Współczesna żelazna dziewica jest nienaturalnie szczupła, młoda, gładka, świetlista i seksowna.
Swoją bestsellerową książkę Naomi Wolf wydała w Stanach Zjednoczonych w 1990 roku. Inne miejsce i inny czas… Jednak ten sam kult, mit i to samo bóstwo, któremu na imię Kobiece Piękno. To, że istnieje kult, nie oznacza jednak, że naprawdę istnieje bóstwo. Wyobrażenia, czym jest owo piękno i jego obowiązujące wzorce, bywały różne w rozmaitych kulturach i epokach historycznych. Nie ma nic takiego, jak obiektywne kobiece piękno. Zresztą niegdyś dotyczyło to przede wszystkim arystokratek i kurtyzan. Wśród absolutnej większości kobiet liczyły się inne zalety – zaradność, pracowitość, zdrowie, płodność. Obecnie ideał kobiecego piękna uległ demokratyzacji i wpływa na życie milionów kobiet na całym świecie. Jego główne rytuały polegają na tym, że mężczyźni mają pożądać Ideału Kobiecego Piękna, a kobiety uporczywie do niego dążyć. Wolf nazywa ten ideał „żelazną dziewicą”. Było to narzędzie tortur, kadłub metalowej kobiety o powabnym wyglądzie. Skazaną zamykano w środku, a kolce umieszczone wewnątrz zabijały ofiarę.
Współczesna żelazna dziewica jest nienaturalnie szczupła, młoda, gładka, świetlista i seksowna. Czyż każda kobieta nie chciałaby się znaleźć w jej skórze i czy te kolce naprawdę ranią? Większość kobiet zapewne odpowie: dbam o siebie, o swoje ciało, wagę, wygląd, bo lubię. Robię to dla siebie, żeby poczuć się lepiej. Nic nie tracę, mogę za to zyskać. Nie tylko będę się lepiej czuła, ale też bardziej będę się podobała, a wtedy poczuję się jeszcze lepiej. To właśnie takie myślenie zamyka kobiety w żelaznych dziewicach, twierdzi Wolf. Ale czy nie przesadza? Czy rzeczywiście kobiety nie tyle chcą, co muszą być piękne? I skąd miałby pochodzić taki przymus?
Najpierw zajrzyjmy do męskich szaf. Niektóre z nich będą pękały w szwach, to się zdarza i to coraz częściej. Ale przeciętnemu facetowi, który nie musi jakoś szczególnie troszczyć się o swój wygląd, wystarczy kilka podstawowych wariantów stroju. Garnitur, kilka koszul i krawatów. Mniej zobowiązująca marynarka i spodnie. Jeansy, parę swetrów. Może coś sportowego. Eleganckie buty, codzienne buty, jedne ciepłe i jakieś na lato. Kurtka. Oczywiście parę rzeczy można by jeszcze wymienić, ale nie jest tego aż tak wiele. Zobaczmy więc jeszcze, co też ma on w łazience? Przybory do golenia, jakiś krem, żel pod prysznic i szampon, jeśli ma go do czego stosować. A ile słoiczków i buteleczek stoi na półkach w jej łazience? Kremy przed i po, toniki, farbki. Jakże inaczej wygląda kobieca garderoba, nawet ta najskromniejsza! Wachlarz możliwości kobiecego ubioru powiększa to, że kobiety mogą chodzić w spodniach, kostiumach przypominających garnitury. Kobiece stroje są dużo bardziej różnorodne, kobiecie wolno też wybrać sobie kolor włosów, fryzurę – od chłopczycy, po warkocz do pasa – oraz rodzaj makijażu.
Wydaje się, że jeśli chodzi o prawo do kształtowania własnego wyglądu, kobiety wywalczyły sobie dużo większe pole wolności niż mężczyźni. Ale czy to jest naprawdę wolność, czy rodzaj wyrachowanego przymusu?
Wolność oznaczałaby, że kobieta może, na rozmaite sposoby, operować swoim wyglądem, by wyrazić swoją osobowość. Albo zrezygnować z atrakcyjnego wyglądu na rzecz wygody. Może też, na specjalne okazje albo bez okazji, przebrać się za Kobietę. Tak jak robią to performerzy drag, drag queens, mężczyźni przebierający się za kobiety. Wzorem dla nich są słynne piosenkarki i aktorki – podobnie, jak dla kobiet. Dzięki nim, w karykaturze, widzimy jak bardzo specyficznym kostiumem jest Kobieta.
Jaką cenę płacą za to kobiety? Zresztą, często nie uważając tego za cenę, a wręcz uznając za przyjemność. Muszą wcześniej wstawać, bo dłużej trwa ich przygotowywanie się do wyjścia. W ogóle muszą dużo więcej czasu poświęcać swemu ciału – fryzjer, kosmetyczka, spa… Wklepywanie kremów i nakładanie makijażu. Zakupy. Wybieranie i przymierzanie. Oglądanie się w lustrze. I następna przymiarka. To nie tylko czas, ale także pieniądze. Mówi się, że obecnie kobiety zatrudnione są na dwóch etatach – w domu i w pracy. Ale jest jeszcze ten trzeci – nieustanne dbanie o wygląd.
Przemysł reklamowy mówi nam, że robimy to dla siebie. I na to właśnie zasługujemy: relaksujące żele, pieszczące nasze ciała mazidła, wyszczuplający, rozkoszny masaż. Wiele kobiet powie, że tak właśnie odpoczywa. Bez poczucia winy, bo jednocześnie pracują nad doskonaleniem się i nad swoim narzędziem porozumiewania się ze światem, czyli wyglądem. Na leżenie na kanapie i leniwe przeglądanie gazety nie miałyby odwagi, kobiecie nie wypada bowiem marnować czasu. Ale jest to czas (i środki, dbanie o urodę nie jest tanie), który można by spożytkować inaczej. W świecie, gdzie bóstwem nie byłoby Piękno, może inne potrzeby byłyby ważniejsze: podróże, czytanie książek, czas spędzony z rodziną albo przyjaciółmi. Seks.
Jak to seks? Czy nie po to również kobiety poświęcają czas urodzie, żeby być bardziej seksownymi? Tak, ale robią to w świecie zalanym komputerowo wyretuszowanymi wizerunkami bogiń piękności. Dawniej, rozglądając się wkoło, można było zobaczyć różnych ludzi i tylko niewielka część z nich była piękna i młoda.
Dziś jesteśmy otoczeni wyidealizowanymi obrazami – w reklamach, prasie, telewizji, kinie, internecie. Ten zalew zdjęć przedstawiających piękne modelki z kusząco rozchylonymi wargami sprawia, że kobiety z krwi i kości nigdy nie mogą poczuć się wystarczająco seksowne i piękne.
Mężczyzn uczy to natomiast patrzeć na kobiety jak na towar. Jeśli nawet nie pożądają oni tak bardzo, jak się twierdzi, kobiet aż tak chudych i idealnych, świetnie wiedzą, z kim wypada pokazać się na przyjęciu. Jaka kobieta potwierdzi najlepiej ich prestiż i pozycję. Mit Urody chociaż ma służyć seksualności jednocześnie podkopuje jej podstawę, jaką jest dobre czucie się we własnym ciele.
Fragment wstępu do polskiego wydania książki Naomi Wolf Mit urody, która ukaże się nakładem wydawnictwa Czarna Owca.
Czytaj także: