Twój koszyk jest obecnie pusty!
Fabryka Sensów Osobistych przywraca społeczną historię FSO
Sentyment za fabryką, poczuciem dumy i trauma transformacji. O historii mówionej FSO.

Agnieszka Wiśniewska: „Jestem rówieśnicą Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu.” – pisze Jolanta Zientek-Varga w gazetce, którą rozdawaliście na sobotnim spacerze akustycznym po zakładach FSO. I dodaje: „Różnica jest taka, że ja trzymam się dobrze, a ona? Jej właściwie już nie ma, a za chwilę zniknie wszystko. Tym bardziej cieszy fakt, że grupa młodych osób, studentów Uniwersytetu Warszawskiego, pokazuje fabrykę, przywołując wspomnienia o niej”. Skąd pomysł, że grupa studentów będzie opowiadać o FSO?
Mikołaj Syska: Chcieliśmy odzyskać, tzn. opowiedzieć na nowo ważną, naszym zdaniem, część historii społecznej i historii pracy w zakładach, gdzie pracowało bardzo wielu ludzi. To miejsce, gdzie praca odbywała się we wspólnocie i bazowała na współodpowiedzialności za to, co się razem robiło – dlatego nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy to zrobić inaczej niż zbierając grupę ludzi, która też zbuduje wspólnotę. Jeśli chcemy stworzyć opowieść o pracy, to również w procesie pracy nad tą opowieścią – choć brzmi to jak masło maślane – musimy przyjąć metody właściwe dla tego, o czym opowiadamy. Tak jest według nas najuczciwiej.

Co to za grupa? Tzn. kogo zebraliście do pracy nad opowieścią o pracy?
Studenci i studentki. Na organizowanych wcześniej seminariach przygotowywaliśmy się z historykami, aktywistami, z socjologami do prowadzenia rozmów z pracownikami fabryki. Pomagali nam dr Dobrohna Kałwa zajmująca się historią mówioną, dr Joanna Wawrzyniak – socjolożka, która zajmuje się fabrykami warszawskimi, Jaśmina Wójcik i Igor Stokfiszewski, którzy pracowali z robotnikami w Ursusie i dr Przemysław Sadura, który sprawował opiekę merytoryczną nad całością. Na etapie badawczym poznawaliśmy historię fabryki i budowaliśmy zespól właśnie składający się z ludzi gotowych zaangażować się w przedsięwzięcie, osób, które historia ta zafascynuje.
Jak dotarliście do robotników z FSO?
Kontakty zdobywaliśmy metodą kuli śniegowej. Pierwsze mieliśmy od dr Wawrzyniak, która wcześniej pracowała z tamtejszymi robotnikami. Potem kolejne osoby dawały nam namiary na następne. Pomagał nam też przypadek. Jaśmina Wójcik poznała kobietę, która angażuje się na Bródnie w różne działania społeczne i okazało się, że była redaktorką „Faktów”, czyli gazety zakładowej FSO.

Od razu wiedzieliście, że będziecie rozmawiać głównie o pracy i historii zakładu, czy mieliście inne założenia?
Z jednej strony chcieliśmy opowiedzieć historię FSO, ale z drugiej bardzo chcieliśmy oddać narrację samym pracownikom. Zadawaliśmy bardzo podstawowe pytania. Zaczynaliśmy od prośby o opowiedzenie o swojej pracy w FSO. Potem dopytywaliśmy o to, co wydawało nam się ciekawe. Pewne elementy się w tych historiach powtarzały.
Jakie?
Po pierwsze: miejsce, przestrzeń, która już po części nie istnieje. Wiele zakładowych budynków zniknęło albo wygląda dziś zupełnie inaczej niż przed laty.
Po drugie: życie codzienne w fabryce, czyli praca. Robotnicy opowiadają o niej z sentymentem i poczuciem dumy. Kilku z tych, z którymi rozmawialiśmy, tworzyło fabrykę, potem budowało pierwsze samochody i widać, że mieli przy tym poczucie robienia czegoś ważnego. Mieli też poczucie, że są częścią większego ważnego procesu. Wiele osób wspominało też, że praca przeplatała się z życiem codziennym, że fabryka to była druga rodzina i że wpływała na życie rodzinne – wspólnie spędzało się czas nawet po zmianie, jeździło na wakacje.
To się wiąże z trzecim elementem, który powtarza się w opowieściach pracowników FSO, czyli z wspomnieniem tzw. zaplecza socjalnego. To są te wszystkie bary, kino, wspólne wczasy w ośrodkach pracowniczych, „chodzenie na rurę”…
Czyli?
Na piwko, na które chodzili sami faceci. Ale to „zaplecze” to jest też przyzakładowy szpital i szkoła, mieszkania. Pracownicy nazywają to konglomeratem. Mówią, że fabryka była samowystarczalna, była jak miasto w mieście.

