Stosunek polskich pisarzy do kapitalizmu nie jest jednoznaczny. Gdyby kapitalizm był rodzimy, uczciwy, byłby do zaakceptowania jako naturalny sposób życia.
Wszelkie rozważania dotyczące związków literatury z polityką wymagają określenia zakresu tego drugiego pojęcia, co wcale nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Zawsze zresztą – od czasów Arystotelesa – polityka była rozumiana na wiele sposobów. Wymieńmy chociaż zakres skojarzeń budujących jego obszerne pole semantyczne: Wyznaczanie celów wspólnoty i działanie na rzecz ich realizacji. Troska o wspólne dobro. Rządzenie społeczeństwem. Władza, przymus, przemoc. Negocjacje i budowanie konsensusu – a z drugiej strony: cywilizowany antagonizm, wojna prowadzona innymi środkami (tak Foucault parafrazował Clausewitza), hegemonia. Metody zdobywania władzy i jej utrzymywania. Instytucje władzy, sposób ich organizacji lub – szerzej – sfera publiczna. Polityka jest terminem, który łatwo wchodzi w związki, lepi się do innych: polityka płci, polityka tożsamości, polityka historyczna, lokalna, globalna, ekonomiczna, kulturalna. Wszelkie dające się pomyśleć pola społecznej aktywności, zaangażowania czy zainteresowania mają dziś swoje polityki. Musi istnieć zatem i polityka literatury.
Literatura w poszukiwaniu nowej tożsamości
Polityka uprawiana przez literaturę jest w dużej mierze polityką tożsamości oraz – silnie z nią powiązaną – polityką historyczną. Ta ostatnia została zalegitymizowana w dyskursie publicznym i zaakceptowana jako jedna z polityk państwa, posługujących się środkami formalno-prawnymi, chociażby przez decydowanie o kształcie edukacji. Polityka tożsamości to bardziej mgławicowe, a z drugiej strony – specjalistyczne określenie. Realnie są to operacje na polskiej tożsamości narodowej przejawiające się w postaci sporów o historię, odpowiedzialność zbiorową, stosunek do Unii Europejskiej; spory o prawa kobiet i mniejszości seksualnych itp. Możemy to ukonkretnić poprzez wymienienie kolejnych sporów angażujących opinią publiczna, a często przekładających się na konkretne rozwiązania polityczne: Jedwabne, stosunek do powstania warszawskiego, aborcja, in vitro, parytet, związki partnerskie, stosunek do osób homoseksualnych. Wspólnym ich mianownikiem jest pytanie: kim jesteśmy, kim się stajemy? A to z kolei wymaga przedefiniowania kategorii swój i obcy. Jeżeli nawet w dziełach literackich brakuje odniesień wprost do społeczno-politycznych konkretów, nie oznacza to braku odpowiedzi na ten zasadniczy problem. Z kolei odpowiedź taka ma konkretne implikacje polityczne. Odnosi się do podstawowego zadania politycznego, przed którym stanęła Polska w ostatnich dwudziestu latach – wpasowania się w struktury kapitalizmu i europejskiej demokracji.
Polacy i obcy
Na początku lat 90. wyraźnie zaznaczył się w Polsce nurt literatury, który zyskał miano „literatury małych ojczyzn”. Opisywano lokalne ojczyzny, a przede wszystkim ich zmitologizowaną często historię. I najczęściej dotyczyło to regionów tradycyjnie kojarzonych z silnymi konfliktami narodowościowymi: kresów wschodnich lub ziem zachodnich przyłączonych po II wojnie światowej. Wojna, okupacja pojawiały się tutaj jako okrutne kataklizmy z zewnątrz, mogące zniszczyć naturalne wspólnoty. Same te wspólnoty nie były jednak zainfekowane przemocą ani nienawiścią. W zgodzie żyli w nich Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Niemcy. Jako rzecz naturalną pokazywano wielokulturowość i zgodne współżycie rozmaitych religii. Miejsce żołnierza naszej lub wrogiej armii, agresora czy partyzanta zastąpił obraz wypędzonego cywila pchającego wózek z dobytkiem, który udało mu się uratować. Podmiotem historii nie były ścierające się narody, lecz cywile, normalni ludzie, cierpiący tak samo w wyniku szaleństwa historii.
