Nie chcę jak inni kandydaci potępiać w czambuł Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ale pewne rzeczy trzeba sprawdzić.
Jan Fusiecki i Bogumił Kolmasiak: Jest pan kandydatem na prezydenta Warszawy, ale nie Twojego Ruchu, tylko Komitetu Wyborczego Wyborców. Ma pan obawy przed partyjnym szyldem?
Andrzej Rozenek: Chodziło o szerszą formułę, która wyjdzie poza ramy partyjne. Było sporo próśb, głównie ze strony społeczników, ludzi, którzy zajmują się pracą w szkołach, jak również ze strony naszego współkoalicjanta, bo nie ukrywam, że na listach mamy też dużo ludzi z Partii Demokratycznej. Im dużo zręczniej było wystąpić w Komitecie Rozenka, a nie Twojego Ruchu. W samorządzie to nie jest grzech. Samorządy powinny powoli zmierzać w kierunku brania odpowiedzialności za samorząd, niekoniecznie biorąc odpowiedzialność za to, co się dzieje w partii.
Ale ta formuła nie wydaje się zbyt szeroka… Wyborcy mogli oczekiwać jakiejś wspólnej listy lewicowej. A jest osobno pan, jest Joanna Erbel, Agata Nosal-Ikonowicz, Sebastian Wierzbicki z SLD… W ostatnim sondażu pana komitet nie przekracza progu wyborczego, co oznacza brak mandatów.
Mnie jest trudno tłumaczyć się za pozostałych, którzy uważają się za lewicę czy są lewicą. Myśmy dołożyli wszelkich starań, aby pewne środowiska przyciągnąć, Partię Demokratyczną, miejskich działaczy. Nie udało nam się, nad czym bardzo ubolewam, porozumieć z Zielonymi. Mamy jednakowe czy bardzo bliskie sobie pomysły na Warszawę. Ja wszystkich tych kandydatów szanuję, uważam, że każdy z nich wnosi coś nowego. Być może jest potrzebna bardzo surowa lekcja dla centrolewicy, aby w następnych wyborach osiągnąć coś więcej. Zostaliśmy pozostawieni w sytuacji bez wyjścia. Z taką ekipą, jaką mamy w Warszawie – wielu radnych, fantastyczni działacze miejscy, dzielnicowi – trudno było nie wystawić kandydata na prezydenta.
Ja zresztą widzę się w tej roli, jestem urodzonym warszawiakiem, strasznie mi zależy na tym mieście, bo Warszawa jest pięknym miastem, i warto zadbać, aby była jeszcze piękniejsza i przyjaźniejsza dla mieszkańców. A ponieważ to jest zawsze gra drużynowa, a drużyna, jak widać, jest, trudno byłoby z tego nie skorzystać.
Co prawda sondaże są niezbyt zachęcające, ale warto wziąć pod uwagę następujące rzeczy. Trzeci wynik ex equo z Sebastianem Wierzbickim nie jest zły. Myśmy jeszcze nie rozpoczęli kampanii wyborczej. Plakaty kandydatów Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej i SLD wiszą od kilku miesięcy. Wielu warszawiaków nie wie, że jest kandydat na prezydenta Andrzej Rozenek. Dotarcie do większej liczby wyborców przełoży się na wzrost poparcia. A sondaże to tylko sondaże. Ostateczną decyzję wyborcy podejmują w ostatnim dniu.
Warszawa rzeczywiście wydaje się najmocniejszym bastionem Twojego Ruchu. Jest wiele regionów, gdzie po ostatecznym rozłamie nie macie posłów. A tutaj sprawna organizacja młodzieżowa, regularnie organizująca rozmaite akcje i biorąca udział w audycjach telewizyjnych na żywo. Są radni, co prawda tacy, którzy przeszli z SLD, ale dobrze oceniani. I jest kandydat na prezydenta, który nieźle wystartował. Ale czy to wystarczy, żeby Twój Ruch przetrwał?
Ja bym tak nie wiązał tych dwóch spraw. Formuła, którą stworzyliśmy w Warszawie jest dużo szersza niż Twój Ruch. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób w mojej partii patrzy na wynik mój, Roberta Biedronia w Słupsku czy Marka Poznańskiego w Hrubieszowie. Ale kandydując w wyborach samorządowych, niekoniecznie robimy to po to, aby podźwignąć Twój Ruch z zapaści, ale po to, że mamy jakąś konkretną wizję tego, jak Warszawa i inne miasta powinny wyglądać. Wszystkie sprawy partyjne zostały odłożone na bok. Nie chcę się odcinać od Janusza Palikota i mojej partii, ale uważam, że samorząd jest czymś więcej niż tylko poletkiem do sporów partyjnych. Warszawa jest czymś ważniejszym niż skóra do podziału między politykami.