A co z polityką? Bo FSO to chyba nie tylko robotnicza codzienność?
FSO faktycznie odgrywało w PRL-u dużą rolę symboliczną. Tu odbywały się strajki pracownicze w październiku 1956 roku, stąd był robotniczy lider ruchu samorządowego Lechosław Goździk. Historia października ‘56 rzadko jednak pojawia się w spacerze audiowizualnym po zakładach, a to dlatego, że nie dotarliśmy do wielu robotników, którzy pracowaliby w fabryce w tamtych latach. Ale też widać, że pamięć o tych strajkach nie przetrwała w pamięci pracowników FSO.
Dlatego w spacerze pojawia się wypowiedź profesora Andrzeja Friszkego?
To jest wyjątek. Profesor Friszke pojawia się tylko na dwie minuty właśnie dlatego, że chcieliśmy jednak zaznaczyć historię Października, a Friszke mógł ją przywołać, ale też wyjaśnić, czemu ta opowieść nie jest obecna we wspomnieniach pracowników. Przy czym jej nie ma w opowieści przez nas nagranej, ale na samym spacerze w sobotę podeszło do mnie trzech robotników, którzy osobiście pamiętają Październik i pamiętają Goździka. Umówiłem się z nimi na rozmowy, więc na pewno ten element układanki będzie rozbudowywany.

Pamiętam, że podczas spaceru z głośników padły słowa jednego z pracowników mówiących: „Czy politykę i produkcję samochodów da się rozdzielić? Kiedyś myślałem, że tak. Ale dziś wiem, że nie.”
Więcej opowieści o związkach FSO z polityką dotyczy roku 1980. Sporo usłyszeliśmy historii o powstawaniu Solidarności, noszeniu bibuły, strajkach, o wprowadzeniu stanu wojennego i o tym, jak na ulicy stały czołgi, a pracownicy byli zmuszani do opuszczenia fabryki pod groźbą użycia siły.
Przestrzeń zakładu, praca, socjal, polityka i co jeszcze powraca w historiach z FSO?
Transformacja. To piąty stały fragment opowieści pracowników: zwolnienia, dramaty, przyjście zewnętrznego inwestora – Daewoo i związana z tym nadzieja, a potem powolny upadek fabryki.
Pierwszy moment, kiedy do FSO wchodzi „Koreańczyk”, jak mówią pracownicy, był momentem nadziei. Pojawiły się bony finansowe, nie było masowych zwolnień, panowała duża dbałość o kwestie sanitarne w zakładzie. Ale zaraz potem nadzieja pryska. Dochodzi do zwolnień kobiet, bo to one wtedy głównie straciły pracę. Pracownicy mają problem z dogadaniem się z nowymi przełożonymi, bo barierami były nie tylko język, ale i kompletnie inna kultura pracy, duży rygor i, jak opowiadają pracownicy, błędna wizja rozwoju fabryki.

