W zachodnim kapitalizmie zostało już niewiele świętych krów. Czas jednak podważyć kolejną: niezależność banków centralnych od wyłonionych w wyborach rządów.
Ogólnie wiadomo, dlaczego politykę monetarną powierza się bankom centralnym. Politycy, których podczas cyklu wyborczego kusi, aby wykreować więcej pieniędzy, stanowią zagrożenie dla stabilności gospodarczej. Progresywiści zawsze oponowali, twierdząc, że banki centralne nie mogą być rzeczywiście niezależne, ponieważ ich autonomia wobec wybranych władz zwiększa ich uzależnienie od sektora finansowego, który mają przecież trzymać w szachu. Mimo tego od lat 70. dominuje argument za tym, aby politykę monetarną wyłączać z zakresu polityki demokratycznych rządów.
czytaj także
Poza sporem natury politycznej, niezależność banków centralnych opiera się na następującym aksjomacie ekonomicznym: pieniądze i zadłużenie (bądź kredyt) są od siebie odrębne. Zadłużenie – takie jak obligacje rządu bądź firm, zbywane i nabywane za pewną cenę, która jest zależna od inflacji i ryzyka niedotrzymania warunków – może podlegać obrotowi wewnątrzkrajowemu. Na pieniądzach natomiast nie ciąży ryzyko niedotrzymania warunków i są one bardziej środkiem niż przedmiotem wymiany (z pominięciem rynków walutowych).
Ale ten aksjomat nie jest już niepodważalny. Wraz z rozrostem instytucji finansowych, banki komercyjne coraz bardziej polegają na sobie nawzajem w zakresie pożyczek krótkoterminowych (za którymi w większości stoją obligacje rządowe) z przeznaczeniem na finansowanie codziennej działalności. Ten rodzaj płynności nabiera znajomych cech: używany jako środek wymiany i nośnik wartości staje się formą pieniądza.
Haczyk tkwi w tym, że w miarę jak banki emitują coraz więcej pieniędzy na rynku międzybankowym, system finansowy potrzebuje coraz więcej obligacji rządowych na poparcie tego wzrostu. Rosnąca podaż pieniędzy na rynku międzybankowym powoduje zwiększony popyt na zadłużenie rządowe w ramach niekończącego się cyklu, który generuje przypływy płynności, nad którymi banki centralne mają niewiele kontroli.
W tym nowym wspaniałym świecie finansów niezależność banków centralnych traci na znaczeniu, ponieważ pieniądz przez nie wytwarzany ma coraz mniejszy udział w ogólnej podaży pieniędzy. Przy wzrastającej ilości pieniędzy na rynku międzybankowym, napędzanych zadłużaniem się rządów i państw, polityka fiskalna staje się kluczowym czynnikiem determinującym ilość rzeczywistego pieniądza napędzającego nowoczesny kapitalizm.
Im bardziej niezależny jest bank centralny, tym większą rolę odgrywa polityka fiskalna w określaniu ilości pieniędzy w danej gospodarce. Dla przykładu w strefie euro surowa polityka fiskalna prowadzona przez Niemcy powoduje brak niemieckich obligacji skarbowych, co z kolei ogranicza zdolność Europejskiego Banku Centralnego do wdrażania polityki luzowania ilościowego (ang. quantitative easing) oraz zdolność banków komercyjnych do wytwarzania większej ilości pieniędzy na rynku międzybankowym. Pieniądze i zadłużenie rządowe są obecnie ze sobą na tyle powiązane, że analityczne podstawy dla autonomii banku centralnego przestały istnieć.
czytaj także
Oczywiście jakiekolwiek próby sprowadzenia skarbu państwa i banków centralnych „pod jeden dach” narażą polityków na oskarżenia, że pchają łapy do dźwigni polityki monetarnej. Ale możliwa jest także inna reakcja na ten nowy stan rzeczy: polega ona na pozostawieniu banków centralnych w spokoju przy jednoczesnym nadaniu rządom większych uprawnień w ramach wewnątrzkrajowego tworzenia pieniędzy. Tym samym rządy uzyskują większą niezależności od banków centralnych poprzez ustanowienie równoległego systemu płatności opartych na pieniądzu konsumpcyjnym (ang. fiscal money), a dokładniej – formie pieniądza opartej na przyszłych podatkach.
Jak miałby działać pieniądz konsumpcyjny? Po pierwsze jego „życie” toczyłoby się w ramach cyfrowej platformy urzędów podatkowych, przy użyciu istniejących numerów identyfikacji podatkowej osób fizycznych i prawnych. Każdy, kto posiada taki numer (NIP) w jakimkolwiek kraju otrzymałby darmowy rachunek powiązany z tym numerem. Osoby fizyczne i prawne mogłyby następnie przelewać środki na swój powiązany z NIP rachunek, stosując przelewy ze zwykłych rachunków bankowych w ten sam sposób, jak obecnie przy płaceniu podatków. A czyniłyby to z dużym wyprzedzeniem terminu zapłaty podatku, ponieważ rząd zagwarantowałby, powiedzmy, że za rok, umorzenie 1080 euro należnego podatku za każde 1000 euro przelane dziś. To efektywnie oznaczałoby roczne odsetki w wysokości 8% wypłacane tym, którzy zgodziliby się opłacić swoje podatki z rocznym wyprzedzeniem.