Literaturę taką powszechnie krytykowano za naiwność i sentymentalizm. Warto jednak spojrzeć na nią jako na pewien projekt społeczny, wyraźnie antynacjonalistyczny. Ludzie, nawet jeśli ich tożsamość kulturowa i religijna jest wyraźnie określona, występują tutaj jako jednostki, którym przysługuje taka sama godność, czyli te same ludzkie prawa. Przedmiotem konfliktu w lokalnej wspólnocie może być pole, ale nie abstrakcyjne interesy narodowe.
Szczególnie ważne miejsce w tym nurcie zajmuje literatura, często literatura faktu, dotycząca Żydów oraz Holocaustu. Opisywano przedwojenne miasteczka żydowskie i potworność Zagłady, często w sposób stawiający Holocaust w centrum historii, jako wydarzenie bez precedensu. Po latach milczenia na ten temat miało to oczywiste znaczenie dla reinterpretacji polskiej historii, ale także wbudowywało w polską świadomość symbol o znaczeniu ponadlokalnym, jak się wydaje bardzo ważny dla tworzenia powojennej wspólnej historii i wspólnej świadomości europejskiej.
Najmocniej jednak oddziałały tutaj dwa eseje historyczne Jana Grossa: Sąsiedzi oraz Strach. Dotyczyły one zbrodni popełnionych przez Polaków w czasie wojny i już po okupacji na Żydach. Obie książki wywołały bardzo ostrą debatę, silnie polaryzując opinię publiczną. Pokazało to, że choć czytelnicy bez sprzeciwu zaakceptowali łagodną wersje antynacjonalistycznego multikulturalizmu, nie oznacza to ostatecznego pożegnania się z antysemityzmem, resentymentem wobec Niemiec czy braku odruchów nacjonalistycznych.
Warto też zwrócić uwagę na „geografię” literatury polskiej. Coraz częściej miejscem akcji wcale nie jest Polska. Polski autor może swobodnie umieścić akcję swojej powieści np. w Pradze czeskiej (Aleksander Kaczorowski, Praskie łowy). Dołączyli też do autorów krajowych autorzy z emigracji solidarnościowej i najnowszej, zarobkowej, stąd w polskiej prozie Niemcy, Francja, Skandynawia, Irlandia… Miejscem akcji ostatniej powieści Olgi Tokarczuk Bieguni jest już cały świat.
Kategoria „Polak” nie tyle roztapia się w szerszych tożsamościach, co staje się jedną z wielu możliwości.
Polak-katolik?
Fundamentalistyczny polski katolicyzm kojarzony z ojcem Rydzykiem i Radiem Maryja, moherowymi beretami, jest negatywnym punktem odniesienia w bardzo wielu polskich powieściach, często łączonym z groteskowymi wręcz obrazami hipokryzji skrajnie prawicowych polityków (Wojciech Kuczok, Senność). Do jego największych jego grzechów zaczęto jednak zaliczać także mizoginię (Ewa Madeyska, Katoniela) czy homofobię (Marcin Szczygielski, Berek). Powieść Dawida Bieńkowskiego Biało-czerwony to przede wszystkim satyra na tradycyjny model polskości, ale ze szczególnym podkreśleniem jego patriarchalizmu.
Tradycyjny katolicyzm występuje w wielu powieściach o dojrzewaniu owiany nutką nostalgii, a także w postaci neutralnie traktowanej obrzędowości – śluby, święta – w powieściach obyczajowych, literaturze kobiecej. Nie łączy się to jednak z głębszą refleksją metafizyczną czy etyczną. Wskazówki moralne Kościoła przedstawiane są jako niemożliwe do realizacji. W Ciele obcym Ziemkiewicza ostatecznie drogą dla katolika ulegającemu popędowi seksualnemu okazuje się samobójstwo. Jedyną znaną mi powieścią, która w pozytywny sposób rozwiązuje ten dylemat jest Farciarz Horubały. Jej bohater kocha Boga, sarmacką i ludową polskość, mimo pewnych kłopotów zachowuje wierność małżeńską, płodzi kilkoro dzieci dzięki niestosowaniu środków antykoncepcyjnych, a w nagrodę otrzymuje sukces w kapitalistycznym świecie i nieprzerwaną satysfakcję seksualną. Jak widać, nie tylko tożsamość narodowa, ale także religijna ulega przeobrażeniom. Katolicyzm wchodzi tu przede wszystkim w konflikt z emancypacyjnymi i indywidualistycznymi tendencjami nowoczesności, spychając na plan dalszy związek z tożsamością narodową.
