieszkaniu, usiłując jak najwięcej i jak najlepiej posprzątać. Na co dzień nie jesteśmy aż tak schludni, tempo życia nas pokonuje. Ale jednak robimy te gorączkowe porządki, bo nie chcemy na naszych gościach zrobić złego wrażenia. Bo jednak wstydzimy się po trosze tego naszego codziennego bałaganu. Imperatyw gościnności bierze się w pewnej mierze z próżności. Nikt tak inny nie ugości jak my! A teraz? Teraz spodziewamy się w Polsce gości. Ci goście uciekają przed śmiercią.
Nie mają się gdzie podziać, tak jak nie miała dokąd pójść warszawska rodzina Malczyków. Przyszli do nas po pomoc, bo od miesiąca mieszkali w samochodzie. Pomoc społeczna chciała im odebrać córeczkę. Nie pytaliśmy, nie robiliśmy śledztwa. Przyjęliśmy ich do siebie i od trzech lat mieszkamy na 60 metrach kwadratowych, w trzech pokojach, w osiem osób. Więc nie mówcie mi, że jest jakaś sprzeczność między pomaganiem uchodźcom w Syrii i polskim biednym. Wszyscy oni to ludzie. Wszystkim ludziom trzeba pomagać. Bezwarunkowo, bo to jest odruch człowieczeństwa. Nieważny pretekst. Kto odmawia, jest bez serca.
Jeżeli uważacie mnie za komucha i kretyna – nie słuchajcie mnie. Posłuchajcie swego papieża Franciszka. Niech on będzie waszym sumieniem, bo jakieś sumienie przecież u Boga Ojca macie. Macie?
Polskie dzieci nie dojadają, a Polacy są biedni. Dlaczego mieliby jeszcze innym pomagać? Bo to właśnie biedni dzielą się najchętniej. Bo rozumieją, co to głód i niedostatek. Tylko ubodzy uprawiają cnotę solidarności. Moja córka skończyła w Hiszpanii szkołę dla pracowników socjalnych i często zajmuje się dziećmi imigrantów. Niedawno opiekowała się tam dziewczynką, która uciekła przed pewną śmiercią w Saharze Zachodniej. Nazywała się Muna. Kiedy Muna dostała ciastko, to odłamywała połowę i oddawała innemu, najbliższemu dziecku. Jeśli dostawała jakieś kieszonkowe, to robiła dokładnie to samo. Muna ma obyczaje ludzi biednych, bo empatia ma źródło w wyobraźni – jeżeli nigdy nic podobnego mnie nie spotkało, to ja to odrzucam, zaprzeczam. I wtedy albo uważam, że biedy nie ma wcale, albo uważam, że jest zawiniona przez biednych.
Jakie to dla nas, Polaków, charakterystyczne. Ja sam nie mam, więc niech inni też nie mają.
Władze są zobowiązane traktatami międzynarodowymi do zapewnienia uchodźcom pewnego minimalnego standardu: dachu nad głową, żywności, odzieży. Nie każdy obywatel i obywatelka Polski mają zapewniony nawet tak minimalny poziom zaspokojenia potrzeb. Ale czy przyjęcie dodatkowych 10 tysięcy osób w znaczący sposób wpłynie na stan zamożności państwa czy społeczeństwa polskiego? Nie, jesteśmy dużym krajem i to jest kropla w morzu. Dlaczego skąpimy tej kropli? Bo jest nam solą w oku, że ktoś ma to, czego my nie mamy. Zżera nas zawiść. Oni są gorsi, czarni i mają lepiej. A przecież my, biali Europejczycy, chrześcijanie, mamy gorzej. To niesprawiedliwe!
Tak – to niesprawiedliwe, że w kraju tak bogatym jak Polska są głodne dzieci. Tak – to niesprawiedliwe, że niektórzy biedacy nie dostaną takiej pomocy jak uchodźcy. Czas to zmienić. O to całe swoje życie walczę. Ale czy niesprawiedliwość znaczy, że odmówimy gościom łyżki strawy, dachu nad głową, ciepłego odzienia? Nie. Niech ten przykład krzyczącej krzywdy będzie jeszcze jednym argumentem za rozbudową pomocy społecznej w naszym kraju. Bo jak uchodźcom odmówimy, to my jej tym bardziej nie dostaniemy.
Wielka dyskusja i wielki opór przed pomaganiem bliźnim w potrzebie to wynik totalnej demoralizacji polskiego społeczeństwa przez Platformę Obywatelską, przez liberałów, którzy tak długo wmawiali nam, że chciwość i egoizm są dobre, że każdy powinien dbać tylko o siebie samego, aż zapomnieliśmy o uniwersalnych ludzkich wartościach, i tych chrześcijańskich, i tych świeckich, humanistycznych.
PiS idzie po władzę, ale zbuduje ją na złych instynktach. Zamiast czynić sprawiedliwość, czyni nienawiść. Rasową, religijną, społeczną. To, co mówią politycy prawicy o uchodźcach, przekreśla wszystkie ich dobre intencje w sprawach społecznych. Nie można być tak bardzo odczłowieczonym, nieczułym na ludzką krzywdę, a jednocześnie sprawiedliwie rządzić.
Dziś jak na dłoni widać, gdzie przebiega granica między patriotą uprawiającym staropolską gościnność i nacjonalistą z bejsbolem i mordem w oczach.
Weźmy się więc za ręce, nakarmmy naszych gości, a zaraz potem wszystkie głodne dzieci w Polsce, a w ten sposób nakarmimy nasze serca (dusze, sumienia czy jak je tam jeszcze zwą) miłością bliźniego, bo bez niej zginiemy. Naszym prawdziwym wrogiem nie jest umierający ze strachu i błąkający się po świecie uchodźca syryjski, lecz płacący głodowe stawki pracodawca, oszukujący nas i wysysający krew lichwiarz, oszust wyłudzający mieszkanie, czyściciel kamienic, bezlitosny i nieuczciwy bankier, deweloper płacący łapówki i odbierający nam zieleń i tlen do oddychania, kamienicznik wyrzucający rodzinę z małymi dziećmi na bruk, kłamiący polityk oszukujący na kilometrówkach czy prezydent urządzający referendum za sto milionów tylko po to, żeby zachować swój stołek. Nie dajmy się więc napuścić na tę garstkę nieszczęśników, zwłaszcza że już żyje u nas bardzo dużo ludzi narodowości arabskiej. I coś nam zrobili? Nie. Nie pamiętam też żadnego konfliktu w Polsce wywołanego przez Wietnamczyków, Turków, Palestyńczyków czy Ukraińców. Większość burd i kłopotów wywołują rdzenni, nienawidzący innych Polacy, katolicy.
Salem alejkum.
***
Piotr Ikonowicz prowadzi Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej
**Dziennik Opinii nr 253/2015 (1037)