Gdyby poważnie potraktować encyklikę papieża Franciszka „Laudato si’”, za jakiś czas z marnowania wody, owijania wszystkiego w plastik, latania samolotami i jedzenia mięsa z ferm przemysłowych należałoby się spowiadać! I niewykluczone, że tak właśnie się stanie.
Gdy na bramach kościołów na całym świecie zawisają dziecięce buciki upamiętniające ofiary pedofilii, a spośród 301 bostońskich księży, którzy dopuszczali się gwałtów na dzieciach, oskarżenia ma usłyszeć dwóch – trudno się pisze o wielkich sojuszach z Kościołem katolickim. Wielu niekatolikom, ale i niemałej liczbie katolików wydaje się zapewne, że po ujawnieniu tak ogromnej skali instytucjonalnego zepsucia Kościół powinien stracić wszelką legitymację do bycia czyimś partnerem strategicznym, nie mówiąc już o kuźni sumień.
czytaj także
Naiwnością byłoby jednak zakładać, że tak właśnie się stanie. Przynależność do Kościoła nie jest bowiem drobnostką, z której rezygnuje się pod wpływem impulsu – choćby nim było ogromne rozczarowanie czy wściekłość. Kościół katolicki dla wielu pozostanie autorytetem moralnym, a głoszone z jego ambon słowa nadal będą trafiać pod strzechy. Można oburzać się na ten stan rzeczy, ale rozsądniej będzie zastanowić się nad tym, czy mogłaby z tego i pomimo tego wyniknąć dla naszej wspólnej sprawy jakaś korzyść. Bo tak się składa, że nasza wspólna sprawa robi się coraz bardziej paląca.
Pożary, śmierci w wyniku udaru słonecznego, tony martwych ryb i wyschnięte plony, a na polskim podwórku gigantyczne skupiska sinic w Bałtyku – to kolejne odsłony tegorocznego festiwalu ocieplenia klimatu. Globalna katastrofa, która na tym etapie jest już nie do uniknięcia, przestaje być „lewackim wymysłem”, a staje się problemem, który dotyczy nas wszystkich. Jako zagadnienie ekstremalne – bo, wedle najczarniejszych scenariuszy, potencjalnie zabójcze dla całej ludzkości – walka o klimat niespecjalnie pozwala nam na luksus debat o etycznym wymiarze doboru sojuszników. To pole bitwy, na które zaprosić należy wszystkich bez wyjątku.
czytaj także
Jednocześnie Kościół bynajmniej nie jest najsłabszym zawodnikiem, którego z lekkim zażenowaniem i niejako z łaski działacze ekologiczni mogliby zapraszać do wspólnej gry. To właśnie on dysponuje bowiem w tej walce arsenałem, którego wielu organizacjom ekologicznym brakuje i to on może okazać się ważnym aktorem globalnej zielonej zmiany.
Choć nie zawsze manifestuje się to w postawach osób związanych z Kościołem instytucjonalnym, przesłanie ekologiczne jest jednym z centralnych wątków myśli chrześcijańskiej. Troska o Ziemię jako wspólny dom i postawa opiekuńcza wobec przyrody należą do fundamentów biblijnej ekologii. Ogłoszona w 2015 roku przez papieża Franciszka encyklika Laudato si’ w całości poświęcona jest nawróceniu ekologicznemu. Franciszek pisze w niej o zmianach klimatu, wymieraniu gatunków czy degradacji ekosystemów. Krytykuje „paradygmat technokratyczny” (który jest de facto tożsamy z ogarniającym wszystkie sfery życia kapitalizmem, o czym przeczytać można w tekście Szymona Rębowskiego Ziemia na granicy w 37. numerze Magazynu „Kontakt”), a także rozprawia się ze słynnym „czynieniem sobie ziemi poddaną”. Pisze, że rozumienie tego fragmentu Księgi Rodzaju jako zachęty do absolutnego panowania człowieka nad przyrodą „nie jest poprawną interpretacją Biblii”, a należy go raczej czytać jako opis „relacji odpowiedzialnej wzajemności między człowiekiem a naturą” (LS 67).
