Względna autonomia onkologii w systemie ochrony zdrowia nie wystarczy.
Obchodzony dzisiaj Światowy Dzień Walki z Rakiem nie jest w Polsce świętem onkologii. Jest to jednak najlepszy moment, by podkreślić konieczność przeprowadzenia strukturalnych zmian. Dlatego nie będę dzisiaj pisał o zasadniczej potrzebie zwiększania wydatków na ochronę zdrowia przynajmniej do poziomu średniej w UE, bo o tym wiedzą i z tym zgadzają się wszyscy. Nie będę wspominał również o kompletnej niemocy Ministerstwa Zdrowia i wciąż nie do końca zrozumiałej polityce finansowej Narodowego Funduszu Zdrowia. Onkologia dzisiaj w Polsce wymaga spojrzenia na ten zespół problemów w możliwie najszerszej perspektywie.
Więcej autonomii
Choroba nowotworowa i leczenie onkologiczne mają swoją specyfikę nieporównywalną z żadną inną dziedziną medycyny, mimo że rak jest jednym z wielu schorzeń internistycznych. Chociaż w Polsce – codziennie – z powodu choroby nowotworowej umiera około 260 osób, onkologia wciąż jest traktowana jako jedna z wielu, ale przy tym szczególnie kosztowna dziedzina medycyny. Na poziomie publicznych deklaracji wszyscy dostrzegają wagę problemu, lecz w praktyce nie są podejmowane decyzje mające na celu realną poprawę sytuacji pacjentów. Padają słowa o konieczności skrócenia kolejek i lepszego dostępu do specjalistów. Pojawiają się też propozycje dodatkowych dobrowolnych ubezpieczeń. Z tych nawoływań, zapewnień i propozycji nic jednak nie wynika.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że leczenie onkologiczne należy do najbardziej specjalistycznych. Z tego powodu onkologii potrzebna jest nie względna autonomia w systemie ochrony zdrowia, lecz oddzielna instytucja odpowiedzialna za koordynację, kontrolę i wdrażanie najnowszych strategii leczenia przeciwnowotworowego. Stworzenie Agencji ds. Walki z Rakiem jest jednym z podstawowych postulatów Polskiego Towarzystwa Onkologicznego i przygotowanego właśnie polskiego „Cancer Planu”.
Porozumienie na rzecz walki z rakiem
Warunkiem powołania do życia AWR jest przede wszystkim polityczny konsensus – potraktowanie leczenia onkologicznego jako priorytetowego w całym systemie ochrony zdrowia. W praktyce oznacza to wyciągniecie wniosków z tabel i wskaźników epidemiologicznych, choćby ostatniego raportu Nowotwory złośliwe w Polsce.
Wynika z niego między innymi, że liczba nowych diagnoz rośnie z każdym rokiem (średnio jest to 150 tysięcy), a wśród kobiet między 40 a 64 rokiem życia to właśnie rak jest obecnie najczęstszą przyczyną śmierci.
Wiele typów nowotworów staje się chorobami przewlekłymi, które można w znacznym stopniu kontrolować, co jest kolejnym powodem, aby powołać oddzielną instytucję, która zajmie się organizacją onkologii w skali całego kraju. Warto też przy tej okazji powiedzieć zupełnie wprost: tak, leczenie przeciwnowotworowe potrzebuje specjalnego traktowania i zupełnie nowej polityki.
Według projektu Polskiego Towarzystwa Onkologicznego Agencja ds. Walki z Rakiem ma do zrealizowania kilka podstawowych zadań. Przede wszystkim ma regulować i kontrolować zarówno funkcję, jak i medyczną efektywność profilaktyki i leczenia onkologicznego w Polsce. Po drugie AWR powinna być miejscem, w którym opracowywana jest przez lekarzy, specjalistów zdrowia publicznego i przedstawicieli organizacji pacjentów główna strategia przeciwdziałania chorobom onkologicznym i walki z nimi. Zadaniem Agencji ma być również tworzenie i koordynacja interdyscyplinarnych programów edukacyjnych dla wszystkich pracowników ochrony zdrowia, nie tylko dla specjalistów-onkologów. Jest to szczególnie istotne w przypadku lekarzy POZ, którzy mogą najwcześniej zasygnalizować zagrożenie chorobą nowotworową i odpowiednio szybko skierować pacjenta do lekarza-specjalisty. I po czwarte, AWR ma inicjować społeczne programy informujące o profilaktyce i leczeniu przeciwnowotworowym oraz czuwać nad ich realizacją.
