Nie jest prawdą, jakoby „piłka była po stronie prezydenta”. Przeciwnie, piłka jest po stronie TK.
W czwartek 7 stycznia na posiedzeniu niejawnym Trybunał Konstytucyjny umorzył sprawę o sygnaturze U8/15, odnoszącą się do podjęcia przez Sejm 10 uchwał: o stwierdzeniu braku mocy prawnej wyboru sędziów Trybunału wybranych 8 października ubiegłego roku oraz o wyborze w ich miejsce 5 nowych sędziów. W wyniku przyjęcia tych uchwał TK powiększył się czasowo do 20, a docelowo (po wydaniu przez TK wyroku w sprawie K34/15) do 18 sędziów.
Trybunał uznał, że nie może ocenić konstytucyjności uchwał, jako że nie zawierają one treści normatywnej. Zgodna z Konstytucją jest zaś kontrola konstytucyjności jednie aktów (w tym uchwał) formułujących normy prawne. To postanowienie wydaje się nazbyt konserwatywne. Uchwały „odwołujące” sędziów wybranych 8 października zawierają treść normatywną w tym sensie, w jakim przypisują konstytucyjnym organom państwa nowe, nieznane dotąd kompetencje. Sejm nie może bowiem odwołać sędziego Trybunału przed upływem kadencji. Podobnie uchwały w sprawie wyboru nowych sędziów formułują de facto nowe, nieznane Konstytucji normy prawne, poszerzając konstytucyjnie przewidziany skład Trybunału. Odmawiając orzekania w sprawie tych uchwał TK ogranicza własną kompetencję do stania na straży porządku ustrojowego państwa. Takiej zaś aktywności Trybunału możemy od niego żądać.
Tak, żądać. O ile jasnym jest, że Trybunał jest władzą niezależną, niezawisłą i odrębną od innych, o tyle nie zmienia to naszych uprawnień do formułowania wobec tej instytucji żądań.
Dokładnie tak, jak wobec Sejmu czy prezydenta RP. Nie możemy, rzecz jasna, formułować wobec Trybunału żądania wydania wyroku o określonej treści. Możemy jednak żądać stanowczości w egzekucji orzeczeń już wydanych. Tak wyroków, jak i postanowień. A tu sędziowie Trybunału zdają się postępować z nadmierną opieszałością.
Komentując stan prawny powstały po wydaniu postanowienia w sprawie U8/15 w programie Tomasza Lisa, Prezes TK Andrzej Rzepliński stwierdził, że w sprawie obsady TK „piłka jest po stronie prezydenta”. Dodał też, że prezydent nie stwierdził dotąd, że ślubowania od wybranych 8 października sędziów nie przyjmie.
Oto pierwsze, czego możemy żądać od Trybunału – zaprzestania ignorowania realiów i przyjęcia do wiadomości, że nie jesteśmy już w czasach respektowania konstytucyjnych konwencji i zwyczajów.
Po pierwsze, prezydent nigdy nie wyda formalnej (prezes TK mówił o „pisemności”) decyzji o odmowie przyjęcia ślubowania od sędziów profesorów Hausera, Jakubeckiego i Ślebzaka. Wydanie takiej decyzji byłoby bowiem bezsprzecznym deliktem konstytucyjnym. Nie ma też podstawy prawnej do przedstawienia takiej odmowy.
Po drugie, nie jest prawdą, jakoby „piłka była po stronie prezydenta”. Przeciwnie, piłka jest po stronie Trybunału. Trybunał jest władny wykonać wyrok z 3 grudnia. Na mocy tego wyroku prezydent powinien niezwłocznie zaprzysiąc sędziów Hausera, Jakubeckiego i Ślebzaka, a wybór na ich miejsce sędziów Muszyńskiego, Morawskiego i Ciocha nastąpił niezgodnie z konstytucją, bo był to wybór na miejsca już obsadzone. Mamy połowę stycznia, jest więc jasne, że prezydent wyroku nie wykona.
Tu następuje rzecz kolejna, której możemy – i powinniśmy – żądać. Sędziowie Hauser, Jakubecki i Ślebzak powinni wreszcie przeciąć ten węzeł gordyjski i złożyć ślubowanie w formie notarialnej, a następnie wysłać je w publicznym urzędzie pocztowym. Z tym dniem staliby się pełnoprawnymi sędziami TK i mogliby zacząć orzekać, a kryzys zostałby wreszcie rozwiązany. Sformułowanie „wobec prezydenta” użyte w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym nie musi bowiem oznaczać „w obecności”. To tylko jeden z zakresów znaczeniowych tego słowa. Przyjąć należy, że w razie niemożności złożenia ślubowania w obecności prezydenta – a z taką sytuacją mamy do czynienia – słowo „wobec” oznacza instytucję, do której odnosi się określona czynność. Umorzenie postępowania w sprawie uchwał i postawa prezydenta jasno wskazują, że nikt inny poza trzema „sędziami październikowymi” tej sprawy nie rozwiąże.