W praktyce, kiedy 1000 euro zostanie już przelane na rachunek powiązany z NIP, zostanie też wydany osobisty numer identyfikacyjny (znany nam PIN), którego można będzie użyć albo w celu przelania 1000 euro na inny rachunek, albo do opłacenia podatku w przyszłości. Te oznakowane czasowym stemplem euro z przeznaczeniem na przyszłe podatki, czyli konsumpcyjne euro, mogą być zachowane przez rok do okresu zapadalności bądź użyte przy płatnościach dla innych podatników. Aplikacje na telefony komórkowe lub nawet wydane przez rząd karty (które mogą również spełniać funkcję kart identyfikacyjnych w ramach systemu ubezpieczeń społecznych) sprawią, że transakcje będą łatwe, szybkie i praktycznie nieodróżnialne od innych transakcji z użyciem pieniędzy emitowanych przez banki centralne.
W ramach tego zamkniętego systemu płatności, w miarę jak zbliża się termin zapadalności pieniądza konsumpcyjnego, podatnicy, którzy go nie posiadają, będą napędzać popyt. Aby system był sprawny, skarb państwa będzie kontrolował całkowitą podaż pieniędzy konsumpcyjnych, wykorzystując efektywne stopy oprocentowania, aby zagwarantować, że wartość nominalna całkowitej podaży nigdy nie przekroczy pewnego odsetka PKB bądź pewnego, ustalonego przez ustawodawcę pułapu podatków. W celu zapewnienia pełnej przejrzystości, a co za tym idzie zaufania, opracowany i nadzorowany przez niezależny organ krajowy algorytm kryptograficzny mógłby prowadzić rozrachunek transakcji w pieniądzach konsumpcyjnych.
Warufakis: To głupota establishmentu sprowadziła na nas Trumpa
czytaj także
Zalet pieniądza konsumpcyjnego jest wiele. Mogą stanowić one źródła płynności dla rządów przy ominięciu rynków obligacji. Mogą też ograniczyć zakres, w jakim zadłużenie rządu napędza tworzenie pieniędzy w rynku międzybankowym. Mogą też przymusić sektor finansowy do upchnięcia części środków w zamkniętym krajowym obiegu pieniądza konsumpcyjnego, minimalizując w ten sposób ryzyko szoku wynikającego z nagłego odpływu kapitału. Wreszcie, poprzez konkurowanie z ofertami systemu bankowego, mogą one ograniczyć opłaty obecnie ponoszone przez konsumentów.
Dzięki zaawansowanej technologii kryptograficznej pieniądz fiskalny stanowi w pełni przejrzysty, darmowy pod względem kosztów transakcji, publiczny system płatności monitorowany wspólnie przez wszystkich obywateli (i nie tylko), którzy w nim uczestniczą.
Pieniądze fiskalne są również atrakcyjne z politycznego punktu widzenia. Rządy mogłyby wykorzystywać nadwyżki w podaży pieniądza w celu „doładowania” rachunków rodzin i ludzi w trudniejszej sytuacji, bądź opłacać w ten sposób roboty publiczne, co spodobałoby się progresywistom. Konserwatystów powinna zachęcić obietnica znacznych ulg podatkowych oferowanych przez system tym, którzy pomogą rządowi w tworzeniu pieniędzy konsumpcyjnych, bez naruszania przy tym roli banku centralnego w ustalaniu stóp procentowych.
Potencjalne korzyści międzynarodowe płynące z pieniędzy konsumpcyjnych są równie istotne. Dla przykładu – pieniądz taki pomógłby Grecji oprzeć się zaborczym żądaniom naszych kredytodawców w 2015 r., co zresztą stanowiło rdzeń mojego planu podczas narzuconego nam siłą przez Europejski Bank Centralny wyłączenia systemu bankowego w 2015 roku.
Dziś system pieniądza konsumpcyjnego dałby Włochom, Francji i innym członkom strefy euro tak potrzebne rozluźnienie twardej polityki fiskalnej, a być może nawet położyłby podwaliny odnowionej strefy euro, w której to zazębiające się z krajowymi finansami konsumpcyjne euro, a nie równoległe wobec siebie narodowe waluty, stabilizowałyby sytuację makroekonomiczną. A to z kolei mogłoby stać się podstawą dla nowego Bretton Woods, działającego jako naczelna unia rozliczeniowa, balansująca różne wspólnotowe systemy pieniędzy konsumpcyjnych.
czytaj także
**
Copyright: Project Syndicate, 2017. www.project-syndicate.org. Tłum. Katarzyna Byłów-Antkowiak.