Niespodzianka, panowie biskupi! Zafundowaliście polskiemu społeczeństwu rosnącą odporność na wasze moralne szantaże, nagonki i pseudomądrości głoszone z ambon. Felieton Agaty Diduszko-Zyglewskiej.
22 października to był ten dzień, kiedy pseudotrybunał wydał swój wyrok, na podstawie którego kobiety w ciąży mogą być w Polsce torturowane przymusem donoszenia skazanego na śmierć płodu. Tylko w imię korzyści, jakie prawicy przynosi brunatny w odcieniu alians z Kościołem katolickim.
Apostazja.eu to tylko jedna z wielu stron oferujących pomoc w oficjalnym wystąpieniu z Kościoła. O tej imponującej liczbie wkurzonych, którzy odwiedzili Apostazja.eu, dowiedziałam się od Krzysztofa Gwizdały, który prowadzi tę stronę i który odezwał się do mnie po tym, jak razem z Robertem Biedroniem i Joanną Scheuring-Wielgus ogłosiliśmy start Licznika Apostazji.
Opowieść Gwizdały o fali apostatów to już kolejny symptom tego, że (nareszcie!) znaleźliśmy się w punkcie zwrotnym.
W internecie roi się od publikowanych aktów apostazji. Ściany wielu kościołów, tak jak transparenty strajkujących w obronie własnej kobiet, pokryły zwięzłe komunikaty o tym, że czas pseudoreligijnego okrucieństwa i bezkarności przestępców w sutannach dobiega końca. Dzieci znikają ze szkolnej katechezy jak sen złoty (biskupa) – od początku roku szkolnego na warszawskim Ursynowie wypisano ich ponad 300, a na Pradze-Południe ponad 700! Złożyłam interpelację z pytaniem o te statystyki dla wszystkich dzielnic i w napięciu czekam na wyniki!
Do naszego Licznika Apostazji zgłosiło się już tyle osób, że nie zdążamy z weryfikacją i dodawaniem apostatek i apostatów. I co kluczowe, nie są to tylko ludzie, którzy wręczyli swój akt woli księdzu w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy innym dużym mieście – na naszej liście znajdziecie ludzi z Mosiny, Cieli, Łukowa, Wołczyna, Wągrowca, Widuchowej i wielu innych mniejszych miejsc, gdzie opuszczenie Kościoła nie jest aktem anonimowym.
I to jest kluczowa wiadomość: poczucie braku wpływu na rzeczywistość i strach przed ostracyzmem przestały obezwładniać ludzi w Polsce. Zły czar prysł, niewidzialne pęta opadły. No i z każdym rokiem pogłębia się efekt wprowadzenia katechezy do szkół – dorastają kolejne pokolenia, które po latach spędzonych na wysłuchiwaniu absurdów i mowy nienawiści podczas tych zajęć mają wyrobione absolutnie własne konkretne zdanie na temat „wartości chrześcijańskich” oraz „nauki Kościoła” w kontekście wartości i nauki.
Niezła niespodzianka, panowie biskupi. Wasze przemocowe wprowadzenie religii do szkół stało się dla nowych pokoleń szczepionką! Zafundowaliście społeczeństwu szczepienie na poziomie, który zapewnił ogromnej większości populacji całkowitą odporność na wasze moralne szantaże, nagonki i sprzeczne z prawami człowieka pseudomądrości głoszone z ambon.
Nie pozostawiał co do tego wątpliwości wynik ogromnego badania przeprowadzonego przez Pew Research Center w latach 2008–2017. Wynika z niego, że Polska jest najszybciej laicyzującym się krajem ze 108 przebadanych, a wśród osób do 40. roku życia zaledwie dla 16 proc. religia jest czymś istotnym. Tylko 26 proc. deklarowało, że chodzi na niedzielne msze.
Od publikacji tego badania w 2018 roku w Polsce wiele się wydarzyło. Razem z Joanną Scheuring-Wielgus opublikowałyśmy mapę kościelnej pedofilii, na którą do dziś odnotowałyśmy ponad 12 milionów wejść. To do tej pory jedyny publiczny dokument gromadzący w jednym miejscu wiedzę o skali gwałtów i molestowania dzieci przez księży.
