Postępowania w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej są dwa, a to drugie, dotyczące zaniedbań policji i prokuratury, zostało zupełnie wyciszone. Lokatorzy i lokatorki krzyczą wprost: „Policja ma na rękach krew Jolanty Brzeskiej. Dość bezkarności!”.
Jolanta Brzeska, jedna z pierwszych działaczek lokatorskich, została spalona żywcem ponad siedem lat temu – 1 marca 2011 roku. Od tamtego czasu nie postawiono nikomu zarzutów, nikogo nie aresztowano.
Pytania są co najmniej trzy. Pierwsze: kto się tej zbrodni dopuścił. Drugie: dlaczego po siedmiu latach wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie pierwsze. I trzecie, zdecydowanie za rzadko stawiane: dlaczego nie pociągnięto do odpowiedzialności konkretnych policjantów i prokuratorów, którzy w sprawie Brzeskiej pozacierali ślady, nie zabezpieczyli miejsca zbrodni i pogubili dowody – i przez których być może już nigdy nie poznamy prawdy?
Politycy, co zrobiliście, żeby losu Jolanty Brzeskiej nie podzieliła kolejna emerytka?
czytaj także
Czy to naprawdę takie trudne? Skoro być może nigdy się nie dowiemy, kto zabił Brzeską, to dlaczego nie możemy wyciągnąć konsekwencji chociaż wobec tych, przez których ta śmierć pozostaje niewyjaśniona? Gdzie leży problem?
Kto zatarł ślady zbrodni
Postępowanie w sprawie Brzeskiej umorzono po dwóch latach od zabójstwa, w 2013 roku. Według rzecznika prasowego, prokuratora Dariusza Ślepokury, przesłuchano kilkadziesiąt osób, zasięgnięto opinii kilku biegłych, przeprowadzono badania toksykologiczne, zwolniono z tajemnicy służbowej operatorów telefonii komórkowej, zabezpieczono monitoring oraz przeprowadzono eksperyment procesowy mający na celu ustalenie słyszalności krzyków i dźwięków silnika samochodu, którym prawdopodobnie przywieziono Brzeską. Niestety, mimo to nie udało się zabezpieczyć żadnych śladów umożliwiających identyfikację osób trzecich. Stwierdzono, że doszło do zabójstwa, a wobec niewykrycia sprawców postępowanie umorzono.
czytaj także
I oto w sierpniu 2016 roku, a więc pięć lat od śmierci Brzeskiej, trzy lata od umorzenia postępowania – i kilka miesięcy po wygranej PiS, pojawiła się zapowiedź Zbigniewa Ziobry, już wtedy prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości w jednym, że postępowanie zostaje wznowione. Mało tego, w październiku tego samego roku zostało wszczęte śledztwo z art. 231 §1 Kodeksu karnego dotyczące niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy. Jak informowała Prokuratura Krajowa: „Przeprowadzona analiza postępowania prowadzonego w sprawie zabójstwa Jolanty Brzeskiej wykazała […] liczne nieprawidłowości i braki, co skutkowało utratą ważnych dla wyjaśnienia tej okrutnej zbrodni dowodów i przedwczesnym umorzeniem tego postępowania z powodu niewykrycia sprawców”.
Nie słuchaliście Ikonowicza w 1995, to posłuchacie Jakiego w 2017
czytaj także
Samobójstwo policjanta i znikające akta
Lista przewin policjantów i prokuratorów jest długa. Przede wszystkim nie zabezpieczono wszystkich dowodów, o czym dobitnie świadczy fakt, że znajoma Brzeskiej sama przyniosła na komisariat nadpalone kawałki jej ubrań w kilka dni po zabójstwie. Plan śledztwa został sporządzony pół roku później. Mimo że świadkowie od początku podawali nazwiska Massalskiego i Mossakowskiego – duet ten zarządzał kamienicą na Nabielaka 9, w której mieszkała Brzeska – przesłuchano ich dopiero osiem miesięcy po znalezieniu zwłok. Okazało się wówczas, że Mossakowski sprzedał swój samochód innej osobie, a poza tym to dwa dni po zaginięciu Brzeskiej miał kolizję i odstawił auto do warsztatu. Monitoring został zabezpieczony dopiero na żądanie pełnomocniczki córki Brzeskiej.
czytaj także
Z akt sprawy miały też zniknąć bilingi około pięćdziesięciu osób, które znały Brzeską. W książce Ciszewskiego i Nowaka Wszystkich nas nie spalicie pojawia się także niewyjaśniona historia samobójstwa policjanta, który został wyznaczony do zbadania próbek pobranych z mieszkania Brzeskiej. 17 marca, a więc w kilkanaście dni po zabójstwie Brzeskiej, strzelił sobie w głowę ze służbowego pistoletu na mokotowskim komisariacie.
Rocznica zabójstwa Jolanty Brzeskiej [rozmowa z Ciszewskim i Nowakiem]
czytaj także
Policja ma na rękach krew Jolanty Brzeskiej
Jak słusznie zauważył Antoni Wiesztort z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, nietrudno zidentyfikować mokotowskich prokuratorów i policjantów, którzy 1 marca 2011 przyjechali na miejsce zbrodni i podejmowali decyzje, jak prowadzić sprawę: „Od dwóch lat prokuratura zna nazwiska konkretnych mundurowych, którzy są w tej sprawie umoczeni po uszy. Tymczasem oni wciąż pracują, mogą zastraszać innych świadków, uczestniczyć w dzikich eksmisjach i wspierać czyścicieli. Czyje jest prawo? Gdzie sprawiedliwość?!”
Działacze i działaczki ruchu lokatorskiego zapewne nigdy nie stracą nadziei, że sprawców zabójstwa Brzeskiej uda się odnaleźć. W tym roku demonstracja w sprawie Brzeskiej odbyła się nie pod jej domem, ale pod Komendą Stołeczną Policji – właśnie po to, by zwrócić uwagę, że postępowania w sprawie Brzeskiej są dwa, a to drugie, w sprawie zaniedbań policji i prokuratury, zostało zupełnie wyciszone.
Lokatorzy i lokatorki krzyczeli wprost: „Policja ma na rękach krew Jolanty Brzeskiej. Dość bezkarności!”, co właściwie jest tylko radykalniejszą wersją słów Ziobry, który szumnie zapowiadał zrobienie porządku z tymi, którzy doprowadzili do tak skandalicznych zaniedbań. Baner z tym hasłem wisi do dziś na dziedzińcu warszawskiego skłotu Syrena, miejsca spotkań Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, którego współzałożycielką była Brzeska.
Szeryf Ziobro zawodzi po raz kolejny
Tymczasem Ziobro w tej sprawie przez dwa lata nie zrobił nic. W kolejnym komunikacie (dementującym rewelacje na temat postępowania w sprawie Brzeskiej zawarte w artykule Janusza Schwertnera) Prokuratura Krajowa jedynie potwierdziła niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy, określając je mianem „bulwersujących”. Jak widać, nawet bulwersujące zaniedbania prokuratorów znanych z imienia i nazwiska nie są w 2018 roku w Polsce wystarczające do skazania ich za przestępstwo.
czytaj także
Co więc poszło nie tak i dlaczego nikt prócz ruchu lokatorskiego o to nie pyta? Jak słabe jest państwo, w którym nie da się znaleźć sprawców zbrodni – ani nawet znanych z imienia i nazwiska osób zacierających ślady tej zbrodni?