Chociaż dzisiaj może to brzmieć groteskowo, to przecież gdyby poważnie potraktować Laudato si’, za jakiś czas z marnowania wody, owijania wszystkiego w plastik, latania samolotami i jedzenia mięsa z ferm przemysłowych należałoby się spowiadać! I niewykluczone, że tak właśnie się stanie – kard. Parolin mówi np., że dobre przyjęcie encykliki Laudato si’ świadczy o gotowości do wprowadzenia jej w życie, a z kolei kard. Coccopalmerio proponuje uwzględnienie w Kodeksie Prawa Kanonicznego obowiązku każdego chrześcijanina nie tylko do nieniszczenia, ale także ulepszania środowiska naturalnego. Jeśli ekologia zacznie zajmować w nauce Kościoła prominentne miejsce, spowoduje to jakościową różnicę w walce z ociepleniem klimatu.
***
Prawdziwym asem w sutannie, jakim dysponuje Kościół, nie jest bowiem zwiększanie zasięgu odbiorców, ale wprowadzanie ekologii na zupełnie inny niż do tej pory poziom, który może okazać się panaceum na ekologiczny marazm. Nie jest przecież tak, że większości ludzkości dobro środowiska i klimatu jest kompletnie obojętne – a mimo to z trudem przychodzą nam najdrobniejsze nawet zachowania proekologiczne, jak choćby segregacja śmieci czy ograniczenie zużycia plastiku. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, wydaje się prosta: nie wierzymy, że to cokolwiek zmieni. Frustracja związana z nieistotnością jednostkowych wyborów i poczucie kompletnego braku wpływu na wymiar globalny skutecznie zniechęcają do postawy innej niż ekologiczny nihilizm. A to wszystko dlatego, że myślimy o swoich wyborach w kategoriach efektywności, a nie duchowości.
Tymczasem ruch klimatyczny, oprócz tego, że powinien być bardzo silny aktywistycznie, musi nieść także przesłanie duchowe, wiarę w odnowę czy choćby w bycie przyzwoitym. Gdy się wierzy, że bycie „eko” jest po prostu dobre, diametralnie zmienia się percepcja codziennych wyborów. Dużo trudniej brać w restauracji plastikową słomkę czy wcinać wieprzowinę, gdy czuje się potem moralnego kaca. A skoro wielu sumień nie jest w stanie poruszyć świeckie poczucie jednostkowej odpowiedzialności za planetę, może mogłaby to uczynić nauka Kościoła? Wobec obecnej sytuacji klimatycznej nawet skomasowane działania jednostek nie są w stanie wiele zmienić. Szerokie poparcie społeczne i oddolna presja są jednak konieczne, aby wymusić głęboką zmianę systemową.
czytaj także
***
Kościół ma jeszcze jeden ważny atut – jest nim możliwość niesienia przesłania ekologicznego tam, dokąd zieloni aktywiści nigdy nie zostaną wpuszczeni. Rzecz przy tym nie dotyczy wcale – klasistowsko pogardzanych przez wielu uświadomionych aktywistów – „Januszy, co słuchają tylko proboszcza”. Dużo ważniejsze jest bowiem to, że Kościół dysponuje potencjałem budowania sub-narracji wobec dominującej dziś opowieści o kryzysie ekologicznym, w której człowiek pełni rolę „raka toczącego planetę”. Musimy zdawać sobie sprawę, że nie dla każdego – popularny w proekologicznych środowiskach – pogląd, wedle którego przynależności do gatunku homo sapiens należy się wstydzić, będzie do zaakceptowania. Dlatego też rozwijanie alternatywnej wizji człowieka-gospodarza, który co prawda ostatnio zaniedbał podwórko, ale zaraz weźmie się za sprzątanie, choć dla niektórych zabrzmi naiwnie, może okazać się nie do przecenienia w walce o rząd dusz. W encyklice Laudato si’ Franciszek proponuje ponadto rozumienie nawrócenia ekologicznego nie jako serii bolesnych wyrzeczeń, lecz emancypacji od przymusu nadmiernej konsumpcji, która zwodzi nas na manowce rzekomego poszukiwania szczęścia.