Władza i społeczeństwo
Zniszczenie „Solidarności” i stan wojenny ostatecznie podzieliły Polskę na społeczeństwo i komunistyczną władzę. A może na tych, którzy ten podział uznawali za realny i najważniejszy i tych, dla których dziś już brakuje kategorii. Podział ten został po 1989 przeniesiony na scenę polityczną, na której dłuższy czas dominował podział na ugrupowania postkomunistyczne i wywodzące się z „Solidarności”. Zdarza się, że literatura wprost służy podtrzymaniu tego podziału, np. Dolina Nicości Bronisława Wildsteina, przez prawicowych komentatorów porównywana do największych dzieł literatury polskiej.
Większość literatury radzi sobie jednak z tym podziałem nieco inaczej. Oczywiście komuniści to „oni”, a my jesteśmy bohaterami Solidarności albo ofiarami stanu wojennego. Mamy jednak też do czynienia z innymi obrazami czasów PRL. Reżim nie jest pokazywany jako krwawy, lecz jako szary i nieco śmieszny, a wspomnienia dawnych czasów nie pozbawione są nuty nostalgii. Andrzej Stasiuk w Jak zostałem pisarzem. Próba autobiografii w ironiczny sposób pokazuje czasy późnego PRL jako – paradoksalnie – okres wolności, kiedy można było pić wódkę, czytać książki, słuchać muzyki, spotykać się z przyjaciółmi i przeżywać rozkoszny dreszcz emocji podczas antyrządowych demonstracji. W powieści Joanny Bator Piaskowa Góra, epickiej panoramie polskiej prowincji, właściwie nie widać przejścia między czasami komunizmu a Polską demokratyczną. Codzienne życie toczy się tak samo, a wielkie wydarzanie, np. strajki pozostają niezauważone. Zmiana ustrojowa nie odmienia naszego życia.
Znamienne jest też to, że władza nadal pozostała w jakimś sensie obca. Składa się z byłych komunistów oraz przedstawicieli „naszego obozu”, którzy zostali przez nią zdemoralizowani.
Nie ma w najnowszej literaturze polskiej innego obrazu władzy niż skorumpowanej, pełnej hipokryzji, cynicznej, uzależnionej od medialnych gier. Społeczeństwo natomiast to zwykli ludzie, którzy zmagają się z codziennymi kłopotami, w czym władza im nie pomaga, a raczej przeszkadza.
Kapitalizm – swój czy obcy?
Istnieje jeszcze inny, dość powszechny wariant pokazywania związków między władzą a społeczeństwem. Chodzi jednak raczej o system niż tradycyjnie pojmowaną władzę, o system kapitalistyczny. W tym wypadku człowiek pokazywany jest jako wytwór – najczęściej korporacji. Takie powieści jak Nic Bieńkowskiego czy Magdaleny Miecznickiej Cudowna kariera Magdy M. pokazują ludzi przerobionych na miarę tego systemu.
Na pierwszy rzut oka polska proza jest jednoznacznie antykapitalistyczna. Innymi wytworami tego systemu, zapewne znajdującymi się w gorszej sytuacji niż ambitni pracownicy korporacji, są ofiary transformacji, ludzi nieprzystosowani do nowych warunków. Widzimy ich na przykład w powieściach Daniela Odiji, takich jak Ulica czy Tartak. Przede wszystkim jednak kapitalizm prowadzi do rozpadu dawnych form życia – rodziny, religii, tradycji. Nie oznacza to jednak żalu za utraconym tradycyjnym światem czy jego gloryfikacji c problemem jest raczej to, czy potrafimy czymś go zastąpić. Dorota Masłowska w Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną w znakomity sposób pokazuje przemieszanie dawnych i nowych języków, co efekcie tworzy całość groteskową i absurdalną. I towarzyszącą temu taką samą – groteskową i absurdalną – mentalność.
