Czy firmy udzielające pożyczek pozabankowych są nam w ogóle potrzebne?
Projekt Ministerstwa Sprawiedliwości „o zmianie ustawy – Kodeks Karny oraz niektórych innych ustaw” proponuje zaostrzenie kary za przestępstwo lichwy do 5 lat więzienia. Ma on kilka wad, na przykład uprzywilejowuje lombardy, ale już samo zauważenie tematu i próba jego rozwiązania zasługują co najmniej na uwagę.
Jest to odpowiedź na często poruszane w mediach i rażące opinię publiczną przypadki bezkarności zdzierców (nie znajduję precyzyjniejszego słowa) od tak zwanych chwilówek i pożyczek pozabankowych. Dotychczasowe przepisy były nieprecyzyjne: Instytut Wymiaru Sprawiedliwości stwierdził, że bardzo rzadka zdarza się, aby lichwiarz został skazany. W ciągu czterech lat (2008-2012) doszło do tego zaledwie dziewięć razy, a same wyroki nie okazywały się zbyt surowe. Większość toczonych postępowań kończyła się jednak umorzeniem śledztwa lub w ogóle odmową wszczęcia postępowania (w latach 2008-2010 było 101 umorzeń, a w 90 sprawach odmówiono wszczęcia postępowania. Oskarżeniami zakończyło się tylko 20 śledztw).
Z czego wynikała niemoc sądów i prokuratury? W dużej mierze z obecności w przepisach zapisów o charakterze ocennym, takich jak „przymusowe położenie” ofiary czy „niewspółmierność świadczeń”. W każdym takim przypadku subiektywnie oceniano, czy sytuacje powyższe „obiektywnie” zaistniały, dziwnie często stwierdzając, że jednak nie. Np. sąd w Szczecinie przyklepał praworządność wyroku, nakazując spłatę 386 tys. zł odsetek emerytce, która wzięła 2 tys. złotych pożyczki, a lichwiarz odebrał jej dom.
Teraz ma się to zmienić.
Nielegalne będzie udzielanie pożyczek pod zastaw nieruchomości, co należy do stałego repertuaru „biznesmenów” z branży czyścicieli mieszkań i kamienic. Ministerstwo chce również wprowadzić definicję całkowitych kosztów udzielenia świadczenia, które nie będą mogły przekraczać 25 proc. całego kredytu, a zatem za każdy pożyczony tysiąc złotych pożyczkodawca nie zarobi więcej niż 250 zł. Na to najbardziej zżymają się firmy pożyczkowe, wyspecjalizowane w tzw. chwilówkach. Po ogłoszeniu projektu zmiany ustawy, kurs Providenta na londyńskiej giełdzie spadł o 50 procent. Firmy udzielające szemranych pożyczek narzekają, że już w zeszłej kadencji wprowadzono regulacje dotyczące pożyczek, a dodatkowo, choćby przez rządowy program 500+ i polepszenie się w ekonomicznej sytuacji tysięcy najbiedniejszych Polek i Polaków, niektóre firmy musiały ogłosić bankructwo. Smuteczek.
Warto się zastanowić, czy firmy udzielające chwilówek, których średnia wysokość ledwie przekracza 2,5 tys. zł, są nam w ogóle potrzebne?
Udzielanie pożyczek biedakom to może nie są wielkie pieniądze, ale na pewno łatwe. I tak np. niedoszły doktor, ale za to prezes Business Center Club, Marek Goliszewski zwraca uwagę na ryzyko zwiększenia szarej albo nawet czarnej strefy rynku lichwy: „Według nas proponowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości limit kosztów nie pozwoli na kontynuowanie przez firmy pożyczkowe działalności. Rynek pozabankowej oferty finansowej jako komplementarny do oferty bankowej pozwala na ograniczenie wykluczenia finansowego w społeczeństwie. Likwidacja tego rynku (…) doprowadzi do wzrostu działań nielegalnych”.
Czyli, jak rozumiem, mafie finansowe rzucą się teraz na wykluczonych z systemu bankowego emerytów oraz zakredytowanych rolników? Może, może…
czytaj także
Od oceny nie mógł powstrzymać się także Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, który zwrócił uwagę na to, że „firmy pożyczkowe zatrudniają dzisiaj około 20 tysięcy osób, a do budżetu odprowadzają rocznie podatki w wysokości około miliarda złotych”. Szef ZPP stwierdził również, iż projektowane zmiany mogą mieć ujemny wpływ na PKB, nazywając całą propozycję szkodliwą. A na konferencji prasowej w Warszawie dodawał: „Jest 1,5-2 mln ludzi, którym brakuje 500 zł do pierwszego. I od tego, czy ta ustawa jest, czy jej nie ma, czy są firmy pożyczkowe, czy nie, ta potrzeba nie zniknie. Oni dalej będą potrzebowali 500 zł do pierwszego”.
Rzeczywiście warto by się zastanowić, ale nad czymś innym: czy nie warto poświęcić miliarda w podatkach, który niesie za sobą ukryte społecznie koszty w postaci tragedii rodzinnych, pętli zadłużenia, licytacji komorniczych i samobójstw? Dla kogoś, komu brakuje 500 zł do pierwszego, rękę powinno w pierwszej kolejności wyciągnąć państwo, które dziś spycha biednych w ramiona mniejszych czy większych lichwiarzy.
Związki zawodowe w Providencie także boją się o swoje zatrudnienie i wpływy budżetowe, zwracając uwagę na potrzebę sfinansowania „bardzo ważnych i pozytywnie wpływających na społeczeństwo programów społecznych jak 500 plus czy Mieszkanie plus”. W oddzielnym piśmie OPZZ Konfederacja Pracy w Providencie boi się o los ponad 2 tys. pracowników zatrudnionych na podstawie umów o pracę oraz blisko 7 tys. przedstawicieli handlowych (tych, którzy łażą po domach i co tydzień odbierają wpłaty, jednak ich z Providentem wiąże stosunek cywilnoprawny).
Firmy pożyczkowe nie są organizacjami charytatywnymi i nie pomagają ludziom w rozwiązywaniu ich problemów.
Takie związki na Powązki.
(Na marginesie warto dodać, że Porozumienie Zielonogórskie – Federacja Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia nie zgłosiło uwag i to pomimo, że nikt ich o to nie prosił).
Firmy pożyczkowe nie są organizacjami charytatywnymi i nie pomagają ludziom w rozwiązywaniu ich problemów. Trudno też mówić o działaniu prokonsumpcyjnym, bo pożyczkę trzeba spłacić, i to z nawiązką, więc ewentualny pożyczkobiorca wyda mniej na konsumpcję, a więcej na raty i odsetki. Firmy pożyczkowe zajmują się przede wszystkich zarabianiem pieniędzy na ludziach w trudnym życiowym położeniu. Jeśli uda choć trochę ukrócić zyski tych wszystkich Bocianów, Providentów i Vivusów, to naprawdę nie będę po nich płakał.