Pozwolicie panowie, że trochę odbiegnę od tematu. Na Komisji Ustawodawczej udało mi się przepchnąć projekt komisji śledczej do spraw gazoportu. Udało mi się, pomimo, że mamy tam jednego posła. Udało się przekonać większą część opozycji i posła z PSL. Jak są sprawy ważne, dotyczące wszystkich Polaków, trzeba szukać porozumienia ponad podziałami partyjnymi. Dlatego tak, zdaję sobie sprawę z problemów partii, ale w tej chwili najważniejsze jest to, co robimy w Warszawie.
Jak pan ocenia dwie kadencje Hanny Gronkiewicz-Waltz? To był udany czas dla Warszawy? A jeśli nie, to jakie sprawy pani prezydent zawaliła?
Może państwa zaskoczę, ale rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz oceniam dość pozytywnie. To nie były na pewno stracone kadencje. Mogę pochwalić panią prezydent za system rowerów Veturilo, Centrum Nauki Kopernik – sztandarowa inwestycja…
Chcę być innym kandydatem niż pozostali i nie potępiać w czambuł wszystkiego, co zrobiła Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jeśli mówimy o nowej nitce metra, to nie chcę słuchać głosów, pod wybory, że to jest do kitu… Nie można w ten sposób. Miasto potrzebuje drugiej nitki, ona jest jak zbawienie. Ale gdy zostanę prezydentem, chciałbym wyjaśnić, dlaczego kilometr metra w Warszawie kosztował 150 milionów euro, gdy w Bilbao 34 miliony, a w Sofii 31 milionów. To są zbyt drastyczne różnice, aby udawać, że wszystko jest w porządku. Ale to nie będzie oznaczało rewanżyzmu. Jeżeli popełniono pewne błędy, jeżeli zapłacono za drogo albo jeśli mogło być taniej, to musimy o tym wiedzieć i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Aby linie metra nie przypominały krzyża, ale pajęczynę. Bo ta kwota jest bajońska, najwyższa w Europie. Inny przykład. Fantastycznie odremontowana Świętokrzyska z jednej strony, a z drugiej te fatalne doniczki. Zabrakło konsultacji społecznych, bo mieszkańcy by się na to nie zgodzili. Trzeba miasto remontować, być odważnym w decyzjach inwestycyjnych. Ale wszystko można zrobić uczciwiej, sprawniej i ambitniej.
Czy taka stonowana i delikatna krytyka zapowiada pańskie poparcie dla Hanny Gronkiewicz-Waltz w drugiej turze?
W drugiej turze będę z Hanną Gronkiewicz-Waltz i nie poprę swojej konkurentki (śmiech).
A w innym układzie?
To zobaczymy. Ja mogę zagwarantować państwu, że ani Andrzej Rozenek, ani nikt z mojego komitetu nie wejdzie w koalicję z PIS-em.
Był pan dziennikarzem śledczym. Jak doświadczenia tamtej pracy pomogłyby panu w ocenie warszawskich inwestycji, na przykład właśnie metra?
Jednej rzeczy wtedy się nauczyłem: trzeba bardzo ostrożnie stawiać zarzuty. Tę sprawę musi zbadać odpowiednia grupa biegłych. Nie wykluczam, że takie były warunki, że to musiało tyle kosztować. Jednak ponieważ te różnice są tak drastyczne, to ciężko przejść nad tym do porządku dziennego. Porównanie kosztów to początek drogi. A jakie wnioski wyciągać, dowiemy się, jak wypowiedzą się eksperci. Teraz nie pora na to.
W „Gazecie Wyborczej” ukazał się ostatnio wywiad z dyrektorem Marcinem Bajko, odpowiedzialnym za sprawy związane z polityką lokalową miasta. Pokazał w nim swoją bezsilność, twierdząc, że miasto nie jest w stanie skutecznie bronić nieruchomości przed roszczeniami. Także tych, gdzie są budynki użyteczności publicznej – przedszkola, żłobki. Nawet Ministerstwo Spraw Zagranicznych musi się wyprowadzić z jednego z budynków. Czy pan ma jakąś koncepcję rozwiązania problemu reprywatyzacji, tak, aby miasto nie musiało oddawać nieruchomości, które służą ludziom?