Od Zgromadzenia Ogólnego Trybunału powinniśmy zaś – po rozpatrzeniu skargi na nowelizację „naprawczą” – żądać, by wobec „sędziów” Ciocha, Muszyńskiego i Morawskiego postąpił dokładnie tak, jak wobec wybranych na podstawie niekonstytucyjnych przepisów sędziów Sitka i Sokali.
Przypomnijmy, że TK wychodzi z założenia, że od wydania wyroku w sprawie K34/15, sędziów wybranych jest nie 20, a 18. W wyroku stwierdzono, że do zaprzysiężenia tych sędziów nie może dojść, bowiem ich wybór nastąpił na mocy przepisu niekonstytucyjnego. Biuro Trybunału Konstytucyjnego potwierdziło w komunikacie, że stwierdzenie niekonstytucyjności przepisu w zakresie, jaki umożliwił wybranie tych sędziów w skład Trybunału „kończy ich sprawę” i powoduje uznanie, że profesorowie Sitek i Sokala nigdy nie zostali wybrani w skład Trybunału, mimo uchwały z dnia 8 października. W części uzasadnienia wyroku dotyczącej jego skutków TK zobowiązał Sejm do wyboru dwóch sędziów na ich miejsce.
Jednakże, w tej samej części uzasadnienia wyroku Trybunał stwierdza, że trzy miejsca, na które wybrano sędziów Ciocha, Muszyńskiego i Morawskiego, są obsadzone. Także „edukacyjny” komunikat Biura, w którym zawarto powyższą informację o statusie sędziów Sitka i Sokali, potwierdza, że trzej sędziowie „grudniowi” zostali wybrani na mocy przepisów niezgodnych z konstytucją, jako że ich wybór nastąpił na miejsca już obsadzone. Tymczasem w tym zakresie wyrok nie został wykonany. Prezes Rzepliński stwierdza, że „przyjął do wiadomości”, że „grudniowi” zostali wybrani na sędziów Trybunału. Na konferencji prasowej oznajmił również, że „nikt ich statusu jako sędziów nie podważa”. Rozważał, że sędziowie Cioch, Muszyński i Morawski mogliby wejść w skład Trybunału po zakończeniu kadencji kolejnych sędziów odpowiednio: w kwietniu, grudniu oraz w przyszłym roku.
Tymczasem jedynym, co różni ich sytuację od sytuacji sędziów Sitka i Sokali, jest fakt, że zostali zaprzysiężeni. Dlaczego zatem wciąż, mimo stwierdzonej wyrokiem niekonstytucyjności wyboru, uznawani są za sędziów Trybunału? Nie można przecież przyznać Sejmowi – i Trybunał to w wyroku potwierdza – uprawnienia do wyboru sędziów na miejsca obsadzone. Taki wybór musi być uznany za nieważny. Zwłaszcza, że nie było to jedyne naruszenie prawa, jakiego dopuszczono się przy ich wyborze. Sejm wybrał ich łamiąc postanowienie Trybunału Konstytucyjnego o zabezpieczeniu postępowania.
Sprawa ta w ogóle nie jest przedmiotem publicznej analizy. To, czego powinniśmy w tym zakresie żądać, to postanowienia Zgromadzenia Ogólnego o wygaszeniu mandatów tych sędziów, w związku z wyborem na miejsca już obsadzone oraz wyborem z naruszeniem postanowienia o zabezpieczeniu (przypomnijmy, że naruszenie norm obowiązujących orzeczeń sądów jest przestępstwem). Postanowienie takie powinno być podjęte po rozpatrzeniu konstytucyjności nowelizacji „naprawczej”, dla uniknięcia wątpliwości proceduralnych – nowelizacja ta odbiera bowiem Zgromadzeniu prawo do wygaszania mandatów sędziów.
Niestety, we wtorek Trybunał częściowo konwalidował sejmowy wybór z dnia 2 grudnia. Do orzekania dopuszczono sędziów Przyłębską i Pszczółkowskiego, mimo iż ich wybór również nastąpił z naruszeniem postanowienia o zabezpieczeniu. To niebezpieczny precedens. Wykonanie wyroku w sprawie K34/15, a więc wybór dwóch nowych sędziów w miejsca nieobsadzone, powinien nastąpić po jego ponownym przeprowadzeniu, tym razem w zgodzie z prawem, ze wskazaniem na wyrok K34/15 jako na podstawę prawną. Wczorajsza decyzja Trybunału może być, niestety, uznana za swego rodzaju akt kapitulacji wobec prawnej barbarii władz.
Aktywna postawa Trybunału i poszczególnych sędziów wydaje się w zaistniałych okolicznościach jedyną szansą na rozwiązanie tego kryzysu.
Żądajmy wykonywania wyroków i twardej postawy w obronie konstytucyjności prawa.
Trybunał służy wszystkim obywatelom Polski. Prawidłowości i sprawności wykonywania tej służby mamy prawo się domagać.
***
Michał Zygmunt – pisarz, publicysta
Czytaj także:
Konrad Łaski: Umorzenie postępowania Trybunału Konstytucyjnego niczego nie zmienia
**Dziennik Opinii nr 13/2016 (1163)