Tak naprawdę stosunek polskich pisarzy do kapitalizmu nie jest jednak jednoznaczny.
Często jest on pokazywany jako system pojawiający się z zewnątrz, np. w powieści Mariusza Sieniewicza Czwarte niebo przywozi go do małego miasta przybywający ze świata szatan (ktoś w rodzaju Wolanda) w różowej limuzynie. Gdyby jednak kapitalizm był rodzimy, uczciwy, bardziej związany ze wspólnotą, to byłby do zaakceptowania jako naturalny sposób życia. Poza tym w ogromnej liczbie polskich powieści kapitalizm stanowi po prostu naturalne, przezroczyste tło. I można powiedzieć, że stał się on częścią naszej zbiorowej tożsamości jako zbiór tworzących ją warunków – czasem okrutnych, czasem tylko uciążliwych, trochę nieludzkich, ale naturalnych i koniecznych.
Kobiety i geje
Po 1989 w Polsce ujawniły się dążenia emancypacyjne rozmaitych grup, z których najważniejsze to kobiety i mniejszości seksualne. Na początku lat 90. pojawiło się wiele pisarek, które w swojej prozie podejmowały problem opresji kobiet, specyfiki kobiecego doświadczenia i seksualności. Izabela Filipiak, Olga Tokarczuk, Manuela Gretkowska. Debatowano też nad tym, czym jest literatura kobieca. Jednocześnie kształtował się polski ruch feministyczny. Kwestia pozycji kobiet w społeczeństwie była publicznie dyskutowana, a wprowadzenia zakazu aborcji wywoływało gorące ideologiczne spory. To właśnie w tym kontekście
książki pisane przez kobiety mogły być analizowane przez pryzmat koncepcji feministycznych, a pisarstwo kobiet stało się nie tylko faktem literackim, ale także społecznym i politycznym.
Tradycyjne relacje między kobietami i mężczyznami zostały podważone, choć nie zburzone. Chociaż większość narracji dotyczących relacji męsko-damskich nadal kończy się ślubem, to warunki kontraktu ulegają zmianie, a powszechnie postulowanym ich wzorem jest partnerstwo.
Po roku 2000 w podobny sposób zaczęła funkcjonować literatura gejowska – chociaż książki gejowskie istniały już przedtem. Wcześniej homoseksualizm był jednak silnie stabuizowany i najczęściej pojawiał się w sposób ukryty. Głośnym wyłomem stała się książka Michała Witkowskiego Lubiewo. Pokazał on w niej świat ciot, homoseksualnych dziwadeł przebierających się za kobiet w czasach PRL. W innych powieściach gejowskich homoseksualnie bohaterowie nie są już dziwadłami, lecz ludźmi takimi samymi jak wszyscy i domagającymi się dla siebie takich samych praw. Pokazuje to dwa aspekty emancypacji: ujawnienie inności oraz konieczność wpisania jej w „normalność”. Warto zauważyć, że dziś gej czy lesbijka stali się pełnoprawnymi bohaterami polskiej prozy „heteroseksualnej” i coraz bardziej oczywiste jest, że „my” to nie tylko polscy, katoliccy, heteroseksualni mężczyźni. Nawet jeżeli, tak jak w Ciele Obcym, gej jest postacią odrażającą, to i tak oznacza to nie tylko poszerzenie pola literatury, ale też wprowadzenie do świadomości zbiorowej poszerzonego wariantu tożsamości oraz zakwestionowanie naturalności hetero-normy.
Fragment tekstu, który ukaże się w książce Obraz literatury w komunikacji społecznej po roku 1989, IBL PAN.
Czytaj też: Płasko, plastikowo, ładnie – rozmowa Marty Konarzewskiej z Agnieszką Mrozik