Później przychodzi upadek Daewoo na świecie i co za tym idzie w Polsce. W zakładzie pojawia się jeszcze General Motors, Chevrolet i AvtoZAZ. Ale jest to już jest okres powolnego schyłku fabryki. I tu pojawiają się traumatyczne historie osób tracących pracę, opowieści o utracie mieszkań, popadaniu w biedę. Są oczywiście tacy, którzy sobie poradzili. Powtarza się jednak poczucie żalu, że straciło się coś ważnego i że wiele lat pracy zostało zaprzepaszczonych w bezsensowny sposób. Ludzie, którzy wcześniej mieli poczucie kontroli nad tym, co wspólnie tworzą, tracili je i nie mieli na to żadnego wpływu.
To mi przypomina oczywiście opowieść, którą znamy z Ursusa, którą pamiętam z Gniezna, gdzie z Krytyką Polityczną przypominaliśmy historię starych zakładów czy też opowieść o hucie w Ostrowcu Świętokrzyskim. To są historie odebrania dumy z pracy, którą ludzie w dawnych zakładach przemysłowych wykonywali wiele lat i która była ogromną częścią ich życia. Transformacja zabrała im zakłady, ale też zabrała część biografii, no i odebrała godność. Pamiętam, jak w Ostrowcu panowie pracujący na hucie opowiadali mi o starym piecu i o systemie produkcji, innowacjach, rozwoju miasta. Byli dumni z tego, że przyczyniali się do rozwoju kraju. Transformacja wszystko to podważyła. To, co związane z PRL, dostało etykietkę „czasy minione”, czytaj „zacofanie”.
To jest historia społeczna, która nas w FSO interesowała. Chcieliśmy poznać opowieść tych, których głos się nie przebija, a właśnie wspomnienia pracowników dużych zakładów są zapomniane. A przecież to właśnie te zakłady odgrywały główna rolę w PRL-u i były kołami napędowymi modernizacji, która się wtedy dokonywała. Społeczna historia pracowników po 1989 roku nie stała się częścią narracji władzy.
Jednocześnie zgadzam się, jak bardzo ważne jest ludzkie poczucie dumy z pracy i właśnie to poczucie dumy chcieliśmy pracownicom i pracownikom FSO oddać. Dlatego tak się cieszę, że tyle osób, które pracowały w FSO przyszło w sobotę na spacer. Widać było, że bardzo chcą opowiedzieć swoje historie.
To był chyba element, którego nie planowaliście, że z głośników puszczacie spacerującym po zakładzie opowieści pracowników, a w tłumie okazuje się robotnicy ci idą i równocześnie z historiami płynącymi z głośników opowiadają idącym obok nich swoje?
Opowiedzenie o FSO jest dla pracowników ważne, bo jest też konfrontacją z dosyć rozpowszechnioną narracją o zakładach, głoszącą, że były zapóźnione technologicznie, że były molochami i tak czy siak nie miały prawa przetrwać w żadnej postaci. W tym sensie ich upadek to wina obiektywnego zacofania zakładów a nie efekt transformacji czy konkretnych decyzji politycznych. Jeden z pracowników mówi mi wprost, że po 1989 roku dominowała narracja o budowaniu społeczeństwa białych kołnierzyków i nikogo nie interesował żaden przemysł, ani to, żeby Polska coś produkowała. To, co oni robili, przestało mieć natychmiast znaczenie.

Inwestycja zagraniczna przedłużyła mu jednak życie.
Daewoo jeszcze odsunęło w czasie upadek FSO, ale na znaczeniu fabryka wyraźnie straciła już w 1989 roku.
FSO w jakimś sensie przetrwało transformację, bo zakład pracował do 2011 roku, ale ten okres można też traktować jako stopniową degradację. To, co mnie zaskoczyło w czasie zbierania historii FSO, to właśnie to, jak dużo jest w niej tej narracji lat 90.
Co dalej ze zbieraniem historii FSO?
Przygotowujemy wystawę fotografii, które powstały podczas warsztatów w FSO. Wystawa odbędzie się w domu kultury Świt na Bródnie. Poznaliśmy wiele nowych osób i chcemy kontynuować zbieranie społecznej pracowniczej historii zakładów na Żeraniu.
Wydarzenia w ramach projektu Fabryka Sensów Osobistych przygotowali studenci i studentki: Mikołaj Bendyk, Karolina Grzegorczyk, Krzysztof Średziński, Maciej Duklewski, Mikołaj Syska, Maja Głowacka, Zosia Sikorska, Sara Herczyńska, Piotr Michalik, Kamil Trepka
Montaż spaceru akustycznego: Wojtek Zrałek – Kossakowski
Oprawa graficzna wydarzeń: Katarzyna Błahuta
Komentarze
Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.