Pomiędzy wyznawcami nauki Kościoła a zwolennikami myśli ekologicznej będzie oczywiście dochodzić do starć. Z pewnością czeka nas debata nad antynatalizmem czy „czystym mięsem” i w tych kwestiach opór Kościoła jest nieunikniony. Już dziś gorzkie rozczarowanie stanowi także przemilczanie przez Franciszka tak ważnych kwestii jak potrzeba odejścia od hodowli przemysłowych (o czym piszę także na łamach przywoływanego już 37. numeru Magazynu „Kontakt”). Nie warto jednak przekreślać jakiejkolwiek klimatycznej współpracy z Kościołem tylko dlatego, że w skrajnych kwestiach będzie on stał na pozycjach konserwatywnych – o to przyjdzie martwić się za jakiś czas.
Wszystkie te argumenty i przewidywania dotyczą kwestii tego, co globalny ruch ekologiczny może zyskać, mając po swojej stronie silnie zaangażowany Kościół. Już takie postawienie sprawy traktuje jego nauczanie czysto instrumentalnie i poniekąd cynicznie. W obliczu obecnej u wielu niekatolików silnej niechęci do podejmowania dialogu z instytucją Kościoła czy wręcz zawierania z nim sojuszy, pozwoliłam sobie jednak na narrację pozwalającą przekonywać nawet tych najbardziej nieprzekonanych.
***
Klimatyczny sojusz ekologów z Kościołem już się rozpoczął – na początku lipca odbyła się w Watykanie konferencja Ratunek dla naszego wspólnego domu i przyszłość życia na Ziemi, podczas której Franciszek spotkał się z aktywistami, naukowcami i politykami z całego świata. W Polsce, chociaż o zawrót głowy przyprawiać mogą serdeczności między ojcem Rydzykiem a potentatami przemysłu futrzarskiego, także pojawiają się promienie zielonej nadziei. Hierarchowie angażują się w walkę ze smogiem, czego przykładem może być choćby wystosowany w 2015 roku apel śląskich biskupów o poprawę jakości powietrza. W trakcie ostatnich dożynek abp Gądecki mówił o odpowiedzialnym rolnictwie, abp Skworc nawołuje zaś do „ekologicznego nawrócenia”. Kościół intensywnie przygotowuje się też do grudniowego szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach, a w październiku ogłoszony ma zostać w związku z tym list pasterski Konferencji Episkopatu. Istniejący od 1981 roku Ruch Ekologiczny Św. Franciszka z Asyżu (REFA), pod przewodnictwem ojca Stanisława Jaromiego, w licznych akcjach promuje idee ekologiczne, prowadzi także portal chrześcijańskich ekologów Święto Stworzenia.
Kościół to zresztą nie tylko hierarchowie i struktury, ale przede wszystkim wierni. Wielu świeckich katolików rozwija swoją świadomość ekologiczną czy działa jako aktywiści, czerpiąc z nauki papieży. Nie do przecenienia jest rozwój takich inicjatyw jak choćby Światowy Ruch Katolików na rzecz Środowiska, który zrzesza organizacje ekologiczne z całego świata, za cel obierając wcielanie w życie przesłania Laudato si’.
***
Ocieplenie klimatu od lat dotyka najbiedniejszych mieszkańców globalnego Południa. Z roku na rok kryzys klimatyczny będzie się jednak pogłębiać, a jego efekty obejmą całą Ziemię. W obliczu zmian, które nas czekają, konieczne będzie zmiana naszych postaw i praktyk – teoretyzowanie trzeba będzie przekuć na działanie, a podziały na solidarność. W nowej rzeczywistości każdy sojusz, który kiedyś był nie do wyobrażenia, stanie się możliwy – na sojuszu z Kościołem powinno zaś wszystkim, którym leży na sercu dobro planety, zależeć szczególnie.
***
Ida Nowak – ukończyła studia filologiczno-kulturoznawcze na Uniwersytecie Warszawskim. Występuje w autorskim projekcie literacko-muzycznym pod pseudonimem Ida Dzik. Działa w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki. Członkini redakcji Magazynu Kontakt.