W gimnazjum na ulicy Twardej rozpoczęliśmy cykl konferencji prasowych „Czwartkowe spotkania z dziką reprywatyzacją”. Budynek gimnazjum nieszczęśliwie stał się własnością jednego z ludzi znanych z tego, że przejmują kamienice. To są rzeczy tak kuriozalne, że wiadomo, czy się śmiać czy płakać. Dochodzi do konfliktu interesu młodych ludzi, którzy uczą się w szkole, i ich rodziców oraz pewnego inwestora, który w nie zawsze uczciwy sposób pozyskuje prawa i wierzytelności spadkowe. Miasto okazuje się bezsilne i staje po stronie prywatnego inwestora.
Moim zdaniem miasto powinno robić wszystko, aby stać po stronie słabszych, a nie silniejszych. Tych lokatorów, którzy są zmuszani do wyprowadzki gigantycznymi czynszami, wyłączaniem prądu czy wody.
To samo mieliśmy na Szarej, Noakowskiego, Drewnianej, Ząbkowskiej… Ta woda jest bardzo mętna, świetnie czują się w niej ci, którzy nie są do końca uczciwi. I miasto w tym bierze udział, niestety. Podstawą problemu są nierozwiązane sprawy własnościowe, dekret Bieruta oraz wiele innych zaszłości. Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodnicząca PO, osoba numer dwa w partii, nie potrafiła przez siedem lat przeprowadzić ustawy. To pokazuje, że nie ma woli, bo jest nawet projekt ustawy reprywatyzacyjnej. Gdyby pojawił się w Sejmie, to ta część posłów, która nam została, natychmiast podniosłaby za nim rękę. Nasze i Platformy głosy by wystarczyły. Ale ktoś to blokuje… Warszawa, stolica Polski, nie może być pozostawiona w tych kwestiach sama sobie. Państwo musi wziąć co najmniej współodpowiedzialność. A rozwiązanie jest proste. Przeprowadzić tę ustawę w Sejmie, załatwić problem dekretów, przestać oddawać w naturze tam, gdzie to niepotrzebne, bo szkoły i szpitale są priorytetem dla miasta. To najpoważniejszy zarzut do siedmiu lat Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Dyrektor Bajko twierdzi, że posłowie z innych regionów nie chcą za to płacić. Że Poznań, Wrocław, Kraków nie chcą dopłacać do reprywatyzacji, boją się, że zbankrutują.
Myli się. W zeszłym roku przegłosowaliśmy 200 milionów dotacji dla Warszawy na pokrycie kosztów reprywatyzacji i nie było problemu, żeby posłowie to poparli. Oni rozumieją temat. Trzeba to sprawdzić i po prostu poddać ustawę pod głosowanie. Jak ją oddalą, będziemy się martwić.
Wróćmy do polityki krajowej. Czy Barbara Nowacka będzie kandydatką Twojego Ruchu, a może całej lewicy, na prezydentkę Polski?
Barbara Nowacka jest naszą gwiazdą, wspaniałą osobą i odkryciem politycznym tego 25-lecia. Jest też szefową mojego komitetu honorowego, i jestem z tego bardzo dumny. Ale w sprawie naszego kandydata na prezydenta decyzja nie zapadła, stanie się to nie wcześniej niż w grudniu czy styczniu.
Te wybory samorządowe mogą jeszcze bardziej zepchnąć mniejsze ugrupowania na margines. Czy mają państwo koncepcję, jak funkcjonować w stolicy jako opozycja?
W polityce krajowej wszystko zmierza do duopolu. To zły kierunek i niebezpieczny. Trzeba patrzeć na miasta, gdzie ludzie są najszczęśliwsi. W Gdyni rządzi Szczurek, w Krakowie Majchrowski. I dlatego my też szukamy szerszej, ponadpartyjnej formuły. Dziś od rana nie robiłem nic innego, tylko odganiałem się od dziennikarzy, którzy pytali mnie, co sądzę o pomniku ofiar katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu. No litości! Mamy stolicę Polski, 1,7 miliona mieszkańców, bardzo poważne problemy komunikacyjne, reprywatyzację, a mnie się pyta o pomnik. Pomniki są ważne, ale to nie jest pierwszorzędna sprawa, jak szkoły, szpitale i żłobki. Ten temat napędza dwie duże partie, a poważne sprawy będą schodziły na margines. Więcej komitetów Rozenka, Majchrowskiego, Szczurka, a mniej PO i PIS-u. Jeśli warszawiacy dadzą szansę Rozenkowi czy Erbel, to będzie z korzyścią i dla Warszawy, i dla nich.
Wie pan, co nas czeka tydzień przed wyborami? Mamy w Warszawie doroczne zamieszki. W zeszłym roku ani policja, ani minister Sienkiewicz, ani władze Warszawy nie zdały egzaminu. W jednym ze skłotów było zagrożone życie i zdrowie ludzi, spalono budkę strażnika z ambasady. Jak zrobić, żeby to się nie powtarzało?