Mapa pedofilii w Kościele może ochronić kolejne dziecko przed krzywdą
czytaj także
Razem z Scheuring-Wielgus i mec. Anną Frankowską opublikowałyśmy też i wręczyłyśmy papieżowi Franciszkowi raport z nazwiskami i historiami prawie trzydziestki (arcy-)biskupów chroniących kościelnych gwałcicieli dzieci.
Diduszko z Watykanu: Chcemy dymisji biskupów chroniących księży pedofilów
czytaj także
Powstały filmy Wojciecha Smarzowskiego, braci Sekielskich, Marcina Gutowskiego. Książki Marty Abramowicz, prof. Stanisława Obirka, Artura Nowaka, Radosława Grucy, moja Krucjata polska i wiele innych. Do tego niezliczone teksty dziennikarskie. Wreszcie kobiety i mężczyźni utożsamiający się ze Strajkiem Kobiet i innymi organizacjami stanęli pod kuriami i żądając sprawiedliwości dla ofiar Kościoła katolickiego, zostawili tam dziecięce buciki i konkretne komunikaty.
Z drugiej strony rząd PiS przekazał Kościołowi bezprecedensową ilość pieniędzy z naszego wspólnego publicznego budżetu, odbierając je ludziom kultury, ochronie zdrowia czy edukacji. A ośmieleni przez pisowców szefowie episkopatu ochoczo włączyli się w polityczne akcje prawicy, podżegając do nienawiści i przemocy wobec kobiet, gejów, lesbijek, niewierzących, muzułmanów, Żydów i wszystkich, którzy według pewnego emeryta z Żoliborza nie powinni żyć w sprywatyzowanej przez niego Polsce.
Z właśnie opublikowanego corocznego raportu Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (za rok 2019, a więc jeszcze przed pandemią) wynika, że gdyby badania robiono teraz, tempo laicyzacji Polski byłoby już wyścigowe. Liczba katolików uczestniczących w mszach spadła do 36,9 proc. (to nieco ponad 20 proc. spośród wszystkich Polaków). Spadł też odsetek przyjmujących komunię (do 16,7 proc.), chrzczących dzieci i biorących śluby kościelne.
Maleją wszystkie liczby dotyczące zaangażowania Polek i Polaków w Kościół. Rośnie tylko jedna – ilość kasy przelewanej przez rządzącą prawicę na kościelne konta z naszego wspólnego budżetu. Rozziew między tymi wartościami będzie się powiększał, a wraz z nim wkurzenie ludzi ustawionych przez prawicę w roli przymusowych sponsorów bardzo bogatej międzynarodowej instytucji.
Nie wiem, czy biskupi mają już to przykre przeczucie, że może przedwcześnie publicznie świętowali wprowadzenie w Polsce tortur dla ciężarnych kobiet – i że ta inkwizytorska radość odbije im się potężną czkawką. Ja mam pewność, że ich pycha i niemoralne przytulasy z prawicą wyprowadziły ich w pole. Wielu przyzwoitych ludzi budzi się właśnie z hipnozy i w przerażeniu rozgląda dookoła. Oraz zaczyna działać w celu przywrócenia etycznego porządku i poszanowania praw człowieka w Polsce.
A co do apostazji – według Instytutu Statystyk Kościoła Katolickiego w latach 2006–2010 apostazji dokonało w Polsce tylko 1516 osób, a później, „w związku ze stosunkowo niewielką skalą zjawiska, ISKK nie kontynuował prac badawczych aktów apostazji w Polsce”.
Powiem wam, że kiedy to przeczytałam, miałam déjà vu. Już to gdzieś słyszałam. Dokładnie wtedy, kiedy razem z Joanną Scheuring-Wielgus zaczęłyśmy się zajmować skalą kościelnej pedofilii w Polsce. Sprawa miała być tak „marginalna”, że Kościół nie prowadził statystyk.
Postanowiłyśmy mu pomóc w obliczeniach i okazało się, że Kościół bardzo nietypowo pojmuje pojęcie marginalności. Teraz też mu pomożemy – zaczynamy liczyć apostatki i apostatów, a razem z nami liczą też inni. Za kilka miesięcy wrócimy do rozmowy o tym, co oznacza w ujęciu Kościoła „niewielka skala zjawiska”.
Wielu z was pisze nam, że koniecznie trzeba stworzyć licznik tych Polek i Polaków, którzy nie zamierzają przekraczać progów Kościoła nawet po to, żeby złożyć oświadczenie o odcięciu się od niego. Coś mi mówi, że to dopiero jest niezły tłum.