Chwalę ministra Sienkiewicza tak, jak chwali się kogoś, kto całe życie smarkał w rękaw, by wreszcie odkryć, że istnieją chustki do nosa.
Na aferę w policji, w wyniku której kobieta została ukarana, a mężczyzna dostał wysoką odprawę i odszedł na lukratywną emeryturę, minister Sienkiewicz zareagował całkiem rozsądnie – powołał pełnomocniczkę do spraw równości. (…) Gdyby któryś z poprzednich ministrów zainteresował się, o czym te dziwne feministki mówią, dowiedziałby się, że w takich resortach jak policja – męskich i zdominowanych przez męskie style działania – można się spodziewać problemów z dyskryminacją kobiet. Poważnie potraktowałby też unijne dyrektywy dotyczące działań na rzecz równości płci we wszelkich obszarach, czyli tzw. gender mainstreaming, który nawet nie doczekał się polskiej nazwy.
Czemu resort MSW tak późno na to wpadł? Czy minister Sienkiewicz, zbierając pochwały, zdaje sobie sprawę, jak ten pomysł się zrodził? Czy po prostu jak Atena wyskoczył z jego głowy?
Właściwie równie niespodziewanie ten sam minister postanowił postawić tamę rasistowskim wybrykom, prawdopodobnie inspirowanym skrajnie prawicową ideologią. Ale znowu, dlaczego dopiero teraz, mimo tylu wcześniejszych ostrzeżeń, raportów organizacji pozarządowych i akcji mediów? Po wielu ulicznych burdach. Minister twierdzi, że wcześniej te obawy były nadmierne, a teraz już nie są. Teraz, kiedy okazuje się, że kryminalne ksenofobiczne wybryki znajdują zakorzenienie w lokalnych układach. (…)
Może głosów ostrzegających przed narastającą w Polsce niechęcią do obcych trzeba było uważniej wysłuchać już wcześniej? Może zbyt długo lekceważono albo niewłaściwie kwalifikowano czyny noszące znamiona rasowej nienawiści?
Tak, chwalę ministra Sienkiewicza, ale trochę tak, jak chwali się kogoś, kto całe życie smarkał w rękaw, by wreszcie odkryć, że istnieją chustki do nosa. (…)
Tekst ukazał się w „Gazecie Wyborczej” z 19 czerwca.