Nie ma obiadu za darmo – choć to dewiza wolnego rynku, sami ideolodzy ekonomii liberalnej lubią wypierać ją ze świadomości. Oznacza ona po prostu, że wszystko, co wyprodukowane, kosztuje – a więc zostawia ekologiczny ślad po zużytych zasobach naturalnych i paliwach.
Zarówno produkcja przemysłowa, jak i nasze indywidualne decyzje konsumenckie pociągają za sobą mierzalne koszty zewnętrzne dla środowiska. Pisano już o tym, że gdyby energetyka musiała płacić za swój ślad węglowy, już dawno przeszłaby transformację. My także, gdybyśmy ponosili rzeczywiste konsekwencje naszej konsumpcji, np. częstej zmiany sprzętu elektronicznego, zaczęlibyśmy się ograniczać. Wszystko to bowiem obciąża naszą jedyną i mocno już wyczerpaną planetę. Koty w internecie, tanie hamburgery i loty do Berlina w zdumiewająco niskiej cenie są w rzeczywistości o wiele droższe, niż się nam wydaje.
W przypadku katastrofy klimatycznej wielkość śladu węglowego jest sednem problemu sprawiedliwości klimatycznej. Koszty są rozłożone bardzo nierówno: ci, którzy zostawiają największy ślad węglowy, najczęściej za niego nie płacą. Niemal niemożliwe okazuje się w tym przypadku egzekwowanie jednej z najważniejszych zasad ochrony środowiska: zanieczyszczający płaci.
Zielona transformacja dla bogatych, katastrofa ekologiczna dla biednych
czytaj także
Obliczanie śladów ekologicznych i węglowych jest skomplikowane, ale możliwe. Jest ważne dla określenia odpowiedzialności indywidualnej, a przede wszystkim instytucjonalnej, krajowej, przemysłowej itp. Wszystkie te zakresy odpowiedzialności są ważne i zależne od siebie – gdyby ludzie nagle przestali jeść mięso, krajobraz polityczny i biznesowy także wyglądałby przecież inaczej.
Co to jest ślad węglowy?
W przypadku katastrofy klimatycznej niemal niemożliwe jest egzekwowanie jednej z najważniejszych zasad ochrony środowiska: zanieczyszczający płaci.
Ślad węglowy jest rodzajem śladu ekologicznego. Mówi o całkowitej ilości gazów cieplarnianych, jakie emitują różnego rodzaju podmioty – osoby, instytucje, koncerny lub państwa, a nawet poszczególne imprezy czy wydarzenia. Na „ślad węglowy” składa się nie tylko emitowany dwutlenek węgla, ale także inne gazy cieplarniane powodujące podwyższanie się średniej temperatury na powierzchni Ziemi, między innymi metan, emitowany głównie przez rolnictwo i wydobycie paliw (np. gaz łupkowy), a nawet gazy nieorganiczne, takie jak podtlenek azotu z używanych w rolnictwie nawozów azotowych.
Jak się oblicza ślad węglowy?
Ślad węglowy wyrażany jest w tzw. ekwiwalencie CO2 (w skrócie CO2e), który odpowiada koncentracji dwutlenku węgla, która miałaby taki wpływ ocieplający jak ilość gazów cieplarnianych, którą badamy. Poszczególne gazy cieplarniane przyczyniają się do zmiany klimatu w różnym stopniu: tona wpuszczonego do atmosfery metanu ma wielokrotnie silniejszy wpływ ocieplający niż tona dwutlenku węgla. Tyle że dwutlenku węgla emitujemy do atmosfery około sto razy więcej niż metanu. Ślad węglowy przeciętnego mieszkańca Polski to około 10 ton rocznie, z czego na CO2 przypada około ośmiu ton, a pozostałe dwie tony na inne gazy cieplarniane, takie jak metan i podtlenek azotu.
czytaj także
Jak powstaje nasz ślad węglowy?
Obliczanie śladu węglowego daje nam możliwość sprawdzenia, ile ekwiwalentu CO2 emitujemy, ale też otrzeźwia, że wcale nie jesteśmy tak eko, jak nam się wydaje. Jeżeli zatem ktoś podróżuje tylko rowerem czy transportem zbiorowym, ale zjada na przykład duże ilości wołowiny, to jego ślad węglowy wyrażony w ekwiwalencie CO2 może być bardzo wysoki – nie ze względu na spalanie paliw kopalnych, lecz ze względu na metan „wydzielany” przez krowy. Metan emitowany jest także podczas pożarów, a te mają wiele wspólnego z hodowlą zwierząt na mięso czy plantacjami palm olejowych. Lasy są bowiem celowo wypalane po to, aby zrobić miejsce na uprawy czy pastwiska. Metan emitowany jest szczególnie wtedy, kiedy pożary dotykają torfowisk.