To jest nieszczęście Warszawy, ale też skutki demokracji. Nie możemy nikomu zabronić demonstrowania. Choć nie w ten sposób demonstruje się patriotyzm, zawłaszczony obecnie przez skrajną prawicę. Nam, ludziom centrum czy lewicy, odbiera się prawo bycia patriotą.
Ja jestem patriotą, choć do głowy mi nie przychodzi, żeby 11 listopada iść z kijem i terroryzować innych ludzi.
Są potrzebne inne wzorce. Fantastyczny film Miasto 44. Niezakłamany, prawdziwy, pokazujący losy tych, którzy znaleźli się w najtrudniejszych życiowo chwilach, ale pokazali, że są ludźmi przez duże L. Tylko edukacja nas uratuje.
Był pan kiedyś na skłocie?
Byłem na poznańskim Rozbracie, na warszawską Syrenę się wybieramy. To jest skomplikowany problem. Nie może być tak, że ktoś, kto chce być prezydentem Warszawy, powie: róbcie skłoty. Ale jako człowiek mający korzenie punkowo-anarchistyczne, zawsze będę czule i ciepło na skłoty spoglądał. To nie tylko miejsce, gdzie młodzi ludzie mogą znaleźć przestrzeń do życia; są kulturotwórcze, znajdują tam oparcie ludzie, którzy gdzie indziej nie będą mogli się odnaleźć.
Trzeba znaleźć złoty środek. Jest dużo pustostanów w Warszawie i na pewno znajdzie się jakieś sensowne rozwiązanie.
Andrzej Rozenek – polityk Twojego Ruchu, były dziennikarz „Nie”, członek Ordynackiej. Kandydat na prezydenta Warszawy.
Wywiad został przeprowadzony w warszawskiej klubokawiarni Chłodna 25.
***
Wybory samorządowe, którym z reguły poświęca się najmniej miejsca w ogólnopolskich mediach, są jednocześnie najbliższe ludziom i choćby z tego względu warto o nich mówić. Tegoroczne, listopadowe, będą wyjątkowe z wielu względów – pokażą siłę ugrupowań alternatywnych, krytykujących polityczny mainstream z prawej i lewej strony, a także rozstrzygną o taktyce, którą przyjmą główne partie w przyszłorocznych kampaniach: parlamentarnej i prezydenckiej. Nas najbardziej interesuje jednak nie los poszczególnych partii, ale pytanie, czy te wybory zmienią jedynie polityków, czy sam model uprawiania polityki – wprowadzając nowe postulaty, oddając głos ludziom, uprawniając oddolne i niehierarchiczne metody? Czego brakuje dzisiejszej polityce na poziomie lokalnym i jak można ją zmienić? I kto może to zrobić, tak aby skutki odbiły się na polityce w ogóle? O to chcemy pytać aktywistki, ekspertów, polityczki, działaczy i ludzi kultury.
Czytaj także:
Małgorzata Tarasiewicz: Sopot to nie skansen
Jan Śpiewak: Jestem z lobby. Lobby mieszkańców
Maciej Gdula: Lekcja z Czerskiej
Edwin Bendyk: Wataha poszła w las
Joanna Rajkowska: Wylogowałam się z Warszawy
Krzysztof Nawratek: Skąd ten triumfalny ton? Miasta są w kryzysie
Benjamin Barber: Tylko w miastach nadzieja! [rozmowa]
Jan Komasa: Warszawa potrzebuje tlenu
Monika Strzępka: Czasem mam wrażenie, że miasto to tor przeszkód
Ewa Lieder: Ludzi nie można zmusić do pracy społecznej
Szczepan Kopyt: Od miasta chcę tego, co wszyscy
Jakub Dymek, Lekcje Franka Underwooda
Maciej Gdula, Apoteoza Joanny Erbel
Marcin Gerwin, Strzeż się miejskich aktywistów!
Michał Syska: To nie SLD blokuje lewicę
Tomasz Leśniak: Nie chcemy wejść w buty dotychczasowej władzy
Witold Mrozek, Ja, Kononowicz [polemika]
Agnieszka Wiśniewska, Kibicuję i pytam
Joanna Erbel: Skończmy z manią wielkości w Warszawie!
Igor Stokfiszewski, Szansa na inną politykę
Witold Mrozek, Róbmy politykę!
Joanna Erbel: Chcemy odzyskać miasto dla życia codziennego
Maciej Gdula, Erbel do ratusza!