Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie okazał się instytucją, która broni społecznych praw obywateli, także tych najsłabszych.
Coraz częściej słychać pogląd, zgodnie z którym Trybunał Konstytucyjny, przynajmniej w dotychczasowym składzie, to hamulec tzw. dobrej społecznej zmiany, na którą czeka tyle marginalizowanych w III RP osób i grup społecznych. Pogląd ten wyrażają zwłaszcza przedstawiciele obecnego obozu władzy i jego zwolennicy. Sugerują, że Trybunał będzie blokował „prospołeczne” obietnice, jak 500 złotych na dziecko czy obniżenie wieku emerytalnego. To fakt, że w dotychczas zapowiadanym kształcie oba projekty nie są wolne od kontrowersji, także z prospołecznego punktu widzenia (a niekoniecznie tylko pod kątem konstytucyjności). Nie jest jednak wcale pewne, że doszłoby do ich zablokowania, zwłaszcza pierwszego z nich. Ale nie to jest tematem tego tekstu.
Odnoszę wrażenie, że narracja, w której z jednej strony mamy zapowiedź prospołecznej zmiany, a z drugiej Trybunał jako instytucję blokującą tę zmianę (a wręcz broniącą obecnego, w domyśle niesprawiedliwego układu władzy i stosunków społecznych), nie jest obca także wielu osobom o lewicowych przekonaniach. Część z nich utrzymuje, że spór o TK jest drugorzędny wobec konfliktów społecznych, w których podstawowe prawa socjalne ludzi bywały i nadal bywają łamane. Chciałbym spojrzeć na ten problemem z perspektywy grupy, która od lat doświadcza różnych form marginalizacji – rodzin zajmujących się stałą, długoterminową opieką nad niesamodzielnymi bliskimi. Swoje wnioski opieram nie tylko na indywidualnych doświadczeniach osób sprawujących opiekę nad niesamodzielnymi bliskimi, z którymi się zetknąłem, ale też obserwacji formowania się ruchu opiekunów osób niepełnosprawnych oraz naukowych poszukiwaniach w tym temacie.
Wyroki
Poczynając od 2008 roku, zapadło kilka wyroków Trybunału Konstytucyjnego odnoszących się do świadczeń rodzinnych dla opiekunów osób niepełnosprawnych. Niemal wszystkie (z 2008 roku, 2013 i 2014) szły w kierunku poszerzenia dostępu do wsparcia lub do przywrócenia tej grupie wcześniej nabytych praw socjalnych. Wyrok z 2008 doprowadził do tego, że świadczenie pielęgnacyjne z tytułu rezygnacji z pracy na rzecz stałej opieki mogli otrzymywać odtąd nie tylko rodzice niepełnosprawnych dzieci, ale inne osoby zajmujące się bliskimi, którzy wymagają stałej pomocy w codziennym funkcjonowaniu ze względu na znaczny stopień niepełnosprawności (po ciężkich wypadkach, niedołężne osoby starsze).
Następnie – tym razem nie na skutek wyroku TK, a w odpowiedzi na protesty społeczne – zniesiono dotychczasowe kryterium dochodowe, w efekcie czego od 2010 roku ze świadczenia mogły skorzystać nie tylko najuboższe rodziny, ale wszystkie, w których opiekun zrezygnował z pracy lub jej nie podjął. Te dwie zmiany doprowadziły do szybkiego wzrostu liczby świadczeń i, co za tym idzie, kosztów dla budżetu. Chcąc to zahamować, rząd Platformy znowelizował ustawę o świadczeniach rodzinnych. Fatalnych skutków tej nowelizacji nie można naprawić do dziś.
Co było w ustawie PO? Dokonano podziału wszystkich opiekunów na dwie grupy: opiekunów osób niepełnosprawnych od dziecka oraz opiekunów osób, które straciły samodzielność już w dorosłym życiu. Ci drudzy stracili prawo do świadczenia pielęgnacyjnego, ale w zamian otrzymali prawo do ubiegania się o tzw. specjalny zasiłek opiekuńczy. Tyle że obwarowano go kryterium niskiego dochodu, którego większość ze 150 tys. opiekunów osób dorosłych nie była w stanie spełnić. Zostali bez pomocy, a wraz z ustaniem wypłaty świadczeń zaprzestano też odprowadzania za nich składki zdrowotnej z tego tytułu, pogłębiając ich wykluczenie i rozpacz.
W tych dramatycznych okolicznościach wybawienie przyniósł kolejny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, wydany po tym, jak RPO zaskarżył nowelizację ustawy. Trybunał orzekł, że złamana została zasada ochrony praw nabytych i zaufania do państwa oraz zobowiązał ustawodawcę do bezzwłocznych kroków naprawczych. I już kilka miesięcy później weszła w życie ustawa o zasiłkach dla opiekunów, gwarantująca osobom, które utraciły świadczenie pielęgnacyjne, nową formą wsparcia w wysokości 520 złotych miesięcznie, z wyrównaniem za okres, kiedy pozostawali bez pomocy państwa, i odsetkami. Wprawdzie wsparcie to jest przeszło dwukrotnie niższe niż świadczenie pielęgnacyjne dla rodziców niepełnosprawnych dzieci, a ponadto nie objęło tych opiekunów, którzy wcześniej nie korzystali ze świadczenia pielęgnacyjnego, jednak trudno zaprzeczyć, że złagodziło dramat dużej części wykluczonych opiekunów.