Aby jednak Agencja ds. Walki z Rakiem mogła skutecznie działać, potrzebna jest specjalna ustawa, która da tej instytucji gwarancję nie tylko merytorycznej, lecz również finansowej niezależności.
Autorzy projektu wspominają o finansowaniu przede wszystkim z budżetu Ministerstwa Zdrowia, które umożliwi AWR funkcjonowanie bez statusu „świadczeniodawcy”, który oznacza konieczność prowadzenia regularnej działalności leczniczej, tak jak szpitale czy przychodnie.
Agencja ma być nie tylko państwową instytucją o wyspecjalizowanych kompetencjach w zakresie organizacji ochrony zdrowia, lecz również interdyscyplinarnym instytutem badawczym, prowadzącym działalność naukową. Dlatego jej budżet powinny zasilić pieniądze pochodzące z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Tylko merytoryczna i finansowa niezależność, przede wszystkim względem NFZ, zapewni Agencji ds. Walki z Rakiem możliwość faktycznego działania, czyli zmiany aktualnego modelu leczenia onkologicznego.
Polskiej onkologii potrzebna jest konsolidacja i wspólna strategia na każdym poziomie. Od profilaktyki i wczesnego wykrywania nowotworów, w tym populacyjnych badań przesiewowych, aż po zintegrowane programy leczenia i rehabilitację, w tym opiekę psychoonkologiczną. Wyznaczając standardy postępowania we współpracy z krajowymi i wojewódzkimi konsultantami, AWR poprawi koordynację pracy między szpitalami onkologicznymi. Pacjent po diagnozie będzie wiedział, który ośrodek specjalizuje się w leczeniu jego schorzenia. Będzie miał więc możliwość świadomego wyboru najlepszego ośrodka.
Więcej energii
Nie oczekuję od polityków powtórzenia hasła Richarda Nixona z 1971, który ogłosił „wojnę z rakiem”. W Polsce z wojowniczymi hasłami typu „idziemy po was!” nie wiążą się najczęściej żadne konstruktywne działania. Dlatego w Dniu Walki z Rakiem chciałbym upomnieć się przede wszystkim o strategię wieloletniego działania, która połączy wszystkie zainteresowane grupy w perspektywie jednego celu, jakim jest lepsze, skuteczniejsze i bardziej dostępne leczenie przeciwnowotworowe.
Mamy w Polsce naprawdę rewelacyjnych specjalistów, którzy mimo ekonomicznych i administracyjnych trudności stosują z powodzeniem światowe metody leczenia. W większości przypadków terapia, jaką pacjent otrzyma na przykład w Centrum Onkologii na warszawskim Ursynowie, niczym nie różni się od tej stosowanej w nowojorskim Sloan-Kettering, uchodzącym za jeden z najlepszych szpitali onkologicznych na świecie. Warto nieustannie to podkreślać. Inne są tylko realia pobytu, oczekiwania na konsultację i realizację terapii.
Aby to zmienić, potrzebne jest nie tylko finansowe, ale też społeczne wsparcie dla wysiłków lekarzy. Mam nadzieję, że w końcu pojawi się u nas ktoś taki, jak Mary Lasker, która zmieniła oblicze amerykańskiej onkologii w latach czterdziestych. Ta filantropka i aktywistka dzięki swojemu uporowi i energii namówiła miliony ludzi do walki z rakiem. Siedemdziesiąt lat temu Lasker pokazała Amerykanom, że ma ona sens tylko wtedy, gdy prowadzona jest wspólnie i systematycznie. Cały czas wierzę, że jest to możliwe również w Polsce.