Po co nam wiedza o śladzie węglowym?
Znajomość śladu węglowego poszczególnych krajów czy koncernów pozwala na wskazywanie podmiotów, które w największym stopniu przyczyniają się do katastrofy klimatycznej. Śledząc składowe śladu węglowego, możemy też zaobserwować, który składnik czy sektor jest w największym stopniu odpowiedzialny za określony ekwiwalent CO2. Ta wiedza pozwala kierować do określonych podmiotów zalecenia dotyczące modernizacji technologii albo zmiany praktyk czy postępowania.
Ślad śladowi nierówny
Porównania mają sens, kiedy zestawiamy ze sobą te same dane czy podmioty, np. dwie rodziny, dwa państwa czy koncerny. Porównywanie śladów węglowych państw może też pokazać wielkość emisji na głowę mieszkańca. Emisje CO2 Chin są większe od emisji USA, ale na głowę emitować będą więcej Amerykanie. Z porównań wyłania się trend – im większy PKB kraju per capita, tym zwykle większy jest ślad węglowy jego mieszkańców. Zamożni generują większy ślad węglowy niż osoby ubogie. Dzieje się tak oczywiście za sprawą zwiększenia konsumpcji, inwestycji w różnego rodzaju dobra czy nieruchomości i w produkcję.
Jaki ślad węglowy generują mieszkańcy Polski?
Polska jest krajem dość zamożnym, stąd nawet przeciętny Polak zostawia ślad węglowy o ponad połowę większy od średniej światowej, która wynosi około 5 ton CO2 na osobę rocznie. Biorąc pod uwagę całościowy ślad ekologiczny, wyniki pokrywają się ze śladem węglowym. Przeciętny Polak konsumuje tyle, że przypadające na niego zasoby wyczerpuje 19 maja (Niemiec 2 maja, a Amerykanin już 15 marca). Ślad węglowy dobitnie obnaża prawdę znaną od dawna – garstka możnych tego świata konsumuje tyle co miliony biedaków, co oznacza, że dziesięć procent najbogatszych ludzi na świecie odpowiada aż za 40–50 procent globalnych emisji gazów cieplarnianych.
czytaj także
Jak obliczyć swój ślad węglowy?
W sieci są dostępne kalkulatory do liczenia indywidualnego śladu węglowego. Ich wyniki mogą zaskoczyć, ponieważ nawet jeżeli nie je się mięsa, nie podróżuje się samolotami czy samochodami, kupuje się ubrania w second handach, to biorąc pod uwagę niską efektywność energetyczną budynków oraz instalacji grzewczych w Polsce, nasza emisja gazów cieplarnianych pozostaje bardzo wysoka. Podobnie jest z naszą energetyką, która należy do najmniej sprawnych na świecie – na wyprodukowanie jednej złotówki PKB zużywamy więcej energii pierwotnej niż inne kraje.
Ślad węglowy przeciętnego mieszkańca Polski to około 10 ton CO2 rocznie.
Obliczenie własnego śladu węglowego umożliwia na przykład kalkulator na stronie Ziemia na Rozdrożu: https://ziemianarozdrozu.pl/kalkulator. W kalkulatorze można też zmieniać poszczególne dane i sprawdzać, jakie efekty dałaby na przykład zmiana ogrzewania, stolarki okiennej, diety, środków transportu itd. Możemy zatem modelować w kalkulatorze swoją konsumpcję i styl życia, a te są bardzo istotne dla ograniczania emisji gazów cieplarnianych.
Do 2030 roku globalne emisje muszą spaść o 45 procent w stosunku do roku 2010, a do 2050 roku muszą zejść do zera netto, tak, by pochłanianie dwutlenku węgla równoważyło emisje – jeżeli chcemy zatrzymać ocieplenie klimatu, nim przekroczy półtora stopnia Celsjusza. Tzw. neutralność klimatyczna musi obejmować wszystko, a więc także nasze indywidualne ślady węglowe, które powinny być zdecydowanie mniejsze niż trzy tony CO2 rocznie, a w 2050 roku jeszcze niższe. Nie będzie to łatwe, skoro dziś przeciętny Polak emituje aż osiem ton samego dwutlenku węgla rocznie. Dzieje się tak m.in. dlatego, że Polska ponad 80 procent energii czerpie z węgla.
Czyja odpowiedzialność – koncernów czy obywateli?
Mówi się, że najważniejsze są zmiany strukturalne, przepisy, odpowiednia polityka, ograniczenia emisji dla największych producentów, linii lotniczych itp. Po drugiej stronie są jednak konsumenci, czyli my, i to my każdego dnia podejmujemy decyzje konsumpcyjne, które decydują o indywidualnym śladzie węglowym. Urszula Stefanowicz z Koalicji Klimatycznej zaznacza: „Indywidualne wybory mogą zmienić naprawdę dużo, wpłynąć tak na rynek, jak i na polityków, jeśli tylko wystarczająco wielu z nas zacznie wybierać właściwie”.
