„Nie widziałem jeszcze nigdy takich demonstracji, z tego typu emocjami i hasłami. Protestujący bardzo świadomie odrzucali wszystkie tożsamości związane z partiami politycznymi” mówi Maciej Gdula w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Michał Wilgocki: Uważa pan, że ludzie łatwiej mobilizują się w sprawie konkretnych postulatów, jak na przykład prawo do aborcji. Obrona wymiaru sprawiedliwości trochę do tej tezy nie pasuje, a mimo to w ostatnich dniach na ulice wyszły setki tysięcy osób.
Maciej Gdula: Temat zamachu na Sąd Najwyższy został odebrany dość jednoznacznie. Ludzie zrozumieli, że stawką tego konfliktu jest autonomia sądów, w tym także sądu, który decyduje o ważności wyborów.
czytaj także
Dlaczego to zadziałało przy Sądzie Najwyższym, a przy podobnym zamachu na Trybunał Konstytucyjny – nie?
Tamte protesty też były spore i imponujące, byłem bardzo zaskoczony ich skalą. […] W przypadku TK zmobilizowała się „stara wiara”, założyła KOD. Teraz dynamika wydarzeń jest inna. To nowość, że ludzie do polityki zaczynają wchodzić nie przez kampanie i wybory, ale właśnie przez protesty.
[…]
Nie widziałem jeszcze nigdy takich demonstracji [jak te ostatnie – red.], z tego typu emocjami i hasłami. Protestujący bardzo świadomie odrzucali wszystkie tożsamości związane z partiami politycznymi. Protesty zawsze są w jakiejś mierze antypartyjne, ale tym razem wytworzył się niesamowity rodzaj energii. Podczas protestów było czuć, że młodzi ludzie są przekonani, że zarówno PiS, jak i opozycja tkwią w klinczu, zakleszczone w schematach. I to powoduje politycznego pata.
Jest potrzeba odnowienia języka, wyjścia poza rytualny spór. To polega przede wszystkim na odrzuceniu języka propagandy z rządowych mediów: demonstrujący bez litości wyśmiewali narrację o totalnej opozycji przygotowującej zamach stanu, o mobilizacji starego układu, bronieniu kast sędziowskich, ubeckich wdowach. Chcieli rozsadzić ten przekaz.
Jednak z drugiej strony odrzucili też narrację części opozycji, która mówi, że PiS to komuna i nowy PZPR. Takie hasła oczywiście też były na demonstracjach, ale spotkały się z wewnętrzną krytyką. To może być efektem zmęczenia sposobem prowadzenia sporu między PiS a opozycją i ulicą przez ostatnie dwa lata. Ci, którzy chodzili na demonstracje, nie chcieli być grupą rekonstrukcyjną walki z komuną. Proponowali nowy pomysł na demokrację.
Całość rozmowy na wyborcza.pl