21 października 2014 roku TK uznał za niekonstytucyjne różnicowanie opiekunów osób niepełnosprawnych. Wyrok ten wzbudził duże nadzieje – niestety przed ponad rok nie doczekały się one spełnienia, między innymi dlatego, że przygotowany przez ministerstwo projekt spotkał się dużymi obiekcjami silnie rozdrobnionego środowiska opiekunów. Sam jednak wyrok obowiązuje i czeka na realizację do dziś – dla zdesperowanych opiekunów jest jak światełko w tunelu i szansa na rychłą poprawę ich sytuacji.
Wbrew interesom rządu
Warto zwrócić uwagę, że ostatni ze wspomnianych wyroków został wydany na wniosek posłów Prawa i Sprawiedliwości, co im się niewątpliwie chwali, ale jednocześnie przeczy tezie, że Trybunał był i jest całkowicie podporządkowany interesom poprzedniej władzy.
TK wydał orzeczenie niekorzystne dla rządu PO-PSL – zarówno dlatego, że po raz kolejny w złym świetle pokazał działania tych formacji w bardzo delikatnym obszarze polityki społecznej, jak i dlatego, że z wyroku wynikały zobowiązania dla ustawodawcy, które musiały się wiązać z podniesieniem budżetowych nakładów.
Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie okazał się instytucją, która broni społecznych praw obywateli, także tych najsłabszych. Znaczenie instytucji publicznych – takich właśnie jak TK, ale też Rzecznik Praw Obywatelskich, który za kadencji profesor Lipowicz wielokrotnie występował do rządu w sprawie opiekunów (ostatnio do Ministerstwa wystąpił w tej sprawie także nowy Rzecznik, dr Adam Bodnar) – jest tym większe, że w swojej walce opiekunowie osób niepełnosprawnych pozostawali w dużej mierze osamotnieni (nie licząc politycznego i medialnego wzmożenia w okresie sejmowych protestów tej grupy). Brakowało konsekwentnej i wyrazistej presji medialnej czy solidarnościowego wsparcia innych ruchów społecznych. Oczywiście, mógłbym tutaj długo wymieniać wyjątki od tej reguły, ale całościowy obraz jest raczej ponury. Zawołanie części środowiska opiekunów – „gdzie byliście, gdy nasze konstytucyjne prawa łamano?” – powinno dać do myślenia.
Moim zdaniem jednak zarzut ten nie jest uzasadniony w odniesieniu do samego Trybunału, który akurat stanął w obronie tego środowiska.
„Neoliberalny” TK?
Dlatego dziwią mnie wypowiedzi Piotra Ikonowicza, bagatelizujące „zamach na Trybunał” i przedstawiające go jako instytucję wpływu neoliberalnej oligarchii. Piotrze, czy nie pamiętasz, jak poszliśmy we dwójkę wraz z delegacją opiekunów na negocjacje do ministerstwa?
O co wtedy walczyliśmy? O ochronę praw socjalnych opiekunów i pełną realizację wyroku TK na ich korzyść. Podaję przykład Piotra Ikonowicza właśnie dlatego, że jako jeden z nielicznych działaczy społecznych wsparł on protestujących.
Odnoszę wrażenie, że pod wpływem wysokiej temperatury bieżącego sporu o TK i kształt demokracji, podgrzewanego już wcześniej w kampanii, w oczach wielu ludzi doszło do stopienia się odpowiedzialności poszczególnych, niezależnych od siebie organów i instytucji. Stąd jedno, wspólne oskarżenie całego dotychczasowego układu władzy. Tymczasem Trybunał przynajmniej w tej sprawie okazał swą niezależność od interesów i wizerunku ekipy rządzącej.
Tak więc, o ile słuszna wydaje mi się krytyka Platformy za nieprzemyślane i społecznie szkodliwe reformy, a następnie za nieumiejętność skutecznego naprawienia wyrządzonych szkód, o tyle nie widzę powodu, by przenosić te zarzuty na Trybunał Konstytucyjny. Jego wyroki odegrały pozytywną rolę, a ich niepełna realizacja skłania raczej do poszukiwania takiej formuły prawnej czy takich sposobów oddziaływania społeczno-medialnego, by orzeczenia TK były bardziej przestrzegane i szybciej wprowadzane w życie.
Niestety ubocznym (a może częściowo zamierzonym?) skutkiem obecnego sporu o Trybunał Konstytucyjny jest jego dalsza delegitymizacja w oczach obywateli jako elementu politycznej gry, a nie instytucji broniącej zapisanych w konstytucji praw. Wydaje mi się jednak, że przedstawienie realnych korzyści, jakie społeczeństwu i jego najsłabszym członkom przyniosły poszczególne wyroki, mogłoby pomóc TK w odzyskaniu wiarygodności i autorytetu w oczach zwykłych ludzi.
Oczywiście moje wnioski dotyczą tylko pewnego fragmentu rzeczywistości. Można jednak wskazywać i inne – np. wyrok w sprawie odpłatności za drugi kierunek studiów, zbyt niskiej kwoty wolnej czy prawa pracowników nieetatowych do zrzeszania się w związkach zawodowych. Znamienny jest też niedawny wyrok w sprawie przekazania części składki z OFE do ZUS.
Być może w innych obszarach polityki społecznej można znaleźć wyroki Trybunału, które by pokazywały jego mniej prospołeczne oblicze. Nawet jeśli, to nadal ten bilans nie uprawnia do tezy, że instytucja ta była narzędziem obozu władzy ani że konsekwentnie wspierała interesy wielkiego kapitału. Przejmujące doświadczenie walki opiekunów osób niepełnosprawnych o swoje prawa szczególnie dobrze to ilustruje.
**Dziennik Opinii nr 357/2015 (1141)