Indywidualizacja winy za katastrofę klimatu – jeszcze większe świństwo niż myślisz
czytaj także
Problem w tym, że – przynajmniej w naszym europejsko-amerykańskim świecie – kupujemy więcej, niż potrzebujemy, bo ekonomia oparta na wzroście wieloma sposobami zachęca nas wręcz do rozpusty, i to nierzadko na kredyt. Dlatego właśnie warto pamiętać, że nie ma obiadu za darmo. Wszystkie plastikowe gadżety to produkty przemysłu petrochemicznego. Betonowanie terenów zielonych to nie tylko zabieranie żywej powierzchni. Do betonu potrzeba cementu, a jego produkcja należy do najbardziej emisyjnych technologii – prawie osiem procent wszystkich emisji CO2. Hulajnogi na ulicach, które mają uchodzić za ekologiczne i bezemisyjne, też czerpią z energii, która w Polsce jest najczęściej produkowana z węgla. Do produkcji pojazdów elektrycznych używa się pierwiastków ziem rzadkich, które są wydobywane w szczególnie ubogich i podatnych na konflikty miejscach na kuli ziemskiej. Zabawa na elektrycznych pojazdach jest zatem okupiona cierpieniem lokalnych społeczności oraz degradacją środowiska.
Walka z katastrofą klimatyczną wymaga naruszenia podstaw kapitalizmu [podcast]
czytaj także
Kosztuje wszystko – internet też nie jest za darmo. Klikanie, lajkowanie, a szczególnie oglądanie filmów online to ogromny wydatek energetyczny, a więc i ślad węglowy. Bitcoin jest walutą wirtualną, ale do wytworzenia go także potrzeba energii, i to niemałej – związana z tym emisja jest porównywalna z całą Szwajcarią. Smartfony zużywają nie tylko energię własnej baterii, ale też serwerów. Jest to na razie problem słabo rozpoznany, ale z pewnością przyczynia się do zwiększania naszych indywidualnych śladów węglowych.
Nieprawdą jest oczywiście, że zmiana zachowań konsumpcyjnych wystarczy, by uniknąć katastrofy, bo w parze z nią muszą iść poważne kroki polityczne i prawne, gdyż przemysł wciąż niszczy przyrodę na nasz koszt. Stefanowicz dodaje: „Neutralność klimatyczna zapisana w porozumieniu paryskim wymaga woli politycznej, której na tę chwilę niestety brakuje w wielu państwach. Warto przy tym pamiętać, że nie tylko decyzje największych gospodarek świata mają znaczenie. Czasem kilka państw jest w stanie blokować progresywne decyzje wielu innych, jak w przypadku Unii Europejskiej i ostatnio toczonych dyskusji o dążeniu do zeroemisyjnej gospodarki w 2050. Z kolei brak ambicji UE może przełożyć się na postawy innych państw rozwiniętych”.
czytaj także
Walka ze zmianą klimatu wymaga zatem bardzo szerokiej mobilizacji. Ważna jest progresywna polityka i – a nie albo – jednocześnie ograniczanie naszych indywidualnych śladów węglowych oraz ekologicznych. Warto pamiętać, że ograniczenia te to nie tylko wyrzeczenia, ale też szereg korzyści, jak np. zdrowsza dieta po wyeliminowaniu mięsa, więcej ruchu poprzez używanie roweru czy wreszcie brak wyrzutów sumienia czy poczucia, że jest się hipokrytą. Ograniczenie konsumpcji to zarazem mniejsze wydatki i mniej pracy, gdyż często musimy pracować więcej, aby zarobić na swoje potrzeby konsumpcyjne.
*
Od 20 do 27 września na całym świecie trwa Globalny Tydzień Protestu, kolejna już masowa mobilizacja dla klimatu. W Polsce na 20 września planowane są demonstracje klimatyczne organizowane przez młodzież w ponad 60 miastach. W dniach 23–24 września w Nowym Jorku odbędzie się szczyt ONZ poświęcony kwestii kryzysu klimatycznego. O wszystkich tych wydarzeniach będziecie mogli przeczytać na KrytykaPolityczna.pl.
**
Hanna Schudy – eseistka, tłumaczka, dziennikarka, edukatorka i aktywistka. Dr nauk humanistycznych (filozofia), mgr ochrony środowiska (UAM i UWr). Współpracuje z Dolnośląskim Alarmem Smogowym, EKO-UNIĄ oraz Pracownią na Rzecz Wszystkich Istot.